niedziela, 12 października 2014

Łazęgi "zapotoczne" ...

Oj, udał mi się wyjazd do pogórzańskiej chatki.
Pogoda bardzo dopisała, prawie letnia ... jeden z poranków jeszcze zimny, mglisty, ale następne wyjątkowo ciepłe ...


... wschodzące słońce musi wznieść się ponad grzbietem góry, żeby zajrzeć w naszą stronę doliny...


Wstrzeliłam się w dobry czas na zrywanie jabłek, bo zaczynały się już ostre wiatry i jabłka spadały w trawę z głuchym łomotem, strącając po drodze jeszcze inne, a jabłka obite nie poleżą długo ...


Zajechał jeszcze Janek "z góry", pomógł zerwać te z trudniejszych gałęzi, a na drabinę trzeba było wspiąć się wysoko, bo to stare drzewa ... przy okazji osmykał gałęzie z narośli jemiołowych ... staramy się jak najdłużej uchronić te jabłonie przed starością, bo rodzą pyszne jabłka, dorodne, i bardzo dobrze przechowują się ... kiedy była piwnica, to jabłka potrafiły przeleżeć w niej do żniw, bo miały stałą temepraturę, i miły chłodzik.
Żal mi, że musieliśmy ją rozebrać, może była za mało zabezpieczona, a to ciągłe osypywanie się mas ziemnych było groźne.


Tak ogniście przebarwiły się najzwyklejsze czereśnie, teraz tylko liście kapią pod swoim ciężarem, a najlżejszy wietrzyk strąca ich całe masy ... rano, kiedy słońce osusza rosę na trawie, unosi się również ich  zapach, a dym z takich liści jest najwonniejszy z wonnych, inaczej pachnie wiśnia, inaczej czereśnia, a jeszcze inaczej jabłoń ... tak samo jest z drzewem ...


Do kosza po ziemniakach pozbierałam spady, te poczekają jeszcze chwilkę na odwirowanie z nich soku, bo już wspominałam, że chcę popróbować cydr zrobić ..."sajder", jak to mówi mój syn.
A zbieranie spadłych jabłek to istny wyścig ze zwierzyną ... kiedyś pod jabłoniami leżały całe masy jabłek, i chętnych na nie nie było, a teraz każde jabłko to zdobycz ... w dzień zbieram ja, a w nocy one ... wydeptane ścieżki w trawie znaczą trasy przejścia stad dzików, bo to one głównie żerują, a jest ich całkiem sporo.
Tuż po zmroku wychodzą z krzaków, słychać chrupanie ... Amik z Miśką wypadają zza rogu chatki, troszkę ich postraszą szczekaniem i wracają, a dziki są nieustępliwe ...


Ach, jak psy lubią pobiegać po łąkach!
Ostrzygłam Miśce nogi z  frędzelków, nawbijało się tam mnóstwo czepliwych nasionek, skołtuniło sie to wszystko, i teraz wygląda jak ... kapibara, tak nazwał ją syn ... na cieniutkich nóżkach gruby baleronik.
Nie przeszkadza mi to wcale, bo charakter wcale jej się nie zmienił i dalej jest z niej wielka, ukochana  przytulicha ...

Grządki oczyszczone z korzeni chwastów czekają na nawiezienie próchnicy z liści, tudzież trochę koziego nawozu, który czeka od wiosny w pryzmie ... podejrzewam, że znalazło tam schronienie na zimę dużo różnych zwierzątek ... pewnie zaskrońce, może żaby, padalce ... trzeba zostawić im co-nieco, żeby miały gdzie przezimować ...
Przecudny, sobotni ranek wypędził nas najpierw na zakupy do sklepiku w Makowej ...


... a potem ruszyliśmy na drugą stronę potoku, na łąki, które widzę z okna naszej chatki. Nie szliśmy na Kopystańkę, tylko w stronę Rybotycz ... ale najpierw pooglądaliśmy dzieło zniszczenia oberwanej chmury, które zrobiło latem niezłe spustoszenie w naszym regionie ...


Nikły zazwyczaj potok zabrał całą drogę, wypłukał warstwy skalne, które utworzyły jakby kamienną widownię w starożytnym teatrze ... można sobie posiedzieć, mając u stóp płynącą wodę ... a kiedyś było tu wąskie koryto, przegrodzone pniem w poprzek, aż utworzył się niewielki basenik ...


Psom tu dobrze, hop! i do wody, potem otrzepywanie na cieplutkich skałach ... a my ruszyliśmy dalej, wspinając się zielonymi łąkami aż do grzbietowej drogi ... ze dwa tygodnie temu wędrował ktoś tędy z dużym, białym psem ...


Posiedzieliśmy w tych okolicznościach przyrody, mając przed sobą rudziejącą Kopystańkę ...


... a za nami naszą górkę ... z zarysami dawnych pól, z pojedynczymi domami, nikły, bielejący ślad drogi ... i nasza "chatka na kurzej stopce", niewidoczna wśród drzew ...


Nie my jedyni wyruszyliśmy dziś na pogórzańskie bezdroża ... już na powrocie, patrząc z wysokiej skarpy potoku, zauważyliśmy sporą grupę wędrujących ... A dokąd to idziecie? ... Do RFN-u! ... A, to kierunek jak najbardziej dobry, na zachód! ...


A potem upiekliśmy sobie na ruszcie pstrąga ... posypany przyprawą do ryb, obficie cebulką i koprem ... kilka chwil i gotowy ... potraktowany sokiem z cytryny jest naprawdę smaczny, no i nie taki "złoty", jak w przydrożnych knajpkach ...


... trzeba go tylko piec na papierze, jak Okrasa, bo jednak skórka ryby przywiera do kratki, a jest taka pyszna, obrumieniona ... nie, nie zdążyłam zrobić zdjęcia, pochłonęliśmy wszystko w try miga ...
Jeszcze pszczoły polatują po nielicznych kwiatkach ...


... motyle wykorzystują ciepłe chwile i wylatują z ukrycia, żeby na "marcinkach" pożerować sobie ...
..., o! a tego obserwuję od kilku dni, taki pirat z wystrzępionym skrzydłem ...


Na belce zawisł Chrystus Pantokrator, przywieziony z Rumunii ...


... w kącie chatki wiszą puste ramki z woskiem ... pszczoły jeszcze przylatują do środka tą ścieżką zapachową, wynoszę je potem, bo szukają drogi powrotnej na szybie, w oknie ...


Jeszcze parę pogórzańskich widoczków, zrudziały Kanasin, zamglona dolina Wiaru, Kopystańka w pełnym słońcu ... jest pięknie ...




Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za pozostawione słowa, wszystkiego dobrego, pa!




23 komentarze:

Moje marzenia pisze...

jak zawsze przeczytałam jednym tchem i oczy nacieszyłam:)

grazyna pisze...

Tez powrocilam z jesiennych pejzazy,jesien mamy piekna, a Ty potrafisz subtelnosci jesienne opisac, ciekawam jest Twego cydru. Pozdrawiam

ankaskakanka pisze...

Psy mają raj na tych polach. Ślicznie snujesz opowieść o Twoim pobycie w chatce.

wkraj pisze...

Kolejną dawkę balsamu wlałaś w moją duszę. Chyba nikt tak ładnie nie opisuje otoczenia w którym przebywa. A piękne to otoczenie. Prawdziwa złota jesień.
Pozdrawiam.

Anna Kruczkowska pisze...

Ach, jakże piękna ta Twoja jesień... tyle jesieni, tyle jabłek ;) A moja jabłoń w tym roku odpoczywa...

Mażena pisze...

U Ciebie i prcowicie i spokojnie. Twoje posty epatuja raością i właśnie spokojem. A włśnie tego mi najbardziej brakuje..
Nie wiedziałam, że liście tak pachną! tak już zaawansowana jesień a po Święcie Zmarłych czas prawie zimowy...
Ta chatka to temat bez końca i niech tak będzie. Ikona z Rumunii oiekna i ciekawa.
Serdecznie pozdrawiam.

mania pisze...

Nieprzyzwoicie ciepły mamy październik! Oby to nie była zapowiedź kolejnego bezzimia, Florek wchłania jak odkurzacz, szykuje się na srogie mrozy :)
Psiska w galopie rozkoszne :)
Pozdrawiam serdecznie

Stanisław Kucharzyk pisze...

... jest pięknie ...
Nic dodać nic ująć. Jechałem koło Was w piątek. Przez Arłamów na Przemyśl, a tu niemiła niespodzianka. Remont drogi w dolinie Turnicy i objazd przez Jamną. Ale pięknie było zaiste.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Moje Marzenia, dziękuję, że zajrzałaś do mnie, i mogłam sprawić odrobinę radości; pozdrowienia ślę.

Grażyno, po kilku dniach nie poznałam mojego ogrodu, tak przebarwiły się liście; a góry rudzieją, złocą się, szkoda każdej chwili w domu; sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie, żeby tylko butelki nie wybuchły; serdeczności ślę.

Anka, pewnie każdy pies lubi wolność, a moje mają tam raj; Miśka była zmęczona, pokładała się w co chłodniejszej bruździe, za to w potoku schłodziła się potem; pozdrawiam cieplutko.

Wkraju, nie wstydzę się powiedzieć, że kocham wręcz to miejsce, chętnie tam przebywam, zajmuję się fizycznymi pracami z wielką przyjemnością; czas na sesje fotograficzne, góry kolorowieją; pozdrawiam serdecznie.

Ruda, moje jabłonie też rodzą co drugi rok, w tym roku dały plon; a jest przepięknie, kolorowo, ale to chyba wszędzie; serdeczności ślę.

Mażeno, nie nadarmo mówi się, że pachnie jesienią; nawet jesionowe kloce, złożone pod chatką, pachną jakoś tak ... inaczej; nie lubię listopadowego czasu, tak wymęczą media świętami, że potem stają się obowiązkiem, zamiast przyjemnością; pozdrowienia ślę.

Maniu, ranki 15 stopni ciepła, to trochę rzadkość, ale pamiętam, że w podobnym czasie brał ślub mój brat; też było tak ciepło, fruwały liście po drodze przez las, letnie kreacje, za to w nocy przymrozek; i moje zwierzęta robią zapasy tłuszczowe, a w krzakach prawie nie ma już tarniny, głóg rzadki, czyżby ptaszyska wróżyły ostrą zimę? serdeczności ślę.

Krzysiek, i my też mieliśmy nawrotkę w nocy, kiedy jechaliśmy do Rumunii; w poprzek drogi stanął rozścielacz asfaltu; nie szkodzi, że objazd przez Jamną, tam też bardzo urokliwie, lubimy tamtędy jeździć; a na herbatkę nie zajrzał? pozdrawiam serdecznie.

Ania z Siedliska pisze...

Pięknie, kolorowo i ...smacznie (własne jabłka). Jesień w najatrakcyjniejszym momencie. Pantokrator inny od mojego, a ja myslałam, że jest tylko ten jeden - ten z mozaiki kościoła na Sycylii. Twój czy mój, jest bardzo urodziwy.
Uściski dla Was, drapanko dla psiaków !

Beata Bartoszewicz pisze...

Jakie to szczęście Marysiu obcować na co dzień z taką piękną przyrodą i wykonywać takie prace gospodarskie, spotykać na swojej drodze różne zwierzęta - małe i duże i swoim psiakom dać możliwość wyhasania się. I ludzie dobrzy w okół, choć pewnie nie chodzą stadami jak na stacji metra Warszawa - Centrum. Jakie to inne życie niż to moje w bloku z betonu, za biurkiem 8 bitych godzin - a jak we młynie. I ulica zatłoczona. Staram się choć w weekend wypaść na trochę na zielone lotnisko. Choć koniec tygodnia to też niestety czas nadrabiania zaległości w pracach domowo koniecznych. Serdecznie pozdrawiam, Beata z betonowego miasta :(

Iza pisze...

Heh, u Was jabłka chrupią dziki, a u mnie... Mój własny pies :) Najpierw słyszę jabłko, które spadło na ziemię, a kilka chwil później trucht psa i po jabłku pozostaje tylko wspomnienie :) Piękna ta jesień przedstawiona przez Ciebie, aż miło poczytać, obejrzeć zdjęcia... Wszystkiego dobrego :)

Joanna pisze...

zazdroszczę jabłek... u mnie w tym roku malutko owoców...
piękna ikona przywieziona z Rumunii
pozdrawiam cieplutko

Anonimowy pisze...

Zazdroszczę takich atrakcji a psy mają widzę super na całego.

Miłego wieczora.Pozdrawiam serdecznie.

Pellegrina pisze...

Piszę z Radawy bo takie czasy że w maleńkim domeczku mam dostęp. Wszędzie kolorowo i pięknie ale to zdjęcie uli pod czereśniami - zachwycające, tchnie spokojem i dostatkiem. Zbiory owocne i obfite, wystarczy dla wszystkich. A pstrągi po prostu marzenie, niedościgłe, bo ja teraz tylko surówki. Ale jak wrócę to witajcie rybki na moim stole.

Piotr Sztukowski pisze...

Piękny zbiór jabłek. Ja musiałem wyciąć owocowe drzewa. Sadzić będę nowe. Owoców trzeba czekać...lat kilka. Szczęśliwie znajomy zaszczepi mi stare odmiany jabłek, które jeszcze u niego się rodzą. Takich owoców już nie ma...teraz na półkach w sklepie tylko zielone znajduje.
Cydru, pięknych okolic i spokoju bijącego ze zdjęć oczywiście zazdroszczę :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, jedne jabłka już spożytkowałam w szarlotce; w przyrodzie tak łagodnie, ciepło, kolorowo; Pantokrator - władca wszechświata, w religii jeden, tylko różnie przedstawiany przez piszących ikony, ale zawsze z pismem świętym w ręce, i dłoń w geście błogosławieństwa, gdzie palce ułożone są symbolicznie; mądra jestem, bo trochę poczytałam; uściski przyjęte, psiaki poczochrane; pozdrawiam serdecznie.

Beato, u nas, na Pogórzu bezludzie, gmina niby duża, tylko mieszkańców rzadko; ja lubię takie odosobnienie, ale nie każdy lubi być sam; mamy różne życia, inne, kiedyś bardzo chciałam wyrwać się do dużego miasta, a teraz wołami by mnie nie wyciągnął; a nie myślisz o zmianie miejsca na spokojniejsze, na emeryturze? odnalazłabyś się? i ja pozdrawiam serdecznie.

Iza, o, to masz roślinożernego psa, moje ani nie patrzą w tamtą stronę, no chyba, że ja jem i odłamuję im po kawałeczku; mogłoby tak jeszcze pobyć, ciepło, słonecznie, tylko liście już trzeba zbierać, lecą na potęgę; i Tobie dobrego, pozdrawiam.

Joanno, i u mnie jabłonie rodzą co drugi rok, a więc w przyszłym będzie posucha, tyle co na placek; i ja pozdrawiam.

Agata, psy uwielbiaja hasać po łąkach, nie trzymam ich na uwięzi, przy chatce też są na wolności, co najwyżej obszczekają ciągnik, jadący do lasu; pozdrawiam.

Krystynko, oby pogoda była łaskawa dalej, jest tak ciepło, słonecznie, ale przecież Tobie nic nie straszne, i w deszcze lubisz łazęgować po okolicy; czy ta dieta jest tak rygorystyczna? żadnych odstępstw? na to potrzeba hartu ducha; pstrągi zostaną powtórzone, bo łatwość w ich zdobyciu zachęca, wystarczy do marketu z czerwonym owadem przejść się, a i cena przystępna, bo te bieszczadzkie to "złote" są; pozdrawiam serdecznie.

Piotr, jabłek było dużo, wystarczy dla każdego; szkoda, że musiałeś wyciąć swoje stare jabłonie, młode drzewka rosną tak długo; do nas jeszcze zachodzą sarny, obgryzają młode gałązki, tak, że drzewko idzie w pień, a nie na wysokość, i nie wiem czy doczekam jakiegoś owocu; wykorzystaj znajomego, niech Ci zaszczepi różne odmiany na jednym drzewku, i inne drzewka też zaszczep, grusze, śliwy, jak tylko masz okazję; pozdrawiam serdecznie.

Beata Bartoszewicz pisze...

Widzisz Mario, moja emerytura ciągle mi ucieka. Najpierw ta wcześniejsza w szkole- zabrakło roku, żebym miała prawo, potem ta 60 letnia - teraz muszę pracować prawie do 64 :((( A w ciszy i spokoju pewnie bym się odnalazła, tylko że ja nie mam ręki "do roślin" nawet te doniczkowe wszystkie przy mnie marnieją. Dlatego takim podziwem napełniają mnie Wasze umiejętności, uprawy, pszczoły i te wspólne wędrówki. Zresztą to również kwestia "drugiej połowy" i starych rodziców w mieście. Więc chyba jednak nierealne... Za to dziękuję że mogę choć troszkę widoków u Ciebie złapać :) Uściski, B

Zofijanna pisze...

i jak się sprawdził zbierak na jabłka?
Pogoda piękna- nic tylko delektować się słońcem i rudościami drzew na pogórzańskich pagórkach. Czy robisz a jabłek ocet- podobno bardzo zdrowy ?Lekarstwo na wiele dolegliwości.

Zofijanna pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Beata, dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, sprawdził się, ale tylko do pewnej wysokości, jabłonie wysokie, i tak trzeba było drabinę przystawiać; robię ocet jabłkowy, uszlachetniam ziołami, i jak nie zapomnę, to nawet czasami wypijam rozcieńczony; pozdrawiam serdecznie.

BasiaW pisze...

Mieszkasz w przepięknej okolicy, tam każda pora roku czaruje!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basiu, kiedyś usłyszałam, że tu, na południowym wschodzie nic nie ma; bardzo mnie to zjeżyło; pozdrowienia ślę.