Spory czas temu pokazywałam stary kufer, który został ocalony przed wyrzuceniem na śmietnik.
Troszkę nadgryziony zębem czasu, jakieś gryzonie zrobiły sobie w nim magazyn orzechów, ale detale nadal zachwycają ... nadszedł wreszcie jego czas ...
Więc wystawiłam go na trawę i na poczatek solidnie wyszorowałam wodą z mydłem ...
Teraz stoi pod dachem, schnie i wietrzy się ... potem zapastuję go jakąś pastą, wykleję wnętrze nowym płótnem, a dziurkę w dnie postaram się uzupełnić matą bambusową, bo on cały z jakichś patyczków klejony, potem impregnowanym, grubym materiałem obijany ... nie będzie to fachowa naprawa, a raczej przywrócenie do stanu używalności, spocznie sobie pod skosem dachu, bo tam nic się nie zmieści.
Pogórze straciło kolory, ostatnie deszcze i wiatry strąciły liscie, zrobiło się jaśniej i przejrzyściej.
Wycisnęłam sok z zebranych jabłek, matka drożdżowa stoi w ciepłym miejscu i rozmnaża się, będzie cydr.
Jeszcze zbierałam ostatnie pomidory, papryka czerwienieje, i nawet malutki bakłażanik zawiązał się ... sporo za późno ...
Jeszcze ostatnie żurawie leciały na zimowe legowiska, budząc w sercu tęsknotę jakąś, żal ...
... mam wrażenie, że przyroda zastygła w oczekiwaniu ... zdjęcia przymglone, niewyraźne, pełne nostalgii ...
Za to rozkwitam w domu, w kuchni przy piekarniku ... obfitość jabłek zmusza wręcz do zrobienia szarlotki z pachnącym cynamonem, obficie posypanej kruszonką ...
... i drożdżówki z rodzynkami, również z kruszonką ... ponoć kruszonka na drożdżówce jest najlepsza ...
a ciepła szarlotka z lodami, z wisienką to wspaniałe połączenie ... lekko kwaśne jabłka i słodycz lodów ...
Na sam koniec lądują w piekarniku dwie foremki z chlebkami na zakwasie ... zapachy domowe mieszają się ... może ktos kiedyś powie, że tak pachniało u mamy albo u babci w domu ...
Zaszalałam na wyprzedaży w sh, zabrałam wszystkie włóczki, i czekam teraz na natchnienie ...
... i moherki, i jakaś dziwna włóczka nibysznurek, a gdy się ją rozłoży, to siatka ... co z tego można zrobić?
Zarejestrowałam jeszcze ogrodowe kolory, już mocno przetrzebione zresztą ... dzikie wino wyszło na żywopłot ...
... sumak octowiec strzępolistny zapłonął w ogrodzie jak ognisko ...
... liście zgrabiam tylko ze środka, z trawy, pod drzewami niech sobie leżą ...
Lecą też kasztany jadalne, może w końcu uda mi się upiec kilka i skosztować, jak smakują ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuje za odwiedziny, dobrego tygodnia, pa!
17 komentarzy:
Witam:) Mnóstwo tu smaków, zapachów i kolorów....Piękny ten stary kufer:)
Pozdrawiam ciepło
Ależ dziś smakowicie u Ciebie ! Zatęskniłam za domowym chlebkiem.
Włóczka przypomina trochę frilly na szaliki, może to ten rodzaj ?
nie wiem jak w Polsce ale niemieccy ogrodnicy uznają octowiec jako chwast a on przecież takie ma kapitalne i niepowtarzalne ubarwienie. A co do kruszonki to wiadomo, że na drożdżówce ona właśnie najlepsza. pozdrowienia Mario dla Ciebie i Najbliższych
"zrobiło się jaśniej i przejrzyściej" - fakt buczyny widniejsze aż do maja. A przyroda agresywna jakaś - w Olszanicy misio 2 goprowców na kładzie poturbował.
Ciekawam Twojego cydru, opiszesz mam nadzieje, a walizeczka bardzo fajna, bedzie Ci sluzyla , przedluzylas jej zycie. Lubie Twoje klimaty, zapachnialo zapachami Twego domu, beda Cie wspominac i dzieci i wnuki..uwazja na misie!
Maryniu, podobno bieszczadzkie buki już zgubiły liście, pia cudaczna włóczka to pierwszy śnieg ma spaśc pod koniec tygodnia!
A to pewnie tasiemkowa, podsyłam link http://zlotywilk.pl/wloczka-tasiemkowa-i-co-mozna-z-niej-zrobic/
Pozdrawiam serdecznie
P.S.
u mnie też dziś była szarlotka, w plenerze smakowała wyśmienicie :)
I love that old suitcase,
and the baked goods (of course.)
:-)
smakowicie i ze śliczną jesienią...
u mnie niestety drzewa są już pozbawione liści... co znaczy, że mrozy niebawem nadejdą...
pozdrawiam
Mario, znowu podziwiam - w chatce Waszej ciepło, pachnąco, miłośnie :) Kufer fantastyczny, kojarzy mi się z przechowywaniem jakichś starych pamiętników, albo książek z poprzedniej epoki, albo paczek z listami powiązanych wstążeczką czerwoną.
A skorupka na kasztanie jadalnym - jaka 'puszysta" - pierwszy raz widzę, Serdeczne słoneczne pa, B
Całkiem kolorowo jeszcze u Ciebie i smakowicie jak zawsze. Jeść nie chcę ale popatrzeć na smakołyki - dobra rzecz. Kufer po kąpieli cudny, widać że wiekowy. Ja kiedyś kupiłam zakurzony i zabrudzony "antyk" ale po odkurzeniu i umyciu okazał się tandetą i podróbą.
Ależ nam piękna dałaś Marysiu, w różnych odsłonach!
Od tych wszystkich smakowitości moje kubki smakowe chyba oszalały, ślinka cieknie na klawiaturę.. :):) Pięknie u Ciebie, domowe ciepło, za oknami znów tajemniczo, mgliście, jesiennie... Pozdrowienia :)
Zapach z Twoich wypieków dociera do mnie /wyjeliśmy własnie z piekarnika ciasto, nie tak urodziwe jak Twoje wprawdzie/.
Piekne kolory jesieni. Ciekawa jestem jak Ci będą smakowały kasztany? U mnie sprzedawane są pod cmentarzami w Dzień Wszystkich Świętych ale wtedy nie kupuję, bo cmentarz i jedzenie jakoś mi się nie łączy ale są miejsca, gdzie mozna je kupić, ciepłe, czasem słodkie i wtedy mi smakują. Próbowałam cista z mąki kasztanowej, według przepisu Oli z kulinarnego bloga Moja Toskania ale smak był daleki od zachwytu. :)
Kasztany wyglądają samkowicie, podobnie zresztą jak pomidorki
Pięknie i słodko pachnąco. :)
Włóczka może na szal jakiś albo chustę?
Sumak wykorzystywany jest jako przyprawa. Jeszcze nie próbowałam. Jak na moim pojawią się te czerwone kiście, to będę eksperymentować.
Kasztanami objadałam się kiedyś w Mediolanie. Wiem, że to kwestia gustu, ale mi bardzo smakowały. :)
Serdeczności :)
Romantyczna, i ja witam; najbardziej pachną jabłka w szarlotce, posypane cynamonem; pozdrawiam serdecznie.
Mp, dziś znowu powtórka pieczenia, domowe smakołyki szybko są zjadane; tak, to ta włóczka ... tylko, że ja nie lubię falbanek; pozdrawiam.
Polanko, prawdę mówiąc, to taki chwast, rozmnaża się z odrostów bez umiaru, i jak nie przypilnujesz, za kilka lat może być dżungla w ogrodzie; dlatego wszystkie odrosty są koszone; a przebarwia się bajecznie; dziękuję bardzo, i ja Was pozdrawiam cieplutko.
Krzysiek, właściwie to docierały trochę niejasne i sprzeczne te wieści, dziś napisali, że mężczyzna został zamordowany, znaczy misiek niewinny, a już ma wyrok na karku; i ostre pogotowie w przemyskiem też; czasami zastanawiam się, co zrobiłabym, gdyby pojawił się na naszym bezludziu? a był już niedaleko, w Borysławce, i w Łodzince ule porozbijał, i w Leszczynach też; czy wiesz, na co chorują jesiony? masowo usychają w lasach; pozdrawiam serdecznie.
Grażyno, cydr bulgocze aż miło, dodałam trochę miodu, jak radzili winiarze z forum; i kilka butelek spróbuję zrobić na musująco, tylko zastanawiam się, gdzie schować butelki, żeby potem cydr ze ścian spiżarni nie skapywał, jak wybuzuje; kufer służy już jako stolik pod mały telewizorek, mąż mecze ogląda, wpasował się pod skos dachu doskonale;
ten misiek to nie tak znowu daleko od nas, a przemieszcza się szybko; pozdrawiam serdecznie.
Maniu, patrzyłam na niektóre wpisy na blogach bieszczadzkich, i rzeczywiście buki już łyse; jakoś jeszcze nieśpieszno mi do śniegu, tak jest dobrze; pooglądałam wyroby z tej włóczki, ciekawe, ale nie dla mnie, ja nie lubię falbanek, więc pewnie posłuży mi jako normalna włóczka na bardzo grube druty, np. powłoczki na jaśka zrobię; a gdzieżeś to w plenerze była? i ja pozdrawiam.
Rick, dziękuję za odwiedziny; bardzo lubię starocie, znajdują miejsce w naszej chatce; a po ciastach już nie został nawet okruszek; pozdrawiam serdecznie.
Joanno, trzeba wykorzystać spadłe jabłka, więc jabłeczniki na bieżąco; jeszcze nie chciałabym śniegu i mrozów, ale jaki mam wpływ na to; i ja pozdrawiam.
Beata, patrząc na ten stary, zniszczony kufer, zastanawiam się, jakie koleje losu przeszedł, gdzie był, w jakich okolicznościach; kiedyś widziałam podobny, grał w filmie o I-wojennych treściach; oj! ta łupinka kasztana jadalnego bardzo myląca, ma bardzo gęste kolce i bardzo kłujące, potrafi przebić rękawice, w których je zbieram; pozdrowienia ślę.
Krystyna, jejku! obawiałam się, że to może na Ciebie źle wpłynąć, możeś tam, bidulo, zagłodzona na amen? ciekawa jestem drugiego etapu diety, tej makrobiotycznej; pozdrawiam serdecznie.
Basiu, moje odpowiedzi troszkę spóźnione, więc wszystko zupełnie nieaktualne, ciasta zjedzone, liście prawie opadły; leje deszcz, mokro i zimno; ale cieszę się, że uchwyciłam te kolory; serdeczności ślę.
Iza, dziś powtórka z pieczenia, bo co tu robić w taki dzień, nawet nosa nie chce się wyściubić za drzwi; pozdrawiam cieplutko;
Mażena, każde ciasto, upieczone w domu, napełnia go jedynym na świecie zapachem; bardzo mnie ciekawią te kasztany, już czytałam, że przed pieczeniem trzeba naciąć skorupkę, żeby nie strzelały; ciekawam mocno ich smaku, a czasami nasze wyobrażenia zupełnie mijają się z rzeczywistościa; to tak, jak moje doświadczenia smakowe z kolendrą, błe! serdeczności ślę.
Arek, pomidorki bardzo smaczne, to jakaś odmiana koktailowa, podłużna, słodka, a zarazem mocno pomidorowa; a na smak kasztanów jeszcze poczekam, aż zgrabię liście, żeby dostać się do nich; pozdrawiam.
Grażyna-M, włóczka solidna, gruba, więc pomyślałam, że może grube powłoczki na poduszki kanapowe wydziergam; mąż używa kwiatostanów sumaka do odymiania pszczół, oprócz próchna dosypuje tych bordowych drobin, aromat przecudny, może i smakowo do czegoś pasuje; jeszcze chwilkę poczekam na kasztany, aż zgrabię liście; pozdrowienia ślę.
Prześlij komentarz