W pierwszą majową sobotę i niedzielę odbył się Podkarpacki Jarmark Turystyczny "Pod Kopcem" w Przemyślu, z koncertami z "krainy łagodności", a jakże! ... zabraliśmy ze sobą Miśkę i pod Kopiec. Co za grzeczne stworzenie! ułożona na polarze przespała wszystkie sobotnie koncerty, a długo trwały, od czwartej po południu prawie do północy ...
Na tegorocznej YAPIE wypłynęła grupa z Przemyśla i to oni pierwsi zagrali na scenie, klimatyczna nazwa Dusza We Mgle ...
... a potem moje ukochane "dinozaury" ... FART z Nowej Soli ...
... Grupa R ze swoją "Pocztówką z Beskidu" czy "Butami rajdowymi" ...
.... w środku Jerzy Krużel, prowadzący rzeszowskie radio Mikroklimat z taką właśnie muzyczką, z kojącym, ciepłym i spokojnym głosem ...
Już w noc zagrał zespół Do Góry Dnem z Olą Kiełb ...
... a panowie w jednej piosence wykonali bardzo skomplikowane, taneczne figury ...
Wydali nową płytkę, słuchamy jej na okrągło ... na koniec wystąpił jeszcze filar Lubelskiej Federacji Bardów - Marek Andrzejewski i m.in. zaśpiewał "Kto nas rozesłał w świat jak listy", świetna dykcja, głos, wyczucie rytmu ...
To jeszcze nie koniec imprezy ... przenieśliśmy się potem do podziemi Rynek 1, a tam długo, prawie do rana zaśpiewy przy gitarze z towarzyszeniem wymienionych zespołów różnych, starych hiciorów, bukowych domów, zielonych połonin, górali, owiecek ....
Towarzyszyły tej imprezie stragany z regionalnymi przysmakami, promowały się biura turystyczne, byli obrońcy twierdzy ...
... i sznowna komisja poborowa również ... z siostrzyczkami miłosierdzia ...
.... i ranni w potyczkach takoż, a jacy sympatyczni ...
Sił w śpiewaniu i klaskaniu dodawały nam grube pajdy chleba ze smalcem i ogórem, a potem usłyszałam od męża: Maryś, przecież Twój chleb jest lepszy ... ależ mnie to mile połechtało, człowiek to takie stworzenie, które lubi, jak go chwalą ... ot! próżność!
Z Kopca Tatarskiego można podziwiać przepiękną panoramę miasta Przemyśla ...
W niedzielę przepędził nas deszcz, wystąpił zespół Dom o Zielonych Progach , Myśli RozczochraneWiatrem Zapisane z przemiłą dziewczęcą obsadą. Pod Wiatr z Ostrowca Św.; znamy te grupy z Kropki w Głuchołazach, z rzeszowskich koncertów czy też przemyskich na Zamku ...
Przy okazji zakupów w dolinie, przy dobrej pogodzie wyskoczyliśmy na pobliskie pagóry nad Makową, bo przecież Krzysiek Pogórski pisał kiedyś o starym cmentarzu ewangelickim, pozostałości po osadnikach kolonizacji józefińskiej ... w starych drzewach odnaleźliśmy jego resztki ...
... a pod stopami, w zeschłej trawie mnówstwo dzikich orlików, narcyzów. bujne krzaki bzów .... a na pagórze, powyżej cmentarza całe łany zawilca olbrzymiego, czy jakoś tak się nazywa ... pierwszy raz w życiu miałam okazję oglądać go w naturze ... prowadzą tam drogi, głęboko wcięte w stok góry, odwieczne trakty, łączące poszczególne wsie ... teraz już prawie zarastające chylącymi się, ostrymi tarninami ...
Jest to tak cudne miejsce, że chyba powinno być jakoś chronione dla potomnych ... no i koniecznie trzeba tam wybrać się na własnych nogach, aby dotrzeć w każdy zakątek, a nie tylko szybko, przy okazji ...
takie miejsca wymagają czasu ...
Gdy już wracaliśmy do chatki, zawiał bardzo silny wiatr, zakurzyło się dookoła ...
... to pylą tak kwitnące sosny, brzozy .. pewnie gdzieś spadł deszcz, u nas był spokój do nocy. Przy naszej drodze zauważyłam kwitnący krzew berberysu ... zawsze był przycinany nisko wraz z innymi krzaczorami, dopiero teraz pokazał swoją urodę w całej okazałości ...
... na gałęziach grona żółtych kwiatuszków i upajający zapach ...
Zioła wśród kamieni mają się bardzo dobrze, rozsiewają się już zupełnie samodzielnie ...
... ta najwyższa kępa, to melisa ... pewnie czas zacząć pierwsze zbiory ...
Odwiedziła mnie również ta kobieta, zbierająca zioła ... akuratnie piekłam chleb i inne różności ... zaprosiłam ją na degustację drożdżówk, przy okazji rozmowy o zielarstwie ... dozbierała sobie jeszcze pokrzywy, teraz czas na kwitnący głóg, potem krwawnik i skrzyp ... skrzyp nie taki rozwinięty pierzaście, tylko w pędach ...
a w lipcu - centuria o różowych kwiatkach, poprosiłam, żeby mi pokazała, jak ona wygląda ... kiedyś ...
Bacznie obserwowała, jak mi idą te wypieki, padały pojedyncze pytania ... a sama pali w piecu? ... a ma swoje zęby? ... a do kościoła gdzie chodzi? ... pojadłyśmy drożdżówek z serem, otarłyśmy popiół z ust, popiłyśmy wodą ... i poszła do góry, chudziutka, w kapeluszu od słońca, z tymi pokrzywami, zbieranymi tylko w trzy górne listki, jak herbatę na Cejlonie ... lubię z nią pogadać ...
A nasza Miśka zdążyła już nam zjeść kabel od zasilacza do komputera ... najgrubszą książkę z biblioteki ... jakieś mężowskie papiery ... klapki ... trzeba wszystko chować do góry, poza jej zasięg ...
A tu w gonitwie po ogrodzie, Gutek bardzo ją kokietuje, zaczepia do zabawy, a ona czasami nie wie, czego on od niej chce ... uczy się wszystkiego ...
Na sośnie odkryłam zmyślne kwiatuszki ... jak z bibułki ..
... a to pewnie pylniki, takich jeszcze nie widziałam.
Do środy trwają "dni krzyżowe", nie siejemy nic, nie sadzimy, modlimy się o urodzaje ...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dzięki wielkie za odwiedziny, dobre i ciepłe słowa, dobrego! pa.
20 komentarzy:
Oj,jak fajnie. Festiwal chyba zapadł Ci w pamięć i te pochlebne słowa od męża. Wystąpiła grupa z Nowej soli? Ale nigdy nie miałam okazji ich słuchać, do tego miasta mam 15 km. Prawie ziomale. Pozdrawiam
fajna relacja z festiwalu:)
przez Przemyśl tylko raz przejeżdżałam, muszę kiedyś poznać więcej polskich miast i też te sąsiednie za granicą. O, a u nas brzoza chyba już kończy pylić (bo moi panowie już lepiej się czują).
Gutek nieźle się nastroszył:)!
pozdrowienia!
Festyn muzyczny musiał być niezwykły, lubię te piosenki z krainy łagodności, chętnie bym posłuchał. Obrazki z podwórza znów mnie dobrze nastroiły, lubię twoje domostwo, powoli czuję się jakbym Was rzeczywiście odwiedzał.
Pozdrawiam wiosennie.
Inaczej ale też wspaniale (!). Lubie takie klimaty, to dobrze, że coraz więcej takich koncertów pod chmurką. Ja też uważam, że Twój chlebuś smaczniejszy :)
Oj Maryś, ależ się stęskniłam za Twoim Pogórzem, a tu jak na złość czasu na blogowanie mało i coraz mniej. Wpadłam choć na chwileczkę, by pooddychać pogórskim powietrzem i zachwycić oczy i duszę pięknymi widokami. Atmosfery festiwalu też Ci troszkę zazdroszczę. A zioła to też mój konik. Pozdrawiam Cie cieplutko. Ania:)
Oh Mario! rozmarzylas mnie tym opowiadaniem, piekne to Twoje zycie, umiesz cieszyc sie wszystkim, zauwazasz rzeczy, ktore wiekszosc nie widzi a meza masz wspanialego!!! pozdrawiam cieplo bardzo!
Oj, Marysiu, przeczytałam Twoją odpowiedź pod moim ostatnim komentarzem i zrobiło mi się rzewnie (bo zazdroszczę i tęsknię za swoją "chatką") i radośnie - bo tak pięknie żyjesz - i jak czytam Twoje opowieści, to troszkę czuję się, jakbym w tym uczestniczyła ;-)
Kupiłam miętę płożącą i pięknie się rozrasta, ale jeszcze nie mam kamiennego tarasu, takiego jak u Was. Pieczenie chleba to zajęcie zwyczajne i mistyczne jednocześnie. Tak samo, jak zbieranie ziół... ech, te wiejskie "czarownice"... chciałabym być jedną z nich ;-))
Ściskam czule
Cieszę się ogromnie, że odwiedziliście teraz Górę Flipa. Zachęcam - zerknijcie tam za miesiąc zobaczycie ją w czerwcowej szacie i oniemiejecie z zachwytu.
Dlaczego psy wybierają najgrubsze książki do zjedzenia, nie wiem, ale u mnie bylo to samo. Wytargał tomisko i zeżarł. To była cenna i rzadka książka o hodowli koni i o innych końskich sprawach. Co on miał do tych koni? Do dziś nie wiem.
Oooo, to Misia jest smakoszką :) Florian ma słabość tylko do piłek mojego siostrzeńca :)
Pozdrawiam serdecznie
Witaj Marysiu, festiwalu zazdroszczę, dzięki wielkie, że chociaż w ten sposób mogłam w nim uczestniczyć. Cieszę się bardzo, że Twój zwierzyniec wszelaki rośnie i rozrabia :) przesyłam gorące pozdrowienia, mimo, że dni coś zimnawe u nas ostatnio.
Mam dziś tak mało czasu, ale musiałam doczytać do końca i skomentować.
Opowieść z życia, a jakby z innego świata.Nie wiem, czy tak na stałe żyjesz w chatce, czy to tylko małe wysepki szczęśliwości na oceanie pracy zawodowej i nie to jest ważne. Pokazujesz piękną codzienność, która jest tak daleka od plastykowego obecnego świata. Bardzo żałuję, że mieszkam od Ciebie 400 km dalej, bo myślę, że bardzo chciałabym od czasu do czasu usiąść z Tobą na mojej lub Twojej przyzbie i leniwie pogadać o życiu.Buziaczki
O Lubelskiej Federacji Bardów już jakiś czas temu słyszałam. W ubiegłym roku można było ich posłuchać w Bieszczadach na Rozsypańcu.
Osobiście bardzo lubię piosenkę (od lat już!) "Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga" Jana Kondraka, z tej właśnie Federacji.
Polecam posłuchać. Piękna jest.
Pamiętam taki lipcowy, łagodny koncert w amfiteatrze w Lesku a potem długo w noc prywatne koncertowanie we wnętrzach zameczku ze Starym Dobrym Małżeństwem. Albo czarowny łąkowy amfiteatr w Wołosatem nad Wołosatką w połowie sierpnia. Ale mieliście cudnie!
Aniu, co roku jeździmy, bo to blisko nas; śpiewamy piosenki FART-u, mamy ich płytkę, musisz wybrać się na ich koncert, bardzo klimatyczny; serdeczności.
Kyjo, a nam marzy się już Dolny, poznajemy tę krainę powoli; o! to masz alergików kichających w domu, deszcz trochę chyba oczyścił powietrze; pozdrawiam.
Wkraju, i my lubimy te klimaty z "krainy łagodności"; jeśli kiedyś znajdziesz się w naszych stronach, poczujesz się jak u siebie, poznasz te krajobrazy ze zdjęć; pozdrawiam serdecznie.
Mażeno, a ostatnio źle napaliłam, nie dopiekł się dobrze spód chleba, ale i tak pyszny, ciepełko posyłam pachnące rozkwitłym głogiem.
Aniu z Zacisza, dzięki za dobre słowa, lubimy takie festiwale i włóczymy się, gdzie się da, i ja pozdrawiam cieplutko.
Grażyno, tam, w chatce, cały wielki świat zostaje daleko, potrzeby maleją, mamy czas na podpatrywanie przyrody i cieszymy się tym; serdeczności.
Inkwizycjo, Twoja chatka gdzieś czeka i na pewno da Ci znak; i taras zbudujesz przy niej, i piec chlebowy; moja mięta przemarzła w zimę, ale rozłogi przetrzymały i też już zielenieją, wszystko pachnie, macierzanka i tymianek kwitną; pewnie musimy dochować się brodawek na nosie, żeby zostać "wiejskimi czarownicami"; serdeczności.
Krzyśku, mam przed oczami te łany lilii złotogłów, które pokazywałeś u siebie, czy to też tam, gdzie zawilce? będziemy w czerwcu, bo to bardzo urokliwe miejsce; pozdrawiam.
Gaju, może my czegoś o psach nie wiemy? po prostu lubią czytać; pozdrawiam cieplutko.
Maniu, podejrzewam, że to z nudów; "zajmijcie się mną"!!! pozdrawiam.
Jolu, to ochłodzenie to pewnie bardziej odczuwalne w górach, u Ciebie; Kot Gutek schudł teraz wiosennie i wygląda jak pocięgiel, za to Misia rozkwita; ciepełko na Jaworzyny posyłam, pa.
Bożeno, nie, nie mogę na stałe, wracam co niedzielę do domu, ale uciekam na Pogórze po obsprawieniu najpilniejszych rzeczy; myślę, że kiedyś przysiądziemy na przyzbie, bo zamieszkasz "Pod Arniołami"; pozdrawiam serdecznie.
Dakola, i my słuchaliśmy w skupieniu Bardów na koncercie w Głuchołazach, bardzo lubimy ten rodzaj muzyki, a na Rozsypańcu byliśmy na "Nohavicy po polsku"; Włóczęgę znam tylko SDM-u, ale poszukam również Federacji; serdeczności.
Krystyno, takie ciepłe wieczory idealnie wpasowują się w klimaty "łagodności", potem śpiewogranie w mniejszym gronie, malina! pozdrawiam.
Mario lilie też na tej samej górce, ale na stoku wilgotniejszym, nachylonym w stronę Wiaru (między wsią a tym zadrzewieniem na szczycie). Widzę z dzisiejszego posta, że w twoim ogródku storczyk męski już kwitnie.
Krzyśku, wyskoczymy na lilie na pewno, bo miejsca urokliwe; bardzo mało storczyków w tym roku, może mróz im zaszkodził, nawięcej w zagłębieniu po starej piwnicy; pozdrawiam.
Prześlij komentarz