poniedziałek, 29 czerwca 2020

Żywioł ...

Jechaliśmy na Pogórze w sobotę po naszych znanych drogach, ulubionych i widokowych.
Nie poznawaliśmy świata wokół ... to jak po przejściu tsunami, jak kadry z filmów katastroficznych ... nie śmiałam robić zdjęć ludzkiemu nieszczęściu.
Wezbrały i wylały niepozorne potoki, rzeczki, wszelkie ciurki wodne, oprócz tego z lasu leśnymi drogami spływały zwały błota i kamieni, obrywały się namoknięte skarpy nad drogą, kładki ponad potokami zniszczone, wyrzucone gdzieś dalej, ani dojść do domu ... tego nie da się opisać. Wezbrany Wiar zabrał wszystkie kładki, nowy most w Huwnikach, oddany do użytkowania nie tak dawno, podmyty, zabrane z umocnionego brzegu wielkie kamienie, połamane, pogięte barierki. Na brzegu leżą wielkie pnie i kłody, które znalazłszy oparcie na przęsłach mostu, tarasowały spływ wielkiej wody, wszędzie błoto, naniesione śmieci, wypłukane kosze z kamieniami ... zdarte płaty asfaltu, tory kolejki wąskotorowej Pogórzanin, podmyte i poskręcane, to widoki z soboty, bo kataklizmy nie odpuszczają ... Tyle pracy ludzkiej, zamulone błotem pola, grządki z warzywami, tunele foliowe z pomidorami połamane, folia splątana w błocie ... smutne twarze ludzkie, gumiaki na nogach, łopaty w ręce, od czego tu zaczynać sprzątanie? wozy strażackie, widać mundury ludzi z obrony cywilnej, może i już wojsko pomaga, każdy krząta się przy swoim nieszczęściu, z niepokojem spoglądając w niebo ...
Spłynęły też wszystkie tamy bobrowe, gałęzie z ich umocnień porozrzucane na drodze ...









Tylko przyroda bujna, zielona, na położonych wyżej łąkach kwitnie, pachnie, urodą przydając nadziei ostatnim dniom czerwca ...





Pochwalił nam się kolega Adam porannymi zbiorami z roztoczańskich lasów ... złote kurki, młode i świeżutkie ...


Pozazdrościliśmy mu niezawistnie, jak to określa ładnie Krystynka-Pelegrina i sami po południu odwiedziliśmy lasy sieniawskie ... znaleźliśmy trochę kozaków, dwa borowiki, 3/4 odrzucone po przejrzeniu, z mieszkańcami, garstka ostała się do sosu grzybowego do gołąbków:-)
Łażenie po lesie okupiliśmy atakiem komarów, których miliony rzuciło się na nas, zwiewaliśmy czym prędzej:-)


Też chcieliśmy poszukać kurek w sosnowych lasach koło Ożanny, ale nie było ich. Za to przy drodze kępy biało kwitnącego goździka piaskowego, delikatnego, pierzastego ...



Bliżej zabudowań łany goździka kropkowanego ... prawdę mówiąc, nigdy ich nie widziałam w naturze, bo o tej porze roku słońce już wypaliło na piaskach prawie wszystkie rośliny. W tym roku mają dużo wody i kwitną, kwitną, z łanami macierzanki, pachnącymi poziomkami ...





Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione komentarze, dużo słońca życzę i miłego wakacjowania, na miarę obecnych czasów, pa!


wtorek, 23 czerwca 2020

Barowa pogoda ...

Mokro.
Jak nie pada, to zbiera się na deszcz, i tak codziennie.
Ziemia nasączona wodą jak gąbka, każdy ślad wyciska mokrość, w piwnicy woda po kostki, potok poniżej szumi jak szalony, rzeki wypełnione wodą do granic wytrzymałości, San przybrał 3 metry ...
Straszono nas czerwcową suszą i upałami, mamy sytuację zupełnie odwrotną, w polu nie wyschnie, a raczej zgnije od nadmiaru wody. Już widać pożółkłe rośliny w zastoiskach na polach, moja sałata też zgniła, a grządki są na pochyłości ... to będzie trudny rok.
Wczoraj w siąpiącym deszczy kończyłam koszenie sadu, taki kawałek za grządkami na stromym zboczu ... podagrycznik urósł jak krzew, grube łodygi, które trudno poddawały się żyłce kosy, a wysokie prawie jak ja:-)
A wracając do barowej pogody, to wykorzystujemy ten czas na pobliskie wycieczki, chociażby tylko zza szyb auta świat pooglądać.


Tym razem w sobotę ruszyliśmy na południe, nisko wiszące chmury obiecywały kolejną ulewę na popołudnie. Zatrzymaliśmy się w Krościenku przy cerkwi na wzgórzu, widocznej z daleka z głównej drogi. Widoczna dlatego, że wycięto wianuszek okalających ją starych drzew ... dla mnie właśnie takie otoczenie dodaje uroku cerkiewkom czy kościołom.

Cerkiew pw. Narodzenia Bogurodzicy ma ładne położenie w widłach potoków Stebnik i Strwiąż, a przechodziła różne koleje losu jako że teren ten przypadł po wojnie Sowietom. Po korekcie granic w 1951 roku wrócił do Polski, wytrybowany z mieszkańców, ze wszystkiego, co tylko dało się zabrać i wywieźć, łącznie z wycięciem lasów.  Szykowała się jeszcze jedna wymiana w 1952 roku, miały być zabrane okolice Hrubieszowa w zamian za Niżankowice, Chyrów, Dobromil, i linię kolejową Przemyśl-Zagórz. Do tej wymiany nie doszło, bo zmarł Stalin, a przez długi czas jeździło się pociągiem do Zagórza przez teren ZSRR, ten maleńki przygraniczny wycinek Ukrainy, żołnierze sowieccy wchodzili do pociągu i pilnowali wszystkich drzwi, nie wolno było otwierać okien. W ramach tej pierwszej korekty  z 1951 roku mieszkańców Sokalszczyzny przesiedlono w Bieszczady ...


Napisała o tym Grażyna na swoim blogu " I tu, i tam" w poście z wycieczki sentymentalnej do Czarnej. Ze znanych osób przesiedlona została także z Krystynopola jako dziecko poetka, która obecnie mieszka w Toruniu, Wiesława Kwinto-Koczan, jej wiersze śpiewają znane zespoły "z krainy łagodności".


Wracając do cerkwi w Krościenku, w 1956 roku została przejęta przez greckich emigrantów, użytkowana jako owczarnia i magazyn obornika miejscowej spółdzielni produkcyjnej, tak wyczytałam w necie. Zniszczone zostało wnętrze, drzwi, podłogi, a mizerne resztki ikonostasu znajdują się w Muzeum w Łańcucie.


Z ciekawostek, obok cerkwi nagrobek w kształcie trumny, z napisu cyrylicą odczytałam tylko początek "świaszczennik ..." czyli ksiądz, z drugiej strony daty z XIX wieku. Nieco dalej nagrobki z napisami po grecku, dziecięca mogiłka z datą 1956 rok, kilkumiesięczne dziecko zmarło tuż po przybyciu emigrantów ...


Po wizycie w Krościenku pojechaliśmy dalej, małe zakupy w Ustrzykach Dolnych i kierunek Równia, a w niej cerkiew z XVIII wieku pw. Bogurodzicy. Położona na wzgórku, dojeżdża się do niej wąską drogą przez mostek, ponoć dzień temu woda przelewała się wierzchem po opadach. W skarpie zauważyłam dziury, może jaskółki albo inne ptaki miały tam gniazda ... nawet nie chcę myśleć, co się z nimi stało przy tej wysokiej wodzie.


No i spotkało się dwóch panów o podobnych zainteresowaniach, dołączyłam i ja. Pan opiekujący się cerkwią zaprowadził nas wszędzie, pokazał wszystkie ciekawostki, nawet wąziutkim przejściem, wśród belek wspierających jeden z dachów, przecisnęliśmy się na wąziutki chór. Jako że mam lęk wysokości, tylko raz zerknęłam w dół i wycofałam do przedsionka z trzęsącym się, mdlącym żołądkiem:-) Widzieliśmy belkę poszarpaną pociskiem, który wpadł przez okno, dziury w ścianach po ikonostasie i bocznych ołtarzach, pięć wzorów krzyży, które można tu zobaczyć, kilka desek po ikonostasie, malowanych jakimś specjalnym wapnem, przechylający obelisk nagrobny przy wyciętej ogromnej lipie. Okazało się, że pod nim znajduje się krypta, ziemia osuwa się coraz bardziej, zapada, to i wysoki obelisk traci pion, to ten widoczny na zdjęciu powyżej, po lewej stronie.


Nad ołtarzem głównym wielki barokowy krucyfiks, jaśniejszym kolorem drewna odcinają się wymienione podczas remontów belki. Od 1972 roku cerkiew oddano kościołowi katolickiemu, wcześniej odbywały się też msze wbrew władzom.


Ściany zewnętrzne cerkwi impregnowane są co cztery lata surówką ropy naftowej, jak przed wiekami czyniono tutaj z drewnianą zabudową. Wydobywano ją pewnie z jakichś naturalnych wypływów, a impregnowane drewno ma ciemny kolor, no i specyficzny zapach.  Przy okazji dowiedzieliśmy się o występujących tutaj trzech rodzajach ropy naftowej ... pamiętam czasy z początków budowy naszej pogórzańskiej chatki, też marzeniem było wysmarować ją taką surówką:-)


Długo nam zeszło na pogaduchach, obejrzeliśmy każdy zakamarek, a człowiek był sympatyczny i z dużą wiedzą. Przyjeżdża tu dużo ludzi, potomkowie wysiedlonych, Grecy, Węgrzy, Ukraińcy ... pan jeszcze wskazał na ten krzyż, który widać tu wyraźnie na tle trawy. Właściwie to nikt nie wiedział, skąd on tutaj ...


Niedawno przyjechał z daleka człowiek, który jako dziecko bywał na cmentarzu, powiedział, że pamięta jeszcze białą emaliowaną tabliczkę z napisem, tylko nie wie, w jakim języku była. Bo sam krzyż jest ciekawy, lity, odlany w całości z żelaza, żadne tam blachy, pustki w środku ... na ramionach prawie zatarty wzór dębowych gałązek, liści ...  Cerkiew odwiedziło też dwóch Węgrów, jeden trochę mówił po polsku, powiedział, że takie krzyże spotyka się na Węgrzech, a zatem należy wnioskować, że jest to krzyż madziarski, ale o nieznanej proweniencji.
Są to wieści przekazane nam przez pana opiekującego się cerkwią, a ja je Wam przekazuję:-)


W drodze powrotnej spotkała nas ściana deszczu. Potem trochę suchej drogi, zanim przyjechaliśmy do chatki, dotarła tu i ta chmura, zlało niesamowicie.
A teraz, kiedy pisze te słowa aż strachem przejmuje mnie, co dzieje się za oknem, istne oberwanie chmury, potop jaki, czy co ... nie widać, co na łąkach, wodna kurtyna ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!

Kapliczka w pniu starej lipy pod cerkwią w Równi
P.s. Do warzywnika wskakuje mi przez siatkę jakieś płowe stworzenie, buraczki zjedzone, w mokrej ziemi głębokie ślady. Wbiłam wysoki patyk, na nim wywiązałam mój podkoszulek, całość zlałam "odiekołonem" Jacek po ś.p. wujku Pietrze, słupki ogrodzenia też wypachniłam. Jak sarna nie zobaczy stracha, to może chociaż odstraszy ją cuch wody kolońskiej wujcia:-)



poniedziałek, 15 czerwca 2020

Zanim skoszą ... dzwonki, szałwie i inne ciekawostki ...

Upał nie przeszkodził w wyprawie na łąki, teraz są w pełnym, czerwcowym rozkwicie.
I tak przez te kilka dni długiego weekendu wyrywaliśmy się na bodaj godzinę na wolne przestrzenie, bo może tam trochę przewiewniej, więcej powietrza. Schowani w pół góry za drzewami dusiliśmy się tropikalnym, wilgotnym powietrzem, które stało nieruchomo, że ani listek nie poruszył się na wietrze. W drewnianej chatce również gorąco, a kamienie na tarasie stałe były wilgotne skraplającą się mokrością. Ponad 30 stopni dawało w kość, tylko ranki były w miarę rześkie, i te szybko mijały. Popołudniami obowiązkowo burze z piorunami i ulewami, ale i one nie przynosiły ulgi.


Na łąkach kwitną przeróżne cudeńka, a ponieważ w większości są one o charakterze kserotermicznym, to i roślinność również ciekawa.


Przy drodze do naszej wioseczki, pod jednym z drzew przyuważyłam szałwię łąkową, bo teraz ich czas. Ale zupełnie białą, inne we wszystkich odcieniach niebieskości odcinają się wyraziście na tle zieleni...



Z dzwonkami było podobnie.
Na łące pod Nowosielcami Kozickimi, gdzie to chcieliśmy przejechać szutrówką w niewiadome, ale drogę przegrodził przed lasem szlaban z zakazem, oko wyłowiło z masy fioletowych dzwonków albinosiki ...



Kiedy kosiłam sad, oszczędzałam co ładniejsze kępy kwiatów, m.in. taki bledziutki dzwoneczek, pośrednik między fioletem a białym ...


Jeśli chodzi o dzwonki, to jeszcze zaczęły kwitnąć skupione i brzoskwiniolistne ...



Do rodziny dzwonkowatych należy też oryginalna roślina - to zerwa kłosowa.
Wypatrzyłam ją na poboczu drogi w Górach Sanocko-Turczańskich, mignęły mi tylko jakieś "maczugi", a kiedy kolejnym razem zatrzymaliśmy się, okazało się że to ona, zerwa kłosowa, kudłate, śmieszne kwiatostany:-)



Występuje jeszcze zerwa kulista o fioletowych "wąsikach", tej jeszcze nie spotkałam na swojej drodze:-)
Wisienką na torcie było spotkanie ze storczycą kulistą, rzadką rośliną objętą ścisłą ochroną gatunkową. Ponieważ wybrałam się na łąki w krótkich spodniach, zsiekły mnie trawy po nogach, co w połączeniu z upałem i potem na skórze, stworzyło piekielnie piekące doznanie:-)
Do tego było po solidnych popołudniowych ulewach z poprzednich dni, więc w pewnym momencie chlapnęłam w sandałach do sporego stawu, ukrytego w trawach. Hm! cieplutka woda, nawet przyjemnie, ale zaraz otrzeźwiła mnie myśl ... przecież tu mogą być zaskrońce!!!
Chlap, chlap! szybko wyszłam na suchą łąkę:-)
A teraz najprzyjemniejsza część - storczyca kulista ...






.... a w jej towarzystwie - zerwa kłosowa, już z lekka przekwitająca ...


Na małym suchym wzgórku wielkie bogactwo roślin, zaczynają kwitnąć już gółki długoostrogowe, również pod ochroną. Miałam szczęście, znalazłam osobnika o rozwidlającym się kwiatostanie, takie dwa w jednym:-)



... dokwitają i inne storczyki, których nie umiem nazwać:-)


... chyba podobne do tych, znalezionych w dolinie Jamninki ...


Chyba dość już o tym wałęsaniu się po łąkach, poszukiwaniu małych klejnocików, ale to takie przyjemne oderwanie od codzienności. Skosiłam sad, jeszcze zostało kawalątko za grządkami, a już można zaczynać od początku, trawa przy opadach i tej temperaturze rośnie jak szalona.
Przesadziłam moje zasiewy bylinowe, część na rozsadnik, część do doniczek.
No, teraz to już będzie zupełnie wielka niewiadoma, tabliczki z tekturek rozlazły się w deszczu, zostały tylko te napisane na plastikowych łyżeczkach:-)



Warzywa na grządkach rosną, rosną również i chwasty, czekam aż ziemia obeschnie i zaczynam pielenie.
W sobotę po południu, na powrocie do chatki spotkało nas dziwne zjawisko meteorologiczne.
Gdy wyjechaliśmy po suchej drodze zza rybotyckich skarp, uderzył w nas wicher, na asfalcie połamane gałęzie, a przed nami biała ściana deszczu. Okazało się, że to nie tylko deszcz, ale i grad, którego bryłki zbierały z szyb wycieraczki.



Po przejechaniu niecałych dwóch kilometrów znowu droga sucha, za to w oddali spektakl burzowy ...




- E, u nas chyba nie padało, skoro suchą drogą podjeżdżamy do wsi - stwierdziliśmy. Ale pod laskiem spotkały nas rwące strumienie wody idące z góry i wyciągające żwir z pobocza na asfalt ... jednak polało zdrowo. I w tej kończącej się ulewie zjechaliśmy znowu w dół do nas, mruczała odchodząca burza. I tak było przez całą noc, gdzieś za górami grzmiało, trochę deszcz stukał o dach, a rano Wiar był pełniusieńki wody ... w Górach Sanocko-Turczańskich musiało mocno popadać.
Najważniejsze, że ochłodziło się, bo taki upał przy dużej wilgotności powietrza jest nie do wytrzymania, wysysa siły.
A na koniec zagadka ... wiecie, co to jest?


Mam nadzieję, że nie zanudziłam tym botaniczno-pogodowym wpisem:-)
Czerwiec u nas to kumulacja rodzinnych imprez, m.in. Jaśkowe 6 lat, przesunięty w czasie Tośkowy roczek, torty, świeczki ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!