poniedziałek, 16 lipca 2012

Nie jesteśmy sami ...

... w naszej chatce.
Spadła czapka zimowa, z półki nad wieszakiem na kurtki, polary, chyba lato skończy się, a ja nie zdążę wynieść ich do szafy ...


... niby spadła, ale idzie dalej ...
Spała w niej popielica, szkoda, że nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia, jak wychylała zaspany pyszczek ... schowała się za komodę, a potem weszła do starego radia Pionier ...
Myślałam, że do łazienki już nie wejdzie, wszystkie szlaki komunikacyjne uszczelnione, miejsca na belce brak, ot! pewnie pójdzie precz z braku wygód ...
Poranne mycie, ozdobne w orły lustro na ścianie, coś mi w nim smyrgnęło, jak myłam zęby ... a jakże! to ona!
zeskoczyła wdzięcznie z zasobnika na wodę na szafę, do starego, niechodzącego zegara ... a potem z powrotem, maciupką szparką przy kominie, tam, gdzie deska odstaje na pół milimetra ... tylko puszysty ogon zawachlował ...
To tylko ona jedna ... reszta łazi po winorośli, przy tarasie, inne wołają z oddalonych śliwek, ta z dziupli w gruszy też przeniosła się w pobliże chaty ...pewnie powinniśmy się jakoś okopać, bronić ...
Nie one jedne opanowały nam chatkę ...


Pisałam Wam wcześniej o osowatych, które budują gliniane domki w naszym domu ... u szczytu dachu wyrobiła się półeczka, a na niej klamociarniana szopka, taka prawdziwa, z Maryjką, Józefem, dzieciątkiem ... tam sobie znalazły miejsce na swój domek ... widzicie za Maryjką tą glinianą gałę?
Domek sobie zbudowały, pewnie te, co dopiero wylęgły się z ubiegłorocznych domków ... jeszcze widać mokrą glinę, dopiero zasklepiły wejście ...


I obok szopki też są ... zobaczcie, co sobie pobudowały, jeszcze glina mokra, na desce powyżej ślad po zeszłorocznym "cygarze" ...


... tylko kuper wystawiła ... nosi gałki gliniane, a potem cieniutko brzęcząc, ubija je na tej budowli ...


Czasami nie trafia w cel ... i zostawia na parapecie gliniane pecki ... nie podnosi ich, leci po nowe ...
Nie przeszkadzamy sobie, zresztą zakończyły już budowanie, nie widać ich ... a potomstwo wylęgnie się za rok.
A na tarasie ... niby-belki, z trzech desek, w środku pustka ... nie, nie pustka, tam osiedliły się osy.
Wchodzą pod ławką, pod oblicowanie z desek, a potem wylatują przez otwór po sęczku ... jak jest gorąco, to słychać tylko głębokie buczenie, jak bombowce w niebiesiech ... chłodzą gniazdo ...
To jeszcze nie wszystkie ...


Ładne, prawda?
Cieniowane na zielono ... zbierają pomalowaną na zielono powierzchnię okiennic, i potem wbudowują w swoje gniazdo ... pod tym gniazdem jest kosiarka do trawy, wszystkie narzędzia ... na razie nie atakują ...
na razie ...
Parę lat temu szerszenie zbudowały sobie gniazdo, właśnie w miejscu, gdzie teraz stoi szopka ... przenieśliśmy się ze spaniem na drugą stronę poddasza .. nie można było czytać, światło przeszkadzało owadom, a okno zdjęte, ogromne gniazdo obok ...co robić?
Mąż nabrał "odwagi" po posiedzeniu i rozmowach z Jankiem ... trzeba je wyeksmitować ...
Wyobrażałam sobie, że torba załatwi wszystko, wyniesiemy je do lasu i będą sobie dalej żyły ... nie jest to takie proste ... trzeba zamknąć okno, żeby inne nie przyleciały ...
Ja zostałam na dole, mąż delikatnie założył zdjęte na początku lata okno ... przycisnął jednego osobnika do ramy niechcący ... w szerszenie jakby diabeł wstąpił ... nagle słyszę dum! dum! po schodach, to mąż zbiega ... ugryzł mnie, ugryzł ! ... wybiegliśmy na taras, uchylam drzwi do domu, a tam krążą wokół lampy rozzłoszczone "bombowce" ... nie będzie spania w domu, a tu północ za pasem ...
Spędziliśmy reszę nocy w samochodzie, policzyłam wszystkie światełka przelatujących samolotów, Wielki Wóz obiegł niebo i schował się za starą jabłonią, nad ranem zdrzemnęłam się ...
Dopiero rano aerosol załatwił wszystko, do domu weszliśmy pod wieczór, a trup ścielił się gęsto ...
Że nieekologicznie?  ...nie było rady, nie daliśmy siatki na okno, wlatywały swobodnie do środka ... teraz jesteśmy mądrzejsi ... zostawiamy tylko malutki otwór dla tych osowatych ...są niegroźne ...


Jednego ranka, po porannej kawie, chcieliśmy przywieźć przyczepką trochę kamienia, wydobytego ze starej piwnicy zeszłego roku ... chciałam skończyć kamienną ścieżkę przy domu ...
Mąż podniósł pierwszy kamień ... a tam ...


... troszeczkę mniejsze od ptasich jaj ... albo to jaszczurcze ... albo padalców ...


... w tej ziemi, pod kamieniem, były trzy padalce, umknęły w trawę ... wszędzie życie.
Zostawiliśmy te prace do późnej jesieni, niech się pochowają głębiej ... i nam będzie chłodniej.


W międzyrzędziach warzywnej działki kwitną aksamitki, bo podobno jakieś rośliny je lubią, a one jeszcze inne ... lubią swoje sąsiedztwo ...


... i nagietki między malinami ... jest kolorowo.


Dyniowate rozwijają swoje mięsiste kwiaty ...


...czarnuszka kwitnie niebiesko, biało, a czasami biało-niebiesko.


Łąka za drogą, cała skąpana we wschodzącym słońcu, już nie zielona.
Dziś rano obudziła mnie ptasia awantura w ogrodzie, wrzeszczały sroki, wtórowały im kosy i jakieś inne drobniejsze ptaki ... co się dzieje? pewnie Gutek je niepokoi ... zostawiłam gotującą się kawę pod mężowską opieką, a sama poszłam gonić kota ...
To nie był Gutek, spod szopy na drzewo wyfrunęlo ptaszysko, na początku myślałam, że to jakiś drapieżca, a to młoda sowa ... usiadła na leszczynie, a ptaki jakby oszalały ...


... sfrunęla na pergolę pod domem, bałam się, że wleci do domu ... przymknęłam drzwi ...


Oglądała się za siebie, bo tam sroki wrzeszczały tak, że Gutek uciekł do domu, a potem poleciała na sosnę ... kosmata, mięciutka ... śliczna ... ptaki były niespokojne cały dzień, widocznie gdzieś tam w gałęziach siedziała ... a to pomarańczowe, to siatka po kulce tłuszczowej z zimy ...jakoś nie zdążyłam zdjąć ...


Gucio łazi po pergoli, prawie jak sowa, nawet przed chwilą zawołałam do ogrodu: Gucio! - zaszeleściło na pergoli i mój dachowiec z godnością zeskoczył i śpi teraz, przytulony do Miśki.
"Czołg" stoi w warsztacie, ma zapieczone śruby do regulacji, coś tnie opony, trzeba go podrasować.
Ale ja jutro jadę do chatki, ktoś mnie podrzuci ... muszę tylko ksiązki wymienić w bibliotece.


Pozdrawiam Was serdecznie, dzięki za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!




32 komentarze:

Grey Wolf pisze...

o, pierwszy jestem ! :D..super sowa! :)..mnie niedawno osa dziabnęła jak przy gnieździe stałem :)..a popielic już parę Rudka przyniosła, jedna jeszcze żyła, udało mi się ją uratować, zrobiłem też fotkę :)

grazyna pisze...

Ale masz ZOO w chatce, zaraz przypomnialam sobie moj dom w Andach, gdzie tez jakies zwierza ciagle chca pomieszkiwac w moim domu. A gniazdo os mam w lazience wielkosci duzego klosza lampowego, os juz nie ma ale gniazdo zostalo bo jest przesliczne!
Jak zwykle dobrze mi sie zrobila ni sercu czytajac twoj wpis, bardzo piekny Jest Twoj swiat!!!! serdecznosci!

Joanna pisze...

niesamowite ile masz NATURY obok i u siebie ... jestem alergikiem więc ... boję się os

wkraj pisze...

Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy ilu jeszcze stworzeniom daje schronienie nasz dom. Wam to raczej nie przeszkadza, dla innych byłby to wielki problem.
Pozdrawiam.

Tupaja pisze...

Te cygarokształtne domki wyglądają jak u gatunku z rodzaju Celonites, ale mogę się mylić. Gniazdo piękne, delikatne kolory, pastelowe; jakby ręką artysty wykonane :)
Piękne, ale i groźne. Dobrze, ze pogoniliście tałatajstwo. Pożyteczne są, a jakże, ale mogłoby się to groźnie skończyć...
Popielice to z kolei piękne i rzadkie stworzenia, choć wiem, ze w okolicach gdzie jest ich sporo ludziska potrafią narzekać. Sowę słyszę zawsze wiosną, za oknem, ale nie miałam okazji dostrzec no i po głosie nie potrafię rozpoznać gatunku, także tej u Was zazdroszczę; piękne ptaki! Rzeczywiście Wasz dom żyje :) Chyba spora część starych domiszczy ma swoich cztero- i więcej -łapych lokatorów. U nas prym wiodą pająki i myszy. Chyba na strychu mieszkają jakieś osowate, ale nie zaglądam....;)
pozdrawiam gorąco!

Aleksandra Stolarczyk pisze...

my mamy puszczyka i kunę a ostatnio chyba szerszenie na strychu ale brak odważnych,żeby to sprawdzić:)

Unknown pisze...

Nasze osy mieszkają w stodole - na dole, a szerszenie mają gniazdo pod dachem. Nie przeganiamy ich. Staramy się nie wchodzić im w drogę. Niech żyją i łapią jusznice:-))) Wspaniałych macie sąsiadów. Młody puszczyk mnie zachwycił, a popielica - wiadomo:-))) Od razu wywołuje uśmiech.
Uściski
Asia

Magda Spokostanka pisze...

Oj Marysiu, podziwiam Twoją odwagę wobec skrzydlatych z żądłami! U nas mnóstwo gniazd os, na szczęście w koziarni i stodole. Z kurnika też zawsze rano wylatuje jakiś strażnik, czy wojownik i długo mnie ogląda, zanim wpuści. Nie osa, nie pszczoła, nie wiem co. Ja jako potworny alergik, co chwilę drętwieję z przerażenia!
Zwierzęta zawsze są u siebie i traktują nas jak intruzów :)
Bardzo lubię nasze strychowe ptaki, chociaż, suszącemu się tam praniu to nie służy:)
Uściski!

Anonimowy pisze...

Rzeczywiście, ja również podziwiam mieszkać tuż przy osach. Całe zoo tam macie Mario!.

ciche marzenia...ciii... pisze...

Cudnie tak mieszkać tak blisko natury, kocham wszystkie zwierzaki, niestety nie przepadam za owadami , osami, pszczołami , pająkami , dlatego tak Cię podziwiam , dawno bym umarła ze strachu:)jesteście niesamowici...pozdrawiam

ankaskakanka pisze...

I Ty Mario tak swobodnie piszesz o swoich lokatorach i współmieszkańcach ogrodu. Nie jeden by tępił wyganiał, likwidował, a u Ciebie istna koleżeńskość symbioza. Brawo.
Pozdrawiam

Nasza Polana pisze...

Sporo tego towarzystwa u WAS i w zasadzie wszystko wydawałoby się takie egzotyczne a tu proszę! wszystko polskie, na polskiej ziemi i NASZE. Tej sowy zazdroszczę bo przecież wiadomo jak trudno taką ujrzeć. Ale Ty masz wyjątkowe oko i czujność prawdziwego miłośnika przyrody. Pozdrowienia ślemy.

Kama pisze...

Pięknie tam u Was! Gniazdo os i my ostatnio znaleźliśmy pod dachówką na ganku. A, że dach do wymiany to i gniazdo "wyprowadziliśmy" - nie miłe do zadanie - mąż 2 razy został ukąszony. Sowa boska!

Izydor z Sewilli pisze...

Niezła menażeria. U mnie chmary os. A ja mam alergię. Trochę się więc boję ukąszenia. Na szczęście "moje" osy mieszkają poza domem. Natomiast w kuchni rezyduje mysz. Nie wiem co robi o tej porze w domu, ale może doszła do wniosku, że takie to lato mokre, że trzeba do ciepłej, suchej kuchni się przenieść. Koty dla odmiany rezydują na zewnątrz więc jest bezpieczna. Pozdrawiam

jolanda pisze...

Marysiu - z osami i szerszeniami nie ma żartów. Miej się na baczności.
Sowa cudna, zazdraszczam.
I warzywniak piękny.
Uściski

Mażena pisze...

Jesteście widocznie bardzo sympatyczni i lgnie do Was to całe towarzystwo. Ale faktycznie w pewnym momencie trzeba powiedzieć STOP.
W mieście, walczę z gołębiami na balkonie, bo brzydzą, niszczą kwiaty a one tylko chcą zbudować gniazdo.
Moja siostra eksmituje osy do lasu, wiaderko po farbie z przesuwaną przykrywką i do szczelnej torby niech żyją. Ja pozwalam pająkom na towarzystwo, chyba,że ogromny to na balkon.
Ale taka noc na zewnątrz, to też atrakcja, no ale nie po to macie chatkę. Przyjaźń ma też swoje ograniczenia...

Ataner pisze...

Na brak towarztstwa nie mozecie narzekac, stworzen przeroznych macie pod dostatkiem - sama natura wokol was:)
Sowa przepiekna i taka dostojna, fajnie, ze udalo ci sie ja sfotografowac.
Widoki przepiekne!
Marys, czy czarnuszka to jest jakies ziolo?!
Pozdrawiam serdecznie:)

mania pisze...

Z całej menażerii najładniejsza jest Misia z jęzorem do ziemi i oczkami jak paciorki :)
Pozdrawiam serdecznie :)

Piotr Sztukowski pisze...

Ja zdecydowanie nie byłem ekologiczny...dokonałem ex terminacji Os. Musiałem. Życie jest piękne. Śliczne Jaja.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Fruwające gryzonie tępimy bez skrupułów. Boimy się. Zwłaszcza o Małego. Jedynie dzikie pszczoły poważamy i pozwalamy Im mieszkać w spokoju. To łagodne stworzenia i nadające się do współżycia.

Pzdr.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Cudownie mieć takich współlokatorów, a co do spadającej czapki, to chyba jeszcze jeden współlokator - jakiś DUCH.

Mona pisze...

oj,dzieje się u Was i cudaki latają,ale fakt..szerszeni bym się bała..:((..a widoki jak zawsze urokliwe..

Lola P pisze...

Myślałam, że tylko ja taka zajęta jestem ale widzę i cieszę, że Ty też, mam nadzieję że przyjemnie. A gości wszędzie mnóstwo, tylko trzeba tak jak Ty, umieć patrzeć

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, ja po ugryzieniu osy czy pszczoły od razu mam odczyn zapalny, puchnę, dreszcze, ale jakoś udaje mi się, uważam; mój Gutek też pewnie polowałby na nie, dlatego nie zabieram go ze sobą; ale myszy bezczelnie chodzą po tarasie pod nogami, w misce psa siedzą, a na zimę zwloką się ani chybi do chałupy; czekam na fotkę popielicy, może inna niż nasze; pozdrawiam.

Grażyno, też liczę na to, że osy opuszczą gniazdo, skoro mi nie dokuczają, niech sobie żyją; cieszą mnie Twoje słowa; pozdrawiam serdecznie.

Joanno, mam, aż za dużo, żal mi to niszczyć; gdyby mnie osowate atakowały, też bym je zniszczyła, pozdrawiam.

Wkraju, i żmija nas kiedyś odwiedziła, uciekła w otwór przy schodach, jak weszła za myszami; psy ją wyczuły; trochę mi było potem nieswojo; i ja pozdrawiam serdecznie. I czytam Twój wpis o Śnieżnych Kotłach, chcemy tam pójść na początku sierpnia, bardzo inspirujący.

Tupajo, staramy się nie szkodzić naturze, ale czasami nie ma mocnych; pewnie, ja też narzekam na popielice, wszędzie zostawia ślady bytności, nie daj Boże zapomnieć i żywności nie schować, wszędzie nos wsadzi; u nas też pająki, bo dom otwarty cały czas; i wszelkie latające wpadają też; pozdrawiam serdecznie.

Olqo, szerszenie na strychu krzywdy nie zrobią, wyniosą się na zimę; lubisz pohukiwanie sowy? czasami straszno, nie? serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu, musiałam doczytać, co to te jusznice; ślepaki u nas na nie mówią, a gryzą bardzo boleśnie, jeszcze dobrze nie usiądzie, a już żre; gdzieś ta sówka krąży wokół nas, znowu w ogrodzie była awantura; zobaczyłabyś wieczorne harce popielic po drzewach, wychodzą spod dachu chałupki, a ostatnio mąż brał puszkę z gwoździami, to patrzyła na niego z półki, pomiział ją za ogon, niezbyt się przestraszyła; pozdrawiam cieplutko.

Magdo, miałam ci ja takie obserwujące w trzepaku, te były niedobre; nie zauważyłam ich, dywanik wywiesiłam i zaczęłam trzepać, zaatakowały mnie, a ja w nogi, do końca lata; potem mąż zatkał rurki i już ich nie ma; pewnie, że tak, przecież to my wleźliśmy z butami do tego świata, kopiemy im tam, dymimy, kosimy, i tak nas łagodnie traktują; a co też tam pomieszkuje u Ciebie na strychu? sowa, jak nic! serdeczności.

Moniko, tolerujemy się wzajemnie, nie wchodzimy sobie w drogę, czasami wyląduje mi taka na głowie, odfruwa zaraz; zoo, ale z malutkimi zwierzątkami; pozdrawiam.

Ciche marzenia, jesteśmy skazani na siebie, trzeba wypracować jakiś kompromis i nie wchodzić sobie w drogę; pająki niestraszne, mają tylko parę nóg więcej od much; serdeczności.

AnkoSkakanko, ha! żyjemy sobie w miarę zgodnie, czasami musimy się bronić; ciepełko ślę.

Nasza Polano, a jakże! nasze! sówka, mam nadzieję, zamieszka w naszym ogrodzie; masz rację, lubię przyrodę; i my pozdrawiamy serdecznie.

Kama,, jak się je rozdrażni, to są naprawdę niebezpieczne, a jeszcze przy dzieciach! pogórze i nas zachwyca, o każdej porze; serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Owieczko, myszy u nas w chałupie dostatek, zupełnie nas olewają, wędrują po tarasie w biały dzień, do miski psiej, muszę je wyprowadzić przed zimą; koty są najedzone, jeśli już złapią mysz, to dla zabawy; serdeczności.

Jolando, to prawda, ustępuję im z drogi, a jeśli zaczynają zagrażać, to lecę po pomoc do męża; w dzieciństwie częściej byłam żądlona, bo biegałam na bosaka, ale nie jestem odporna, puchnę niesamowicie; pozdrawiam cieplutko.

Mażeno, może nie lgną, tylko uważają, że to ich miejsce na ziemi, a my intruzi, tylko domek im zbudowaliśmy; też bym tak chciała, niech żyją, ale czasami nie daje się rady, są rozeźlone i trzeba się wręcz ratować; pająki też mają u mnie kąt, i nie boję się ich, właściwie to nie zwracam na nie uwagi; po tej nocy w samochodzie byłam wściekła, dobrze, że nie miałam żądła, bo źle byłoby z mężem; potem śmialiśmy się z tego; święte słowa, przyjaźń ma ograniczenia, doznaliśmy na własnej skórze od maluczkich; serdeczności.

Ataner, nasionka czarnuszki dodaje się do chleba, nie próbowałam takiego, będę miała okazję; te stworzenia czasami dają w kość, włażą do żywności, zostawiają ślady bytności, nie jest lekko; ciepłe pozdrowienia za wielką wodę ślę.

Maniu, i mnie się tak zdaje, strasznie ją polubiłam, to "miłości ma", i ja pozdrawiam serdecznie.

Piotr, i my jak musimy, to bronimy się wręcz; będę podglądać, co się z jaj wykluje, jeśli zdążę; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Go i Rado, i nie dziwię się, że je tępicie; przy dziecku; dzikie pszczoły są łagodne, kiedyś przycisnęłam taką, poczułam tylko, jakby mrówka mnie ugryzła; całą resztę tolerujemy, bo jesteśmy sami; pozdrawiam Was serdecznie.

Natalio z Wonnego, ten DUCH jest sympatyczny, chociaż trochę uciążliwy, hałaśliwy w nocy, zjada nam jedzenie, a kysz! pozdrawiam.

Mona, szerszeń nie ugryzie ot! tak sobie! przyciśnięty, rozdrażniony - a jakże! jest duży, buczy i straszy ludzi; serdecznie pozdrawiam.

Lola, wpadam do domu na dwa-trzy dni, troszkę uładzę go, napiszę jakiś post, na komentarze już nie mam czasu, i w te pędy do chatki; z przyjemnością wielką; pozdrawiam Cię cieplutko.

Grey Wolf pisze...

e, to u mnie myszy tak się nie zobaczy..piwnica już prawie cała uszczelniona, pokój i kuchnia też, nie wejdą :)..a znacie jakieś miejsce gdzie można podjechać autem nad brzeg rzeczki i żwirek jest?, np. na Wiarze..potrzebuje trochę do cementu :D

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, nie mieliśmy w zamiarze zamieszkać w tej chatce na stałe, pod podłogą nie ma wylewki, tylko ubita ziemia, a więc myszy chodzą, jak chcą; pianujemy trochę te wszystkie otwory, nie za bardzo pomaga; ze żwirem nad Wiarem problem, raczej kamieniście, może w potokach szybciej jakąś łachę można wypatrzeć, albo do żwirowni w Sierakoścach, my małe ilości wozimy przyczepką z domu, tak samo piasek; może ktoś buduje w pobliżu dom, odstąpi co- nieco; pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

Pianka za miękka, ja łatałem takie dziury zaprawą murarską..byłem zobaczyć w żwirowni Siedliska przed Dynowem, piękna tam droga, widoki, krajobrazy!, i w Ostrowiu przed Przemyślem, tam 100kg żwiru 6zł, a piachu 3zł, i miła obsługa :)
Dałem fotki popielicy :D

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grey, pod Dynowem jest bardzo ładnie, czy nie za daleko ta żwirownia? może lepiej bliżej, policzą za każdy kilometr transportu; właśnie zobaczyłam Twoją popielicę, taka sama jak moja; pozdrawiam.

Grey Wolf pisze...

Do Ostrowia po drodze na zakupy w Przemyślu, a wiosłem sam w bagażniku ;)