poniedziałek, 1 kwietnia 2019

O domkach, żabach i wiośnie ...

Chyba dwa lata czekały na swoją życiową rolę przycięte puste pieńki, jedne z orzecha włoskiego, drugie jesionowe. Te z orzecha naturalnie wypróchniały, z kolei te jesionowe były zdrowe, tylko środkowy rdzeń był w jakiejś brązowej otoczce i z trudem, bo z trudem, ale dało się go "wypukać" siekierą.
Przyczynkiem do zajęcia się pieńkami był poranny widok zaokienny.
Na czereśni mąż zawiesił w zeszłym roku budkę lęgową, znalezioną w lesie, sikorki już wyprowadzały z niej młode, a w tym roku zainteresowały się nią szpaki. Ale cóż, otwór był dla nich za mały, co się biedaki nafruwały dookoła, naprzymierzały ... nic z tego, nie dało rady wejść do środka.
Zaraz po śniadaniu wzięliśmy się do roboty.
Pierwszy domek był łapaniem patentu, następne poszły jak z płatka:-)
Najpierw podstawa, potem deska mocująca z tyłu budki, potem deska na daszek, jak nie było naturalnego otworu, trzeba takowy wywiercić "koronką".
Jeden pieniek trzeba było ściosać, bo miał za grubą ściankę, ptaki też tego nie lubią.
Cała konstrukcja była dosyć ciężka, niektóre budki były zawieszane na linie, przerzuconej przez gałąź, ja je przytrzymywałam na potrzebnej wysokości i dopiero wtedy mąż je przybijał do pnia.
Zrobiliśmy takie trzy domki ...




Następnego ranka niecierpliwie wypatrywałam przez okno, czy zlecą się ptaki do tych domków, przecież mają gotowe, i takie naturalne, tylko sprowadzać się z żoną ... i co? ... i nic ...
Byłam zawiedziona mocno, tyle się napracowaliśmy ... już w słońcu nagle zobaczyliśmy ruch przy jednej z nich, przyleciał szpak, nawet wleciał do budki, potem wystawił głowę, wyfrunął ... leć, chłopie, po kobietę, bo cię ktoś uprzedzi! - zachciało mi się krzyknąć z radością. Potem pojechaliśmy do domu i zobaczymy za dzień-dwa, czy nasze domki przypasowały ptakom. No i Amika trzeba mi ostrzyc i rozrzucić mięciutką sierść, niech sobie gniazda wyścielają:-)


Kowaliki też wzięły się za robotę, otwór do dziupli elegancko zamurowany, akuratny tylko dla nich, i siedzi teraz taki pan kowalik na najwyższej gałęzi i nawołuje miłośnie, żeby zwabić samiczkę.

Skoro nam tak dobrze szło, to wzięliśmy się również za zrobienie nowej kapliczki dla Frasobliwego, którego zakupiliśmy kiedyś w Bieszczadach, u Łysego w Czarnej.
Pierwotnie na śliwce zawiesiliśmy bardzo oszczędną kapliczkę z resztek topolowych desek, pozostałych po budowie chatki. Osy i szerszenie co lata pracowicie zbierały z niej celulozę na budowę swoich gniazd, z Chrystusika też, czasami był wyczyszczony ich żwaczkami do białości:-)


Po ostatnich wichurach, po przyjeździe na Pogórze, mąż pierwszy zauważył jej brak.
- Kapliczkę nam ukradli -
Nie ukradli, leżała strącona obok, daszek odpadł, a sama deska to miękkie próchno rozłażące się w rękach, więc przyszedł czas na nową.
Wzór taki sam jak budki lęgowe, pusty pień, otwór poszerzony wyrzynarką, tylko daszek dwuspadowy ...


Kapliczka solidna, tylko nie wiadomo, jak długo jeszcze wytrzyma śliwka, bo przechyla się coraz bardziej.
Na Pogórzu wiosna poczyna sobie w najlepsze, choć poranki bywają jeszcze mroźne.


Na "zapotocznych" łąkach widać dokładnie pas szronu na trawie, w dolinach przymroziło mocno, wyżej było cieplej, my oczywiście załapaliśmy się na ten szron, ale to zjawisko krótkotrwałe, słońce szybko wypiło mróz i rosę.
Na podwórzu delikatna niebieska mgiełka z kwitnących cebulic ...



Nie obyło się bez wycieczki w dolinę Jamninki.
Nasłonecznione skarpy nad Wiarem kwitną ...


... szeroko rozkładają liście obrazki ...


... koloru dodaje również śledziennica ...


... i kokorycze wespół z czosnkiem niedźwiedzim i żywcem gruczołowatym ...



Z kolei w dolinie Jamninki bardziej ubogo, jedynym wiosennym akcentem pola kwitnących podbiałów, wyglądają jak kwiaty na pustyni po deszczu:-)


Za to żabom nic nie przeszkadza, gody trwają w najlepsze.
Bardzo podobają mi się tablice, postawione dla ich ochrony, może powstrzymają niefrasobliwych kierowców, zwolnią i przejadą obok "oczadziałych miłością" stworzeń.
Mamy taką jedną drogę obok stawów przy drodze Helusz-Wola Węgierska, tam w tym czasie jest masakra na drodze, nigdy nie jeździmy tamtędy wiosną, a przydałaby się taka tablica ...


Rzeczywiście, przy zastoiskach wodnych, wolno płynącej wodzie mnóstwo żab w przeróżnych konfiguracjach, skaczą z wysokiej skarpy, toczą się kule z wieloma płetwiastymi nogami i chlast! do wody ...






Biedne samice, czasami dwóch osobników dźwiga na plecach ... odzywa się we mnie babska solidarność:-)

Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za pozostawione słowo, bywajcie  w zdrowiu, pa!

11 komentarzy:

Beskidnick pisze...

Jesteście wspaniali i z tymi budkami i kapliczką.
W ogóle piękne życie.
A ampleksus to ślepa uliczka ewolucji.

Bylinowy Pan pisze...

Cudny wiosenny post. Odezwe sie w wolnej chwili..... Jaka energia emanuje !!!!!!
!!!!!

Aleksandra I. pisze...

Tak nastała piękna pora roku, kiedy wszystko w przyrodzie odradza się. Fajna ta kapliczka. Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Przepiękna tam u Was wiosna w przyrodzie. Pomysł na kapliczkę niby prosty a taki cudny. Przepraszam, ale spróbuję 'zmałpować" dla celów prywatnych; powieszę na swoim świerku. Figurkę już mam z pniem trochę gorzej, ale może znajdę. Pozdrawiam słonecznie. Żywca nie widziałam w naturze, a i w ogrodach u nas to rzadkość. A ta biała na zdjęciu z kokoryczą to też kokorycz, bo chyba nie czosnek niedźwiedzi? Nawet i śledziennice kwitną już? Chyba jutro wybiorę się do naszego Parku w zakolach Symsarny (ostatnio włodarze nazwali go Parkiem Uzdrowiskowym, sic!, chociaż uzdrowiska jeszcze nie mamy) i sprawdzę czy i tu już kwitną, czy do Was wiosna jednak szybciej zawitała. Nieustannie podziwiam Pani aktywność i potrzebę dzielenia się wszystkim z innymi. Wspaniała cecha. Pozdrawiam, Alik

Piotr z Roztocza. pisze...

Piękne te budki,takie proste i naturalne.Pozdrawiam wiosennie Piotr z Roztocza.

agatek pisze...

Świetne budki, my musimy się nad swoimi pochylić albo zrobić nowe... Uwielbiam Ciebie czytać, mam nadzieję, że nie zabraknie Ci weny do pisania. Pozdrawiam :)

Anna Kruczkowska pisze...

Cudowne te domki i kapliczka. U nas sikory w otworach wentylacyjnych domu mieszkają. I nawet koty im niestraszne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, myślę, że odwdzięczą się nam, za to zimowe dokarmianie, i za wiosenne budki:-) jejku, aż musiałam sobie wygooglać to tajemnicze słowo:-) pozdrawiam.

Ania, na wiosnę wszelkie stworzenie rwie się do życia:-) pozdrawiam.

Ola, dziś zamarzła mi woda w kranie na zewnątrz:-) ale niebo przejrzyste, i wietrznie, grzebię w ziemi, bo zaniedbałam się jesienią; na kapliczkę chyba poszukamy innego miejsca, śliwka za bardzo pochylona, ciężko pion znaleźć; pozdrawiam.

Alik, rośliny kwitną najbardziej na nasłonecznionych południowych stokach; wzór na kapliczkę też ściągnęliśmy ze skansenu, tylko że tamta była bardziej doskonała:-) żywiec kwitnie łanami, aż fioletowo w lesie, a to białe to też kokorycz; czosnek dopiero wyszedł z ziemi, jeszcze czas na kwitnienie, chociaż pąki kwiatowe już się pokazują; Symsarna, dla mnie nowa nazwa, musiałam sobie poszukać:-) my bardziej na południu, może trochę cieplej; dziękuję za słowa uznania, lubię być w ruchu, ale tak wszystkim nie dzielę się, mam też swoje tajemnice:-) pozdrawiam.

Piotr, wróciłam dziś z Pogórza, szpaki przymierzają się do wszystkich budek, co mnie niezmiernie raduje, znaczy że praca nie poszła na marne; widzieliśmy wiosnę na Roztoczu w niedzielę, Moczary, Nowiny Horynieckie, Brusno Stare i Polanka, mały maraton popołudniowy:-) pozdrawiam.

Agatek, pieńki przydały się wreszcie, a pierwotnie mieliśmy zbijać z desek; dziękuję za dobre słowo, z tą weną to różnie bywa, ale staram się w miarę regularnie pisać:-) pozdrawiam

Ania, szpaki zadomowiają się powoli, dziś obserwowałam z radością, jak przymierzają się, wlatują do środka, potem z powrotem, coś z tego będzie; jedna budka, ta stara znaleziona w lesie, jest właśnie dla sikor; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Podkradnę Wam pomysł na kapliczkę dla św. Antoniego, bo narazie stoi bez domku i daszku a zasługi dla mnie ma wielkie. W mojej budce jeszcze cicho, ostatnio trochę hałasowaliśmy w pobliżu przy wzmacnianiu waty i przecinaniu winorośli. A Wasze nowe budki cudne są i takie naturalne, gdyby tak ktoś dla mnie zrobił budkę 3 na 4 m z widokiem, to bym się chętnie przeprowadziła. U mnie trzy domy i za dużo trudu.

Krzysztof Gdula pisze...

Oboje jesteście bardzo ujmujący staraniem o domki dla ptaków.
Mario, wpędzasz mnie w kompleksy swoją wiedzą o roślinkach i ptakach :-)
Serdecznie jej gratuluję.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, podkradnij, niech św. Antoni ma dach nad głową:-) u nas ptaki jakieś niezdecydowane, może muszą przywyknąć do obecności tych budek na drzewach, w końcu to nowość dla nich; a powiem Ci, że przy końcu lat 90-tych przejeżdżaliśmy przez Trójcę obok stawów i była tam sławojka z ogromnego pnia wierzby, przykryta strzechą, ależ mi się spodobała; gdyby ktoś był, to kupiłabym:-) tak żyjemy w rozkroku, dzieląc się między domy, to uciążliwe bardzo; pozdrawiam.

Krzysztof, jak to miło usiąść pod chatką i patrzeć na starania ptasich rodziców:-) ciągle uczę się, i lubię, a i Tobie nieźle idzie; pozdrawiam.