niedziela, 28 kwietnia 2019

W deszczu i zapachu czeremchy ...

Płata nam pogoda różne figle.
Jeszcze kilka dni temu solidne przymrozki, potem wiatry z piaskiem pustyni, a ostatnio całkiem letnio, dwadzieścia kilka stopni, męcząco, gorąco ... za to już można było usiąść bladym świtem na tarasie z kubkiem kawy, ptasich koncertów posłuchać. Takim rankiem pierwszy raz w tym roku usłyszałam kukanie kukułki i jak zwykle nie miałam grosza w kieszeni:-)
Poszłam na grządki, uzupełnić również pszczołom wody w poidle, a kiedy schodziłam w dolinkę, spłoszyłam jelonka.
Nie uciekał daleko, stanął na zboczu łąki, na tle Kopystańki, uniósł pysk i naszczekał na mnie, odpowiedział mu inny z lasu, spojrzał na mnie, znowu naszczekał ... obrazek jak z kiczowatej makatki z jarmarku. Nawet Mima stanęła w zadziwieniu, uniósłszy zgiętą łapkę do góry, jakby w pogotowiu:-)
Pracowicie mijały nam ostatnie dni, mąż pracował przy pszczołach, ja grzebałam w ziemi, sadziłam zakupione rozsady. Ale po rozlicznych zajęciach należy się też odrobina wytchnienia.
Pojechaliśmy zobaczyć, czy zawilce wielkokwiatowe już zaczynają kwitnąć na Filipie... jeszcze niedawno przeszła tędy pożoga ognia, ale już widać pierwsze kwiaty ...



Strasznie wiało wtedy, więc wszystkie zawilce w ruchu:-)
Zapomniałam jeszcze dodać, że kiedy jechaliśmy drogą, zauważyliśmy piękną żmiję, która pełzła po asfalcie. Barwy godowe, wyraziste, nie zbliżałam się zbytnio, do tego nieodpowiedni obiektyw, ale widać wyraźnie, jak jest umaszczona. Właściwie to pilnowaliśmy, żeby bezpiecznie dotarła na pobocze ... tyle teraz węży rozjechanych kołami aut, zresztą nie tylko węży.




Ten wiatr przyniósł zmianę pogody, w sobotę zachmurzyło się i z lekka zaczęło siąpić. Poszliśmy do Łomnej szukać cmentarza i cerkwiska, wilgoć w powietrzu wyzwoliła niezwykły, wręcz duszący zapach rozkwitłej czeremchy. Drzewa w białych obłoczkach, śliwy, grusze w starych, opuszczonych sadach, białe narcyzy znaczyły miejsca, gdzie kiedyś były przydomowe ogródki ...


Zatoczyliśmy łąkami niewielkie koło, przy okazji napatoczył mi sie pod obiektyw jakiś roślinny osobnik z efektownymi liśćmi ...


Przez nowe nasadzenia młodych drzewek weszliśmy w inny świat, to jak brama w inny wymiar.


Potężne pnie drzew wyznaczały obrys cmentarnego i cerkiewnego terenu, to były jakby dwa place, oddzielone dawną wiejska drogą. Grobów za wiele nie było, ktoś zebrał żeliwne krzyże i oparł o drzewa, pod nogami resztki blachy, obróbek dachowych, widać podniesiony stary krzyż, wzmocniony blachami ... rumowisko kamienne, rozrzucone bezładnie ... z potężnej gałęzi sfrunęło w zarośla miękko i bezszelestnie wielkie ptaszysko, podejrzewamy, że mógł to być puszczyk uralski.





Zeszłam po skarpie w dół, rozrzucone wielkie kamienie, niektóre zostały w starych miejscach ... prowadziły tu kiedyś kamienne schody, teraz pokryte dywanem rozkwitłego barwinka, a wszystko między szpalerami ogromnych drzew ...


Zarysu grobów prawie nie widać, kępy żonkili już przekwitły, liście jednych przebiły zeschły liść, który trzyma je na baczność ...



Była tu drewniana cerkiew z 1851 roku pw. Zaśnięcia NMP, w 1946 roku została rozebrana. Mieszkańcy wsi zostali wysiedleni po wojnie, a teren zarastał las. Teren ten został włączony do ośrodka rządowego w Arłamowie, był niedostępny dla zwykłego śmiertelnika.


Wydawało mi się, że skoro teren zajmowało wojsko, to chyba cerkiew i cmentarz spotkał los podobny do tego z Trójcy, gdzie został zepchany spychaczem do parowu ... moje odczucie myliło się.
Co prawda, nie ma tu nagrobków z wyraźnymi inskrypcjami, właściwie to ani jednego, są ruiny fundamentów cerkwi, nagrobków, przewrócony spróchniały krzyż z wystającymi z ramienia gwoździami, ale pozostały drzewa, ogromne, wiekowe, niezwykła atmosfera powagi, jaka towarzyszy nam na wędrówkach po pogórzańskich cmentarzach. To nie jest fragment lasu, łąki, w pobliżu nie ma ludzi, domów, ale jest kawał historii, ukryty w kamieniach, drzewach, starych krzyżach.


To stara wieś z klucza rybotyckiego, notowana po raz pierwszy w 1494 roku, a nie pozostał po niej kamień na kamieniu. Z pomiędzy kamieni nagrobnych wychyla się jakaś ciekawa roślina, podobna do tej z łąki ...


Wyszliśmy z powrotem na łąki, bo przeprawa przez potok do drogi nie udała się, bobrze zastawki dokładnie nawodniły teren, przez bagno nie przedostaniemy się. Schodziliśmy z pagóra w dół, nad brzegiem potoku uschły dąb, wielki ... co mogło wydarzyć się, że tak wielkie drzewo uschło?


Podeszłam bliżej, a jednak bobry ... ścięły z pnia korę, w pierścionek ... nie dały mu rady, ale i drzewo nie przeżyło.


Nieco dalej cały zestaw stawów, tarasowo schodzących coraz niżej, zatarasowanych tamami.
Szczególnie jedno z nich nas zaintrygowało odmiennym kolorem wody.


Ot, i cała tajemnica ... na brzegu błotne ślizgawki, po których zjeżdżały bobry do wody ze ściętymi wysoko na brzegu drzewkami, tylko kikuty z pni sterczą ...


Ależ to cwane bestie, zużyły drzewa rosnące poniżej, teraz zabrały się za te całkiem wysoko.
Ale tutaj mogą sobie tak poczynać, nie czyniąc szkody nikomu, ani w uprawach, ani w zalewaniu pól, dzikość tego miejsca lubi takie towarzystwo. Idąc drogą, można obserwować z całkiem bliska budowle bobrów, nory w ziemi, tamy, może gdzieś pluśnie jego płaski ogon.
Zazwyczaj jeździmy wolno, przepuszczamy inne, śpieszące się auta i wypatrujemy ciekawych rzeczy.
Tym razem spodobała mi się kępa żółtych kwiatków, wszędzie kwitły mniszki, a one jakby nie mniszki ... jakaś odmiana pięciornika, bardzo wyróżniająca się na suchej łączce przy drodze.


A skoro już jesteśmy przy roślinach, to przy naszej chatce zostały znalezione ciekawostki.
Mam własne, najosobistsze nasięźrzały ... takie dziwolążki z jednym liściem i kłosem z zarodnikami.



Maluśkie to-to, łatwe do przeoczenia, dziś pół ranka, w deszczu szukałam, żeby zrobić im zdjęcie ... niby były, ale gdzieś się pochowały:-) Tyle lat chodziłam tutaj, kosiłam trawę, a nigdy ich nie wypatrzyłam, no, chyba, że sprowadziły się niedawno ... mam możliwość obserwacji, jak urosną.
Oprócz nich są pokazywane wielokrotnie już storczyki męskie, a także listera ... storczyki lada moment zakwitną, to znowu je pokażę:-)


W pogodne dni słonecznie na obejściu od rozkwitłych mniszków ... przecudny widok i radość dla pszczół. Nie, nie zbieram już żółtych płatków, nie robię wina ani mniszkowych miodów czy syropów, jakoś mi się nie chce:-)


Niedaleki Kanasin kusi nowymi kolorami, świeżą zielenią buczyny ... tonacje zieleni ...


Od wczoraj pada deszcz, przyroda cieszy się, ziemia pachnie, czeremcha pachnie jeszcze bardziej, sama radość:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, udanego majówkowania, pa!

26 komentarzy:

mania pisze...

A u mnie dziś rano między blokami przechadzała się sarenka. Mam nadzieję, ze bezpiecznie trafiła do pobliskiego lasku nad Wisłokiem. Sarny jeszcze tu nie widziałam, tylko lisy odwiedzające przysklepowe śmietniki.
Pozdrawiam serdecznie

Krzysztof Gdula pisze...

Kiedy czytam tutaj o starych, opuszczonych cmentarzach, ogarnia mnie smutna zaduma. Przecież tam chowano ludzi, po których ktoś rozpaczał, a teraz nie ma już nawet tych, którzy pamiętaliby o tych zmarłych. Zapomnienie jak druga śmierć, chyba bardziej bezlitosna i smutna od tej, która wyciskała łzy.
Te bobry to niezłe szkodniki, jak czytam, chociaż obejrzałbym tereny ich działań.

Anonimowy pisze...

Smutek, smutek mnie ogarnia. Takie stare, wielkie i silne drzewa a tyle wśród nich smutku, rozpaczy i tajemnic skrytych. I tylko te piękne kwiaty rozświetlają te miejsca i Pani zdjęcia, które zachowają je w naszej pamięci. A propos kwiatów. Czy na ostatnim zdjęciu w tle za szafirkami te niebieskie to żywce może? Jestem też ciekawa, co to za piękne kwiaty wychylą się z tych ładnych płatków zielonych liści, może jakieś storczykowate, czy to za wcześnie. Pozdrawiam serdecznie, Alik

grazyna pisze...

Tez mnie zainteresowaly te kwiatki niebieskie za szafirkami, jak sie nazywaja, chyba nigdy je nie widzialam.
Twoja kraina pelna jest tajemnic, ciagle odkrywacie jakies przesiakniete nieznanymi i oewnie tragicznymi historiami ziemie.
Zmij nie kubue, ale przyznaje, ze jest piekna.
Scena z jelonkiem mnie urzekla!!cudna

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, zwierzyna podchodzi blisko domów, może czuje się przy ludziach bezpieczniej niż na wolnej przestrzeni; lisy to już prawie oswojone:-) pozdrawiam.

Krzysztof, i tak my to odbieramy, mimo tragicznej historii tych ziem, mordów i krwi niewinnej; przebywanie w takich miejscach wyzwala zadumę, zastanowienie, a my lubimy takie szperanie w terenie; miejsce szczególne, bo odosobnione, i niech tak zostanie; bobry opanowały świat, mam takie wrażenie, są wszędzie, a ślady ich działalności świadczą o doskonałym zmyśle budowniczym; przy takim braku wód robią dobrą robotę, tworząc liczne zastoiska:-) pozdrawiam.

Alik, bo tam nie ma nastroju do śmiechu, chodzi się po ziemi ze świadomością deptania grobów, a szacunek do takich miejsc wyniosłam z domu; za szafirkami to nie żywce, a zawilce greckie; kupiłam bulwki jesienią i wsadziłam pod krzakiem razem z szafirkami; nie jest to dobre miejsce, bo trawa przerosła, trzeba by jakąś rabatkę, a rabatki trzeba pieli, więc chyba tak zostanie:-) tak, te zielone liście to na pewno jakieś storczyki, ale ja nie znam się tak za bardzo na roślinach; pozdrawiam.

Grażyna, to zawilec grecki, bulwki można kupić w sklepie ogrodniczym; posadziłam jesienią pod krzakiem, a teraz zrobiła się z tego całkiem ładna kompozycja z mniszkiem i dąbrówką; miejsc do odkrywania jeszcze całkiem sporo, i dobrze, będziemy je odwiedzać, a ja opiszę:-) też nie przepadam za gadami, ale nie ma powodu, żeby je zabijać albo specjalnie najeżdżać autem, niech żyją, po coś one są:-) na drugi dzień mocno niepokoiłam się, jeździły samochody, słychać było strzały, czy mój jelonek przeżył? nie lubię myśliwych! pozdrawiam.

Lidka pisze...

Jak rzekly ostatnio moje córki : za mooooich czasów, to... Ryknęłam śmiechem, bo mają po dwadzieścia parę lat, ale od razu pomyślałąm, że jeszcze za "ich " czasów to była zima, potem wiosna, a potem dopiero lato. A teraz po zimie od razu lato. Jeszcze tydzień temu kurtka zimowa, a teraz człowiek lodem by się chętnie obłożył :) No i kwitnie wszystko szaleńczo :) Pozdrawiamy spod białych drzewek wiśni i czereśni :))

puch ze słów pisze...

witam. ale masz tam pięknie i ciekawie masz co robić i gdzie iść. jedyne czego nie zazdroszę to węży jest to dla mnie straszne... przyroda pochłania wszystkie ślady po człowieku jest silniejsza nie patrzy na nic tylko rośnie i rośnie. ostatnie dni kwietnia w tym roku i już za drzwiami stoi maj mój miesiąc :) pozdrawiam asia

Aleksandra I. pisze...

Jak ja czekam na te Wasze wędrówki, tyle fajnych ciekawostek mogę zobaczyć dowiedzieć się o naszej historii. Nie każdy potrafi wypatrzyć tyle pięknej natury. te roślinki, których nazw nawet nie mogę wymówić. Teraz jest ten piękny okres, że można to wszystko podziwiać. Co zauważyłam wszystko u nas kwitnie naraz. Nie jest to normalna wiosna. Pozdrawiam Serdecznie.

Bozena pisze...

Piękna, spokojna wędrówka z tych moich ulubionych . Też staramy się odszukiwać stare, nieistniejące już wioski. Przyroda zaciera ślady i tylko metalowe krzyże, resztki fundamentów, otwór po studni, szczątki cembrowiny... A na tym kolorowe kobierce kwiatów lub las. Miniony czas pogrzebany w wielkiej bieszczadzkiej mogile. Oglądałam na facebooku film ze zdjęciami z tych stron. Zdjęcia stare,piękne, w sepii. Wmontowane krótkie filmiki. Ludzie dorośli, dzieci, zwierzęta. Przedwojenne kipiące z nich życie. I bardzo mało lasów. Pola uprawne, łąki z pasącymi się owcami, krowami. Jakie zmiany! Młodzi rzadko o nich wiedzą. A ja też szukam śladów, mimo iż to nie moje ślady, ale żal aby tak całkiem o nich zapomniano. Marysiu, piękne zdjęcia. Piszesz o jelonku, koziołku, a tu na zdjęciu konar w kształcie głowy jelenia z bogatym porożem. Jak cudnie! Pozdrawiam!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Te jajowate zielonawo-srebrzyste liście z łąki to z pewnością podkolany białe. Te podobne z cmentarza w Łomnej to raczej młode listery (aczkolwiek pewności tu nie mam). Pięciornik na moje oko to pięciornik siedmiolistkowy

Anonimowy pisze...

Panie Stanisławie, być może ma Pan rację, też tak myślałam, ale moje podkolany białe mają inne liście. Nie są takie mięsiste, "tłuste" - jak te sfotografowane przez P. Marię pod drzewem w liściach. Być może to kwestia gleby, odczynu czy środowiska. Chociaż te lekko paskowane czy prążkowane w trawie są podobne (ale to chyba listery). Za jakiś czas Pani Maria rozwieje nasze i innych wątpliwości. Dobrze jest poznawać rośliny, które nas otaczają i wzbogacają naszą florę, a niektóre nawet są objęte ochroną całkowitą czy częściową jak właśnie podkolan biały. A zawilec grecki jest cudny. Też chyba się zaopatrzę w nie jesienią. Fantastyczne i takie mistyczne są te połączone drzewa, a to głowa jelenia a to uścisk dłoni kochanków (te tworzące literę H. Pozdrawiam wszystkich, Alik

Grażyna-M. pisze...

Pięknie i z zadumą.
Żmija fantastyczna, szkoda że gryzie, bo chętnie bym takie cudo pogłaskała.:)
Nasięźrzała to Ci po prostu zazdroszczę!:)))
Tajemnicę niebieskich ślicznot za szafirkami już wyjaśniłaś.
Teraz jest jakoś dziwnie - wszystko kwitnie niemal równocześnie. Są jeszcze kwiaty na forsycjach i resztki fiołków, a już kwitną bzy. Widziałam już pąki na moim malutkim jaśminowcu. Wcale się nie zdziwię, jak niedługo zakwitnie akacja...
Pozdrawiam serdecznie:)

agatek pisze...

Przepięknie... a starodrzewy to najprawdziwsza magia natury, można się w nich zagubić myślowo i duchowo. Pozdrawiam i życzę stosownej pogody do prac i upraw bo rzeczywiście jakoś dziwnie w tym roku. A ten wiatr piaskowy to już w ogóle dziwność, bywało to wcześniej?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, sama się uśmiechnęłam, no, takie staruszki:-):-)
Zobacz, jakie anomalie, mróz był u nas potężny, z papryczek nici, zginęły wszystkie, wysiałam drugi raz, już rosną, ale to chyba za późno, dobrze, że zostało trochę nasion na przyszły rok:-) ależ leje u nas, psy nawet nosa nie chcą wychylić za próg; i tak sobie pomyślałam: a Krzysie "muszą" majówkować" w Beskidzie w taką pogodę:-):-) pozdrawiam.

Asia, węże są wszędzie, tylko nie zawsze je widzimy:-) i jak mawia mój mąż, nie te żmije są najgorsze, tylko te na dwóch nogach:-) tak, zajęć jest mnóstwo w obejściu, ale lubimy wyskoczyć w teren, poszukać, popatrzeć, przeżyć, choć na 1-2 godzinki; teren ciekawy, lasy, lasy i bezludzie, i wilki też; szedł samotnik łąkami, widzieliśmy go; pozdrawiam.

Ola, niektórzy nie lubią natury w najczystszym wydaniu, chodzi mi o zwierzęta czy rośliny, las czy łąka, musi być zagospodarowanie turystyczne, wygody, głośna muzyka czy inne rozrywki; wariacka nazwa, prawda, nasięźrzał:-) pozdrawiam.

Bożena, o, takich ciekawostek też macie u siebie dosyć, zwłaszcza nad Zalewem, i ludzie ciekawi tam pomieszkują; a sam Koziniec, to chyba rezerwat? sama byłam zaskoczona tymi formami, jaki przyjęły drzewa, nikt im tu nie przeszkadzał od czasów II wojny, wioska zniknęła; widać za drogą stare drzewa, przeważnie lipy, kwitną drzewa owocowe, można by przejść po dawnych śladach, zatoczywszy koło, ale tam ponoć niedźwiedź grasuje:-) pozdrawiam.

Staszek, te delikatne podkolany mają tak okazałe liście:-) wiele mam jeszcze do oglądania na swojej łące, bo też tam rosną; podobne liście do listery, takie okrągłe, pewnie aż jakiś kwiatostan się pokaże, to będzie można je nazwać; policzyłam listki pięciornika przy okazji, jest ich rzeczywiście siedem, ale bardzo ładnie kwitnie kępkami; dzięki i pozdrawiam.

Alik, na pewno jest wpływ środowiska na wygląd liści, tam na cmentarzu jest gruba warstwa próchnicza, przez tyle lat nikt nie sprzątał liści, chodzi się bardzo "miękko"; myślę, że jak czas pozwoli, pójdziemy tam znowu i jak trafimy w te same miejsca, to zobaczymy rośliny kwitnące; ostatnio uświadomiłam sobie, że te moje storczyki, które rosną pod chatką, zastane tam od zawsze, też są chronione:-) ładnie wyglądają zawilce greckie, od razu zakwitły, posadzone jesienią; drzewom nikt nie przeszkadzał, urosły ciekawe formy; pozdrawiam.

Grażyna-M, ale jak się żmiji nie zaskakuje, nie zaczepia czy drażni, to przecież ona ucieka od człowieka, bo człowiek to największy wróg:-) pogłaskać to raczej nie, wolę tylko popatrzeć; ha! sama jestem wielce ukontentowana, że taki okaz rośnie u nas, i to pod chatką; a męczyłam znajomych, żeby mi kiedyś pokazali stanowisko nasięźrzała gdzieś na Pogórzu; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agatek, to wyjątkowe okazy, potężne, pień jednej lipy tak gruby, że chyba 3 mężczyzn potrzeba, żeby go objąć; pogoda mokra, leje, może ziemia napije się wreszcie po długiej suszy; pewnie, że bywało, czasami z deszczem spadały brudne krople i auta czy szyby w domu były do mycia; z kolei kiedyś w zimie wiatr naniósł tego piaskowego osadu na śnieg, był rudawy, beżowy, w zależności, ile tego pyłu zgromadziło się, ludzie mówili, że na Ukrainie jakaś fabryka z chemikaliami wybuchła:-) potem okazało się, że to plotki, a zabarwienie śniegu było z drobinek piasku z Sahary; niesamowite zjawisko, prawda? zobacz, jaka odległość; pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Ślicznie napisane i pokazane.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Podkolany w fazie kwietniowej mam akurat opatrzone na setkach miejsc aż do znudzenia ;-) bo to gatunek wskaźnikowy łąk świeżych kilk>

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, dzięki wielkie:-) pozdrawiam.

Staszek, wczoraj byłam na łąkach, znalazłam podkolany, właśnie takie liście ze srebrzystym nalotem; ale bardzo mizerniutkie:-) te na zdjęciu to grubasy:-) nasięrzałów znalazłam całe mnóstwo, wyszły z ziemi nowe, nie tylko u nas, ale i u poniższego sąsiada, i w trawie też znalazłam, wyostrzyło mi się na nie oko; pozdrawiam.

Ania pisze...

Smutne, że tak niewiele zostaje po ludziach, którzy tam żyli. Nawet kamień na kamieniu...Jak dobrze, że opisujesz Wasze wyprawy. Dziękuję i za słowa i za zdjęcia ( dzikich kwiatów szczególnie). Serdecznie pozdrawiam z deszczowej wioski. Nareszcie pada i nawet grzmi.

Ismena pisze...

Piękne, zachwycające.... Nic tylko wyjechać i zatopić się w tym krajobrazie
Pozdrawiam wszystkimi kolorami i zapachami maja

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ania, wsie wysiedlono po II wojnie, a potem powstał ośrodek rządowy, zamknięty dla zwykłych śmiertelników; opisuję wyprawy, nawet dla samej siebie, to swoisty pamiętnik, do którego sięgam w razie potrzeby:-) jakąś datę poszukać, coś porównać; u nas leje od kilku dni, stany wód w rzekach podwyższone, pokazała się woda w piwnicy;pozdrawiam.

Ismena, też tak lubimy, bardziej nas ciągnie do natury niż do cywilizacji; i ja pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Te łąki narcyzowe, krokusowe powalają, to niesamowita obfitość, niewyobrażalna gdy się je widziało tylko na własnym trawniku lub grządce. Ja to wiem jak to jest stąpać po delikatnych kwiatuszkach bo u siebie stąpam po stokrotkach.
Wiosenny wodospad, taki wysoki, ze spieniona wodą to też budzi zachwyt, chociaż nie chciałabym mieć takiego w pobliżu, ze względu na hałas.
Te koce i pledy wyglądają na cieplutkie i przymilne, przydałby mi się taki w zimowe wieczory i noce.

Pellegrina pisze...

Coś mi się pomyrtało z komentarzem ale tyle sie u Ciebie dzieje ciekawego !!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, każda roślina, znana z ogrodów, a rosnąca w naturze wzbudza moją ciekawość; cóż to ta namiastka ogrodowa, skoro można zobaczyć ich tysiące na łące, zboczu góry; pewnie dlatego nasze wycieczki stały się cykliczne, bo nigdy mi dosyć tych widoków; niewyobrażalne ilości krokusów, jak tu stąpać po nich, kiedy takie delikatne, zatem chodziłam jak bocian pomiędzy nim:-) wodospad niesamowity, tyle wody płynącej z góry; sami mamy chrapkę na te kudłate narzuty, ale rozsądek podpowiada NIE! przy psach to szkoda ich, ale jak tu psom zabronić wylegiwać się na kanapie:-) nie wszystką wełnę wykorzystuje się, widzieliśmy porzucone pagóry wełny świeżo ostrzyżonych owiec, aż grzech, ale co zrobić, kiedy nie ma gdzie oddać; nie szkodzi z komentarzem; wszystko widać na pulpicie:-) pozdrawiam.

www.ktochceszukasposobu.pl pisze...

Dopiero przeczytałam Twój wpis i pomyślałam... ciekawe jaka u Was sytuacja po tych wszystkich deszczach?
Stary cmentarz wygląda tak dostojnie i pięknie... Te potężne drzewa robią wrażenie!
Uwielbiam zapach czeremchy. Nie mam go nigdzie "pod ręką", bo mieszczuch jestem i często odpowiedni czas minie i się spóźnię (jak w tym roku), ale nawet czytając Twój wpis go "czuję" :)
Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Jola, rzeki pełne wody, ale na szczęście nie wylały i powoli opadają, bardzo mokro na polach, ale da się żyć; te cmentarze to jedyni świadkowie po dawnych wsiach, po wysiedleniach domostwa UPA spaliła, żeby nikt w nich nie zamieszkał, a potem elita rządząca znalazła sobie tutaj tereny do polowań, ogrodzone i nie dla zwykłych śmiertelników, arłamowskie księstwo; w domu, w ogrodzie mam odmianę różową czeremchy, pachnie tak samo, jak zwykła leśna:-) teraz pachną głogi, zresztą wszystko pachnie, wczoraj skosiliśmy trawę wokół chatki, to ci dopiero zapach; pozdrawiam.