niedziela, 5 października 2014

Źle się zaczęło, dobrze skończyło ... Rumunia I

I przyszedł w końcu czas na wyjazd do rumuńskiej krainy.
Po nieudanym, pierwszym podejściu, wyruszyliśmy pełni dobrych myśli ... co prawda, prognozy nie były zbyt optymistyczne, ale  co tam, damy radę.
Znowu pobudka tuż po północku, i śniadanie pod rumuńską granicą ... w tym samym miejscu, co poprzednio ... Wyszukaliśmy taką trasę, żeby ominąć główne, większe miasta, po prostu lubimy tłuc się po bezdrożach ...


To już Szeklerszczyzna, kraina Węgrów, i Rimetea ... w tle Skała Szeklerska ... kiedyś wejdziemy tam, jak będziemy mieć dużo czasu ...


... na nocleg wylądowaliśmy w cieniu twierdzy w Coltesti. Znaliśmy to miejsce z wiosennego wypadu, bardzo urokliwe i klimatyczne ... malutka wioseczka, odjeżdżamy kawałek od drogi, i już jesteśmy ...


Po drodze spłoszyliśmy jeszcze parę, baraszkującą w stogu siana ... bo wszedzie stoją stogi, siano ułożone wokół wysokiego słupa. Pod rozłożystą gruszką rozpaliliśmy ogień, rozłożyliśmy stolik i foteliki, zjedliśmy kolację ... owinięci w śpiwory siedzieliśmy przy ogniu w noc, jeszcze terkotały cykady, jakieś nocne ptaszysko nawoływało na sąsiednim drzewie ... atmosfera trochę niesamowita ...


Nocleg w samochodzie to "madejowe łoże", nawet zmęczenie nie pomaga zasnąć na dłużej niż godzinę, ani gdzie wyciągnąć nóg, w bok coś uwiera ... człowiek czeka z utęsknieniem na świt, ale co tam, przecież damy radę ...
Świt był odrobinę przymglony, przez zaparowane szyby zobaczyłam świato na murach ruin ... matko kochana, straszy! ... od razu przypomniały mi się "Wakacje z duchami" ... światełko przemieszczało się.
I okazało się, że to przyjechał jakiś turysta, pewnie przejazdem, bo o tak nietypowej godzinie ... po jakimś czasie widzieliśmy jego sylwetkę na murach, a potem auto odjechało ...
Mieliśmy zaległości z wiosennego wyjazdu ... to monastyr Ramet, całkiem niedaleko ...


Nie spodziewałam się tak uroczego miejsca ... na tle białych, surowych skał cały kompleks klasztorny, wszystko pięknie utrzymane, w pobliżu kręcą się mniszki, starsze, młodsze ... zdjęcia tylko z zewnątrz, bo w środku nie wolno robić zdjęć ...




Ściany w przedsionku pokryte malowidłami, zwłaszcza sceny sądu ostatecznego przyciągają uwagę ...




Wewnątrz wszystkie ściany również pokryte malowidłami, nie uświadczy kawałka czystej ściany ...

zdjęcie ze strony Ramet
W pewnym momencie podeszła do nas młodziutka dziewczyna, mniszka ... w ręce plecak, gotowa do podróży ... nie jesteśmy w stanie porozumieć się po rumuńsku, a czujemy, że  chce, aby ją gdzieś podwieźć ... rozłożyłam mapę i pokazuję, dokąd jedziemy dalej ... nie, ona potrzebuje w drugą stronę ... jak daleko? ... 10 kilometrów ...
To przecież znowu nie tak daleko, podwieziemy ją ... droga z wąziutkiej asfaltowej zmienia się w szutrową, wzdłuż potoku Geoagiulu ... to osobliwość przyrodnicza, geologiczna, bo tutaj właśnie zaczyna się wąwóz Ramet, ciekawy, niezbyt uczęszczny, wiele o nim czytałam ... W pewnym momencie i ta droga skończyła się, osuwisko tuż przy przepaścistej ścianie wąwozu nie pozwala jechać dalej ... pozostaje nam tylko pożegnać śliczną, młodą dziewczynę, która znalazła swoją drogę życiową w klasztorze, zawrócić i jechać w swoją stronę ... Nie omieszkałam poprosić jej o możliwość zrobienia zdjęcia ...


... odchodząc, patrzyła z ciekawością na rejestrację samochodu, pewnie skąd jesteśmy ... żałuję, że nie zapytałam jej o imię, gdzie mieszka, że jesteśmy z Polski ... pomachała nam ręką na pożegnanie, zarzuciła plecak na ramię i poszła ... dokąd sama w te potężne góry? ... patrzyłam dziś na mapę satelitarną, jedyna droga stamtąd prowadzi do wioski Cheia ... wiosną zwiedziliśmy te tereny, ale powyżej ... to chatki o stromych strzechach i maciupkich pomieszczeniach, takie jak te, które minęliśmy po drodze ...



Zderzenie nowoczesności ze starym ... przecież w tych przepastnych górach ludzie też potrzebują kontaktu ze światem ... jesteśmy z mężem pełni podziwu dla mieszkańców tych gór, bo tu trzeba mieć wiele siły, zdrowia, żeby przetrwać zwłaszcza zimę ... warunki do życia naprawdę niełatwe, ale czy ludzie tutaj nie są szczęśliwsi od nas, zamotanych w różne zależności cywilizacyjne ...


W potoku zauważyłam potężne beczki, wypełnione wodą, a także różnego kształtu ...


... niektóre leżały na boku, a niektóre już były wypełnione wodą ... doszliśmy do wniosku, że beczki namokają wodą, żeby spęcznieć pod jej wpływem i nie przeciekać potem, kiedy wypełni je winogronowy moszcz ... bo nastał czas zrywania winogron w przydomowych ogródkach ... a beczki przygotowywane były tak samo, jak wieki temu ...
Ruszyliśmy dalej, przez miasto Sebes na "transalpinę", na przełęcz Urdele ... pogoda psuła się, chmury przysłaniały widoki, chwilami kropił deszcz ... przed nami ponad 100 km, może wyjedziemy na górę i ponad chmurami zobaczymy słońce? ...


Potężne góry Parangu od strony północnej pokryte były gdzieniegdzie już śniegiem, ale stada zwierząt jeszcze były wypasane ... krowy, kozy, owce, gdzieś za skałami osiołki, a w stanie Stefana, pod samą przełęczą, nawet świnie ...



Ludzie spędzają tu większość roku, wypasając bydło, muszą mieć wszystko, potrzebne do życia ... część artykułów dowożą z dolin, a w większości są samowystarczalni.




Napływająca z coraz większą szybkością mgła szybko zamykała widoki, było zimno, mokro i nieprzyjemnie ... zjechaliśmy powoli niżej, poza granicę lasu, a tam raj dla grzybiarzy ... przy drodze obwoźny skup grzybów ... kiedy zobaczyłam te skrzynki, ustawione na poboczu, wypełnione po brzegi najpiękniejszymi  borowikami, aż mi się oczy zaśmiały ... jeden człowiek wyszedł z lasu z workami jutowymi, przewieszonymi przez ramię, wypchanymi grzybami, a w każdej ręce jeszcze po torbie ... jak on to zdźwigał z tej góry?
Jechaliśmy teraz doliną Lotru, widać było, że tereny te doświadczyły gwałtownej powodzi ... zielone niegdyś brzegi rzeki pokryte były naniesionym piaskiem, kamieniami, wyrwanymi korzeniami ... w pewnym momencie drogę przegradzała potężna lawina błotno-kamienna, która zeszła z gór ... przerąbali tylko w niej przejazd, reszta została ... robiło się późno, noclegu trzeba było nam szukać ...CDN


A dziś u nas zakończenie podkarpackiego sezonu motocyklowego, od rana potężne maszyny dudniły za lasem, w drodze na kalwaryjskie wzgórze ...


Impreza połączona z oddawaniem krwi, ze szczególnym uwzględnieniem szczytnej idei - dla dzieci ...
W porannych mgłach wyglądało słońce, na trawach szklił się przymrozek ... rześko i malowniczo ...


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, ciepła życzę, pa!







19 komentarzy:

*gooocha* pisze...

Jak tylko przeczytałam tytuł, wiedziałam, że będzie ekscytująco. Oczywiście nie pomyliłam się :)
Masz niesamowity dar snucia jakby leniwych opowieści, przeplatanych zawsze cudownymi zdjęciami. Zawsze zachwycająco.

grazyna pisze...

Niezwykly swiat , taki inny, taki juz odlegly w czasie a jednak to teraz, i tak niedaleko. Czekam z niecierpliwoscia na dalsza relacje. jestescie dla mnie przykladem smakowania prawdziwego zycia. Nie wyobrazam sobie nocy w samochodzie, w chlodzie, ale rownoczesnie z checia bym takiego podrozowanis sprobowala. Sciskam Cie serdecznie Mario.

Beata Bartoszewicz pisze...

I mnie się czasem wydaje, że takie proste życie, choć trudne, to jednak bogate - w czas z rodziną, we własne myśli, że jest to ciągłość trwania i tradycji - i w tym nie przeszkodzi antena satelitarna.A my w dużym mieście , w biurowej fabryce - w ciągłym pedzie , w ciągłym przymusie, i dzień za dniem zlatuje nie wiedzieć kiedy, i tydzień za tygodniem - ech...
Wycieczka przepiękna a zdjęcia jak zwykle cudne, Dzięki :)

ankaskakanka pisze...

No to piękną podróż odbyliście. Chciałabym kiedyś podążyć Waszym szlakiem po ziemiach rumuńskich, na własne oczy zobaczyć tę naturę, ludzi, drogi. Ale dziękuję za zdjęcia. Pozdrawiam

La vie est belle i ja tez pisze...

Ilez to swiatow wokol nas... Kobieta na zdjeciu: piekna!
Serdecznosci
Judyta

Zofijanna pisze...

Podziwiam Marysiu, podziwiam-za hart ducha, za survivalowe działania. Przyznam, że bezsenna noc w śpiworze już nie dla mnie.

Zauważyłam, że chałupka z anteną jeszcze stoi - zderzenie dwóch światów.
Niesamowite są kontakty z innymi ludźmi. Rumuni są przesympatyczni, a w kontakcie z nimi pomoże język francuski.
Czekam na następne przygody rumuńskie.
Może mam w nich jakiś mały udział ?
I jak Ci się podobała Brama Apuseni ?
Ściskam mocno.

Stanisław Kucharzyk pisze...

"Nocleg w samochodzie to "madejowe łoże"
To trzeba było wziąć przykład z tej pary ;-)
... i skorzystać ze stogu ;-)

Inkwizycja pisze...

Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, bo Twoja opowieść trzyma w napięciu, chociaż zabiera w tak cudowne miejsca, gdzie czas zwolnił, życie smakuje inaczej, przeszłość miesza się z teraźniejszością. Marzę o takiej podróży. Kiedyś ;)
Kilka lat temu spaliśmy z Padre w samochodzie, na dawnej granicy RFN-NRD... Byliśmy tak szczęśliwi, że jesteśmy razem, że nawet niewygody nie przeszkadzały... całkiem wypoczęci wstaliśmy rano ;-))

Iza pisze...

Bardzo dobrze się Ciebie czyta, tak jak to ktoś napisał wyżej, niezwykle pięknie snujesz opowieść... :) Pozdrowienia :)

Tomaszowa Chata pisze...

My również lubimy przemierzać boczne trasy... na motorze. Dzięki Tobie mogłam wyruszyć w krótką podróż do nieznanej mi jeszcze krainy. Było pięknie! Dzięki:)))

Pozdrawiam
TOMASZOWA

Mażena pisze...

Podziwiam! Co tam piasek pod powiekami i obolałe członki jak tyle cudności przed oczmi. Niesamowite miejsca, intrygujące niby blisko a jednak daleko..To wspaniale, że ponowiliście wyjazd i dotarliście tam gdzie dotarliście. Jesteście niesamowici!

mania pisze...

Jak dobrze, że nie zraziło Was niepowodzenie za pierwszym razem! Z niecierpliwością czekam na c.d.
Dobrego tygodnia :)

waldemar pisze...

Chciałbym tan sie wybrać, jeżeli mozna prosze o namiary.
pozdrawiam

wkraj pisze...

Niesamowite są Wasze wypady do Rumuni. Ot tak od niechcenia znajdujecie miejsce noclegowe, które okazuje się znajduje o krok od wspaniałego klasztoru. Mnie w tym roku przepadł wyjazd do Rumunii, ale i tak bym nie trafił na takie piękne, nieznane miejsca.
Cudownie się ogląda Wasze zdjęcia, czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.

Magda Spokostanka pisze...

Wspaniale żyjecie!
Dusza nomady szczęśliwa i serce osadników spokojne. Jest wszystko czego trzeba.
Myślę sobie o tej mniszce ...
Ściskam serdecznie!

Magda Spokostanka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Joanna pisze...

naprawdę podziwiam Was za odwagę... bałabym się jechać autem do Rumunii...
świetna chatka z anteną satelitarną

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gooocha, opisuję tylko i wyłącznie moje odczucia, może ktoś widziałby to inaczej, a że jestem Rumunią zafascynowana, to może odbieram to bardziej emocjonalnie; serdeczności ślę.

Grażyno, żałowaliśmy, że nie zabraliśmy namiotu, ale myśleliśmy, że w górach będzie już bardzo zimno; było ciepło, ale to było ciepło przed deszczem; a że w samochodzie niewygodnie, to chyba każdy wie, ale co tam, jedna nocka do przeżycia; pozdrawiam.

Beata, jest biednie, zwłaszcza na prowincji, pasterze mają ciężkie życie, ale są wolni; no ale czy rzeczywiście biednie? może nie potrzebują tyle dóbr materialnych do życia; ludzie sympatyczni, jakoś dogadujemy się przy pomocy rąk najczęściej, nie spotkaliśmy wrogości; bardziej nam na wsiach, na uboczu, niż w dużych miastach; pozdrowienia ślę słoneczne.

Ankoskakanko, odważ się kiedyś, bo ja też miałam opory, ale wszystkie tabu przełamane; bardzo lubię ten kraj, jest tyle do zwiedzania, oglądania, a takie przestrzenie, że głowa boli; pozdrawiam.

Judyto, z ulgą wkraczamy w świat spokojny z głównej drogi, wystarczy tylko skręcić, a już jesteś wśród pastwisk bezkresnych, widoki nieogarnione; polubiłam ten kraj bardzo; zachwycałam się urodą tej młodziutkiej dziewczyny, taka skromna, naturalna, o miłym głosie; pozdrawiam Cię serdecznie.

Zofijanno, to był wyczekany, trochę wymęczony wyjazd, ale w końcu udało się; wcześniej była stabilniejsza pogoda, ale i w czasie deszczu jest co oglądać; hm! musiałabym nauczyć się francuskiego, ale dobrze mi idzie moim kalekim angielskim, w końcu nie prowadzimy jakichś uczonych dysput; masz, a także inni, opisujący swoje wyjazdy; dużo czytam, przygotowując trasę wyjazdową, nie wyobrażam sobie jechania w ślepo, tyle można ominąć; nie, nie byliśmy w wąwozie, za duży rozstrzał kilometrowy, może kiedyś tam zakotwiczymy; serdeczności ślę.

Krzysiek, hm! no rzeczywiście, można było, tylko ... jakoś mi się zapomniało, że tak też można:-: pozdrawiam serdecznie.

Inkwi, e, nie, zupełny luzik; tak sobie jedziemy, dużo oglądamy, zatrzymujemy się na bezkresnych pastwiskach, bo wystarczy tylko zjechać z głównej drogi; jednak w aucie niewygodnie jak licho, mimo, że to tylko jedna noc; pozdrawiam cieplutko.

Iza, dzięki wielkie, to sa tylko i wyłącznie moje wrażenia, zachwyty nad krajobrazami, górami, połoninami, bo lubię; może ktoś inny nie widziałby nic szczególnego w chylących się ku ziemi strzechach; pozdrowienia ślę.

Tomaszowo, jakie tam są piękne trasy na motory, namawiam mego syna, który jeździ na motorze, na rumuński wypad; trasa transfogaraska, transalpina, a i innym niczego nie brakuje, widokowe bardzo, "agrafki" cudne, można "zamknąć oponę", czy jakoś tak, jak mawia syn; pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, czasami oczy same zamykają się, ale teraz przyjemniej się jedzie, bo nie ma męczących upałów; nocleg można znaleźć wszędzie, my szukamy tanich noclegów, byle tylko gdzie głowę było złożyć, i żeby była łazienka przy pokoju, to zupełnie wystarczy; pozdrawiam serdecznie.

Maniu, już myślałam, że pogoda nie pozwoli na wyjazd, szału nie było, ale nawet w deszczu można wiele zobaczyć; pozdrawiam serdecznie.

Waldemar, chętnie służę moim skromnym doświadczeniem; to zależy, czym chcesz jechać, czy z wycieczką, czy własnym samochodem; przejechaliśmy wiele kilometrów, odległości tam są duże, napisz, co Cię dokładnie interesuje; pozdrawiam.

Wkraju, z miejscami noclegowymi nigdy nie mieliśmy problemu, bo nie jeździmy w sezonie, albo przed, albo po, a na miejscu zawsze coś się znajdzie; monastyry są tam wspaniałe, stare, z historią, tyle różnych pałaców, malowniczych ruin, bo i Sasi tam byli, i Węgrzy, i Turcy; trafiłbyś w takie miejsca, przecież ja bazuję tylko i wyłącznie na relacjach innych, dużo czytam, jeżdżę palcem po mapie; a do wyjazdu namawiam bardzo; pozdrawiam.

Magdo, to chwile wyrwane z obowiązków, wyjazd za krótki, ale dobre i to; i ja o niej myślę, młodziutkie dziewczę, prześliczne, a już poświęcona klasztornemu życiu; gdzie jej dom, jakie miała życie dotąd, świat nawet nie wie, że ona tam istnieje, pewnie nie ona jedna; serdeczności ślę.

Joanno, powinnaś spróbować takiego wyjazdu, może przestałabyś się bać; nie jesteśmy absolutnie odważni, tylko ciekawi świata, a nie pakujemy się w jakieś niepewne sytucje, jak wszędzie zresztą; pozdrawiam cieplutko.