czwartek, 28 marca 2019

Po starych śladach depcząc ...

Różnie prowadzą nasze drogi na Pogórze.
Kiedy nam się śpieszy, to głównymi, w wielkim ruchu, obwodnicami, czasami kawałek autostradą.
Ale jak mamy więcej czasu, a przed nami wolny weekend, to szukamy przede wszystkim ładnych dróg, to nic, że trwa to dłużej i o wiele więcej kilometrów w kołach.
Jak by nie jechać, trzeba przekroczyć San, który do Przemyśla ma status rzeki górskiej, oddziela od siebie Pogórza, Dynowskie i Przemyskie.
Onego czasu wiele włóczyliśmy się z mężem właśnie po tym terenie, na północ od Sanu, potem w czasach pogórzańskich szukaliśmy różnych dróg, żeby przerzucić się samochodem ze strony przemyskiej na jarosławską. Czasami były to próby nieudane, trzeba było wycofywać się, ale niejednokrotnie wyjeżdżaliśmy z lasów w nieoczekiwanych miejscach, dziwiąc się, że jesteśmy tak blisko domu:-)
Taką miłą niespodzianką okazała się droga przez Łętownię, potem urokliwy Bełwin, położony w dolinie potoku Łętowianka. Pewien odcinek w okolicach Chałupek Bełwińskich jest nieutwardzony, bywało artystyczne błotko. Ostatnio znowu po kilku latach zachciało nam się tamtędy przejechać, zwłaszcza że przedwiosenna pogoda kusiła, a może zrobili już asfalt?
Asfaltu nie było, na szczęście sucho, ale co innego przykuło naszą uwagę.
Tuż przed lasem kępa starych śliw znaczy miejsce po dawnym gospodarstwie, a trochę dalej, już w lesie oczyszczone z krzaków miejsce, a na drzewie tabliczka: Stary cmentarz ... tego tu nie było.
Takie miejsca nas interesują, więc podeszliśmy pod górkę.
Stare nagrobki, niektóre ładnie utrzymane, widać, że cmentarz jest odwiedzany i ktoś dba o niego.
Na drzewie przymocowane chorągiewki w ukraińskich barwach z wypisanymi nazwiskami, z kamieni zbudowany mały pomnik poległym w Wielkiej Wojnie.







Jakimś cudem nie zrobiłam zdjęcia temu pomnikowi, pewnie poszłam dalej na poszukiwania, miałam wrócić, zdjęcie pożyczyłam ze strony stadniny Sabatówka, przepraszam i dziękuję.
Już wiem, co odwróciło moją uwagę ... na drzewie wisiała tabliczka z niebieskimi znakami ...


Szlak Jana Vita ... pierwszy raz widzę taką ciekawostkę, chociaż gdzieś w tyle głowy błysnęła malutka iskierka, coś znajomego, ale co?
W domu zaczęłam szukać w necie, jakiegoś planu, pod hasłem tej ścieżki za wiele nie było, ale kiedy wpisałam: Jan Vit, o! wtedy pokazało się więcej.
To czasy Wielkiej Wojny, walki o twierdzę Przemyśl, pojawiła się też jego książka "Wspomnienia z mojego pobytu w Przemyślu podczas oblężenia rosyjskiego 1914-1915" ... już wiem, co to za iskierka, przecież ja to czytałam, sąsiad mi pożyczył którejś zimy:-)
Pamiętam, że moją myślą było, że może z tej strony twierdzy było tu trochę łatwiej, ale to tylko moje przemyślenia, bo sytuacja była tragiczna.


Jan był Czechem, jako młody człowiek poszedł "w kamasze", przez Sanok trafił do fortu Siedliska i sąsiednich, potem do Łętowni, przy tym cmentarzu mieli wartownię, podkopane pomieszczenie z siedziskami, kanapą i stołem. Był człowiekiem bardzo empatycznym, współczującym swoim towarzyszom żołnierskiej niedoli, a także barbarzyńsko wyrzucanej ludności z ich domów, gospodarstw, przedpole musiało być oczyszczone ze wszystkiego. Szerzyła się grabież, płonęły wiejskie chałupy, dwory, bez spisu inwentarza, nikt nie starał się nawet jakoś zrekompensować ludności cywilnej tych strat.
Dzielił się z żołnierzami swoimi racjami żywnościowymi, bo panował głód, chłód i niedola.
Przy okazji trafiłam na ciekawe strony, gdzie można poczytać o Janie, jego losach ...
http://www.twierdzaprzemysl.org/index.php?menu=art&akction=Jan_Vit
... a także o okolicznościach powstania tej ścieżki, pomnika, odnalezienia cmentarza, ciekawe poszukiwania terenowe właścicielki pobliskiej stadniny koni Sabatówka, o Bełwinie, te podobają mi się najbardziej:-)
https://sabatowka.wordpress.com/2013/08/14/sabatowka-z-historia-w-tle/
Powiem szczerze, że same forty nie interesują mnie za bardzo, te sztuki walki, taktyki bitewne, statystyki, a raczej losy ludzkie, wspomnienia.
Teren wokół pocięty licznymi wąwozami, niektóre wyglądają jak drogi, inne jak okopy ...


... na stromej ścianie jednego z nich zimozielony paprotnik kolczysty, tak myślę.


A droga prowadzi tu niezwyczajnie malownicza:-)



Wiosna zrobiła krok do tyłu, wczorajszy ranek pobielony.
Czasami znad Wiaru ciągnie mgłami, ale poranne słońce szybko je przepędza ...




Kwitną wierzby, ich puszyste kotki aż świecą w porannym słońcu ...


 ... w zachodzącym jakby puszyścieją ... a dalekie pasma Gór Sanocko-Turczańskich na liliowo:-)


Kupiłam trochę bratków, stokrotek, niektóre posadziłam w donicach ... jednego razu wychodzę, a tu ziemia wygrzebana, bratki stłamszone ... okazało, że moje psy usiłowały schować tu kość. Ziemia świeżutka, łatwo grzebać, tylko nie wiedziałam, kogo karcić, Mimę czy Amika ... podejrzenie padło na Mimę, bo ona taka zwariowana. Zabrałam ją do domu, wychodzę za chwilę, znowu wygrzebana druga donica, i to Amik, ten świętoszek tak ukrywał swoją zdobycz:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!




12 komentarzy:

Pellegrina pisze...

Zmiany, zmiany. Ja też wracając po jakimś czasie we wcześniej przedeptane miejsca z zaskoczeniem obserwuję zmiany. Czasem na gorsze gdy drzewa wycięte, ścieżka żużlem wysypana, w dołach śmieci w rozwalonych workach. A czasem na lepsze gdy teren kultu zadbany, ścieżki wyrównane, stary dom odrestaurowany starannie. Bo ludzie różni są a o tych dobrych pamiętać trzeba. I dziękuję Ci za Jana Vita

don't blink pisze...

Ta dolina potoku Łętowianka brzmi bardzo kusząco. Letnią porą postaram się tam zajrzeć. Dzień będzie dłuższy i może się nie zagubimy :).
Pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Właśnie tak: interesujące są ludzkie losy, a nie wojenne strategie. Mario, pożyczyłem od syna książkę o walkach pod Stalingradem i byłem pozytywnie zaskoczony. Owszem, było o dywizjach, frontach i szturmach, ale więcej o losach zwykłych żołnierzy. Obraz wojny nabrał ostrości i widać było wiele wstrząsających szczegółów.
Dobrze, że zadbano o cmentarz. Jest coś bardzo smutnego i trochę okrutnego, coś nieodwołalnego i niesprawiedliwego, w zapomnianych grobach.
Zwiedzanie okolic najbardziej bocznymi dróżkami ma niemały urok, to prawda. Też lubię takie jeżdżenie, ale wtedy, gdy nie ma oblodzenia.
Końcowe zdjęcia wyszły Ci cudne, Mario.

Zielonapirania pisze...

Uwielbiam takie wloczykijstwo poza głównymi traktami i bywa, ze też uprawiam. To co ukryte i daleko od drogi bywa równie ciekawe jak miejsca popularne i odwiedzane przez turystów.

krzyś pisze...

Marysiu!

Pozwól, że tylko westchnę... ech!
A my wciąż w mieście...

Pozdrawiamy gorąco - g. i k.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, nasze lasy na gorsze, tu koło nas Las Niemiecki kładziony jest pokotem, z miejsca, gdzie nigdy nie było widać Kopystańki, widoki na przestrzał, a ile leży przy drogach; ja rozumiem, że drewno jest potrzebne, ale żeby aż tak? trzebione bez umiaru, bo państwowe, ale czy my nie mamy nic do powiedzenia o naszym wspólnym dobru? zmienia się postrzeganie świata młodszych pokoleń, interesują się historią, dbają, ale i pamiętają; Jan Vit zmarł w 1954 roku, czasy nam bliskie, choć mnie wtedy na świecie jeszcze nie było, ale chętnie porozmawiałabym:-) pozdrawiam.

Dont'blink, zajrzyj, bardzo urokliwa dolina, i nie obawiaj się, nie zgubisz się:-) zielony szlak z Przemyśla jest połączony z tą ścieżką, a potem do Łętowni na autobus, sama chętnie powtórzyłabym taką łązęgę; pozdrawiam.

Krzysztof, od dzieciństwa czytam dużo książek o wojennych losach ludzkich, ojciec przynosił takie do domu, o partyzantach, banderowcach, wydania "tygryski", Polacy na robotach przymusowych, ale nic nie było i Wielkiej Wojnie:-) nie rozumiem profanowania cmentarzy, zasypywania górami śmieci, historii nie zmienimy, a już kiedy chodzę po takim cmentarzu, to mam świadomość, że stąpam po grobach; w Trójcy, gdzie był ośrodek ministerialny, mister Jaroszewicz polecił zburzyć cerkiewkę, a spychaczem zsunąć groby do jaru, kapliczka jeno się ostała; tak, oblodzenie na stromych drogach przeprawia o ekstremalne doznania, też wolę unikać:-) ostatnie zdjęcia to widoki za oknem:-) pozdrawiam.

Zielonapiranio, poszliśmy za Twoją ostatnią radą i odwiedziliśmy Czartowe Pole:-) główne trakty są nudne, przewidywalne, szybkie, wygładzone, dopiero kręcąc się po bocznych dróżkach, można zobaczyć prawdziwe oblicze danej krainy, gdzie stare cmentarze, cerkiewki, kępa starych drzew znaczy miejsce po dworze, a i ruiny malownicze się trafią; tak też zwiedzamy Rumunię, która przyciąga nas jak magnes:-) pozdrawiam.

Krzyś, nie wzdychaj, nie wzdychaj, tylko bierz Grażynkę i ruszajcie na łono, przyrody oczywiście:-) marzą nam się krokusy, ale przerażają te masy ludzi na tatrzańskich halach, może poszukamy gdzieś bliżej, jakichś innych kwiatków, bo nas nosi, jak to na wiosnę, póki jeszcze chłodniej na wędrówki, upał zniewala:-) pozdrawiam.

Izajasz 31:31 pisze...

Księga Psalmów 1, 1-12
1 Szczęśliwy mąż, który nie szedł za radą niegodziwych, na drodze grzeszników nie postał, a w kole szyderców nie zasiadł. 2 Ale ma upodobanie w Prawie Boga oraz o Jego nauce rozmyśla dniem i nocą. 3 Więc będzie jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, które wydaje owoc w swoim czasie, którego liść nie więdnie, i powiedzie mu się wszystko, co czyni. 4 Lecz nie tak niegodziwi; gdyż są jak plewy, które rozwieje wiatr. 5 Dlatego niegodziwi się nie ostoją na sądzie, ani grzesznicy w gronie sprawiedliwych. 6 Bowiem WIEKUISTY uznaje drogi sprawiedliwych, zaś ślad po niegodziwych zaginie.

mania pisze...

Jednym słowem, warto czasem zboczyć ze znanych dróg i znaleźć coś ciekawego.
A z innej beczki - kwitną już szachownice?
Dobrego tygodnia :)

Beskidnick pisze...

Śliczne miejsca pokazałaś i ciekawe.
I oto mam kolejną książkę do znalezienia i przeczytania.

A moja Aura także namiętnie ryje w nowych sadzonkach, ile kwiatów przez nią się już zmarnowało to szkoda rozpamiętywać.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Artur, mile widziane komentarze na temat treści postów; pozdrawiam.

Mania, tylko takie drogi dla nas najciekawsze, ale nie zawsze da się nimi jechać, bo albo czas goni, albo błotko, albo jedziemy jeszcze inną:-) szachownice w połowie kwietnia, trzymam rękę na pulsie, dam Ci znać; pozdrawiam.

Maciej, to przepiękna dolina, są jeszcze stare domy, ale buduje się dużo nowych, lasy prawie puszczańskie; ja rozumiem, że w świeżej ziemi ryją psy, przy okazji marnując sadzonki, ale w donicy? to już przechodzi wyobrażenie, jak rozdziadowane są te moje psy:-) pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

W donicach i rynience przy tarasie to już kaducznie chętnie ryje...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, a ja myślałam, że to moje tylko takie zwariowane:-)