sobota, 30 marca 2013

Wspomnienie ...

To chyba moje pierwsze wspomnienie o pisankach, święceniu, jakie odcisnęło ślad w mojej dziecięcej pamięci.


Mama gotowała jajka w łupinach cebuli, a potem odbywało się skrobanie nożem albo żyletką przeróżnych wzorków w brązowej powierzchni, najładniejsze skrobał tata.
Ale u sąsiadów to było całe misterium malowania jaj, babcia Mazurycha najpierw długo i cierpliwie nanosiła zgrabne wzorki naturalnym woskiem, który maleńkim, blaszanym lejeczkiem spływał, podgrzewany nad świeczką ... potem malowanie w farbach, kolejno, tak, że wzorki wyłaniały się w różnych kolorach ...
Mama przygotowała koszyk ze święconką, wystroiła mnie w granataową układankę na szeleczkach, nowy sweterek, wydziergany w zimowe wieczory z wełny, bawełniane, białe rajstopki i obowiązkowo nowe sandałki, które służyły mi potem całe lato ... żadne tam półbuciki, miały być sandałki.
Byłam strasznie podekscytowana, kręciłam się po kuchni, oczywiście przeszkadzając ... w kącie, przy kuchni stała miska z wodą ... cofałam się, cofałam, aż chlapnęłam w tę miskę, tylko fałdki spódniczki spłynęły po wodzie ... i na tym skończyło się moje wyjście na święcenie koszyka, bo nie miałam drugiego, odświętnego ubrania na zmianę ... rozpacz moja była bezdenna, a łzom nie było końca ... tyle czekania.
Następne lata były już lepsze, pilnowałam się ... po święceniu były zabawy z pisankami na zielonej trawie, próby, która mocniejsza, a skorupki wyrzucało się zawsze do ogródka.


Pojechaliśmy wczoraj na Pogórze, cały dzień sypał śnieg bardzo obficie.
Podsypaliśmy jedzenia do karmników, nabiliśmy jabłka na patyki, smalczyk w korę ...


a dla żarłocznych sójek pokrojony w kostkę chleb i orzechy ...


... który zwabił rudaska.
Musiał być bardzo głodny, skoro nie pogardził chlebem, a orzechy również mu smakowały.
Nieświadomy tego, że podglądamy go przez okno, długo zajadał ... ale wcale nie żarłocznie, delikatnie podbierał po kawałeczku, i tylko spoglądał na śliwkę, gdzie wydzierały się sójki, złe, że zabiera im jedzenie.


Owocowy wianuszek zupełnie ogołocony z owoców, na przyszłą zimę trzeba więcej takich ukręcić, na początek ozdobią taras, a potem zimą podratują ptactwo.
Zasypanymi drogami ruszyliśmy na wzgórze kalwaryjskie, aby tam uczestniczyć w liturgii Wielkiego Piątku,
lubimy tam przebywać, wśród wiekowych murów, uleciałych szeptów modlitwy, zapachu kadzidła ...


Kiedy dziś rano wyszłam po raz kolejny odśnieżyć ścieżki, zadziwił mnie zapach wiosny, wilgoci, było ciepło, z dachu kapało ... teraz podświeca słońce, ptaki drą się w ogrodzie, jak oszalałe ... nawet Miśka z Amikiem wylegują się w śniegu przed bramą, w oczekiwaniu na męża, który na chwilkę wyjechał.
Na powyższym zdjęciu wysiane pomidory aż proszą się o pikowanie, ale to już po świętach ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny i dobre słowa, życzę radosnych Świąt Wielkanocnych, smakowitości na stole, miłych spotkań i udanych spacerów w poszukiwaniu wiosny, pa!





niedziela, 24 marca 2013

Odkopali nas ...

To była "powtórka z rozrywki".
Kiedy wyjeżdżaliśmy w piątek z domu na Pogórze, posypywał mokry, gęsty śnieg ... tak było na równinie, ale kiedy zaczęliśmy się wspinać w górzysty teren, to popadywanie zmieniło się w zamieć.
W wioseczce, kiedy skręciliśmy w w naszą drogę, okazało się, że suniemy "czołgiem" brzuchem po sporym śniegu, i jak zostawimy go tu na noc, to zasypie nas jak nic.
Wróciliśmy do Janka na podwórze, wcale nie lepiej, wszystko zasypane ... odkopaliśmy mały placyk i tam postawiliśmy samochód.
Plecaki na grzbiety, psy zasmyczone w rękę i ruszyliśmy do siebie, tylko Haneczka krzyknęła przez okno, gdzie idziemy, czy nie widzimy, co się dzieje ...
Mąż szedł pierwszy, ja za nim drobiłam, przecierając ścieżkę dla Miśki, bo długonogi Amik doskonale dawał sobie radę ... po co idziemy? napalić w piecu, bo idą mrozy, nakarmić ptaki, bo głodne, a przede wszystkim dlatego, że lubimy ...
Po naszych odkopanych ścieżkach nie pozostał nawet ślad, północny wiatr pozmieniał układ zasp, tak, że nawet łatwo dostaliśmy się do domku.
Mąż zapalił w piecu, a ja szybciutko przygotowałam jedzenie dla ptaków ...


... oczywiście , trzeba było najpierw odgarnąć sobie dojście pod karmnik, a śnieg sypał dalej.
I stał się cud.
Nie wiemy, jakim sposobem zjechał do nas najprawdziwszy pług ...może zobaczył nasze ślady w dziewiczym śniegu, albo dym z komina ...przebił się przez poprzednie zaspy, odgarnął je na bok i podjechał aż pod naszą bramę ...aż gęby nam się uśmiechnęły, będziemy mogli wreszcie wymienić pustą butlę na gaz, bo "czołg"  zjedzie na sam dół ...


Szuflowanie śniegu to dla mnie wielka frajda, odsypuję ścieżki, gdzie się da ... do sławojki, dojście do suchego drzewa, ścieżka do bramy, pod jabłonki, żeby sójkom sypnąć ...
Psy towarzyszą nam przy każdej czynności, a potem w cieple chatki drzemią, otulone ...

Cześć! Amik jestem!
Sobotni poranek obudził się z cudnym słońcem ...


... tu już świeci zza krzaczorów ...


... a tu, zza ogromnej zaspy, jak z misy, oświetla przeciwległe zbocze łąkowe ... to ciągle ta łąka, o której nie mogę przestać pisać i ciągle fotografuję ją ...
A w kuchni przygotowaliśmy sobie namiastkę kociołka z ogniska ... znalazły się jakieś ziemniaki, cebula, nawet marchewka uchowała się, do tego kawałek wędliny, przyprawy, plastry żółtego sera na wierzch i już pyrkocze pod pokrywką, w grubej, głębokiej patelni, na wolnym ogniu pyszna potrawa ...



Po dwóch godzinach zapiekanka gotowa ... było tego sporo, wystarczyło do niedzieli.
A ja, ze zwierzakami, odsypujemy dalej ścieżki ze śnieżnego puchu ...


Amik to psi nieposłuch, kupiłam sobie nawet specjalny gwizdek, żeby zawrócić go z powrotem ... ale gdzież tam! pewnie trzeba będzie go trochę poćwiczyć w posłuszeństwie, a zwłaszcza mąż, bo wydaje mi się, że jego słucha bardziej, ja jestem raczej od napełniania miski i głaskania ... na razie używa sobie mocno po terenie ... śmiga po śniegu, Miśka za nim nie nadąża, ale, co najważniejsze, trzyma się nas i nigdzie nie ucieka ...




W sobotnie popołudnie odwiedziły mnie moje zaprzyjaźnione, młode sąsiadeczki ... Julka upiekła placek, przyniosła nam kawałek do poczęstowania, a Ola przyniosła pokazać mi swoje skarby ... m.in. 3 komórki, a jedna do prezydenta, broniła go dzisiaj i została ranna w nogę ... a przez lornetkę wypatrzyła w krzakach jakieś wiszące zwierzę ... o! to chyba nietoperz!
Ola bardzo lubi moje futrzaki, gładzi je, przytula, zwłaszcza Miśka cieszy się jej sympatią, bo ją zna dłużej, ale widzę, że i Amika lubi ...


Amikowe futerko zmieniło się w karakuły, pod wpływem wody ze śniegu skręciło się w drobniutkie pierścionki, wygląda jak owieczka.


Ta zimowa wiosna mocno pomieszała wszystkim szyki, odwołano Misterium Męki Pańskiej na wzgórzach kalwaryjskich, nie wiem, co będzie z Drogą Krzyżową na Tarnicę, i pewnie poturlamy pisanki po śniegu.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za dobre słowa ... ślijcie do nas dobre myśli, potrzebujemy ich, czekamy na wyniki mego brata, to człowiek o najlepszym sercu ... taki mam niepokój w sercu ... wszystkiego dobrego, pa!








piątek, 22 marca 2013

Małe, psie radości ...

Znowu sypie ...
Właśnie przed chwilą wróciłam z odśnieżania ścieżek, które przez ostatnie dni zdążyły wytopić się do czystej trawy ... całe mnóstwo ptaków czeka na jakiekolwiek pożywienie ... pomagajmy im przetrwać te ciężkie chwile ... trochę jabłek dla szpaków i kosów, trochę ziarenek czy tłuszczu dla innych pozwoli im przeżyć.
Wczoraj przyjechał mąż z pracy i opowiada, jak to do pobliskiej wsi przyleciał bocian, chodził po podwórku razem z ptactwem domowym ... zadzwonili do p. Fedaczyńskiego od przytuliska dla ptaków chronionych, jak mu pomóc ... zapędzili go do obszernej stodoły i tam dokarmiają, tam przetrwa najgorsze dni ...
A teraz odrobina psiej radości ...






Kupiłam psom do zabawy kości z prasowanych włókien wołowych, tylko na chwilę ... bo Amik wyniósł obie gdzieś do ogrodu i zakopał w śniegu ... wrócił z pyskiem całym w bieli i górką na nosie.
Czuje się już gospodarzem na naszym podwórku, jest czujny, obszczekuje przechodzących, jakieś wybrane samochody i ... uwielbia wylegiwać się na swoim fotelu.
Za chwilkę wyruszam po nową dostawę słonecznika, bo jeszcze mrozy zapowiadają.


Tak szwędam się przedświątecznie po domu ... i wyprałam swoje rękodzielnicze serwetki, firanki ...



... zawsze dodaję do ich krochmalenia sporą garść soli, wtedy przy prasowaniu nie przywierają do żelazka.


Pozdrawiam Was serdecznie, dużo słońca w sercach życzę, mimo przygnębiających prognoz pogodowych, dziękuję za odwiedziny, pa!


niedziela, 17 marca 2013

Śniegowa pustynia ...

Piątkowy telefon odwołał pogórzańską wędrówkę.
I chyba dobrze się stało, bo nie dalibyśmy rady w tych zaspach i sypkim śniegu.
Gar bigosu został rozparcelowany, chlebki takoż ... i po kłopocie.
Do naszej wioseczki na górze nie dotarła dostawa chleba,  a na dole nie jeździły żadne busy ani autobusy, wszystko zagrzebane w śniegu ...
Ale my wczoraj nie wytrzymaliśmy w domu, jedziemy do chatki, może przez noc ruszyły jakieś pługi ... najwyżej wrócimy z powrotem.
Zabraliśmy ze sobą psy, Amik przyzwyczajał się do "czołgu", po kilku niespokojnych chwilach ułożył się na siedzeniu z Miśką i już spokojnie pojechaliśmy.
Najgorszy był ten wiatr na pustych przestrzeniach, nanosił na drogę potężne zaspy ... jechaliśmy od doliny Wiaru, bo koło naszej, widokowej kapliczki na górze zawsze zawiane.
Od dołu też nie lepiej, braliśmy podjazd chyba na sześć razy, zanim pokonaliśmy naniesiony śnieg, a ja już myślałam, że będziemy wracać.
Na samej górze lepiej, nawet droga do nas odgarnięta ... no niestety, nie cała ... w połowie spotkaliśmy takie coś ...


... ani nawet nie ma gdzie zawrócić, a za tym ponadmetrowe zaspy do chatki.
Zabraliśmy plecaki, psy i w drogę, chociaż to już bardzo blisko ... Amik większy i skoczny poradził sobie szybciutko, a Miśka jak zagrzebała się w zaspę, to musiałam ją wyciągać ze śniegu, bo wyglądała zupełnie jak nakręcana żabka, którą można kupić na odpuście ...


Największa niespodzianka czekała nas pod chatką, wiatr usypał śnieg bardzo malowniczo na samym wejściu, ani dostać się jak do domu, ani wyjąć szuflę do odśnieżania ...


... a pieniek do rąbania drzewa trzeba było dopiero wymacać w śniegu, gdzie jest ...


Ale wszystko wynagradzało piękne słońce, za tymi zaspami było wręcz ciepło, mimo dokuczliwego wiatru.
Przez ten wiatr ciężko było nagrzać wnętrze chatki, albo była za dużo wychłodzona ... po gonitwie w śniegu trzeba było oskrobać psy z lodowych kulek i jakoś ogrzać ... niezawodne, jak zwykle, okazały się pledziki; najpierw były dreszcze, a potem już długi sen.
Amik od razu znalazł sobie miejsce na bambetlu, wszystkie psy tam chętnie śpią.
Dzisiejszy poranek bardzo mroźny, wschodzące słońce oświetlało najpierw zapotokową łąkę ...


Nic, pusto, nawet lisów nie widać ... ciągnie się tylko długi ślad po nocnej wędrówce łań ...


... a z drugiej strony zagajnika utworzył się spory nawis śnieżny, bez mała jak na Rawce ...


Wiatr wyrzeźbił w śniegu malownicze zmarszczki, zupełnie jak na piaskach pustyni ...


... i postrącał leszczynowe "robaczki".
Na razie nigdzie nie ma dojścia, tylko tunele wykopane dookoła chatki, jak przyjdzie odwilż, to śnieg trochę siądzie i będzie znośniej.
Świat dookoła wygląda przepięknie, nieskazitelna biel, ptactwo chmarą obsiadło karmnik, szpaki już grzebią na wywianych ze śniegu i wytopionych miejscach ... ukośnie, zza okna zrobiłam zdjęcie ptakowi, który zadomowił się w niszy pod piecem chlebowym i już prawie objadł wianek z owoców ... duży, nakrapiany, taki drozdowaty ...


A dziś, na powrocie do domu, przeżyłam lekki szok ... w Przemyślu, ulicą Batorego wędrował najprawdziwszy bocian ... poboczem płynęła strumykiem woda, brodził w niej, jak po łące, coś szukał ...
Myślę, że to jeszcze nie zwiastun wiosny ... zupełnie niedaleko znajduje się przytułek dla zwierząt chronionych i pewnie skrzydlatemu udało się zwiać stamtąd, może poczuł wiosnę, bo w słońcu było zupełnie ciepło.


W domu przeżyłam drugi szok ... Amik leżał na fotelu, a Gucio przemaszerował mu przed nosem do kuchni, i z powrotem, potem do łazienki, powąchały się zwierzaki zza szafki ...dosłownie zamurowało mnie, bo myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie ...


Czekamy dalej na wiosnę, karmimy ptaki, przebiśniegi śpią sobie pod puchową pierzynką ... e tam! przecież przyjdzie w końcu ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowa ... jakoś mi tak dobrze dzisiaj, czego i Wam życzę, pa!