Ponieważ Jaśko jest wielkim fanem wszelkich maszyn budowlanych, a największym uznaniem cieszy się kopara, to i tort został przystrojony koparą ...
Co tam dmuchanie świeczek, co tam kolorowe konfetti, balony czy jakieś ognie, jak tam na torcie stoi jego ukochana kopara, i jak na razie nie pozwalają jej ruszyć:-)
- Kopara! Kopara! - wreszcie wziął ją w ręce ... trochę mu się rozlatywała, małe zdziwienie, że to jednak nie zabawka, i co najgorsze ... można ją zjeść:-)
Mimi jak zwykle przy Jaśku, bo wie, że albo mu coś spadnie do jedzenia, albo sama mu zabierze:-)
Z Jaśka niemowlaka wyrósł chłopczyk, z którym można sobie fajnie pogadać, a mnie woła "babcia Majiś" .... miodek kapie mi na serce:-)
Mamy za sobą kolejny remont naszego domu.
Gdzieś tam cichutko i prawie niezauważenie sączyła się w ścianę woda z nieszczelnej instalacji, a więc znowu kucie, gruz, pył ... i u młodzieży, i u nas ... ekipa "wodkanciarzy" sobie poszła, przyszli inni na naprawianie tego, co poprzednicy zepsuli ... w zeszłym tygodniu został odgwizdany koniec robót.
Trzeba wreszcie oprać dom ...
Pralka coś zaczęła fiksować, jakieś dziwne przerwy w pracy, potem zupełnie odmówiła posługi ...
tiaaaaa! po wszystkich robotach z gniazdek w łazience zniknął prąd ...
Syn się śmieje, że na to jest tylko jedna rada ... trzeba skuć płytki ... ha, ha! jaki żartowniś!
Już się nawet nie denerwuję, na razie przeciągam przedłużacz z pokoju, a mąż obiecuje, że coś wymyśli:-) ... nienawidzę remontów !!!!!!!
Posiałam sobie w tym roku tytoń narcyzowy, ładnie nasionka wzeszły, potem zaczęły ginąć, ostało się tylko kilka bardzo delikatnych roślinek ... i wreszcie zakwitły ...
Za to maciejki całe łany ...
Zebrałam ostatnie płatki róż, znalazły się w słoju w towarzystwie lipy, będzie nalewka różano-lipowa. oczywiście na miodzie:-)
Za napój służy mi woda z rozcieńczonym miodem, z dodatkiem plasterka cytryny i gałązką dzikiej mięty, której na naszych łąkach jest mnóstwo.
Zresztą zajmuję się teraz różnymi doświadczeniami z miodem ... ostatnio nastawiałam miody pitne, a konkretnie sycone:-) od razu przed oczami staje mi imci pan Zagłoba, wielki smakosz tychże szlachetnych trunków.
A miód pitny to nic innego jak mieszanka wody z miodem w odpowiedniej proporcji poddana fermentacji, podobnie jak wino ... miód sycony różni się tym, że roztwór ten gotuje się dosyć długo, zdejmuje wytworzoną pianę, studzi, a dopiero potem dodaje się drożdże.
Zrobiłam "czwórniak", a mam jeszcze ochotę spróbować "trójniaka", a nawet "dwójniaka" ... tylko te ostatnie bardzo długo dojrzewają:-)
Przy całym procesie sycenia tychże miodów w pomieszczeniu unosi się niesamowity zapach, miodu, wosku, taki, że nawet zwabia pszczoły do wnętrza ... ponieważ ściany naszej chatki są zupełnie surowe, mam nadzieję, że trochę tego niezwykłego aromatu zatrzymają:-)
Mamy lato, nad Wiarem kwitną modro łany dzikiej cykorii podróżnik, na nasłonecznionych, suchych miejscach złoci się obficie jakaś krzewinka w typie szczodrzeńca :-)...
Jak ten czas leci ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, radości z "wakacjowania", pa!