czwartek, 5 lipca 2018

Nawet zwykły koper może być niezwykle fotogeniczny:-) ... doliną Jamninki ...

Zajrzałam na grządki w pewien wyjątkowo rześki, wczesny poranek.
W te pędy pobiegłam szybko po aparat ...





Bardzo często robimy sobie małą przerwę w sobotnich zajęciach i zjeżdżamy w dolinę. Najpierw do sklepiku po jakieś drobne zakupy, a potem zataczamy koło ... kierunek Arłamów, kawałek puszczą karpacką i powrót doliną Jamninki ... czasami jest słonecznie, czasami w mgłach i deszczu, ale zawsze bardzo klimatycznie. Zresztą nie raz dawałam temu wyraz w kolejnych wpisach:-)




Tuż przed Trójcą, nad brzegiem bystrej Jamninki coś zwróciło moją uwagę ... cofnij troszeczkę, cofnij! Jest, jest, jak wyrosła, a jeszcze nie tak dawno to były maleńkie krzewinki ...


To września pobrzeżna, trafiliśmy akuratnie na jej kwitnienie ...



To ciekawostka botaniczna, rzadko można ją zobaczyć, raczej na żwirowiskach zalewowych rzek i potoków, krzewinka z tamaryszkowatych, z wyglądu przypomina trochę tuje:-)



Nieco dalej, za mostkiem gdzie Jamninka przeskakuje drogę i zmierza wprost do Wiaru - kapliczka, ostatni świadek po wsi ...


W ostatnią niedzielę zdarzyła nam się wycieczka do Krzeczkowej, ot! tak się trochę przespacerować, rozruszać po zastoju chorobowym, do kaplicy-krypty dr Węgłowskiego ...


Teraz jest zielono, inaczej niż w zimie, kamienie pokrywają puszyste paprocie, a pod stopami białe płytki podłogowe kaplicy, czego poprzednim razem nie było widać pod warstwą śniegu ...



Zeszliśmy jeszcze nad brzeg śródleśnego zbiornika wodnego ...


... a na brzegu niespodzianka: grzyby, przede wszystkim kozaki. Z kurtki zrobiłam pojemnik i zbieraliśmy, zbieraliśmy ... eh! ta pazerność na grzyby!





Już w chatce przesypałam cały plon do koszyka, no sporo ...


I co z tego? Przy czyszczeniu okazało się, że tylko garstka ostała się, a reszta poszła na zaszczepienie gleby, razem z proteinkami:-) Zresztą co tu daleko szukać, po tych deszczach grzyby rosły wokół chatki ... no, jak grzyby po deszczu:-)




Powoli zaczyna się sezon ogórkowy, niesprzyjająca, zimna pogoda przystopowała trochę plonowanie. Dzikie czereśnie obrodziły nad podziw, sama chodzę często na małe obżarstwo, bo to są dopiero smaki dzieciństwa, małe kropelki soku, zamknięte w skórce, pachnące i słodkie, niech się chowają te mutanty, wielkie, bezsmakowe ... nawet Amik z Mimą smakują w spadłych owockach, chrupiąc je z pestkami:-)


Patrzymy na "zapotoczne" łąki, wychodzą łanie ze swoim przychówkiem, ostatnio nawet przebiegała nam drogę z małym na początku zabudowań Birczy. Wiele śmiechu dostarczyły nam obserwacje rodziny gąsiorków ... rodzeństwo usiadło na gałązce rzędem, puszyste i przytulone do siebie, bo było wtedy zimno, jeden rodzic pilnował, odpędzał nawet dzięcioła z drzewa, a drugi donosił jedzenie, pewnie tak na zmianę.
Inne obserwacje też dotyczyły tego samego ptaka, gąsiorka. Zasiadł tuż przed wlotem do gniazda os i polował ... wyobrażacie sobie, że w locie łapał osy, zjadał jak gdyby nigdy nic, nie bojąc się użądlenia ... pewnie tak też traktuje nasze pszczoły:-)
A właśnie, pszczoły ...


Widzicie te zabudowane doły na ramce?
Starzy pszczelarze mówią, żeby nie wycinać ich zbyt szybko, bo tam, w tych trutowych komórkach  zagnieżdża się warroza, roztocza, które powodują tę chorobę u pszczół. Te komórki są troszeczkę większe niż w plastrze, varroa destructor je lubi i później wycinane i niszczone są razem ze szkodnikiem. Takie naturalne metody:-)


To jest pyłek, którego trochę pozyskał pszczelarz od pszczół, pozyskał, pozyskał, zabrał raczej:-) a to tylko dlatego, że na wiosnę dostaną go z powrotem w postaci tzw. ciasta, na dokarmienie.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuje za odwiedziny, dobrego wypoczynku na wakacjach życzę, pa!

14 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

Drzewo czereśniowe przypomniał mi nasze wędrówki na takie słodkie dzikie czereśnie - pychotka. Spodobały mi się zdjęcia z tymi pojedynczymi drzewami, lubię takie widoki. A grzybki pięknie się prezentują, fajne modele fotograficzne. U mnie upał niemiłosierny więcej siedzę w domu. Pozdrawiam

Grażyna-M. pisze...

Piękny koperek, ale to wygląda jak szron. U nas upały, ale noce już chłodne, koło 12 stopni. Wczesna jesień?
Urocze grzyby, trudno się takim oprzeć.:)
Pozdrawiam serdecznie:)

Ula pisze...

Uf długo nie było wpisu na blogu, już się niepokoiłam.
Pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Tak, w warzywniku dojrzewanie przystopowało a co gorsza, widze, iz na pomidorach zaczęłą sie zaraza ziemniaczana. Pryskamy je wywarem z wrotyczu, ale boję się, że niewiele to pomoże. Ogórkowe liscie też zaczynają dziwnie żółknąc. No i mszyc pełno. Tylko drzewkom i krzewom owocowym nic sie nie dzieje. Obfitosć ogromna wszelkich owoców. A trześnie właśnie wczoraj skończyliśmy objadać, mnóstwo ich było w tym roku, pysznych słodziutkich. I nasze psy też miały z nich pociechę (ponoć jedna z nazw trześni jest "psia czereśnia", moze dlatego, że i psy ja lubią?)
Pozdrawiam serdecznie, Marysiu!:-)

BasiaW pisze...

Poranny koperek rzeczywiście piękny. Pszczoły mnie fascynują i Twoje poznawanie okolicy również. Miłego weekendu Marysiu.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, pierwsze zdjęcia są cudne. Ślicznie udało Ci się sfotografować szadź osiadłą na badylkach w mroźny dzień zimowy, nieprawdaż? :-)
Nitki pajęczyny widoczne na zdjęciu przypominają mi pewne jesienne grzybobranie i takie właśnie widoki, jak na Twoich zdjęciach.
Już są grzyby! Popatrz, jak to jest z nami: nawet gdy mamy grzybów dużo, chcemy więcej. Grzyby są zaczarowane i już.
Pociągający urok mają te słoneczno-zielone krajobrazy z Twoich zdjęć. Ech, poszłoby się, poszło.

Patrycja P. pisze...

Z wielką uwagą przeczytałam Twój post, prowadzisz bardzo ciekawego bloga. Zdjęcia kopru mnie urzekły, na pierwszy rzut oka nie zgadłabym, że to ta roślina. Pozdrawiam!

agatek pisze...

Fajna wędrówka :)
Urzekła mnie ta kapliczka co się ostała jedyna. Niesamowity przekaz religijny dla mnie. Z przyjemnością powędrowałam z Tobą :D
pozdrawiam :D

PS.Jakaś okropna weryfikacja mi się włączyła :( siedzę w altanie, obrazki małe, no uparłam się aby ją przejść ale następnym razem po prostu zrezygnuję z tego i nie wyśle się komentarz :/. Nie mam do tego cierpliwości. Sorki.

Tomasz pisze...

Witaj Mario
Cóż, ja jeszcze na grzybach nie byłem, choć żona mnie wysyła od jakiegoś czasu. Pszczoły u kolegi nie zrobiły lipowego miodu, choć lip ma sporo w pobliżu. Chciałem kupić, mówi że nie ma, tylko wielokwiatowy. Nie znam się na pszczelarstwie, choć mam kawałek starego sadu w którym mnóstwo wszelkich roślin jest i nawet te lipy właśnie rosną. Czy podczas Waszych wycieczek, w Arłamowie prócz krzyża znaleźliście jakąś pamiątkę po dawnej wsi? Wciąż mnie ta dolina fascynuje.
Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Dopiero w tym roku odkryłam, jak użyteczny może być koper. Przez przypadek trafił do bukietu wielokwiatowego do kuchni. Jest przepięknym dodatkiem, a jak ładnie wszystko pachnie. Polecam również takie wykorzystanie dojrzałych zielonych baldachów, z przegorzanem wyglądają zjawiskowo i są bardzo długo świeże.Pozdrawiam serdecznie Marysiu, dziękuję za cudne zdjęcia i udanego lata życzę. Dzięki Twoim wędrówkom ziołowym i kwietnym zaczęłam zbierać nasiona na łąkę kwietną, taki przynajmniej mam pomysł na tegoroczne lato.hel

Pellegrina pisze...

Mario, czy to rosa na koprze, bo przecież nie szadź? Ale wygląda zjawiskowo.
Września, a ja bez okularów myślałam, że to żarnowiec.
Grzybów ci u was dostatek, zacny koszyczek, trzeba się dzielić z naturą. A te wokół chatki wolne od lokatorów?
Uwielbiam te dzikie czereśnie, intensywnie słodko gorzkawe, u nas nazywamy je cześniami.
W tym roku lipy szumiały całe dnie rojami pszczół, tak jeszcze nigdy dotąd nie było. Oj będzie mnóstwo miodku lipowego.
Pozdrawiam serdecznie

Beskidnick pisze...

Bogato.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, czereśnie powoli zamieniają się w rodzynki, ale jeszcze zachodzę pod drzewo i korzystam ze słodkości, niech się chowają te ze straganów; te pojedyncze drzewa to pozostałość po wysiedlonych wsiach, tu drzewa owocowe, tam lipy, tylko tyle zostało, i samotna kapliczka; grzybki jak na razie z mieszkańcami:-) pozdrawiam.

Grażyna-M, tak koper pokrył się po nocy rosą, że rzeczywiście jak szron to wygląda; jak lato zaczęło się po zejściu śniegów, to i może jesień szybko zawita, wszystkie jesienne kwiaty już kwitną; pozdrawiam.

Ula, nie mam w chatce netu, a ponieważ mnie długo nie było w domu "stacjonarnym", to i stąd ta przerwa:-) pozdrawiam.

Ola, zaraza na warzywach to dla mnie nieszczęście, tyle człowiek nazagląda się się do tych rozsad od końca lutego, a tu potem taki zawód; już kupiłam nasiona ogórków niby odporne na mączniaka i jakieś inne grzybowe, to znowu pojawiają się żółte plamki, chyba kanciasta plamistość, i nie używaj tu człowieku środków, jak grzyby tylko czekają za rogiem:-) będzie klęska urodzaju, choć grzechem nazywać tak urodzaj owoców; pozdrawiam.

Basia, rano, rano, raniusieńko, po rosie:-) trzeba by jeszcze bosymi stopami pobrodzić po trawie; pozdrawiam.

Krzysztof, tak, rzeczywiście wygląda jak szadź, zjawiskowo wręcz, takie białe pióropusze; mam wrażenie, że już zaczyna się jesień, nawet nie trzeba rosy na pajęczynach, ale jak jesień, grzyby, to i pajęczyny na twarzy, czyż nie? na widok grzybów człowiek głupieje, wiem to sama po sobie, ale na szczęście umiem powiedzieć stop! pozdrawiam.

Patrycja, dziękuję za dobre słowo, od czasu do czasu ktoś kapnie kropelkę miodu na me serce:-) ha! widzisz, jak natura potrafi omamić człowieka, i jak się przystroić; pozdrawiam.

Agatek, z tą kapliczką związana jest ciekawa historia, to pozostałość po wsi Trójca; była też i cerkiew, ale jej widok przeszkadzał jednemu z wysoko postawionych kacyków partyjnych, więc kazał ją zburzyć; a to jest teren dawnego ośrodka rządowego; pozdrawiam.

Tomasz, w ostatnią niedzielę wracaliśmy przez Birczę, przy drodze stały kobiałki pełne prawdziwków jak malowanie, akuratne jeden w jeden:-) ciężko dostać miód jednego rodzaju, zawsze jest jakaś mieszanka, bo pszczoły różnie pracują, jedne wysoko, inne na łące, a wszystko znoszą do jednego ula; zaczynaliśmy od jednego ula, mąż całkiem niedawno nauczył się pracować z pszczołami, a jeśli masz taką bazę, to może warto byłoby się podszkolić:-) znaleźliśmy stare fundamenty, zawalone piwnice, po prawej stronie drogi idąc w stronę Kwaszeniny; pozdrawiam.

Hel, koper tak stroi bukiety prawie jak gipsówka:-) zazwyczaj mam nadmiar kopru, więc wieszam ogromne wiąchy na tarasie, pachnie nieziemsko, potem osypią się ziarna i kiełkuje wokół; cieszę się, że na coś przydało się to moje pisanie; pozdrawiam i dzięki.

Krystynko, a jakże, rosa! tak gęsto wykropliła się na pierzastych listkach, że musiałam zrobić zdjęcia; grzybów wokół chatki nie zebrała, najpierw sprawdzałam na nich, czy to prawda, że gdy człowiek spojrzy na nie, to przestają rosnąć, tak z dnia na dzień zaglądałam do nich, aż w końcu zestarzały się i wzbogaciły glebę wokół chatki; może powtórzą plonowanie w późniejszym czasie:-) miodem dopisuje, spadź z jodły też noszą pszczoły; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, ojejku, zapomniałam o Tobie, dzięki za obecność; tak, w tym roku wyjątkowo bogato:-) pozdrawiam.