poniedziałek, 4 marca 2019

Bziana na lekko:-) ...

Ładnie zjeżdżaliśmy do chatki w czwartkowy podwieczór, na sam zachód słońca ...






Szybko rozpalone paleniska w kuchni i kominku nagrzały wnętrze do znośnej temperatury, a my poszliśmy spać razem z kurami, bo nazajutrz czekał nas pracowity dzień.
W okolicach godziny piątej rano jest już prawie jasno.
Zza drogi, z lasu huczały sowy ... jedna blisko, odpowiadała jej gdzieś nad potokiem, jeszcze inna z głębi. Niezwykły, huczący koncert, drobniejsze ptaki świergotały na powitanie dnia.
Wypuściłam psy, a kiedy wyszłam po miski, już trzy pyski czekały na mnie, bo Paździoch nie daruje porannego posiłku. Jest nieurodziwy, dolna szczęka wystaje przed górną, a zęby już mocno szczerbate, uszy rozlatują się na boki, tylna noga z przykurczem ... patrzy na mnie miłościwie i oblizuje się, no jak mu nie dać jeść:-)
Po śniadaniu ruszyliśmy do roboty.
Posprzątaliśmy bałagan jeszcze z jesieni po rąbaniu drewna, resztki trocin i kory wywiozłam do dołka w sadzie, a potem sprzątanie gałęzi połamanych z nadmiaru owoców. Ognisko było wielkie, pachnące owocowym dymem ... takie ognisko też trzeba pielęgnować, żeby nie zaprószyć ognia w suchej trawie, podrzucać gałęzie, zagarniać ... i tak zeszło nam do popołudnia. Nachodziliśmy się setnie, cały dzień na nogach. Tylko ta jemioła na jabłoniach nie daje nam spokoju, nie mamy pomysłu, jak się za nią zabrać.


Pod ostatnim postem kolega Kulczyk zawstydził nas mocno, że byliśmy w Leszczawie Górnej, a na Bzianie nie byliśmy:-) To i wybraliśmy się na ową Bzianę, ale tak po najmniejszej linii oporu:-) Nie wybraliśmy się z Leszczawy ani z Roztoki czerwonym szlakiem, tylko drogą.
Ranek był dosyć mroźny, wiał zimny wiatr, a o słońcu można było zapomnieć.
Zaparkowaliśmy auto nad Kuźminą, a sami ruszyliśmy w drogę, która już od dawna nas kusiła, bo nie wiedzieliśmy dokąd prowadzi, a okazało się, że na Bzianę.
Na górze śniegu jeszcze całkiem sporo, a mróz ściął błotko, tak że przyjemnie chrupało pod butami.
Wiatr na szczęście wiał nam w plecy, ale palce u rąk drętwiały w za cienkich rękawiczkach.


Na odsłoniętych płaszczyznach śniegu już nie było, pierwszy ogromny pagór okazał się nie być Bzianą, za to odsłoniły się ładne widoki. Ostatnio pisałam, że z Garbu Różanieckiego widać Karpaty ... a może stąd odwrotnie, widać na ostatnim planie wzniesienia Roztocza? Gdzieś poniżej, przy granicy lasu stał ciągnik, ludzie wycinali leszczynowe prościutkie gałęzie, pewnie na tyczki grochowe.


Obniżyliśmy się w siodło pomiędzy dwiema górami, ta następna to już na pewno Bziana. Zatrzymaliśmy się przy pniach drzew, wyciągniętych z lasu, przerwa na herbatkę w zaciszu poniżej wierzchowiny. Nieśmiało zaczęło przebłyskiwać słońce, malując na ciemnych płaszczyznach lasu jaśniejsze plamy ...


Od śniegu promieniało ciepłem, do tej pory szło się po twardej skorupie, teraz zaczęła mięknąć. Musiało tu być pioruńsko nawiane śniegu, odwalone z drogi potężne lodowo-śniegowe płaty, jak ogromne skały i na pewno droga zimą nie była przejezdna.


Na potrzeby prac w lesie masy śniegu zostały odwalone i można już jeździć, na razie po błocie:-)


Złudne jest to niebo i ta pogoda, świstało mroźnym wiatrem, zresztą przez cały dzień utrzymywała się minusowa temperatura, ale bazie srebrzyły się prawie na każdym mijanym, wierzbowym krzaku.



To już ostatnie metry przed wierzchołkiem góry.
Zeszliśmy na łąki, a przed nami wyjątkowe, szerokie panoramy ... wyraźnie rysowały się kolejne pasma-ruszty Gór Sanocko-Turczańskich ... najpierw rozpoznaliśmy bielejące w oddali stoki narciarskie w Arłamowie z resztkami śniegu ... pasmo Jamnej, Krzemienia ...


... potem w oddali niknąca Kopystańka, stromo ścięty Kanasin, łąki nad Trójcą żebrowane  pasami krzaków ... i lotnisko na Krajnej, które rozpoznaliśmy przez przypadek, bo kołował nad nim srebrzysty samolocik ...



Na południu Chwaniów, bardziej na prawo Margiel, który "łoiliśmy" któregoś lata i tak dostaliśmy w kość, że odechciało nam się skracać drogi:-). Jeszcze bardziej w prawo pasmo Słonnego, wyróżniający się szczyt Słony ... czyta się te poznane miejsca jak na mapie:-)


Bziana, jakaś dziwna nazwa ... poszperałam trochę w necie i w opracowaniu "Nazwy ziół w polskiej toponimii" Danuty Lech-Kirstein znalazłam, że "Bziana" być może pochodzi od dzikiego bzu.
Bez, best, chebd, chebzie i pochodne: bzowy, bzina - krzew bzowy, bzie - teren porośnięty bzem ... i nazwy-toponimy: Bezek, Bzianka, Bzin, Bzie, no i nasza Bziana:-) ... i wiele innych:-)
Sama góra jest idealnym miejscem obserwacyjnym, widoki dalekie na wszystkie strony świata.
 

I znowu z westchnieniem zawróciliśmy do auta, a można było zejść do Roztoki, pod urokliwą cerkiewkę, usiąść na przystanku, poczekać na jakiegoś busa ... ech, te ograniczenia, przeważnie psie:-)


Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!


11 komentarzy:

agatek pisze...

Przeczytałam od dechy do dechy :) Nie wiedziałam, że jemioła może być na jabłoni. Spacer czy wycieczka taka konkretna mi się wydaje. Ile czasu zajęła?
Pozdrawiam. Zdjęcia cudne :D

Nasza Polana pisze...

Mario, Ty zawsze pięknie, zachęcająco, poetycko i na temat. Lubię tu wpadać do Ciebie <3

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ta górka to jeden z nielicznych niezalesionych wyższych pagórków w okolicy. Ładny widok a jeszcze lepsza relacja. Karmienie piesków z Paździochem na czele boskie :-)

Krzysztof Gdula pisze...

Spróbuję rozpoznać: drogą celującą w niebo idzie mąż Marii. Czy tak?
Swoją drogą czyż nie urocze są takie miejsca? Horyzont jest blisko, na styku drogi i nieba.
Mario, pisz dalej i dodawaj zdjęcia ze swoich jakże ładnych stron, łatwiej mi będzie zostawić moje góry i wrócić do domu.
Tak, jakże nie dać tej bidzie Paździochowi miski?

BasiaW pisze...

Bajeczne widoki, cerkiewka urokliwa.
A ciasto opisałam w odpowiedzi na komentarz, niebawem będzie następne makowe, bo lubię:-)

Beskidnick pisze...

Ślicznie tam!!!
No tak to już z psowatymi bywa, ja też sporo moich wypadów planuję pod katem Aury.

Aleksandra I. pisze...

Piękne kolory zachodu. Kolejna wycieczka z widokami. Przychodzi taka nijaka pora, kiedy zielonego mało śniegu już prawie nie ma. Widoki jednak zawsze mogą być ciekawe. Nie zmęczyłam się, a ile zobaczyłam. Pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, u nas jemioła jest na wielu drzewach, ptaki roznoszą, na lipach, głogu, i na naszych nieszczęsnych jabłoniach; masz może pomysł, co zrobić?
wycieczka nie za długa, ponad 6km, za to w ciężkim terenie:-) pozdrawiam.

Polanko, jakże miło mi Ciebie widzieć tutaj:-) opisuję, zachęcam w odwiedziny Pogórza, pobliskich Gór Sanocko-Turczańskich, raj dla kogoś, kto potrzebuje miejsc odludnych, cichych; pozdrawiam.

Staszek, zaskoczyła nas Bziana właśnie widokami, po prawdzie wcale nie liczyłam na takie, a tu panoramy w dolinki, kolejne pasma, naprawdę ładnie; o, tak, podkarmianie Paździocha już weszło do codzienności, jak tylko jesteśmy, gorzej, gdy nas nie ma, ale on ma przecież właścicieli, a do nas może z przyjaźni zagląda:-) pozdrawiam.

Krzysztof, to mąż, tak; bardzo przyjemnie szło się tą drogą, można by atakować z doliny jednej czy drugiej, my staruszkowie wybraliśmy łatwiejszy wariant:-) właśnie, jak Ty zostawisz Kaczawy? pójdziesz na Pogórze, ono je przypomina:-) na taki proszący wzrok, jaki ma Paździoch, nie ma mocnych; pozdrawiam.

Basia, cerkiewka wpisana w ten krajobraz, zawsze jej wypatruję; sama byłam zaskoczona widokami z Bziany, tam wysoko otworzyła się przestrzeń, ale jakże znajoma; czytałam o cieście, makowe, dobrze w zęby wchodzi, ale jakie smakowite:-) pozdrawiam.

Maciej, a Ty wiesz, ile razy w życiu tam przejeżdżaliśmy? w życiu nie trafilibyśmy tam, gdyby nie nasz kolega Kulczyk, dobrze ukierunkował nasz wypadzik:-) dlatego też nasze wyprawy króciutkie, bo psy w chatce czekają, można by je na podwórku zostawiać, ale jakoś się obawiam; pozdrawiam.

Ola, zachody bajeczne, widać daleko, górki przydają uroku; to był bardzo widokowy szczyt, wiele miejsc rozpoznaliśmy, w końcu sporo lat już tu jesteśmy, ale inaczej wygląda świat z okien auta, inaczej na mapie, a jeszcze inaczej oglądany ze szczytu; właściwie to jest buro, zwłaszcza łąki, ale w zacisznych miejscach już się zieleni; pozdrawiam.

mania pisze...

Te reszteczki śniegu każą przypuszczać, ze wiosna za progiem. Piękna wędrówka, takie dookolne widoki są bardzo pouczające, można wypatrzeć górkę, na której się jeszcze nie było :)
Pozdrawiam serdecznie

Kasia Dudziak pisze...

Przepiękne zdjęcia. Jak ja kocham takie miejsca. Urocze zakątki na Pogórzu. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, Bziana całkiem niedaleko nas, a dopiero kolega zwrócił nasza uwagę, i
przekonaliśmy się, że widoki stamtąd przednie, a że okolica znajoma, to i rozpoznawaliśmy kolejne pasma czy doliny; pozdrawiam.

Kasia, miejsca do wędrówki pierwsza klasa, i szlakiem, i na dziko, i zgubić można się:-) pozdrawiam.