niedziela, 27 grudnia 2020

Na tatarskim szlaku ...

 Historia naszego regionu , i nie tylko naszego, nierozerwalnie związana jest z Tatarami. Pojawiali się przede wszystkim w roli najeźdźców, pustoszących te ziemie, zabierając mieszkańców w jasyr. Tatarzy byli także osadzani jako jeńcy na pustkowiach, miejscach odludnych, gdzie zakładali swoje osady. Mamy kurhany tatarskie, mogiły wodzów, kopce, kapliczki, krzyże, dęby, pozostały nazwy ulic, miejsc walki, niektóre potrawy z tatarskim rodowodem, a także niezwykłe legendy, często z miłosnym wątkiem.

Po tamtych czasach pozostały także charakterystyczne słupy tatarskie tzw. znaki. Ich główną rolą było ostrzeganie mieszkańców przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, a zwłaszcza najazdem Tatarów. We wnęce złożone były łatwopalne materiały, nasączone dodatkowo jakąś smołą, aby dawały dużo dymu i ognia i  były widoczne z daleka. Jeden z takich słupów zobaczymy w Jarosławiu przy ul. Grodziszczańskiej, w miejscu obecnie nieciekawym, bo wśród miejskiej zabudowy, przy nowoczesnych budowlach zakładu, ograniczonym drucianym płotem. Ale dobre i to, że słup tatarski zachował się do naszych czasów, bo pamiętam go z dawniejszych, kiedy w ruinie przechylał się coraz bardziej, i gdyby nie remont i mocniejsze posadowienie go, to zniknąłby z mapy zabytków.



Naprzeciwko, po drugiej stronie drogi widać wieże kościoła "u dominikanów", z potężnymi murami obronnymi. Z miejscem tym związana jest legenda, że zginął tutaj syn chana Selim, trafiony strzałą z łuku, wypuszczoną ręką obrońcy z tych właśnie murów. 

,
Inna legenda, bardziej romantyczna, mówi o nieszczęśliwej miłości. Syn wodza tatarskiego zakochał się nieszczęśliwie w pięknej córce wójta i za to poniósł śmierć. Nie wiadomo, kto mu ją zadał, czy zginął z rąk pobratymców, czy obrońców miasta.
W niedalekim Pruchniku, na górze Iwa stoi następny słup tatarski. Miejsce stało się bardzo uczęszczane, stoi tam wieża widokowa, a panoramy okolicy rozległe. Nie wchodziliśmy na wieżę tym razem, przejmująco zimno, straszne błoto na dojściu skutecznie nas odstraszyło, do tego sypiący śnieg. więc tylko zdjęcia i w drogę.

zdjęcie ze strony Farma Albert Korzenie

Słup nie zawsze tak wyglądał, jak na zdjęciu poniżej. Uratowano go w ostatniej chwili, inny nie miał tyle szczęścia, rozleciał się w kupkę gruzów w latach 70-tych XX wieku.





W tym samym Pruchniku, ale już o wiele niżej, na prywatnej posesji stoi następny słup tatarski.
Strzelista smukła sylwetka z cegły, na solidnej kamiennej podstawie, obecnie jako kapliczka.




Wysoko, na dojeździe do nowej drogi "Brama Bieszczad" zobaczyłam kapliczkę, która nie ma zupełnie nic wspólnego ze słupem tatarskim, ale przypomina jego sylwetkę. Kolorowa, współczesna, z mnóstwem napisów, płaskorzeźb, obok domek też jako kapliczka, z obrazami, światełkami ... ktoś dba o to miejsce, czyjeś ręce pracowicie wygładziły poszczególne elementy, może nie jest to dzieło najwyższych lotów, ale kto wie:-) Za ileś tam lat będzie odkryciem, o ile przetrwa, bo zdaje się być delikatnej konstrukcji:-)

W niedalekim Przeworsku też odnajdziemy słup tatarski, posadowiony na wzniesieniu zwanym Kopiec Tatarski przy dawnym trakcie ruskim.

zdjęcie ze strony Muzeum w Przeworsku

Legenda zapisana w kronikach klasztoru Bernardynów mówi tak:

"Rok 1624. In illo tempore. Turcy oblegali Przeworsk, obozem stanęli w miejscu gdzie stoi figura (w tej stronie znać jeszcze dziś stare okopy) wodzem tureckim był kolega szkół zagranicznych ówczesnego gwardiana. Skorzystał z tego gwardian i zaprosił go do siebie. Wódz cichcem przyszedł późnym wieczorem do klasztoru. O. gwardian poprosił go, aby odstąpił od oblężenia klasztoru i Przeworska, on odparł że tego uczynić nie może, bo cesarz wysyłając go na wojnę dał mu szablę a zarazem stryczek na znak, że ma się bronić do ostatka. Gdyby się poddał to nie ma po co wracać i raczej niech się powiesi. Lecz - jak mówił dalej wódz - jest wyjście. Po powrocie stąd zachoruję i oddam komendę swojemu zastępcy. On jest młody i niedoświadczony. Uderzycie rano we dzwony, zbierzcie co tylko możecie ludzi, naróbcie hałasu, wyruszcie za bramy. On nie wiedząc co się dzieje, w przypuszczeniu, że idzie na niego duża armia, zapewne się cofnie. Tak się stało. Na pamiątkę miano zafundować figurę. Owego zastępce wodza za odstąpienie od oblężenia miano powiesić pod Jarosławiem, gdzie blisko nowego cmentarza, niedaleko gościńca wznosie się podobna figura."

Zatem jarosławski słup tatarski zyskał jeszcze jedną legendę ... powieszono tutaj wodza tatarskiego z czasów oblężenia Przeworska. Mieszają się przekazy, co nie przeszkadza jednak pracować wyobraźni, a najczęściej są to obrazy zapisane w dziecięcym przeżywaniu sienkiewiczowskich lektur, oglądanego z zapartym tchem filmu "Pan Wołodyjowski":-)

To są zdjęcia ze świątecznego wyjazdu na Pogórze Dynowskie, tereny bliskie nam i ciekawe. Zabraliśmy babcię, żeby nie siedzieć ciągle w domu, ona też lubi takie wycieczki i była zachwycona, górkami, widokami, miejscowościami. Drogi wybieramy na zasadzie: o! tą jeszcze nie jechaliśmy! jakby co, to zawrócimy! No i czasem zawracaliśmy, bo niektóre były zamknięte. To są tereny po letnich powodziach, nie wszystkie mosty odbudowane, a roboty idą pełną parą. Dopiero teraz, pod koniec roku, gminy otrzymały fundusze ... nie wykorzystają, to przepadną. 

Zajechaliśmy jeszcze w Hadlach Szklarskich pod pałac Łastowieckich ... ostatni właściciel trafił do Starobielska. Po wojnie ośrodek MSW, potem NSZZ Policjantów, mąż opowiadał, że wjazdu broniła brama, strażnik i zwykły śmiertelnik nie miał prawa wejścia. 

Herb Laryssa, jeden z najstarszych herbów szlacheckich. 

Pałac położony na sporym wzniesieniu, u podnóża ślady letniej powodzi, tartak, materiały jeszcze rozniesione po sporym terenie, zatrzymane na krzakach, pniach drzew, wielkie szkody. Do Przeworska nie dotarliśmy, bo już było za ciemno na zdjęcia:-) I tak minęły nam świąteczne dni. Dzień już coraz dłuższy, dziś słoneczny ranek, trzeba pojechać na Pogórze, napalić w chatce, bo mroźno.

Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!





24 komentarze:

grazyna pisze...

Ale wieke ciekawostek pokazalas, nie wiedzialam o tych slupach tatarskich, mozna jechac ich szlakiem. Fajna taka jazda gdzie oczy poniosa. U nas dzisiaj tez slonce i chlod, ale sniegu nie ma...pozdrawiam

ikroopka pisze...

Chyba muszę Pruchnik nawiedzic ponownie:) Tatarów kojarzyłam bardziej z Podlasiem, ale mam też osobiste skojarzenia, bo ponoć, ponoć, jedna gałąź naszej rodziny ma korzenie tatarskie... 😉 Pozdrawiam poświątecznie.

elaj pisze...

I znowu piękna wycieczka, tym bardziej, że w te Twoje strony jeszcze nie dane mi było dotrzeć. Może kiedyś, a tymczasem czytam, oglądam zdjęcia i dziękuję :)

Zielonapirania pisze...

I ja bym nie pogardziła ponownymi odwiedzinami w tych miejscach. Wyszedł Ci piękny szlak tatarski:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, pamiątki po dawnych czasach:-) czasami usiłuję sobie wyobrazić, jak to wyglądało, słup dymu wieszczący niebezpieczeństwo, ludzie szukający kryjówki, krzyki strachu: Tatar idzie! bo jeśli nie zostało czasu na ucieczkę, to w jasyr, na targ, do sprzedaży; tereny niby znane nam, ale zawsze znajdzie się jakaś ciekawostka, wieś czy miejsce, gdzie jeszcze nie byliśmy, droga, którą zawsze gdzieś się dotrze ... no, chyba, że trzeba zawrócić:-) pozdrawiam.

Ikroopka, bardzo lubimy Pruchnik, pochyły rynek z podcieniowymi domami, zaułki, a przejeżdżamy często, bo nie lubimy głównych dróg; na Podlasiu mieszkają Tatarzy, tutaj tylko ślady po nich z zamierzchłych czasów, a osiedleńcy dawno zasymilowani z tutejszą ludnością, w końcu wieki dzielą; zdarzenia w przekazach historycznych albo legendach; taki Arłamów to osada jeńców tatarskich, a teraz nie ma śladów po wsi, po akcji powojennych przesiedleń; ciekawe, korzenie tatarskie, nie próbowałaś poszukać? w rodzinie męża mego jest człowiek, który odtworzył genealogię tamtej gałęzi rodziny, ciekawa, mrówcza praca, ale i efekty pasjonujące do prześledzenia; dzięki temu dotarliśmy na cmentarzyk tuż przy granicy z Ukrainą, gdzie już śladu życia po wsi nie ma; pozdrawiam.

Elaj, nie jest nam dane wszędzie dotrzeć, choć chciałoby się:-) no i do tego spora odległość, to też jest przeszkoda; widzisz, my chcielibyśmy na Dolny, bo bardzo nam się podoba, tylko troszkę go poznaliśmy:-) dzięki i pozdrawiam.

Piranio, to tylko malusi wycinek tatarskich śladów, w najbliższej okolicy, a region naszpikowany nimi, legendami, świętymi obrazami, Sobieskim:-) wczoraj objechaliśmy roztoczańskie okolice, ruch na głównych drogach niesamowity, powroty świąteczne, więc znowu zagłębiliśmy się w ciche, leśne ostępy; szkoda tylko, że niektóre naszpikowane zakazami wjazdu:-) pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Bardzo ciekawy post, Marysiu! Pewnie przejeżdżając w opisywanych przez Ciebie okolicach nie raz widywałam owe słupy tatarskie a nie domyslałam sie nawet czym one w istocie były, jak ważna rolę kiedys odgrywały.Moge sobie wyobrazic jak wyglądało kiedyś zycie codzienne w tych stronach i momenty wielkiego zagrozenia ze strony najeźdźców (rzecz jasna, pomaga w tym lektura Trylogii).Dobrze, że te czasy dawno minęły. Narzekamy na nasze, obecne, a chyba w porównaniu z tamtymi nie jest tak źle.
Pozdrawiam Cię serdecznie, już poświatecznie!:-)

ikroopka pisze...

Przyznam, że nie próbowałam, ta 'gałąź' jest dość liczna, niech ktos inny szuka; mnie bardziej interesuje mój czeski korzeń, chyba będe musiała przejechać się kiedyś do Rzeszowa, gdzie urodziła sie i wychowała babcia ze strony ojca, który był własnie czeskiego pochodzenia, ale w jakim procencie, nie wiem. Inspirujesz 😊

wkraj pisze...

Bardzo ciekawa wycieczka. O słupach tatarskich nie miałem zielonego pojęcia i pewnie nawet gdybym zobaczył to nie skojarzyłbym. Tatarzy kojarzą mi się raczej z Podlasiem, gdzie do tej pory żyją ich potomkowie. Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, o, tak, nie raz omijamy różne ciekawostki, a dopiero jakaś nowo postawiona tablica albo lektura ciekawego opracowania zwraca naszą uwagę:-) pora roku też jest sprzyjająca, bo opadły liście, rozjaśniły się widoki i można dojrzeć np. ukryte w zaroślach cerkwiska z cmentarzami, mamy kilka na oku; mamy dużo miejsc bliżej Roztocza, związanych z Sobieskim, który prał tutaj Tatarów, aż miło:-) każda epoka niesie ze sobą krwawe konflikty, w których najbardziej cierpi, jak zwykle, bezbronna ludność cywilna; pozdrawiam.

Ikroopka, bo to jest rzeczywiście ogrom pracy, śledzenie zapisów w różnych archiwach, księgach parafialnych, sama też chyba nie wzięłabym się za to; ale powiem Ci, że nawiązał ze mną kontakt potomek Trzcińskich z Wołodzi koło Sanoka, poprzez bloga i zdjęcia kaplicy grobowej; tam to dopiero jest gałęzi rodu:-) ale dzielnie spisuje, dokumentuje, a jego cierpliwość została nagrodzona tym, że kaplicę wpisano do rejestru zabytków; może konserwator zlituje się i sypnie groszem na remont:-) no, no, do tego masz jeszcze czeskie korzenie, ciekawe są losy ludzkie, fascynujące, szkoda, że przepadną w mrokach dziejów; pozdrawiam.

Wkraju, ciężko wysiedzieć w domu, a co dopiero przy stole:-) więc uskuteczniamy wycieczki w niedalekie okolice, my napasiemy oczy, babcia zadowolona, a i czasami zaowocują zdjęciami ciekawych miejsc; Tatarzy na Podlasiu mieszkają, a u nas ślady przede wszystkim po ich najazdach, a więc sprzed wieków:-) niemniej jednak ciekawe fakty i pozostałości, no i legendy; pozdrawiam.

ikroopka pisze...

Sądząc po nazwiskach, też niemieckie lub austriackie, sęk w tym, że rodzina co prawda jest liczna, ale rozsiana po świecie i bez kontaktu, więc zdana jestem na siebie. Pozdrawiam:)

Krzysztof Gdula pisze...

Nie wiedziałem o słupach tatarskich i ich roli. Ciekawy ślad burzliwej historii tych ziem.
Mario, mieszkasz w pięknym i bardzo urozmaiconym rejonie Polski. Tyle wokół Ciebie wzgórz i gór, tyle miejsc do wędrowania!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ikroopka, oooo! to rozległa genealogia:-) niemiecka, może austriacka, do tego tatarska ... rozwiązać powiązania rodzinne byłoby fascynujące, na pewno kryją się tam przeciekawe historie, życiorysy; szkoda mi, że nie spisywałam wspomnień moich rodziców, to czasy wojenne, stacjonowanie Niemców, potem Sowieci, bandy UPA, a także babci męża, to przekrój przez obie wojny, kresy, szkoły dla panienek z dobrego domu, Zaleszczyki ... został pamiętnik, zdjęcia, a tyle historii przepadło; czy to mój wiek wyzwala takie potrzeby?
pozdrawiam.

Krzysztof, ha! czymś Cię zaskoczyłam:-) dobrze, że ostały się te ślady, ktoś dba o nie, ludziska odwiedzają, są lokalną atrakcją; nasze Pogórze dzieli tylko 60 km od miasta, gdzie mieszkamy, a gdyby cyrklem zatoczyć koło o takim zasięgu, to mnóstwo ciekawostek historycznych można spotkać w tym kole; wycieczki nie są drastycznie dalekie, jednak zahaczają o wiele krain geograficznych; Pogórze Dynowskie, Rzeszowskie, Przemyskie, no i Roztocze:-) zaniedbałam wędrówki piesze, za nimi tęsknię najbardziej; myślę, że po Nowym zmieni się na lepsze; pozdrawiam.

cudARTeńka pisze...

Bardzo ciekawe informacje i zabytki. W mnie jest kilka pasów starych murów, broniących dawniej miasto przed Tatarami. I kilka legend by się znalazło.
Przy okazji wszystkiego najlepszego i dużo zdrowia w nowym 2021 roku.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Arteńka, jak przeglądałam opracowanie o tatarskich śladach w Polsce, to dotarli bardzo daleko na zachód, ale część wschodnia była najeżdżana najczęściej, jakoś po drodze im było i najbliżej:-) dzięki i wzajemnie dobrego w Nowym; pozdrawiam.

AgataZinkiewicz pisze...

Dziękuję za wycieczkę. Taki wirtualny długi spacer daje tyle radości. A ja czuję jakbym tam była. Robisz piękne, żywe zdjęcia. Bardzo mi się podobają. To był nie fajny rok... Choć końcówka roku coś za coś. Oby tak dalej. Życzę Szczęśliwego Nowego Roku. Dużo zdrowia i spełnienia marzeń.pozdrawiam.

Ismar pisze...

Tak blisko i tyle ciekawych obiektów, aż żal siedzieć w domu. Tyle do zobaczenia. Życzę dobrego Nowego Roku.

Aleksandra I. pisze...

Dopiero teraz zaglądam na strony blogów. Wcześniej trochę odpoczywałam od komputera. Ciekawą historię o tych tatarskich słupach przedstawiłaś. Musze więcej o tym poczytać. Fajne wycieczki Uskuteczniliście, mimo pogody byle jakiej sporo można zobaczyć. No pod warunkiem, posiadania środka transportu. Pozdrawiam serdecznie.

Ania pisze...

Bardzo ciekawe te słupy tatarskie. Ich najazdy to było gorsze niż wszelkie koronawirusy. Teraz są naszymi rodakami [no, nie wszyscy, naturalnie ;-)]. U nas nie ma ich śladow, a docierali przecież az na zachód.
Jakie pyszności zrobiłaś, aż ślinka leci na widok mięska i serów.
Dobrego roku, Marysiu ! Niech już przyniesie nam wolność od zarazy !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, to była typowa objazdówka, była z nami 84-letnia babcia, pogoda niesprzyjająca, więc tylko ja wyskakiwałam na zdjęcia:-) i dla nas rok paskudny, dobrze, że trochę spraw się powyjaśniało; za to natura wynagradza za wszystko, daje złapać oddech; dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Ismar, trzeba mieć oczy otwarte, trochę poczytać, a co najważniejsze, po prostu lubić to:-) tak wałęsamy się po okolicy od lat, lubimy; chyba dopiero teraz przyszedł czas na zainteresowania, trzeba było dorosnąć:-) dobrego w Nowym, pozdrawiam.

Ola, czasami potrzebna jest taka przerwa w blogowaniu, a nawet ogólny odpoczynek od netu; władcy bawili się w wojenkę, a najbardziej cierpiała ludność cywilna, tak jest i teraz; a, tak, auto rozwiązuje wiele problemów, a czasami jest kulą u nogi, zawsze trzeba do niego wrócić:-) pozdrawiam.

Ania, historia pisze różne scenariusze, a wróg staje się przyjacielem:-) połowa wędzonek zjedzona, na wywarze powstał pyszny czysty barszcz, a teraz na drugiej połowie będzie żur, zatęskniłam za nim:-) doszłam do wniosku, że co jakiś czas trzeba robić wędzenie i mrozić, bo wędliny ze sklepu ... co tu dużo pisać, no i ceny wariackie:-) dobrego w Nowym Aniu, będziemy się szczepić, chcemy pojechać gdzieś już na wiosnę:-) pozdrawiam.

UplayOnline pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Beskidnick pisze...

ciekawie i bogato - takie słupy, dziś najczęściej już w formie kapliczek można spotkać w wielu innych miejscach. Te oddalone od terenów zagrożonych najazdem tatarskim zazwyczaj interpretowane są jako drogowskazy dla podróżnych.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, tak, kapliczki, jak jedna z nich; podobają mi się te kamienne; mnóstwo śladów tatarskich w całej Polsce, a odbicie znajdują i w pozostałościach materialnych, jak i mnóstwo legend, no i potrawy, czytałam opracowanie; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

OSTRÓW (PK, pow. przemyski)
W podprzemyskim Ostrowiu stoi kapliczka nazywana potocznie Znakiem Tatarskim. Prawdopodobnie powstała po najeździe Kantymira
w lecie 1624 roku. Zwieńczona jest tzw. znakiem tatarskim, czyli sześcioramienną gwiazdą osadzoną na półksiężycu. Podczas remontu
dróg lub innych prac budowlanych w pobliżu kapliczki znajdowano
szkielety ludzkie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Anonimku, wielkie dzięki za ciekawe wiadomości; chciałabym zobaczyć tę kapliczkę, gdzie jej szukać? na google maps jej nie zaznaczono.