środa, 31 sierpnia 2011

Rajski ogród czyli ... arboretum w Bolestraszycach ...

Jest zupełnie niedaleko nas, tylko 7 km od Przemyśla, a byliśmy tam kilka lat temu, tam kupowałam moje rośliny do ogrodu, czerpałam natchnienie z wzorów nasadzeń, patrzyliśmy, jak są kładzione belki, bruk drewniany na ścieżkach, kamienna posadzka i wiele innych pomysłów.
Późnym popołudniem mąż powiedział: Pojedźmy gdzieś, może do arboretum? dawno nas tam nie było!
Na parkingu tylko kilka samochodów, młódź przygotowuje się do szkół, dzień powszedni, rzeczywiście raj ...


Przy wejściu pani biletująca od razu powiedziała: Macie szczęscie, w oczku wodnym zakwitł kwiat, na który czekaliśmy kilka lat, zapraszam ...


Oto on , kwiat lotosu ...


Woda spływa do oczka ze skalnej ściany,a potem wypływa rowkami w ścieżce, płytami i do stawu ...


Bardzo ciekawy pomysł, można przejść suchą stopą, a woda sobie płynie ...


Bardzo urodziwa mieszkanka oczka, siedziała sobie na liściu lilii wodnej, a potem chlapnęła do wody ...


Jeszcze raz ten długo oczekiwany okaz, na tle stawu, a właściwie mnóstwa przybrzeżnych roślin , suszone kwiatostany wykorzystywane są do suchych kompozycji kwiatowych...
W Bolestraszycach splata się historia ze współczesnością, a arboretum obejmuje park i klasycystyczny dwór, gdzie w XIX wieku mieszkał Piotr Michałowski, malarz, z żoną Julią z Ostrowskich, odwiedzał ich senior rodu Kossaków. Po reformie rolnej dwór użytkowany był jako szkoła podstawowa, potem gminny ośrodek maszynowy i mieszkania dla pracowników, a w 1975 roku przekazano go Zakładowi Fizjiografii i Arboretum TPN w Przemyślu w stanie kompletnej ruiny, w 1996 roku utworzono w Cisowej Wschodniokarpacki Oddział Arboretum o powierzchni 283 ha.


Tuż przy bramie utworzono część dla niepełnosprawnych zwiedzających, gładziutkie ścieżki, wszystko opisane, na wyciągnięcie ręki, a między roślinami wkomponowane ceramiczne różności, prace studentów różnych akademii plastycznych, przestrzenne cuda wiklinowe, wierzbowe zielone plecionki ...





Nieodłączną częścią arboretum są stawy, pokryte roślinnością wodną, mnóstwo lilli wodnych, pomosty do przechodzenia, rosną na brzegami lub w wodzie metasekwoje lub cypryśniki błotne i całe mnóstwo roślin, od których kręci się w głowie ...




W tym stawie żyły ogromne karpie koi, białe czerwone, usiłuję je wypatrzeć, ale taka gęstwa roślin na powierzchni nie pozwala nic dojrzeć ...


A obok wspaniałe wrzosowisko, różne kolory, chciałoby się coś takiego u siebie...




Obok spokojnie pasą się konie, takie beżowo-kakaowe, biedaki na skórze miały wypalone jakieś znaki, cyfry, teraz już zabliźnione ...


Na wodzie jakieś niby-wyspy z roślinami, wiklinowe formy ...





Przez ogrody prowadzą brukowane drewnem ścieżki ...


Tajemne bramy i przejścia ...







,.. ścieżki przez bagna prehistoryczne, w których taplają się różne stwory ...


Hm, nie chciałabym w takie wpaść, pewnie pełno tam pijawek, albo czegoś innego ...
Wszędzie wiklina udająca naturę ...



,... tutaj kosmaty pień ...


,.. jakiś zwierzak schował się za krzakiem, tylko kuper mu wystaje ...


,.. ptako-ryba ...


,... głowa z Wyspy Wielkanocnej ...


,.. wiszące gniazda, jak remizów ...


,.. "pączkujący" pień ...
Długo by jeszcze pokazywać takie cuda ...
Z witek wierzby utkano labirynt ...


,.. nie każda ścieżka łączy się z główną, można zabrnąć w ślepy zaułek ...


A to wszystko rośnie, jest zielone, jak się za jakiś czas zagęści, to będzie mur nie do pokonania ...


Kiedy byliśmy pod trejażem z pnączami, zaświeciło słońce na moment, prowadzi tędy droga do hodowli pawia, nie było ślicznych ogonów, tylko szarawe samiczki i dużo młodych, podrośniętych piskląt ...


Mur, za którym mieści się szklarnia do przechowywania roślin ciepłolubnych, mnożarka do ukorzeniania drzew i krzewów, wystawa "biblijnych" roślin przy murze ...


Jak super można połączyć bruk kamienny z drewnianym, bardzo ciekawe podłoże ...


A to jest kotewka orzech wodny, kotewka, bo kotwi się w podłożu, roślina połączona jest z dnem cienką łodygą, która tuż pod powierzchnią wody grubieje jest wypełniona komorami powietrznymi, roślina chroniona, zagrożona wyginięciem, poprzez regulacje rzek, stawów, wypuszczanie ścieków.
Bardzo ekspansywna, w sprzyjających warunkach potrafi szybko zarosnąć staw na powierzchni, u nas nie zimuje, w formie orzecha opada na dno i potem kiełkuje ...

To są właśnie orzechy kotewki, dziwne w kształcie, rogate, są jadalne, przed wiekiem nazywano je "pokarmem" ubogich, środek po upieczeniu lub ugotowaniu przypomina smakiem kasztany jadalne, służyły równeż jako pasza, a po zmieleniu na mąkę w dworach pieczono z nich orzechowe ciasteczka, nadal spożywane są w Indiach, Japonii, ktoś pisał, że jadł takowe z puszki, a smakowały jak bambusy, też z puszki.  Co łączy kotewkę z Kalwarią Pacławską?
Jej mury ozdobione są zgeometryzowanymi wzorami właśnie tej rośliny ...





To rozetki liściowe ...





,.. motyw orzecha w ramie z piaskowca, okalającej tablicę z "przenajwielebniejszymi" fundatorami ...


,... i zdobiącymi przecięcia malowanej kraty. Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że była to roślina znana i licznie występująca na tym terenie.


Podobno rośnie tu ponad 600 cisów, ich owoce są trujące, wieść głosi, że w czasie pierwszej wojny światowej potruły się nimi kozackie konie, koni żal.


Przed dworem porządku pilnują ceramiczni jakby-rycerze ...


,.. a w miejscach mniej uczęszczanych można napotkać takie tabliczki, smutne to.


Barwne kobierce kolorowych roślin ...


,... kiwi obrodziło ...


,... owoce najprawdziwszej pigwy, takie omszone jabłuszka ...


,... ni to owoce, ni to kwiaty ...


,... kolczaste kulki zwisają z drzew ...


,... i kosmate frędzle ...


,... i owoce zebrane w grona, licho wie, co to, nie zapamięta człowiek wszystkiego ...


,... i baloniki kłokoczki południowej, o której kiedyś pisałam.

Jaki świetny, guzowaty pień, służy teraz jako ławka dla zwiedzających ...


Przy bramie głównej stodoła, mąż chodził oglądać, jak zacięte są belki i orzekł, że w 3 płaszczyznach, mnie nic to nie mówi, ale to wyższa szkoła budowania w drewnie. Wewnątrz są wystawy fotograficzne, malarskie, jesienią w koszach stoją jabłka, stare odmiany, był czas, kiedy poszukiwali po starych sadach właśnie tych różnych odmian, aby potem rozmnożyć je u siebie, właśnie w arboretum.
Polecam to miejsce właśnie teraz, kiedy przewaliły się tłumy turystów, można spokojnie obejrzeć każdą roślinę, poczytać, i chyba dzień powszedni jest najlepszy na zwiedzanie. W dworze wystawa ptaków, bardzo interesujących roślin, tam nawet nie wchodziliśmy, byliśmy tylko 1,5 godziny, bo za późno wyjechaliśmy, brama zamyka się o 18, ale to i tak sporo, a jednak za mało.
W drodze powrotnej obejrzeliśmy ...


... cerkiew Przemienienia Pańskiego w Wyszatycach, którą wcześniej przyuważyliśmy z drogi, zbudowano ją w 1936 roku na miejscu starej, dębowej, która spłonęła w czasie I wojny światowej. Po II wojnie opuszczona, zamieniona na magazyn nawozów sztucznych, obecnie pusta i niszczeje ...


Po drodze nowy, przeogromny zajazd w budowie, belki, zaciosy, słupy, oj, chyba przesłodzili z tą koronką na balkoniku,  a może nie?
Pędziliśmy do domu, bo niebo nie wróżyło nic dobrego ...


... rozpadało się, grzmiało i błyskało, zabrało też internet, dopiero przed chwilą przesył wrócił i niniejszym kończę ten oto wpis. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za miłe memu sercu słowa, jeszcze kilka zdjęć z ogrodów, nie mogę się oprzeć!