wtorek, 28 sierpnia 2012

Odwiedziny w pałacu Czartoryskich ...

Sprawa wałkowała się długo.
Najpierw przenieśli pensjonariuszy DPS do Sośnicy, potem nie było widać tam żywej duszy, łańcuch na bramie ... mało co było widać wśród gęstych koron drzew.
Gdzieś w prasie przewijały się odgłosy sporu byłych właścicieli z powiatem, zmienne jak pogoda wyroki sądu ... i ostatnio czytamy: Pałac w Pełkiniach w rękach Czartoryskich ... i zaproszenie, zupełnie jak dla nas, na otwarte dni pałacu i parku.
Późnym, niedzielnym popołudniem wybraliśmy się tam ... u wejścia przywitał nas ciepły człowiek, uścisnął nasze dłonie i zaprosił do wpisania się do księgi odwiedzin ... to Witold Czartoryski, przedstawiciel spadkobierców ...


Spór trwał długo... w poniedziałek, 13 sierpnia odebrano klucze od pałacu.


Przychodzili kolejni ludzie, witali się z gospodarzem, słyszałam tylko: Jesteśmy stąd, nigdy tu nie byliśmy! ...Mieszkamy za drogą ...Mieszkamy obok .. nigdy tu nie byliśmy!


Ogromna sień, po prawej ogromny kominek ...


... a na nim, wykonany mozaiką jakiś herb z napisem ...


Wyszperałam, że jest to tak zwana dewiza heraldyczna, herbowa, z króciutką sentencją, przekazującą ogólną mądrość, nawiązującą do ideologii rycerskiej i szlacheckiej.
Bądź co bądź - to dewiza herbowa rodu Czartoryskich h. Pogoń ...


Czartoryscy byli od XVIII w. właścicielami Pełkiń koło Jarosławia. Książę Witold Czartoryski, późniejszy
senator II Rzeczypospolitej, dekadę przed końcem XIX w. zaczął rozbudować 200-letni pałac postawiony na wzgórzu nad stawami. Rozpościera się stąd widok na dolinę Sanu.


Z zamiłowania dendrolog założył park angielski, unikatowy w tej części Europy. Posadził pierwszą w Polsce magnolię. Tuż przed I wojną światową skromnie urządzony pałac w Pełkiniach wzbogaciło cenne wyposażenie rezydencji Czartoryskich Weinhaus na obrzeżach Wiednia, którą sprzedali: marmurowe kominki, posadzki i drzwi z mahoniową intarsją, stylowe meble, bogata biblioteka, gobeliny, obrazy, rzeźby, chińskie wazy…


Z Wiednia przeniesiono zbiory, lecz nie styl życia. Atmosfera pełkińskiego domu była szczególna. Określała ją pracowitość i prostota. Bywali tu Henryk Sienkiewicz i arcybiskup Adam Stefan Sapieha. Żona Witolda Jadwiga z hr. Dzieduszyckich do dziś w okolicy ma opinię świętej. Tablica koło wejścia do pałacu informuje, że tu się urodził i wychował ich syn, błogosławiony o. Michał Czartoryski, męczennik.


Ojciec Michał, dominikanin, wychowawca w nowicjacie krakowskiego klasztoru Dominikanów, odpowiadał też za budowę warszawskiego klasztoru na Służewie. Kapelan AK na Powiślu podczas powstania warszawskiego nie opuścił rannych. Niemcy, którzy weszli do szpitala, zakonnika rozstrzelali, pozostałych dobili. Ciała wywlekli na barykadę, oblali benzyną i podpalili. 13 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II beatyfikował o. Michała.


Z 11 dzieci Jadwigi i Witolda wychowanych w Pełkiniach dwaj inni synowie także zostali kapłanami: jeden proboszczem w Białce Tatrzańskiej, drugi infułatem w katedrze wawelskiej. Córka wstąpiła do zakonu.


Dekret PKWN o nacjonalizacji majątków i reformie rolnej wygonił z Pełkiń Włodzimierza, syna Witolda, wraz z rodziną. Czartoryscy nie ubiegali się o zwrot ich domu, dopóki służył społeczeństwu. Teraz uważają, że to ich projekt będzie ludziom służył najlepiej.


Powstała Fundacja Pełkińska XX Czartoryskich zamierza organizować międzynarodowy letni festiwal operowy w parku, plenery artystyczne, zaadaptować zabudowania folwarczne na szkołę zawodową rzemiosła, przygotować muzeum zabawek i podręczników szkolnych. Chce stworzyć izbę pamięci błogosławionego Michała oraz inne, dedykowane zasłużonym członkom rodziny. Pokaże pełkińskie archiwum i zbiory, ocalone przez Kościół, zamurowane w klasztorze. W założeniach jest biblioteka, pokoje gościnne, sala konferencyjna i galeria prac najwybitniejszych malarzy, rzeźbiarzy ostatniego półwiecza. Powstałby jedyny na wschodzie Polski zbiór sztuki współczesnej. Chcą połączyć muzea i domy prywatne wzdłuż wschodniej granicy kraju we wspólnej działalności kulturalnej pod hasłem: „Polskie domy na wschodzie Unii”.


I, okazało się, że ten zespół pałacowo-parkowy nie powinien jednak podlegać reformie rolnej, nawet w ostatnich latach wydawano decyzje, które potem unieważniano, na szczeblu ministerialnym.
Prawdopodobnie ktoś miał chrapkę na ten obiekt, na cele hotelarsko-gastronomiczne ...


Zwiedziliśmy pałac od piwnic po strych ...


... na ostanim piętrze, za niepozornymi drzwiczkami odkryliśmy najprawdziwszą windę kuchenną, którą wydawano posiłki z piwnic, bo tam była kuchnia, na wyższe piętra ...


... nawet na zapajęczony strych nas zaniosło.
Cały pałac ma ponad 4 tysiące metrów kwadratowych powierzchni, a park w stylu angielskim ponad 10 hektarów ...
– Nie liczyłem pokoi, ale samo otwarcie wszystkich okien zajmuje mi 45 minut – mówi stróż, który pilnuje pałacu w Pełkiniach. Żal mu tego budynku, przeżeranego grzybem, pokrytego pajęczyną i odchodami buszujących w nim łasic. Z własnej inicjatywy w pogodne dni wietrzy wnętrza, żeby je osuszać.


Mizerna to spuścizna po DPS, dach przecieka, mnótwo zniszczeń, przebudowań, a może tylko dlatego przetrwał?
Znalazłam takie zdanie w archiwach prasowych:
W sieni pałacu Czartoryskich w Pełkiniach koło Jarosławia stały trumny. Grube mury chroniły przed ciepłem jak chłodnia ... nie wiem, czego dotyczy to sformułowanie, jakich czasów ...
Na razie odzyskano lewą część posiadłości, pałac i ogród, a zabudowania folwarczne nie, również są w opłakanym stanie ...


Gdybym to ja odzyskała rodzinną posiadłość w takim stanie, to nie wiedziałabym, czy cieszyć się, czy usiąść i płakać ...
ogrom prac zabezpieczających przed wodą opadową, przede wszystkim jakąś ekspertyzę budowlaną trzeba wykonać, co trzeba zrobić, naprawdę ogrom ... bo fundacja chce przywrócić stan pierwotny, i pałacu i ogrodu ...


Będziemy śledzić, jak potoczą się losy tego pałacu, na pewno lata to będzie trwać, a ile warstw farby olejnej trzeba będzie zdjąć z  okładzin dębowych czy mahoniowych , albo z drzwi z intarsjami ...
Czytałam, że również dawna posiadłość Zamojskich o podobnym losie, w Wysocku pod Jarosławiem, też ma wrócić w posiadanie rodziny ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!






niedziela, 26 sierpnia 2012

Do krainy łagodnych snów ...

... z aniołami w bieszczadzkiej brodzić rosie
- prowadźcie mnie moje stopy bose ... tak ładnie śpiewa Ola Kiełb z zespołem Do Góry Dnem.
Nasze stopy zaprowadziły nas do Starego Sioła w Wetlinie, to stamtąd prowadzi szlak na Przełęcz Orłowicza, a potem na Smerek, tak, jak sobie ukartowaliśmy przy smażonym karpiku ...


Podjechaliśmy "czołgiem" na parking przy szlaku, kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu, uroczy parkingowy zakrzyknął: Ależ oni was nie wpuszczą z psem!
 - Jak to nie wpuszczą? z naszą Miśką? na smyczy?
Niestety, to prawda, reglamin parku mówi wyraźnie o zakazie wprowadzania psów, a strażnik na bramie z całą surowością i powagą egzekwuje prawo. Dopiero dziś, w domu, zajrzałam na forum, czytałam różne opinie, wypowiedzi ukaranych mandatami - park stoi na stanowisku, że psy mogą roznosić różne choroby, a co z tymi wsiowymi, które włóczą się, gdzie chcą? Tuż za granicą wszędzie można wejść z psem, i na Słowacji, i na Ukrainie, a u nas bardzo ortodoksyjnie podchodzi się do tego przepisu, strażnicy parku potrafią przez lornetkę obserwować szlaki i przekazywać sobie, kto przemknął się ze swoim czworonożnym pupilem przez ten sanitarny kordon. Czemu to służy?
Przecież każdy, kto trzyma psa w domu, dba o szczepienia na różne choróbska, choćby dla własnego bezpieczeństwa.
Człowiek w barze tłumaczył, że orzeł może porwać yorka jakiejś pani, albo jamnika przebiegający ścieżką wilk, trochę humorystycznie.
A my z naszym Maksiem-pudlem zeszliśmy całe Bieszczady wzdłuż i wszerz, nikomu to nie przeszkadzało, większą szkodę czynią w górach ludzie, wysypujące się z autokarów hałaśliwe wycieczki, sypiące wokół plastikowymi butelkami i papierkami, tysięczne stopy rozdeptujące Tarnicę na przedwiośniu.
Byłam mocno rozżalona, mąż tylko powiedział: Nie martw się, Maryś, pojedziemy w Sudety, tam nikt nie zabrania psom chodzenia po górach, nawet kolejką wywiozą na górę.


Hnatowe Berdo zaplątało się jeszcze w obiektyw, Go i Rado, czy ważne będą pozdrowienia dla Bieszczadu, rzucone u stóp gór?
Z tej żałości pojechaliśmy na Sine Wiry na Wetlince, wszędzie mnóstwo ludzi, nawet przyczepiona kartka odstraszała: Zdarzają się włamania do samochodów pozostawionych przy drodze - no tak, trzeba koniecznie na parking i tu zapłacić dolę, bo inaczej włamią się ... zawróciliśmy ...


Pomoczyliśmy się w wodzie ...


... Miśka, uszczęśliwiona, chłodziła się w Wetlince ...


Tylko smażalnia ryb w Przysłupiu nas nie zawiodła, jesteśmy jej wiernymi fanami od lat, przyjechaliśmy tu pierwszy raz, kiedy nasi synowie byli w wieku szkolnym, a teraz to dorośli ludzie ... ta smażalnia jest na prawo, niezbyt efektowna, zrobiłam to zdjęcie u wjazdu, bo Anioł mnie fascynuje, z kawałków kory, nieregularnego pnia ...


Jechaliśmy potem obwodnicą bieszczadzką, była dobra widoczność, Chatka Puchatka na Wetlińskiej doskonale widoczna ...


... Caryńska w całej okazałości ...


... a  u jej stóp pasące się krowy ... myślicie, że krowy nie przenoszą chorób?
Cudne widoki za szybą samochodu ...


Nic nas tu już nie zatrzymywało, pędziliśmy do siebie, po kilku godzinach przebywania w przeogromnym
ruchu zatęskniliśmy gwałtownie za spokojem naszego Pogórza ...


Jeszcze tylko rzut okiem na panoramę Bieszczadów znad Lutowisk ... chyba nieprędko tu wrócimy, jeśli już, to poza park ...władze parku chyba nie lubią ludzi, może za lat kilka stanie się enklawą niedostępną dla zwykłego śmiertelnika?
Kiedy z głównej drogi skręciliśmy na Grąziową, byliśmy sami na drodze, to już Pogórze ... byliśmy tu dawno, zauważyliśmy tabliczki kierujące na stary cmentarz ... jest jeszcze mnóstwo miejsc do zwiedzania u nas, przyjedziemy tu.


Usiedliśmy na tarasie chatki, mąż przyniósł chłodne piwo z lodówki, i padło pytanie, czego my dziś szukaliśmy?
zobacz tam! ... nikt nie zabrania ...
...i świerszcze cykają, kozy meczą powyżej, Miśka leży w spokoju na chłodnych kamieniach ...


Mamy tu wszystko!
Do wieczora jeszcze kawałek, poszliśmy do lasu, Miśka oblepiła się różnymi, czepliwymi nasionkami, a my znależliśmy prawie cały kosz grzybów ...


Wieczorem posiedzieliśmy z naszymi "powyższymi" sąsiadami, mają dwie  urocze, mądre córki, degustowaliśmy chleb z serem, smakowe zrobiłam tym razem, jeden z cząbrem i czosnkiem, drugi z koperkiem i czosnkiem, obydwa smaczne, do tego szarlotka z jabłkami, pozbieranymi w sadzie ... i było nam dobrze ...
Magdo, to było "dobre spotkanie z ludźmi" ...


Wracaliśmy do domu z przyczepką pełną drzewa, a po drodze zawsze ta cerkiewka przykuwała mój wzrok ...
 dziś zrobiłam jej zdjęcie, łamany kamień cudnie połączony z gładkim tynkiem ... to Olszany ...a cerkiew p.w. Michała Archanioła, teraz kościół katolicki.
Po południu pojechaliśmy do pałacu Czartoryskich w Pełkiniach, właciciele odzyskali posiadłość, utraconą w 1944 roku, udostępnili ją do zwiedzania, teraz jest to obraz nędzy i rozpaczy, pozostałość po Domu Pomocy Społecznej ... ale o tym następny post.


Pozdrawiam Was serdecznie, cieplutko, deszczowo, właśnie przechodzi malutka burza, grzmi, ciapie deszcz na tarasie, komary tną, Gutek przyniósł świeżutką mysz, a Miśka pochrapuje w fotelu obok.
Dzięki wielkie za odwiedziny, Wasze dobre słowa, uwagę, wiele dobrego życzę, pa!
I wcale nie jestem pewna, czy chcę, aby i u nas powstał park narodowy!





wtorek, 21 sierpnia 2012

Bagno na Roztoczu ...

... leśnymi duktami, a potem piaszczystymi drogami, wśród tytoniowych pól przemknęliśmy w niedzielny poranek na skraj Puszczy Solskiej.
Po obu stronach drogi pojawiły się podmokłe łąki z zaroślami, które potem zmieniły się w las ...
Między sosnami dziwne krzaki, całe skupiska ...


To bagno zwyczajne, dziwna roślina, zobaczyłam ją pierwszy raz na naturalnym stanowisku ...


Widywałam mizerne gałązki, powiązane w pęczki, które sprzedawały kobiety pod halą targową, ale nigdy w takich ilościach ...


... zwane jest też dzikim rozmarynem, rozmarynem leśnym, bagniakiem .. roślina trująca, zawiera olejki eteryczne porażające układ nerwowy i działa odurzająco.
Rośnie wysoko, na 1-1,5 m, ma zimozielone listki, a przyporządkowano tę roślinę do rododendronów.
Od 2004 roku objęto bagno ścisłą ochroną, zagrożeniem stali się zbieracze gałązek jako skutecznego środka na mole, a także osuszanie torfowisk i bagien ... coś mi się wydaje, że to nie zbieracze zagrażają tej roślinie, tylko bezmyślna gospodarka leśna.

Nasz słynny botanik, proboszcz z Ciechanowa, ksiądz Krzysztof Kluk w swoim Dykcyonarzu roślinnym pisał, że „ta w smrodzie swoim nieprzyjemna roślina, czyni przecież niemałe pożytki. Na początku maja, z liśćmi i pączkami gałęzie zebrane, ususzone nieco w cieniu, a potem drobno utłuczone są najprzedniejsze do garbowania skór. Jakoż juchty moskiewskie (buty juchtowe ) winne są swą dobroć olejkowi z bagna, z dziegciem zmieszanemu. Wodą gotowaną ze świeżych gałęzi i liści, można wygubić wszy i pluskwy u bydląt. Żydzi częstokroć tę roślinę kładą w piwo, aby pijaków prędcy upijali. Kwiaty są pszczołom bardzo przyjemne”.


Potem nasza droga zamieniła się w gładziutką asfaltową, zaczęły się ścieżki rowerowe, szlaki turystyczne, a my pojechaliśmy do rezerwatu "Czartowe Pole" pod Hamernią, gdzie wedle legendy  "jeno czarci tam hasali".
Malownicza dolina rzeki Sopot urzeka swoim pięknem ...


... bystre wody toczą się po żółtym piasku i spadają ze skalnych stopni, tworząc wodospady, kaskady i rozgałęziają się w kilka odnóg.
Kiedy zeszliśmy z wyprażonego słońcem parkingu do cienistej doliny, odczuliśmy przyjemny chłód, a Miśka znalazła orzeźwienie w krynicznej wodzie ...


Starannie zagospodarowane ścieżki, wyłożone kamieniem, pomosty, wystopniowane strome zbocza ...


... iście letnia pogoda przyciągnęla wielu wędrujących.


Jedną z osobliwości Czartowego Pola są ruiny papierni i hamerni /kuźnica, gdzie przerabiano wytopione rudy metali za pomocą młota poruszanego siłą wody/, należącej do Ordynacji Zamojskiej ...


Zakłady te zostały wybudowane w połowie XVIII w. Początkowe dzierżawcą był Lejbuś Kahan, następnie Cała Wax - właściciel drukarni hebrajskiej, a po jego śmierci dzierżawili ją synowie.


Tereny te były polem walki licznych oddziałów partyzanckich, znajdują się tu pomniki upamiętniające ważne potyczki z wrogiem, partyzanckie mogiły ...


Pomnik ten wybudowany został w 1931 roku przez żołnierzy przebywających tu na letnich manewrach. Widnieje na nim napis: ,,Tu czerpaliśmy siły i zdrowie by nadal służyć Ojczyźnie - Szkoła Podchorążych Sanitarnych". Znajdujące się na cmentarzysku symboliczne mogiły upamiętniają poległych partyzantów poległych podczas walk w 1943 r. Pochowano tu również Miszkę Tatara, dowódcę oddziału partyzanckiego.
Poległ on 1 czerwca 1943 r. podczas ataku na hitlerowską ekspedycję karną w Józefowie.


Już zbliżamy się do końca ścieżki, obiegającej opisywany teren ...


... po drugiej stronie widać jeszcze zmyślne pomosty, barierki, niczym siedziba Tarzana w dżungli ... nieskażona przyroda ...


... zwalone pnie drzew, których nikt nie rusza przydają temu miejscu dzikości.
Ruszyliśmy w górę rzeki, gdzie wody Sopotu, spiętrzone tamą utworzyły zalew, służący jako kąpielisko ...


To Majdan Sopocki, sporo ludzi, bo pogoda bardzo letnia ...


... i jeszcze jedno kąpielisko, w Rudzie Różanieckiej.
To tutaj byliśmy na kuligu zimą, wtedy jezioro było ciche, zamarznięte z powodu 30-stopniowych mrozów.
Na wyspie uraczyliśmy się smażonym karpiem ...


... a mąż westchnął: - Daleko mu do pstrąga w Przysłupiu bieszczadzkim ...
A więc, jeśli pogoda dopisze, w sobotę będziemy zdobywać Smerek, od Przełęczy Orłowicza, a potem, a jakże! do Przysłupia na pstrąga ...
Karp wcale nie był zły, to tylko pretekst, żeby pojechać w Bieszczady.
Odwiedziliśmy jeszcze po drodze mojego brata w domu rodzinnym, mogiłę rodziców na cmentarzu, i mamę męża, która nam już tylko jedna została ... i można wracać do domu.


Pamiętacie wpis o żabie, co tak głośno rechotała, że aż właścieciel oczko wodne jej zasypał?
Przeniosła się teraz do nas, mieszka w ogromnych liściach kokornaku na pergoli, i dziś słyszałam jej towarzyszkę ...

Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie, pa!