poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Pierwsza wiosenna ulewa ...

Czuło się zmianę w powietrzu, człowieka ogarniała dziwna ospałość, ziewanie, oczy same zamykały się pod koniec dnia ... zza lasu wyszły chmury, pierwsze pojedyncze krople, a potem jak lunęło.
Deszcz siekł o blaszany dach, w rynnach szumiało, z rur chlustało, należało się spragnionej ziemi to nawodnienie.
I od razu pomyślałam sobie o wędrowcach, których mijaliśmy w Posadzie Rybotyckiej ... z plecakami wyładowanymi powyżej głów zmierzali polną drogą w kierunku Kopystańki, pewnie gdzieś po drodze rozbiją namioty na nocleg, a tu taka ulewa.
Rano świat mnie zadziwił, i wcale nie chodziło o srebrzące się wszędzie krople, przez jedną noc zrobiło się zielono, zwłaszcza tu, pod chatką, w zaciszu lasu za drogą.
Sarenka przyszła popaść się na sąsiedzkie obejście, u wejścia do piwnicy trawa, że można kosić ... chyba deszcz z niebios ma inną energię, bo podlewanie wodą z węża wcale nie ma takiej mocy:-)
Rankiem znad Wiaru przyszła mgła, wchodząc odnogami doliny coraz dalej i dalej, w końcu przysłaniając cały świat, nieledwie wierzchołki sosen były widoczne ...



I znowu pomyślałam o tych wędrowcach z namiotami, brrrr! wcale nie ciepło, wszystko mokre, jak tu wyjść, potem spakować się czy może czekać, aż słońce osuszy ... starzeje się człowiek, jak nic, i docenia dach nad głową, i suchy kąt:-)
Potem słońce przegoniło mgły, resztki snuły się jeszcze tylko w dolinie Wiaru przydając krajobrazowi malowniczości ...




Przejeżdżając, jak zwykle objazdem, dolinę Jamninki spotkaliśmy i my polującego na łące kotożbika, jak go nazywają niektórzy.
Bywały takie opinie, że żbik z kotem domowym absolutnie nie krzyżuje się, jednak ten osobnik, widywany już wielokrotnie w tym rejonie przeczy tej opinii.
Był filmowany Przez "Lasy Pogórza Przemyskiego", Ania i Stefan, moi znajomi też widywali go i fotografowali, a teraz przyszedł czas na nas i zobaczyliśmy go na własne oczy ...



Po kliknięciu w link  filmik KOTOŻBIK Lasy Pogórza Przemyskiego

W lesie pod Krajną znaleźliśmy wychodzące z ziemi ciemiężyce ...


.. a także łuskiewnika różowego, pasożyta z rodziny zarazowatych ... ładny jest:-)


W lasach łany czosnku niedźwiedziego, zieleń aż kłuje w oczy ...



Niedzielne popołudnie spędziliśmy w roztoczańskich klimatach, snując się w okolicach Narola, przy okazji odwiedzając pałac Łosiów ...




Za parkiem bardzo ładna droga do Podlesiny, aleja kasztanowa ...


I tutaj, w Podlesinie właściwie skończyły się nasze możliwości mobilne, chyba będziemy zawracać, ale gdyby tak był jakiś przejazd do miejscowości Maziły, to niecały kilometr i znowu główniejsza trasa ... Jest ścieżka rowerowa wzdłuż torów, zakazu dla aut nie ma, a jeszcze zobaczyliśmy ogon jakiegoś pojazdu przed nami, więc ruszyliśmy i my. Trochę dziur, kolebania i już jesteśmy na trakcie w kierunku na Łosiniec, a potem na Susiec, skąd pojechaliśmy prosto do domu, bo parkingi przy atrakcyjnych miejscach "szumowych" zapełnione.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!






12 komentarzy:

puch ze słów pisze...

dwa pierwsze zdjęcia piękne! wiem jak to jest biwakować w namiocie gdy deszcz nie oszczędza gdy człowiek marzy wtedy o domu i ciepłym łóżku.. a jednak wracam do namiotów do przyrody do przygody :) asia pozdrawia

Piotr z Roztocza. pisze...

Witam.Jeśli będziecie jeszcze kiedyś w moich stronach,polecam cmentarz i miejsce po cerkwi w Maziłach,i remontowany kościół(dawna cetkiew w Łosińcu.Pozdrawiam Piotr z Roztocza.

Anna Kruczkowska pisze...

Oj, przydałby się deszcz na naszym Pogórzu i w górach. Śniegi stopniały i wizja suszy znów staje się realna. O poranku czasem pojawia się mgła i zrosi ziemię, ale nie tego jej potrzeba, tylko owej ulewy, której nie możemy się doczekać. Śliczny ten kotożbik, film zaraz synowi podeślę, lubi takie ciekawostki ze świata zwierząt (a zakochany jest w żbikach).

Zielonapirania pisze...

Wszędzie pada tylko nie u nas:) Ciekawa informacja o kotożbiku, jakbym zobaczyła, to bym pomyślała, że to wyrośnięty mruczek:)

Beskidnick pisze...

W rzeczy samej... człek docenia ciepły dach i suchy kąt (czy może odwrotnie?), a za namiotami tęskni jak za młodością...

Ale tereny naprawdę piękne. Kotożbik intrygujący, ktkt kiedyś podobno nawet robił, czy chciał robić badania genetyczne żbików.

Olga Jawor pisze...

Ten deszcz był bardzo potrzebny. Przyroda na niego czekała. i rzeczywiscie wszystko sie magicznie po deszczu zazieleniło. Paki na krzewach i drzewach nabrzmiały. Potem parę dni słonecznych, a teraz nadciaga ziąb. Ponoc przez parę dni nalezy spodziewać sie nocnych przymrozków. Ale może potem juz wiosna i ciepło na całego? Oby, bo sporo roboty w ogrodzie.
U nas w okolicach zdarzają ataki wilków na psy, w biały dzień. Wczoraj na łace obok ogrodu był jeden wilk blisko i wcale sie nie bał. Strach teraz do lasu isć. Domek pod lasem, to nie same radosci, ale okazuje się, że i zagrożenia.
Pozdrawiam serdecznie, zza Sanu

Krzysztof Gdula pisze...

Ciągnie mnie pod namiot, ale zapał studzi wyobrażenie takich sytuacji, jak w Twoim opisie.
Są kwiaty, pojawiają się liście, była ulewa, mamy wiosnę. Doczekaliśmy się.
Mario, odwiedziłaś rodzinne strony mojego ojca: Narol i Susiec. Jako chłopak byłem tam.

Anonimowy pisze...

Ależ piękne łany czosnku niedźwiedziego tam macie, gdyby tak u nas choć listek jaki. W naszym parku nas co najwyżej szczypiorek o smaku czosnkowym. Pozdrawiam, Alik

Anonimowy pisze...

Szybko skończyłam poprzedni wpis, a nie napisałam jak mnie zachwycił ten kotożbik. W ogóle to robi Pani piękne takie nastrojowe zdjęcia, opowiadając za każdym razem jakąś historię. No i wiadomość, że gdzieś pada, a u nas tylko wieje, wieje i wysusza. Niestety, już co nieco musiałam podlać, bo niektóre tulipany wykładały się, a żal mi stracić te pierwsze kwiaty, poza tym wcześniej podsypałam nawozem i szkoda by go tak wywiewało. Pozdrawiam, Alik

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asia, bardzo ładnie wyglądają mgły w zróżnicowanym terenie, a ponieważ my mieszkamy wyżej, mamy niczego sobie widoki; jestem ciepłolubna, więc takie warunki pod namiotem wywołują u mnie współczucie dla wędrowców, choć sami nie raz "namiotowaliśmy", ale nie w deszcz:-) pozdrawiam.

Piotr, no widzisz, gdybyśmy wiedzieli wcześniej, a tak? ... przejechaliśmy przez miejscowości patrząc tylko na ładne, drewniane domy:-) drogę wybraliśmy nieoczekiwanie, z ciekawości, co za zakrętem, a spodobało nam się bardzo i na pewno jeszcze tam wrócimy; pozdrawiam.

Ania, jakoś ostatnio po zimie mało wody, pamiętam szerokie rozlewiska na łące za sadem, płynął tamtędy niżej strumień, albo na drodze, u podnóża góry wybijało źródełko, a teraz? jakoś skąpo obdziela nas natura wodą:-) pierwsze wrażenie kot, dopiero jak idzie, widać, że ma wiele ze żbika; pozdrawiam.

Zielonapiranio, lunęło, to prawda, a mnie się marzy ciepły wiosenny deszczyk, a tu rano zimnica, niemiło, a pomidory popikowane w tunelu foliowym, trzeba mi okryć agrowłókniną, żeby nie zmroziło mi, jak kilka lat wstecz; kotuś na pierwszy rzut oka taki domowy, ale reszta bardzo dzika, zwłaszcza ogon; pozdrawiam.

Maciej, jakoś odwagi na ekstremalne warunki coraz mniej, bo to albo korzonki, albo kolana, albo jeszcze co innego potem dokuczają:-) przygraniczne tereny takie niucywilizowane, puste, długo nie przyciągały turystów, teraz coraz więcej ich widać; mój Gucio prawie jak żbik, tylko pieszczoch okropny:-) pozdrawiam.

Ola, przyroda jest niesamowita, taka zmiana w ciągu kilku godzin, wystarczyło ciepło i deszcz, i już zielono; dziś zimno bardzo, aż niemiło, przy piecu trzeba siedzieć, a tu widzę, czereśnia zaczyna rozkwitać, przymrozki nocne na pewno ją uszkodzą; tak, wilki podchodzą blisko, to znaczy widzimy je, pierwsze wrażenie to strach, a potem przyzwyczajamy się; mamy świadomość, że są gdzieś w sąsiedztwie, są tropy w błocie, w końcu to ich środowisko, lasów coraz mniej; trochę krążą bajki o wilkach, lepiej obawiać się tych na dwóch nogach, tak samo jak żmij:-) pozdrawiam.

Krzysztof, nasze wyjazdy, przede wszystkim rumuńskie, opierają się o agro, pensjonaty, choć namiot w bagażniku jest, "na wszelkij pożarnyj słuczaj", bo może gdzieś zechce nam się zatrzymać i zanocować, skusi ładne otoczenie, ale wędrówka z namiotem to już raczej nie, chyba że pole namiotowe, ale w deszczu? o, nie:-) i widzisz, jaki świat jest mały, roztoczańskie korzenie masz:-) pozdrawiam.

Alik, czosnek niedźwiedzi to pierwsza nowalijka po zimie:-) kotożbik to ciekawostka rzeczywiście, no chyba, że to żbik z bielactwem:-) to była tylko ulewa w jedną noc, ale przyrodzie bardzo przydatna; a gdyby tak powolne siąpienie ciepłego deszczyku, dzień, noc, ulewa szybko spływa; pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Ten żbik to zupełnie jak kot, ja bym pomyliła. U nas też lunęło ale na szczęście już byłam po robocie więc siedziałam na tarasie i chciało mi się śpiewać z radości. Ja kocham namiot, bo to życie tak blisko, bliziutko natury i chociaż coraz rzadziej mi się zdarza w nim nocowanie to coraz częściej wybieram książki, gdzie nocują się w namiocie. Ostatnio http://lubimyczytac.pl/ksiazka/105661/mala-wielka-podroz

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, kotuś już niejednego zmylił, bo pysio i przód jak kot domowy, do tego umaszczenia, ale reszta żbik; ja tylko żałowałam, jak lało, że jeszcze wszystkiego nie posiałam, ale nadrobiła w tygodniu z Jaśkiem, miałam chętnego pomocnika, sadził cebulki, trochę gubił, trochę deptał, ale czuł się potrzebny i dobrze bawił się; pikowaliśmy też pomidory, to napełniał mi małe doniczki ziemią, ach, jakie to było grzebanko:-) pozdrawiam.