niedziela, 29 marca 2020

Złocisty skarb natury ...

Dane nam było pojechać w ten weekend na Pogórze.
Trzeba było zajrzeć do pszczół. Obawiałam się, że może przez zimę gryzonie przegryzły folię, uciekła woda z torfowiska i pszczoły nie mają wody. Z obawą zbliżyliśmy się w pobliże uli, na szczęście torfowisko przetrwało w nienaruszonym stanie, wilgotne, a w mchu pszczoły pobierały wodę, a to znaczy, że matki czerwią. Zresztą pszczoły wracały do ula obładowane złotym pyłkiem, wokół brzęk na cebulicach i miodunkach, a w sąsiedztwie kwitnąca wierzba.
Dla bezpieczeństwa w czasie suszy przeciągnęliśmy 1000-litrowy zbiornik w pobliże, napełniliśmy wodą, która skapuje powoli na deseczkę i spływa do torfowiska.
To była droga przez mękę, z pięcioma przystankami, bo my słabi, spoceni, żeby tylko wiatr nie owiał, ale zadowolenie z wykonanej roboty jest:-)


Pięknie ten zbiornik nie wygląda, ale mam zamiar obsadzić go różnymi kwitnącymi pnączami i trochę przysłonić.


Przez to moje choróbsko okropnie zbrzydły mi apteczne syropy, przypomniałam sobie o ziołowych cukierkowych tabletkach "Tymianek i Podbiał". A może można zrobić syrop z podobnych składników, przecież teraz kwitnie podbiał, tymianek dam suszony z torebki. I rzeczywiście, w necie jest mnóstwo przepisów, z dodatkiem cukru, miodu, macierzanki, alkoholowe nastawy dra Różańskiego. Wybrałam ten przepis, który pozwala już w następny dzień używać go, a więc pogotować na wolnym ogniu zmieszany podbiał z tymiankiem, potem odcedzić, dodać miód, zagotować i gotowe do spożycia. Dobry specjał, smakowity, aromatyczny, nawet dzieciaki chętnie używają:-)


Podbiał bardzo lubi nieużytki, miejsca rumoszowate, ruderalne, świeżo wzruszone, znaleźliśmy takie   na trasie budowy gazociągu, z dala od drogi. W pobliżu szumiał bystry strumyk, na wysokiej skarpie widać było zabudowania dawnego folwarku. Mąż za bardzo nie lubi mojego zbieractwa, bo ja mam dużo cierpliwości, mogłabym tam siedzieć i zbierać, i zbierać. W tych odgłosach przyrody, kląskaniu ptaków, w specyficznym jakby żywicznym zapachu rozkwitłego podbiału ... a dużo jeszcze trzeba? a może już wystarczy?


Przepędziłam go, żeby mi nie przeszkadzał ... idź, zobacz na te zabudowania, może coś ciekawego!
Wrócił zachwycony ... wiesz, jakie to miejsce? jaka solidna konstrukcja budynków! duże wypłaszczenie, z drogi nie widać ... gdybyśmy byli młodsi i mieli dużo pieniędzy, kupilibyśmy to, po remoncie byłoby piękne agro:-)
Skarpy przy starych wiejskich drogach niebieszczą się od przylaszczek, przecudny widok ...



Zrobiliśmy odwrotną pętelkę doliną Jamninki, nad Wiarem i w lesie zielono od czosnku niedźwiedziego ...



Naród zamknięty w domach potrzebuje słońca, ruchu, w zakolu rzeki rozłożyła się młoda rodzinka z dziećmi. Chłodno, oni w kurtkach, na kocyku piknikowym, termos z herbatą, kanapki w koszyku, dzieci rzucają kamyki do wody i mają dużo frajdy. Inni na rowerach, jeszcze inni na spacerze w lesie ... to mieszkańcy miasta, wieś ma swoje zajęcia w polu, na podwórku, w ogrodzie, więc tak źle nie odczuwa kwarantanny.
W wolnej chwili upiekłam ciasteczka z "topionego" ciasta, z marmoladą z derenia i róży, domownicy lubią, zwłaszcza ci mali.


Pod naszą nieobecność podwórze zaniebieszczyło się rozkwitłą cebulicą, gdzieniegdzie złoć ...



Wycieczkę w słowackie Bukovske Vrchy, na ciemiernikowe łąki musi zastąpić mój ogrodowy ciemiernik ...


... rumuńskie wyprawy pozostaną w sferze marzeń ... a miały być dzikie piwonie w Transylwanii ...


... i w górach Macin ...


Mam to szczęście, że mieszkam z wnukami. Wytoczono ciężkie działa do obrony:-)


Wyobrażam sobie tęsknotę dziadków, którzy są pozbawieni kontaktów z rodziną i bardzo im współczuję, ten mały podstępny wróg zdemolował nasze życie.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, słowa otuchy, bądźcie zdrowi, pa!





20 komentarzy:

krzyś pisze...

Marysiu!
Jak miło, że Twój blog znów 'ożył'.
My tęsknimy za wnukami, widujemy ich tylko przez komunikator. Tęsknimy za Wami i wspólną łazęgą.
Bądźcie zdrowi - g.i k.

Anna Kruczkowska pisze...

Dzień dobry, Mario! Ależ u Ciebie kwieciście! U nas na razie tylko żolkile, na fiołki trzeba poczekać, podbiał dopiero się zaczyna, a póki co, spadł śnieg. Do wnuczek tęsnię. Mieliśmy w kwietniu jechać do Gdańska poprzytulać najmłodszą. Nic to jakoś przetrwamy. Mamy i tak dobrze, bo pusto i ludzi brak. Trzymaj się ciepło na specyfikach z podbiału i tymianku (uwielbiam ten zestaw)

Ania pisze...

Jak dobrze że jesteście już zdrowi. Piękna, kwietna wiosna na Pogórzu. Te cudne przylaszczki w Waszych lasach powodują u mnie żywsze bicie serca.
Syropek wygląda pysznie; często używam pastylek o tym składzie.
Wnuki rosną jak na drożdżach ! Jakie już duże !
Napisałaś o pojeniu pszczół, ja też napisałam o tym na blogu.
Marysiu, musimy przeczekać czasy zarazy, nie ma rady. A teraz cieszmy się wiosną !
Uściski !

Piotr z Roztocza. pisze...

Pięknie, wszystko budzi się do życia, ale mam wrażenie, że jakaś smutniejsza wiosna w tym roku. Może to tylko moje odczucie w związku z epidemią.Nie mam tego szczęścia bycia z wnuczką, choć mieszka bardzo blisko.Jedno jest pocieszające,jak pszczółki żyją,to może i my przeżyjemy.Pozdrawiam serdecznie.Piotr z Roztocza.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzyś, troszkę "ożył", lubię pokazywać nasze Pogórze:-) wierzę, że tęsknota za wnukami jest szczególna, a tu takie ciężkie czasy; coś mi się wydaje, że nasze łazęgi
na razie będą bardzo spokojne, coś pary w płucach brakuje; będziemy się tak smyczyć z wolna, dwa dreptaki:-) wzajemnie i pozdrawiam.

Agnieszka, Pogórze jest ładne:-) pozdrawiam.

Ania, na nasłonecznionych, południowych stokach, w zacisznych dolinkach kwitnie wszystko, nie chce wracać się do domu, tylko patrzeć; nie lubię kwiatów w wazonach, tylko w naturze:-) mając swoje wnuki na codzień, wiem, jak można za nimi tęsknić, pozbawieni możliwości kontaktu; tak, przetrwamy, jesteśmy mocnym pokoleniem:-) syropki cieszą się popularnością, Jasiek i Tosia chętnie łykają, ja także; pozdrawiam.

Ania, odzyskujemy siły, szkoda tylko, że na razie tak zimno, mroźno; całe zbocza niebieskie od przylaszczek, to naprawdę czarowny widok; Jasiek z Tosią dają czadu, kiedy cieplej to w ogrodzie, a jak w domu, to dom się trzęsie:-) woda musi być dla pszczół, dlatego zabezpieczyliśmy się dodatkowo tym wielkim zbiornikiem; boję się, żeby nie zabronili przemieszczać się; przeczekamy, Aniu, wiele już za nami, jesteśmy twardzi:-) pozdrawiam.

Piotr, a już myślałam, że to tylko ja tak podchodzę do cudów wiosny, czasami nawet łzawo, jak to kobieta; przeżyjemy, to nasze motto, trzeba być ostrożnym, nie ryzykować niepotrzebnie; w ciepłe popołudnia siadamy z mężem na ławce pod ciepłą ścianą pszczelego domku i patrzymy, jak pszczółki pracują, to taki odprężający, budujący i łagodzący widok; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Jakże miło powitać Panią w lepszym zdrowiu, dawna kondycja niebawem wróci, a widać że początki są. Jest nawet relacja. Zdecydowanie idzie ku lepszemu. Kwiatuszki i zdjęcia piękne. Ja pomimo, że także uwielbiam podziwiać je w naturze, to lubię też przynosić do domu choćby maleńkie bukieciki wiosennych kwiatów i wąchać, wąchać i obfotografowywać. Cudne są te pierwsze kwiatki. Oczywiście, nie zrywam będących pod ochroną i tych nielicznych. Ale zawilców u nas teraz całe łany i tak pięknie wiosennie pachną, że nie mogę się powstrzymać. A syropku z podbiału, niestety, nie zrobię - jest go u nas niewiele. Wczoraj narwałam pokrzywy, ale to na syropek do ogrodu. U nas dziś ranek powitał nas zimowy, napadało śniegu, tak że łodygi żonkilów i hiacyntów połamane. Pozdrawiam i czekam na dalsze dobre wieści i ciekawe zapiski z podróży także tych bliższych, czy nawet podwórkowych, tam też się dzieje. Alik

Bozena pisze...

Nam bardzo doskwiera tęsknota za wnukami i wnuczkami. Pomimo rozmów z kamerką.Jednak to nie jest to samo. Nie można objąć, przytulić, wspólnie pograć w gry planszowe. Wspólnie pojeździć rowerem. My tu, a oni tam bardzo daleko. Ale codziennie rozmawiamy z dziećmi, z z ich potomstwem. Zmienia się ten świat. Czasem, gdy jedziemy w głuszę na jakiś spacer, gdy jest tak niesamowicie pięknie; tylko my i przyroda , wtedy odległość jeszcze bardziej boli, bo nie możemy tego oglądać wspólnie. Dobrze , że masz przy sobie syna i wnuki. I dobrze, że czujecie się lepiej. W swoim domku na Pogórzu nabierzecie sił. Dobrze, że potrafisz odróżniać roślinki, znasz zioła. To teraz będą sprzymierzeńcy. Powodzenia i szybkiego powrotu do stanu sprzed choroby. Serdeczności;)

wkraj pisze...

Jakoś tak skupiłem się na przepisach na syrop a potem obejrzałem ciasteczka i nabrałem ochoty. Na szczęście żona też coś upiekła. Nasze wnuki też poza zasięgiem, jedyne co pozostaje to telefon i zdjęcia. Najmłodsza wnuczka ma roczek i nie wiem czy po takim czasie nas pozna. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Serdecznie pozdrawiam i życzę zdrowia:)

Krzysztof Gdula pisze...

Dobrze, że przyjechaliście do chatki, dobrze, że pszczoły już przy pracy.
„Przepędziłam go.” Ot, taki nasz los, mężczyzn :-(
Mario, czosnek niedźwiedzi był moim niedawnym odkryciem. Smakowałem w lesie jego kwiaty, byłyby świetną ozdobą stołu, gdyby nie ochrona gatunkowa.
Oj, to prawda: niewidoczny wróg przewrócił nam życie do góry nogami. Oby szybko wynaleziono na niego szczepionkę!

Beskidnick pisze...

Ale tam ślicznie macie!

mania pisze...

Jak dobrze, że wracacie do zdrowia!
Mam przyjemność chodzić na zajęcia do dra Różańskiego, na ćwiczeniach przygotowujemy specyfiki na różne dolegliwości. Syrop z podbiału też juz zrobiłam w tym roku a ponieważ ubiegłoroczny nie był zbyt smaczny (sam podbiał), dodałam tymianku i nawet wybrednej Laurze smakuje :)
Pozdrawiam Was serdecznie

AgataZinkiewicz pisze...

Jejku ależ się u was zmieniło... Musiałam parę rzeczy na blogu pozmieniać żeby odzyskać kontakty... I znowu Was mam. Wiosna u Was pełna parą. Zbiornik napewno się przyda... U nas też taki mamy, obsadzam go jednorocznymi pnączami i już ładnij.w tym roku pomyslalam o gąbczaku.bedziemy robić gąbki hihi. Hmm ciekawa jestem syropu. Podasz przepis... Tylko gdzie ja znajdę te zółte kwiatki... Cudowne lany kwiatów u Was kwitną... Pszczoły mają co jeść... I wnuki zachwycone. Fajne dzieciaczki. Jak dobrze ze razem mieszkacie. Teraz taki ciężki czas. Zdrowia dużo życzę. Trzymajcie sie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alik, tak, idzie ku lepszemu, nie chcę się forsować, tym bardziej, że ciągle zawiewa mrozem:-) wiosną to cieszy każdy kwiatek, latem owszem, witamy każdy kwiat, ale już bez tej wiosennej radości, oczekiwania; u nas pokrzyw jeszcze nie ma, do tej pory korzystałam do robienia nawozu do podlewania, czas chyba zrobić z nich coś dla siebie; Mania powyżej pisała o soku; o, własnie, pada śnieg, zimno, tylko przez szybę przyjemnie grzeje słońce; dzięki i pozdrawiam.

Bożena, wyobrażam sobie Waszą tęsknotę za wnukami, bardzo współczuję wszystkim, którzy nie mogą widzieć się z rodziną, czytam o rodzicach, którzy tygodniami nie widzieli swoich dzieci; samotność z wyboru a samotność z przymusu to zupełnie różne sprawy; jednego syna z rodziną mam przy sobie, drugi na wyspach, o niego niepokoję się bardzo; dzięki za dobre słowo, pozdrawiam.

Wkraju, u nas najlepszym powodzeniem cieszą się wszelkie ciasteczka, pakuję je do blaszanych puszek po mleku w proszku i mogą leżeć długo, nie tracą świeżości; teraz można sobie poużywać w kuchni, ku uciesze domowników:-) trzeba przeczekać ten trudny czas, ku bezpieczeństwu własnemu i rodziny, nie warto ryzykować; dzięki i pozdrawiam.

Krzysztof, tęsknię za Pogórzem, ale nie mogę bywać tam cały czas, są obowiązki; mąż nie ma cierpliwości, a ja to jestem taki "mol", jak mawia siostra, cierpliwa w drobiazgach do uduszenia:-) ej, tam, uszczkniętych parę listków nie zaszkodzi czosnkowi, w ziemi zostanie cebulka, do tego rozrzuci nasiona po przekwitnięciu; więcej szkód robią leśni, na wyrębie nikt na to nie patrzy; rozumiem kary za rabunkowe pozyskiwanie i handlowanie czosnkiem niedźwiedzim, kilka listków na kanapkę to pierwsza wiosenna, naturalna nowalijka; kiedy muszę wyjechać do sklepu na zakupy, czuję strach przed światem; pozdrawiam.

Maciej, wiosna, wiosna, tylko nie taka radosna jak zawsze, przez tego małego, podstępnego i niewidzialnego wroga; pozdrawiam.

Maniu, o, takich zajęć to Ci najzwyczajniej w świecie zazdroszczę, zostaniesz wykwalifikowaną zielarką; zrobiłam właśnie miksturę dra Różańskiego ze zmielonego podbiału zalanego gorącą wódką; doskonale wytłumaczył pan doktor, dlaczego gorącą, dlaczego nie spirytus, bardzo mi się podobają te przepisy; syrop z podbiału z tymiankiem jest przepyszny, u nas też cieszy się powodzeniem; zrobiłam spory zapas, teraz czekam na sosnowe pędy; pozdrawiam.

Agata, no własnie, sam zbiornik niepiękny, a jak się go zazieleni pnączami, to nie będzie kłuć w oczy; jeszcze nic nie robiłam na grządkach, za zimno i boję się, żeby mnie nie zawiało, poczekam na cieplejsze dni; o gąbczaku???? zaraz muszę poszukać, co to takiego:-) syropek najprostszy z prostych: 2 garści podbiału, mogą być kwiaty, łodygi i liście, do tego torebka tymianku, zalać sześcioma szklankami wody, pogotować na małym ogniu 20 min; potem odcedzić, odcisnąć pozostałość, dodać 1 litr miodu, zagotować 5 min i gorący przelać do słoiczków; pyszny dla dorosłych i dla dzieci; o, tak, w domu jest wesoło, mała Tosia we wszystkim naśladuje Jaśka, więc i z bronią biega po domu:-) pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Ach te chwile szczęścia z dziecięcym szczebiotem, bezcenne i dają tyle energii. Najlepsze lekarstwo na wszystkie troski. Alik

grazyna pisze...

Ale ciasteczka, tez lubie piec, ale potem je zjadam i wiadomo oponki sie robia tu i owdzie, wiec nie pieke. No powiedzmy, pieke od czasu do czasu.
Wiosenka juz u Ciebie, ja w tej Warszawie siedze w domu i kfiatuszkow nie ogladam. Bo teraz to juz nawet do Lasku Kabackiego raczej nie wskazane.
Te dzikie piwonie to cos niesamowitego! tez bym tam pojechala , robia wrazenie.
Trzymaj sie i nabieraj sil!

Pellegrina pisze...

Ten zbiornik na wodę ma tysiąc litrów?
Ja chcę coś wymyślić na sezon zimowy bo wiadra z deszczówką mróz rozwala co sezon a muszę zamykać wodę bo mi rozwala sanitariaty.
Moje ulubione pastylki do ciućkania to właśnie tymianek z podbiałem, jak tylko zaczyna mnie drapać w gardle ciumkam listek i nazajutrz już dobrze.
Czasem trafiam na takie ruiny i zawsze marzę, że odbuduję, wyremontuję, umebluję i nawet na to konto wysyłam totka chociaż wiek nie po temu ale Bozia nie daje mi wygranej bym nie miała pokus.
Te modre błękity przylaszczek i cebulic zachwycają.
Wnuki przytulam tylko wirtualnie, starszy się burzy, że z Agatką z którą śpią ciaśniutko w jednym łóżeczku muszą na zakupach utrzymywać odległość 2 m a młodszy 16 latek, że wyjść z domu może tylko z mamą lub tatą.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alik, i z tupotem bosych stópek:-) Tosia interesuje się światem, trzeba jej opowiadać treść obrazu na ścianie, na koniec księżniczka Tosia zamknięta w wieży macha rączką i woła: Help mi, help mi! tak, to najlepszy odstresowywacz, taki przytulony maluch:-) pozdrawiam.

Grażyna, niech już będą oponki, byle zdrowie było:-) jutro będę piekła amoniaczki zanurzane w białku i cukrze, potem ciastka w puszce mogą leżeć długi czas; nocny mróz niszczy delikatne zawilce, miodunki nie chcą rozwijać się, jest za zimno; na dzikie piwonie może w przyszłym roku, jak zwyciężymy wirusa:-) dzięki i pozdrawiam.

Krystynko, tak, 1000 litrów, doskonały zbiornik na powolne kapanie wody dla pszczół, zapas chyba na 2 tygodnie; myślisz, że zimą takiego zbiornika nie zmrozi i nie rozwali? na zimę spuszczamy z niego wodę; zapas syropku zrobiłam, za chwilkę będę zbierać pędy sosnowe, też na syrop; przed laty zaopiekowalibyśmy się każdą ruinką, teraz brakuje nam sił, żeby chociaż o swoje obejście zadbać; trochę dziś porobiłam na świeżym powietrzu i teraz dętka jestem:-) przylaszczki przecudne, całe zbocza, jak niebo; ha! burzą się wnuki prawie dorosłe, i te już dorosłe, ale trzeba jakoś przetrzymać ten trudny czas; pozdrawiam.

kulczyk pisze...

Pani kierowniczko :) ten folwark to gdzie ? Posada pod górkę?
I nie rozczulac sie nad sobą. Młodzi ludzie a jak geriatria. :)
pozd.A

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Adam, tak, Posada pod górkę:-) jak to nie rozczulać? choć tyle możemy poużalać się nad sobą, może ktoś powspółczuje trochę, pogłaszcze, przytuli:-) a Ty nic, geriatria, geriatria, dołujesz nas:-) :-) :-) pozdrawiam.

Natalia Zimniewicz pisze...

Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.