niedziela, 29 kwietnia 2018

Tymczasem ...

... zakończyłam pomyślnie dyżur przy kozach.
Najpierw przez 2-3 dni przyzwyczajały się do mnie, a po wyjeździe gospodarzy już samodzielnie obrządzałam zwierzęta. Pięć dorosłych kóz, cztery były dojone i do tego jeszcze dwa małe koźlątka. Aha, i jeszcze dwa koty:-)
Wszystko szło pomyślnie, do pierwszego samodzielnego dnia:-)
Rankiem było normalnie, a wieczorem Rozalka zastrajkowała, ani do niej przystąp!
Skakała na łańcuchu jak wściekła, nie dała dotknąć wymienia ani do mycia, a tym bardziej do dojenia. Wydawało mi się, że wymię jest lekko zaczerwienione, może dostała rogiem, albo coś ją ugryzło, że tak szaleje.
Telefon do gospodarzy, bo kozę wydoić trzeba wszelkimi siłami, a jak sama nie dam rady, to pójdę do wsi po pomoc, ktoś mi ją przytrzyma.
Rady przez telefon pomogły, Rozalka Olaboga tak czasami miewa, wściekłe narowy, a więc trzeba krótki łańcuch tuż przy barierce, a resztę siłą ... tak, a resztę siłą:-)
Skróciłam łańcuch, suchego chleba na zachętę do karmidła, jedną ręką i nogą doparłam diabła do ogrodzenia i zaczęłam myć wymię ... poczułam, że rozluźniła się, stanęła spokojnie i od tej pory wszystko było już w porządku.
Pewnie obraziła się na mnie madam, że zostawiłam ją ostatnią w kolejce do dojenia:-)
Jeszcze tylko potem złapała mnie zębami za związane włosy, więc potem ciasny koczek i już było dobrze.
Mleko przerabiałam na sery podpuszczkowe, jedne "saute", inne z dodatkiem czosnku niedźwiedziego, rodzina orzekła, że smakowite:-)

Tymczasem Pogórze rozkwitło niebywale, ciężko było nadążyć za zmianami w przyrodzie. Najpierw bielą otuliły się czereśnie, potem tarniny, śliwy, grusze. Jeszcze dobrze się nie pooglądałam, a tu czereśnie już sypnęły płatkami i przyszła kolej na jabłonie. Tak sobie pomyślałam, że to chyba najładniejszy i najwonniejszy widok na wiosnę ... kwitnące jabłonie.





Mało tego.
W tej powodzi kwiatów, oprócz zapachu, setki uwijających się pszczół. Gdy tak stanę sobie pod jabłonią, to słychać jeden brzęk ... to nawet nie brzęk, a całkiem groźny pomruk, buczenie ...
Pszczelarz uwijał się w swoim gospodarstwie, bo trzeba zrobić przegląd uli, pszczół mnóstwo, wszystkie ule pracują, coś tam trzeba przyciąć, przełożyć, oczyścić ... chodź, chodź, zobaczysz! ... ale ja tylko z daleka:-)


Ostatnio do pożytków pszczelich doszły mniszki i dąbrówka. Żółto na całym obejściu, nic jeszcze nie koszę, aby nasiona dojrzały i rozsiały się jeszcze bardziej ...



Zeszłej soboty pozwoliliśmy sobie na mały wyskok na łąki za Pacławiem, ale na bardzo krótko, bo nie chciałam zostawiać kóz bez opieki. Takie widoki to już przeszłość, wszystko przekwitło ...






Trochę tęskniło mi się za Jaśkiem, więc odwiedzali mnie:-)



Jak już całkiem mi się nudziło, to zajmowałam się kuchnią.
A to proziaki na blasze piekłam, albo placek "bylejaki", z marmoladą i bezą z kruszonką, albo naleśniki z nadzieniem "ruskim", z dodatkiem czosnku niedźwiedziego.




Proste jedzenie, najzwyklejsze, i na dodatek smaczne.
Jednego razu zatrzepotało coś w firance na oknie, niezwykły motyl, może ćma ... obfotografowałam z każdej strony, piękniś potem gdzieś odleciał ...


Z kolei na czosnku niedźwiedzim przysiadł inny, tego już znam, to chyba lotnica zyska ...


Nie chciał rozłożyć skrzydeł, nawet delikatnie dotykałam, ale zamarł, bo było dosyć chłodno ...


Zaczyna kwitnąć storczyk męski, wśród krzaków zauważyłam dorodne listery, to również przedstawiciel storczykowatych ...


Piękne są poranki na Pogórzu ... kiedy wschodzące słońce oświetla łąki, a poniżej "cień wielkiej góry":-)



Niezgorsze są i zachody, zwłaszcza kiedy po deszczowym dniu chmury unoszą się wyżej, a ziemię muska promień słońca ...


... albo tuż przed wieczorną ulewą ...


Wszystkie rozsady bytują jeszcze w tunelu foliowym, czekam na "zimnych ogrodników", a może ich nie będzie? szkoda byłoby tego młodziutkiego listowia na drzewach, zawiązków owoców, orzechów ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wypoczywajcie zdrowo, majówkowo, pa!


niedziela, 15 kwietnia 2018

O kokoryczach, pierwiosnkach, szachownicach i czosnku ...

Pracowicie biegną teraz moje dni.
Nagły atak wiosny wymusił wręcz zdwojoną aktywność na obejściu.
Przygotowałam ziemię do sadzenia i wysiewania roślin, zbudowałam grządkę "permakulturalną" jak mawia moja siostra:-) coś trzeba przesadzić, coś opalikować, podwiązać, zaznaczyć, żeby nie wykosić przy koszeniu trawy, kompost przełożyć ... z tym wiążą się kilometry w nogach, dziesiątki kilogramów ziemi przeniesionej z miejsca na miejsce ...
Małe roszady w rozstawieniu grządek, a za tym idzie przekopanie widłami ścieżek ... co tu będę się rozpisywać, każda ogrodniczka wie, w czym rzecz:-)
Lubię te zajęcia, wszystko na łonie natury, w towarzystwie śpiewających ptaków, brzęczenia pszczół, w cieple słońca i psów, wylegujących się na miękkiej trawie.
I na mnie podziałało słońce.
Do pracy ubrałam podkoszulek na ramiączka i krótkie spodnie, żeby blade pęciny troszkę opalić na słońcu. Rzuciły się na mnie meszki, na początku wcale niedokuczliwe, pozostawiając po sobie ślady na skórze, krwawe wybroczyny.
Dziś siedzę i cierpię, wybroczyny zamieniły się w zaognione, swędzące czopy, coś mi się wydaje, że pozostaną ślady.
Dla ocieplenia owadziego wizerunku wiosny zaaplikuję Wam łany kokoryczy, która zakwitła w przydrożnej dąbrowie na Pogórzu. Ech! nie sposób przejechać tam obojętnie:-)




W związku z budową gazociągu zdarzają się w drodze nieoczekiwane przystanki, bo na przykład natrafi się na rozładunek ogromnych rur ... biorę wtedy aparat do ręki i szukam czegoś ciekawego w przydrożnych rowach. Trafiają się łany żywca gruczołowatego ...


Na naszej łące kwitnie intensywnie wielka kępa pierwiosnków ...


... i zaraz obok niezwykła miodunka, jedna cała różowa, a tuż za nią niezwykle niebieska   ...


Kawałek powyżej pasą się już kozy naszego sąsiedztwa, to właśnie te, którymi mam się opiekować.
Ciekawe, czy poznają mnie? słyszą mój głos, kiedy wołam psy, a czasami stoją i patrzą w moją stronę:-)
Jest ich pięć, dojone będą cztery.


W swoim obejściu zauważyłam ciekawe zjawisko. Jeszcze nigdy nie miałam tylu fiołków!
Myślę, że późne koszenie trawy powoduje, że zdążą wydać nasiona i teraz jest po prostu fiołkowo ...


Mimo natłoku różnych prac zawsze w sobotę staramy wyskoczyć gdzieś w teren bodaj na chwilę. Tym razem przyszedł czas na szachownice ... sobotnim słonecznym porankiem przyjechaliśmy na łąkę pod Krównikami, a tam zając nieprzytomny ... z miłości ...


Obchodziliśmy go wkoło, pękając ze śmiechu, a on wcale nas nie zauważał. Wreszcie zbliżyliśmy się na kilka kroków, a ten wyparował jak wystrzelony z procy w pobliże trzciniska ... hm! wcale nie przestraszył się nas, tam czekała wybranka:-)
A my łaziliśmy z miejsca w miejsce podziwiając, fotografując szachownicę kostkowatą, która szczyt kwitnienia ma jeszcze przed sobą. Wiele pąków było jeszcze nierozkwitniętych, a więc czas na podziwianie tych piękności jeszcze jest ... zdjęcia zrobiłam ze słońcem ...






... i pod słońce ...







Potem w drodze powrotnej pojechaliśmy nad Wiar, tam pysznił się z daleka świeżutką zielonością czosnek niedźwiedzi, całe łany. I wiecie, kogo spotkaliśmy tak wcześnie rano na prawie pustej drodze? Anię i Stefana, naszych blogowych znajomych, którzy jechali ze swoimi znajomymi też na szachownice:-)



Prawdę mówiąc, wiosna zaskoczyła nas.
W ciągu kilku dni o letniej temperaturze zrobiło się zielono, rozkwitły tarniny, czereśnie.



Pozostała część soboty upłynęła przy wytężonej pracy przy wiatrołomach, mąż piłował grubsze pnie, a ja znosiłam gałęzie na ognisko. Pewnie gdyby założyć mi jakiś krokomierz, to zaszłabym na Kopystańkę tam i z powrotem, i jeszcze tam:-)


Gałęzie wypaliły się prawie doszczętnie, wyzbierane skrupulatnie spod wszystkich drzew. Potem ciężko kosić, gdy spotka się taki konar w trawie. Padliśmy wieczorem na twarz, zmęczeni bardzo, utrudzeni upałem, pracą, przesileni wiosną ...ech! kiedyś to mieliśmy więcej siły:-)


To storczyki, które już niedługo zakwitną. Rosną pod chatką.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny,pa!


P.s. Wybaczcie przerwę w odpowiadaniu na komentarze, czy zostawianiu śladu u Was, nie będzie mnie w zasięgu netu, a już teraz szykuje się dłuższa przerwa. Wszystko nadrobię po powrocie:-)