Popsuł mi się "czołg", pękł przewód z płynem do hamowania, a ja, sierota, nikomu nie powiedziałam, że świeci taki czujnik, bo sobie zapomniałam. No i zapakowałam się do wyjazdu na Pogórze, kapinę odjechałam, żeby psy wsadzić, a tu kałuża ... więc mechanik ... nie, nie będzie wyjazdu ...
Mąż mnie odwózł, bo przecie rozsada kapustna zakupiona, trzeba wsadzić do ziemi.
A już zaczęła się zmiana pogody, temperatura spadała na łeb na szyję, wiał chłodny wiatr, jakiś niefortunny skręt przy grządkach... oho, już mnie "żygło" w plecy, jak to mawiają moi synkowie.
Dobrze, że w chatce cieplutko, bo nazajutrz rozpadało się jakoś tak listopadowo.
Co tu robić przy takiej pogodzie?
Nagotowałam kaszy gryczanej, ziemniaków, przyrumieniłam sporo cebulki i ...
... i ulepiłam wiele pierogów ... ruskich i z nadzieniem z kaszy gryczanej z twarogiem ...
Moje futrzaste towarzystwo nawet za bardzo nie chciało wychodzić na świat, a ja przy książkach spędziłam wiele czasu ... wędrowałam szlakiem św. Jakuba, sporo przebywałam w Zawrociu razem z Matyldą Malinowską-Just, o! nawet rok spędziłam na Majorce ... z Miśką na kolanach.
A kiedy razu pewnego uniosłam wzrok znad książki ... dech mi zaparło w piersiach ... jeden, drugi ... piąty, szósty ... wyszły prawie tuż pod naszym oknem ...
Jelenia kawalerka ... poutrącane poroża zaczynają zajmować zamszowe parostki ... tylko jeden ma ogromne, rozłożyste poroże ...
Jak tu robić zdjęcia zza okna, w kończącym się dniu? znalazłam drżącymi rękami jakąś opcję w aparacie, wygasiliśmy światła w chatce i pstrykałam bez opamiętamia ... mało zdjęć dobrych, poruszone ...
Ten nas zaintrygował ... niespokojny, cały czas patrzył na chatkę, wietrzył, kiedy inne skubały trawkę ... i te bielejące w szarzyźnie zapadającego dnia poroże ... bez jednego wyrostka, ostre jak szable ...
To tzw. szydlarz ... myśliwi chętnie zasadzają się na niego, bo jego ostre poroże potrafi przebić konkurenta w czasie rykowiska ... nie znam się na myśliwskich terminach, zwyczajach ...
W zapadających ciemnościach wytarte, ostro zakończone, bielejące wyrostki wręcz świeciły ... nawet jak odwrócił głowę w drugą stronę ... mam wrażenie, że to stąd powstawały legendy o jeleniu o świecących rogach, krzyżu między nimi ...
Taka jest też legenda o powstaniu Kalwarii Pacławskiej ... starosta lwowski, Andrzej Fredro zapuścił się podczas polowania na tutejsze tereny i zobaczył na wzgórzu właśnie takiego jelenia, i ufundował klasztor, i kaplice ... jakoś tak to było. Byliśmy pod wielkim wrażeniem tego spotkania.
Ponieważ było zimno, cały czas temperatura poniżej 10 stopni, dokarmialiśmy pszczoły, he, he! zobaczcie, jaka elegantka-pszczelarka ...
... gustowny kapelutek z woalką, modne rękawice do łokcia ... odważyłam się, bo pszczoły nieruchawe,
potem nikt mnie tam nie zobaczy.
W wolnej chwili pomalowałam jeszcze następny ulik, bo mąż ma brać jeszcze jedną rodzinę spokojnych pszczół ...
Rozkwitają już tarniny, czereśnie, dzikie śliwy ... ale pszczoły schowane, za zimno ... tylko trzmiele buczą w kwitnących koronach ...
Dziś Palmowa Niedziela, też święciliśmy swoją palemkę na kalwaryjskim wzgórzu ...
... paliliśmy świeczki przed Panią Słuchającą, zanosząc do niej swoje ciche intencje i podziękowania ... a na kalwaryjskich dróżkach misterium Męki Pańskiej ... my pojedziemy w Wielki Piątek.
Jeszcze parę widoków z drogi do domu, przez Wiar ...
A w drodze powrotnej zahaczyliśmy o rezerwat w Krównikach pod Przemyślem ... szachownica kostkowata ... już czas, jest w pełni kwtnienia ... podivejte se, pane, jak to mówią Czesi ...
O, i nawet albinosik mi się trafił ... z muszką ...
Od kiedy odkryliśmy ten rezerwat, zaglądamy tam co roku ... a łatwo nie było, przemyscy przewodnicy pomogli ...
Znowu idą chmury od zachodu, pociemniało, pewnie będzie padać, co mnie wcale nie martwi, niech się nawodnia ziemia ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione ciepłe słowa, dobrego życzę, pa!
26 komentarzy:
Wszystkiego dobrego...Zdjęcia piękne...
Piękne te szachownice, a spotkanie z jeleniami ciekawe. Nie wiem czy ten jelonek z pojedynczymi tykami to szydlarz czy młodzik. Młode jelenie najpóźniej zrzucają poroże. My też niedawno wróciliśmy z Pogórza. Łaziliśmy z synem po Kanasinie. Straszenie dużo buków nawywracało na jednym zboczu i mieliśmy bieg z przeszkodami ;-)
Wspaniały klimat zza okna. Ruszam w teren w piątek. Może Kopystańkę odwiedzę
Pozdrawiam Mario
Taki niesprawny samochodzik to kłopot. Niesamowite te zwierzęta, cudowne kwiatki. Wszystkiego dobrego na zbliżające się Święta, zdrowia i radości.
Piękne widoki.
Marysiu jesteś bardzo dzielna, nawet kontuzjowana nie próżnujesz :) Jak dobrze pójdzie, będziemy w Waszych stronach w maju, już się nie mogę doczekać!
Pozdrawiam serdecznie :)
Już kwitnie- na 100% ? Dziwne ?
U mnie pod domem jeszcze w pąkach ...
I ja ustrzeliłam rogacza na Pogórzu Dynowskim.
Pustka, mało ludzi to i zwierzynie nikt spokoju nie zakłóca.
Niedawno wróciłam z Pogórza Przemyskiego, puste te Twoje rejony i dzikie, ale piękne...
Sedeczności
Szachownica kostkowata - teraz już tę nazwę zapamiętam. A kwiatuszki, chociaż drobne bardzo ładne. Jak zwykle u Ciebie pełno dobrych rzeczy. I nie tylko pierogi mam na myśli :) A jakie osobistości Cię odwiedzają. Temu rogaczowi musiałaś się spodobać , że tak patrzył w Twoim kierunku.
Pozdrawiam serdecznie.
Piekne te kobierce szachownic. Widywałam, ale pojedyncze osobniki tylko.
"Zazdraszczam" jeleni. U mnie za oknem ino ludziska łażą, koty marcują (kwietniują) i ptactwa śpiewającego trochę :)
Pozdrówy!
Zawsze w niedziele...czekam na Twoj reportaz i nigdy mnie nie zawodzi to co piszesz...stado jeleni zapiera dech , szachownica, nigdy jej nie widzialam...a pierogi!!! wielka mam na nie ochote, nawet juz chcialam je tutaj robic, ale nie ma maki, znalazlam w koncu tylko taka, ktora ma juz proszek do pieczenia wmieszany, chyba sie nie nadaje, pierogi rozgotuja sie na pewno. Wiec tylko popatrze na twoje za kasza gryczana i serem...mniam, mniam...wlasniw odwiedzial mnie wwenezuelska kolezanka, ktora zasmakowala w naszych pierogach, powiedziala, ze ma make bez proszku i ze bedziemy lepily...ano uwidim...pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
A ja sie zawsze tym Twoim piecem przy chatce zachwycam! I nam sie marzy cos takiego - projekt w głowach wciaz sie rodzi a za realizację wciaz nie ma kiedy się wziąć! Tym bardziej, ze my wszystko sami zawsze, we dwoje...
Kwiaty w Twoim rezerwacie cudne i w ogóle mimo zachmurzenia pieknie na naszych Pogórzach.Las i pola wilgocią się cieszą. Powietrze żywiczne i pełne optymizmu. Bażanty mi do ogrodu wpadają w odwiedziny.
Ciekawam czy i lato będzie takie wilgotne?
Może i ja dzisiaj pierogi z kaszą ulepie. ostatnio coś monotematyczna się w obiadach zrobiłam - wciąz tylko zupy jarzynowe, barszcze i grochówki warze. A tu chciałoby się coś konkretnego wziac na ząb!
Ściskam Cię mocno Marysiu!:-))
Ummmm, pierogi ! Dawno juz za mną chodzą, w końcu wychodzą :-). Szachownice kostkowane w naturze ! Szał radości ! Zastanawiam się, czy ja dobrze wybrałam siedlisko na resztę życia - u Ciebie tak pięknie !
Uściski, już prawie świąteczne !
U mnie raz zimno, raz ciepło. Dzisiaj pada deszcz. Pierożki uwielbiam, choć z kaszą nie jadłam. A w Twojej chatce na bank bym się nie nudziła. Czytanie przy kominku musi być boskie i "telewizor" za oknem. Spektakle przyrodnicze non stop gwarantowane, a to ptaki, a to jelenie. Cóż nam do szczęścia potrzeba. Pozdrawiam
Pierogi, pszczoly i jelenie i coz wiecej do szczescia potrzebne!!!???
Serdecznosci
Judyta
Rzeczywiście ten z jasnym porożem tak klasycznie wygląda - pasuje do obrazów z krzyżem.
A szachownica nieodmiennie przecudna. :)
Serdeczności :)
https://www.youtube.com/watch?v=tHSRyzDK5DQ Wszystkiego dobrego na święta.A to przy okazji...znalazłam...piękne.
Serdecznie pozdrawiam,Dorota
Trzy pojemniki pierogów, Mario, kiedyś skręci mnie z zazdrości bo ja jestem pierogowa do jedzenia, niestety nie do roboty. Wędrowanie szlakiem św Jakuba to mój nieodmienny bzik, chyba się już tam sama nie wybiorę. Rok w Toskanii, rok w Prowansji, rok na Alasce - i to wszystko w swoim wygodnym fotelu. Jelonki cudne aż dziw że tak blisko podeszły. W kapelutku Ci do twarzy :-)))
Dzięki, Agato, Pogórze nęci urodą rzeczywiście, a nas już kilkanaście lat; pozdrawiam.
Krzyśku, osobliwy to kwiatuszek, jak dla mnie egzotyczny, bo dopiero od kilku lat oglądam go w naturze; tak strzeliłam, że to szydlarz, bo takie poroże rzadko można zobaczyć, a jeszcze takie wyostrzone, wybielone; byliście w niedzielę na Kanasinie? a nie było błota?
pozdrawiam.
Tomasz, tak blisko jeszcze nigdy nie podeszły, zazwyczaj obserwowałam je daleko, na łące; żeby tylko pogoda dopisała w wędrówce; i ja pozdrawiam.
Mażeno, tak, kłopot, ale mamy zupełnie niedaleko zaprzyjaźnionego mechanika, na drugi dzień już "czołg" był sprawny; i Tobie dobrego, Mażeno, serdeczności ślę.
Maniu, najlepszym lekarstwem na taki bolący kręgosłup jest ruch, jak dla mnie, niezbyt forsowny, bo jak się zasiedzę, to tylko gorzej; w maju będzie pięknie, kwitnące łaki, falujące trawy, lepszej pory nie można wybrać; i ja pozdrawiam cieplutko.
Zofijanno, miałam pod chatką perską szachownicę, ale przetrwała tylko rok, myszory wcięły; oj, puste, puste, ale to dobrze, tak lubimy, wracamy czasami do domu różnymi polnymi drogami, a wszędzie ładnie; pozdrawiam serdecznie.
Wkraju, one takie nie całkiem drobne, jak mniejsze tulipanki; rogacz był bardzo niespokojny, nawet nie pochylił się, żeby trawki skubnąć, pewnie czuł, że go obserwujemy; i ja pozdrawiam.
Tupajko, to nasza lokalna osobliwość, i tak dziwię się, że przetrwały, że mieszkańcy nie wykopali do swoich ogrodów; na Pogórzu dużo zwierząt, zaglądają do nas, nawet "czołg" i przyczepka na podwórzu niestraszna im; pozdrawiam.
Grażyno, jakie przyjemne jest lepienie pierogów z przyjaciółką, pogadać mile można, robota szybciej ucieka, i w towarzystwie smakują lepiej; nie wiedziałam, że są w świecie takie udogodnienia, jak mąka z proszkiem do pieczenia, ale widocznie jest taka potrzeba; pozdrowienia ślę za wielką wodę.
Olu, dacie radę i z piecem, my też sami kombinowaliśmy, mąż zostawiał wytyczne i jechał do pracy, a ja czasami płakałam ze złości, jak coś nie wychodziło; dziś ja gotowałam zupę, rumuńską ciorbę, tak mi się zachciało, a wrzuciłam do niej wszystko, co pod ręką; serdeczności ślę do miłych Sąsiadów.
Aniu, oj, wychodzą, wychodzą, bo dobre; kaszane cieszą się u nas największym wzięciem; myślę, że wszędzie jest pięknie, trzeba tylko umieć dostrzec i cieszyć się; buraki dziś ugotowałam, będzie ćwikła; serdeczności ślę.
Ankoskakanko, przyroda troszkę dała na stop! jest wręcz zimno; martwię się trochę sadzonkami pomidorów, bo brak światła im nie służy; a do chatki już bym pojechała, ale trzeba święta obsprawić; pozdrawiam.
Judyto, jakże cieszę się, widząc Cię tutaj, byłabyś bliżej, to podesłałabym trochę pierogów; pozdrawiam Cię serdecznie.
Grażyno-M., on wyglądał jakoś tak inaczej niż te inne, jakby pilnował stada, był niespokojny, no i wgapiał się cały czas w chatkę, jakby czuł, że my patrzymy na nie; szachownica i mnie zachwyca, inaczej nie byłoby mnie tam; pozdrawiam.
Dorota, byliśmy kiedyś w Przemyślu na ich koncercie, przy okazji nabyliśmy płytki, a teraz towarzyszą nam cały czas, przy okazji człowiek zapamiętuje wiele tekstów; a Bułat i rosyjskie romanse czy dumki ... oj, od dawna brzmią nam w głowach; i Wam dobrego, świątecznego czasu; pozdrawiam serdecznie.
Krystyno, jak już tak całkiem będzie Cię skręcać do pierogów, to coś poradzimy, może posłańcem Ci podeślę, albo co? hm! na Alasce mówisz? i to rok? chyba nie wytrzymałabym, za zimno, i rosomaki grasują, Camino ... poszłabym, a sporo dowiedziałam się właśnie z tej książki, Hape Kerkelinga, komika niemieckiego, myślę, że dałabym radę; u sąsiada świeżo zaorana ziemia, wyszła młoda trawka, to tam żerują jelenie, prawie pod naszymi oknami; serdeczności ślę.
Ale miałaś przygód:). Pierożki wyglądają tak smakowicie. Mniam:) Pozdrawiam bardzo ciepło!!!
Sporo książek o camino czytałam, tę Kerkelinga też i zawsze w trakcie czytania już, już bym się pakowała i wybierała. Mam też kilka swoich, np Włodzimierza Antkowiaka czy Emilii i Szymona Sokolików. Dobre bo z polską mentalnością. Sąsiadka mi po świętach obiecała michę pierogów, a robi naprawdę dobre. Spokojnych, zdrowych Świąt życzę i by szybko przeminęły
U nas też tak kilka razy stado przechodziło, ale niestety zawsze wpatrzona nie myślałam o zdjęciach.
Kwiatowa łąka w rezerwacie niesamowita!
Babo, wszystko skończyło się dobrze, "czołg" naprawiony, rozsada posadzona, nawet kręgosłup się uspokoił; a pierogi? cieszą domowników nieustannie, więc i znikają szybko; i ja pozdrawiam.
Krystyno, skorzystam z podanych autorów, bo i mnie bardzo nęci camino; no to masz dobrą sąsiadkę, a pierogi dobre na chatkowy wyjazd, tylko odgrzać; dobrych Świąt, Krystyno.
Natalio, pamiętam Twojego jelenia z jesiennego rykowiska; tak, te szachownice to unikat, mało jest miejsc, gdzie występują tak licznie; serdecznie pozdrawiam.
Oj Marysiu, po te widoki i na te pierogi to bym do Ciebie nawet pieszo poszła:))) Piękny świat, taki kocham:) Pozdrawiam cieplutko i radosnych świąt życzę. Ania
wiosny w sercu i pogody w duszy!
Cudnych Świąt!
Ach, te pierożki... ;)
Serdeczne, słoneczne, pełne bliskości uściski!
Prześlij komentarz