Z początkiem czerwca zamarzyło nam się pojechać do Bułgarii. Mieliśmy małą zagwozdkę, jaką trasę wybrać, czy promem przez Dunaj czy przez jeden z mostów, może Widyń, może Ruse. Skłaniałam się ku temu, żeby jednak mostem, na co mąż: - a co ty się tak promu boisz? Czytałam różne opinie na forach, że i czasami można stracić kilka godzin, ale przecież mamy szengen, nie będzie żadnych odpraw. Jako że pasowało nam się wbić w środek Bułgarii, wybraliśmy jednak prom, wyznaczyło nam trasę pomiędzy górami Fogaraszami a Parangiem, potem prosto na południe do Turnu Magurele, gdzie mieliśmy przepłynąć Dunaj do bułgarskiego Nikopola. Ale zanim pokonaliśmy tę trasę jechaliśmy przez Słowację, no jak tu nie wstąpić do rezerwatu w Hostovicach, gdzie pełnia kwitnienia syberyjskiego irysa, no mówię Wam, prosto niebo na ziemi:-) Wczesny, świeży poranek, błękitne kwiaty jeszcze z kroplami rosy ...
A co tak będziemy jechać przez Rumunię bez żadnych atrakcji? przejedźmy się Transalpiną ... dobrze, że zerknęłam w mapy google gdzieś przed Alba Julią ... w końcowej części przed wjazdem na wysokogórską część trasy droga była zamknięta, jakieś roboty drogowe, więc z żalem pojechaliśmy wg planu, między górami. Góry Południoworumuńskie stanowią istotną przeszkodę w przedostaniu się z południa do Transylwanii, pozostaje ta dolina. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jaki tam będzie ruch, jakby wszystkie tiry i inne pojazdy zmówiły się i ruszyły tędy, wąsko, kręto, a do tego z gór spłynęła taka burza z deszczem i gradem, że nam się nie śniło. Dobrze, że opady odsunęły się na zachód, a my dalej jechaliśmy już w słońcu. Nasze Pogórze dzieli od Dunaju prawie 1000 km, mieliśmy gdzieś spać po drodze, może przy wąwozie Turda, może gdzieś w górach, i tak jechaliśmy, jechaliśmy, aż na wieczór zajechaliśmy nad Dunaj, nieludzko zmęczeni. Ciemno, jak tu znaleźć jakieś miejsce na nocleg? Znalazłam w telefonie w mapach nad brzegiem rzeki ruiny fortecy, na pewno będzie jakiś plac, przebidujemy tę noc. Plac okazał się ogrodzony, remont fortecy, więc odwrót, o! nad samą rzeką jakieś wykoszone miejsce, tu będzie dobrze, księżyc świecił, woda cicho chlupała o brzeg, pojawił się biały pies, grzecznie ułożył się obok, potem zniknął. - Zagwiżdż na niego, pewnie głodny - mówię do męża, cichutko zagwizdał, pojawiły się trzy psy. Nasypałam im chrupek psich, na trzech osobnych miejscach, żeby się nie pożarły o jedzenie:-) Słyszałam w nocy, jak szczekały gromadnie, w odpowiedzi na wysoki, piskliwy głos szakala złocistego, poznaję po zeszłorocznym pobycie w Bułgarii. Rankiem okazało się, że nocowaliśmy między domkami letniskowymi, jedne bujały się na wodzie, połączone z lądem pomostem, inne na stałym lądzie:-) Za to byliśmy jednymi z pierwszych do przeprawy przez Dunaj, jeszcze słońce nie przebiło się przez mgłę ...
Naddunajskie tereny to rolnicze równiny, jakże zazdrościłam tutejszym ogrodniczkom, w ich tunelach foliowych ogórki rosły już na wysokość człowieka, na przydrożnych straganach kolorowo od owoców i warzyw. A u mnie? po zimnym maju i późnych przymrozkach dopiero wysadziłam swoje rozsady, małe, mizerne, wymęczone ...
Pierwszym przystankiem na naszej bułgarskiej drodze były wodospady we wsi Kruszuna, to mały park narodowy Maarata, wejścia biletowane, ale mieszkańcy mogą wchodzić za darmo legitymując się jakimś dokumentem, co wyczytałam na jednej z tablic. Jesteśmy z pokolenia, któremu przez lata wtłaczano do głowy język rosyjski, napisy cyrylicą nie mają przed nami tajemnic:-) Po płaskich terenach ogromnych pól uprawnych wodospady są małą perełką, prześliczne miejsce z krystaliczną wodą, spływająca w dół po skalnych progach, z roślinami na brzegach jak w amazońskiej dżungli z ogromnymi okazami języcznika.
Z tego miejsca przemieściliśmy się w pobliże wsi Dewetaki, do jaskini Dewetaszka, skolonizowanej przez liczne gatunki nietoperzy, oprócz tego w otworach ścian gniazdują chyba jerzyki, sądząc po wydawanych odgłosach, a nawet gołębie . Imponujące miejsce, ogromna wysokość, liczne otwory w sklepieniu tworzą baśniowy krajobraz ...
Jaskinia Dewetaszka znalazła się też na wielkim ekranie, miały tu miejsce zdjęcia do filmu "Niezniszczalni 2" z plejadą znanych aktorów kina akcji. Ponoć coś tam zniszczyli w czasie tych zdjęć, bo to przecież niezłe rozrabiaki i wytwórnia filmowa musiała zapłacić spore odszkodowanie.
Z miłego chłodu jaskini znowu wynurzyliśmy się na upalny żar, tęskniliśmy za ciepłem, ale nie aż takim powyżej 30 stopni. Ruszyliśmy drogą na południe, urokliwą, krętą drogą łączącą północ Bułgarii z południem przez góry Starej Płaniny. To Trojański Prochod, droga ma ponad 50 km długości i wznosi się w najwyższym punkcie na wysokość 1520 m npm. Po drodze spotykaliśmy tablice z napisem "Trojański Prochod otworeno", więc chyba zimą nie jest utrzymywana ta droga. Tak sobie mówiliśmy, że chyba tiry tutaj nie jeżdżą, przy tylu zakrętach i wysokości, ale gdzie tam, są i tutaj, stoją w zatoczkach i chłodzą, albo silniki, albo hamulce:-) Na szczycie znajduje się betonowy monument wysoki na 35 m, z różnymi postaciami, żołnierze, hajducy, kobiety z chlebem w dłoniach i daty 1878 i 1944. To Arka Wolności, jak podaje wiki, poświęcona "rosyjskim i sowieckim wyzwolicielom", stosownie do dat. Warto się tu zatrzymać dla widoków, które zapierają dech w piersiach, można wjechać jeszcze wyżej, pod sam pomnik. Byli ludzie na motorach, osobówkami, kamperami, byliśmy i my swoją "zielepuszką".
Uwielbiam te Wasze wyprawy i odwagę sięgania po najskrytsze zakamarki poznawanych miejsc oraz jazdę po nieznanym terenie, mój kierowca nie tak doświadczony i szybko się męczy w aucie z powodu kręgosłupa.
OdpowiedzUsuńWodospady, piękna przyroda, no i jaskinie - rarytas każdego namiętnego turysty!
Czekam na kolejny odcinek:-)
Och, jaka magiczna wyprawa, dziękuję za nią. To taka odskocznia, zapomniałam na chwilę o wszystkim. Wspaniałe widoki, wspaniałe zdjęcia od góry do dołu. Historia z pieskami mnie rozczuliła, ale ja mam świra na punkcie piesków. Kochani jesteście, że daliście im jedzonko. <3 Wodospady...no magia. Obejrzałam filmiki, wszystko wygląda tak bajkowo. Konie, te mnie niemal doprowadziły do wzruszenia. Zawsze marzyłam, by zobaczyć konie wolne, biegające, szczęśliwe swoją wolnością. Wspaniały widok. Cały ten post dodał mi radości i czuję się, jakbym na chwilkę weszła do baśni, ogromnie dziękuję za to uczucie. Pozdrawiam najserdeczniej. :*****
OdpowiedzUsuń