poniedziałek, 13 lipca 2020

Woda nie odpuszcza ...

Była ulewa w nocy ...









Namoknięta ziemia nie przyjmuje wody.
Następuje szybki spływ powierzchniowy do potoków i rzek i błyskawiczne podniesienie poziomu wód. Jeszcze jedne skutki klęski nie usunięte, a tu następne zagrożenie ... na szczęście przestało lać, wody jak szybko przybierają, tak i opadają, ale strach w ludziach pozostaje.


Pozdrawiam serdecznie, zdrowia życzę, pa!

13 komentarzy:

  1. Niesamowite anomalia w tej pogodzie. To trąba nad morzem to u Was powodzie i podtopienia. U nas na szczęście nie ma takich problemów, w kilku miejscach powyżej mojego miasta były lokalne podtopienia. Trzymaj się Marysiu cieplutko i zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko boska... Ojej


    Straszne. Trzeba być dobrej myśli. Ze wszystko będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję tych silnych opadów. Niestety,jakoś się te ulewy uwzięły na południe kraju. U nas sobota przedwyborcza deszczowa ale bez gwałtownych wyładowań. Za to niedziela wpędziła nas w czarną dziurę. Do tej pory mamy paskudny humor, bo znowu będzie my drugim sortem. Nie wszyscy starsi ludzie głosowali na Dudę, jak to się głosi. I teraz są hejtowani na maxa. Strach z domu wyjść.
    Życzę ciepłej, słonecznej pogody na następne dni. Niech te wzburzone wody opadną i więcej Was nie nawiedzają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ola, nic nie poradzimy na to, pogoda jest niezależna od człowieka, kataklizmy występują wszędzie na ziemi, można tylko przyszłościowo zabezpieczyć się; ale to też sprawa dyskusyjna, bo np. zbudowano zbiorniki retencyjne, a woda poczyniła wielkie szkody poniżej ich, tam akuratnie był intensywny opad; dzięki i pozdrawiam.

    Aga, bałabym się wjeżdżać autem w taką wodę przepływającą przez drogę, a nuż pod spodem nie ma już asfaltu? najpierw przejść, zbadać nogą, a potem jechać; pozdrawiam.

    Agata, doświadcza nas woda; pamiętam mój strach, kiedy San wylał, a woda pokazała się tuż za drogą, gdzie stoi nasz dom "stacjonarny", do tego bezpośrednie relacje z helikoptera z zalanych terenów przywiślanych; z wodą nie ma żartów; pozdrawiam.

    Ania, i nic na to nie poradzimy; ani na pogodę, ani na niedzielę; podział ludzi na lepszych i gorszych, sąsiad na sąsiada wilkiem patrzy, bo ma inne zdanie, żadnej merytorycznej dyskusji; dobrze, że karty wyborcze nie podpisane imieniem i nazwiskiem, bo pewnie kosy poszłyby na sztorc, straszna nienawiść, dlatego wolę moje odludzie, zwierzęta, pracę i mało kontaktu z ludźmi; dzięki, Aniu, i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedobrze to wyglada. Ale moze juz bedzie mniej padalo. Widzialam wczoraj Wisle przy Gorze Kalwarii, juz wychodza lachy a bylo bardzo groznie, nawet waly zaczeto podnosic.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mści się brak retencji. Choć powodzie i podtopienia to rzecz naturalna, jednak warto by tę wodę zatrzymać w krajobrazie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Grażyna, dziś ze smuteczkiem niejakim zauważyłam, że już połowa lipca, lato mija, a tu ani słońca za bardzo nie ma, i w sercu jakoś mniej radośnie; przestało na szczęście padać, rzeczki, potoki o charakterze górskim szybko wracają do stanów normalnych, znaczy ciurek wodny na dnie głębokiego wąwozu:-) pozdrawiam.

    Maciej, bardzo ładne zbiorniki retencyjne zbudowano przy trasie kolejki wąskotorowej Pogórzanin z Przeworska do Dynowa, i, o ironio losu, intensywny opad deszczu, który poczynił tyle szkód, zdarzył się poniżej tych retencji; ale lokalne podtopienia to także wina nieutrzymywanych rowów, przepustów; bobry robiły dobrą robotę, ale je też zmyło; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Groźnie to wygląda. Przeżyliśmy kiedyś sytuację, gdy w Austrii ulewne deszcze spowodowały wezbranie górskich rzek. Miejscowość, w której mieszkaliśmy już była odcięta z jednej strony, a jedyną pozostałą drogę właśnie zamykano, ale jeszcze nas przepuszczono. Jazda późniejsza to był horror. Po jednej stronie drogi płynęła rzeka, która się kotłowała i w niektórych miejscach już podtapiała drogę. Potem okazało się, że autostrada do Polski już była zalana, musieliśmy jechać objazdami. Wokół były zalane wioski, kampingi. Straszny obraz i ta obawa, czy i my gdzieś nie utkniemy. Dopiero w Czechach było już spokojnie, a przestało padać, jak wjechaliśmy do Polski.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam te lęki. Przyroda bywa nieokiełznana.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wkraju, wyobrażam sobie grozę tej sytuacji, strach, żeby nie utknąć gdzieś z dala od domu; powiem Ci, że nawet patrzenie na taką wielką wodę powoduje u mnie zawrót głowy; kiedyś pojechaliśmy popatrzeć, jak wylał Wisłok i wsie były pod wodą; moje wyobrażenie było takie, że ta woda stoi ... nie, ona cały czas płynęła, groźna, bura ... droga i koniec, i bezkresna woda, domy, drzewa wystające ponad, groźny żywioł; pozdrawiam.

    Basia, wiem, przecież Was też dotknęła tak klęska; chyba nikomu nie jest obcy strach przed żywiołem; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pogoda szaleje, trudno nadążyć. Ze skrajności w skrajność. Przyroda chyba daje znać o sobie:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Groźnie to wygląda. Potem podłoże będzie gnić tygodniami...

    OdpowiedzUsuń
  13. Wosdanphoto, codziennie prawie u nas pada, ba! żeby to padało, leje:-) zwalne deszcze, jak w tropikach; pozdrawiam.

    Piranio, ciągle lokalne podtopienia, bo wąziutkie koryta rzeczek czy potoków nie są w stanie przyjąć nawałów wody; dobrze, że mam podwyższone grządki, nadmiar wody spłynie, tam, gdzie równo, w zastoiskach wszystko gnije; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń