środa, 16 grudnia 2020

Powyżej 400 m n.p.m. ...

 Nasza wioseczka leży na wysokości 431 m nad poziomem morza. Ostatnie dni bardzo mgliste, pochmurne, albo niskie chmury dotykają brzuchami ziemi i na samej górze świata nie widać, albo z doliny Wiaru wlewają się opary białe jak mleko i też świata nie widać:-) W sobotę z mężem przenieśliśmy suche drewno na taras, by pod dachem zrobić miejsce dla nowej dostawy. W niedzielę zostałam w chatce, ulepiłam mnóstwo pierogów, a za płotem na poniedziałek czekało 5 metrów opału do poskładania pod dachem. A dlaczego za płotem? bo łatwiej taczkami zwozić ciężar z górki niż pchać pod górkę. Myślałam, że może robotę rozłożę sobie na dwa dni, żeby nie przeciążyć kręgosłupa. Ale im bardziej sterta drewna zmniejszała się, tym bardziej byłam przekonana, że trzeba robotę skończyć, bo jutro różnie może być, mogę się na ten przykład schylić i potem nie wyprostować:-) Koło południa jakby lekko rozjaśniło się, chmury podniosły się na tyle, że pokazał się Kanasin, dostojny, pobielony szadzią, trochę tajemniczy i niesamowity w zestawieniu z raczej jesienną scenerią wokół ...



Kopystańki na razie nie było widać, tylko chmury i chmury, ale przez chwilę i ona błysnęła daleko bielą ...


Pod dziką czereśnią wyrosły jakieś grzyby, nawet mróz im nie przeszkodził.

Posadzone dla pszczół krzewy śnieguliczki już ładnie owocują, jest odmiana biała i różowa.

Skoro uwinęłam się z robotą w jeden dzień, to trzeba mi wracać do domu, do świąt trochę się przygotowywać. Za oknem znowu mgła jak mleko, a ja miałam sporo czasu w oczekiwaniu na męża, więc upiekłam rogaliki z dereniową marmoladą z dodatkiem róży. Bardzo przypasował mi jej smak, kwaskowaty, konkretny, doskonale komponuje się ze słodyczą.

 Mąż przyjechał w południe, a mgła nie ustąpiła ani o krok, a na pytanie, czy tak wszędzie jest, zaśmiał się, że nie, bo nawet blisko, na górze pod kapliczką świeci słońce. Już w drodze pod górkę mgła gwałtownie zrzedła, snuły się opary, ale widoki wokół niezwykłe ... 








Z wędrówki weekendowej nici, ale za to ważna praca zrobiona ...



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, zdrowia życzę, pa!





26 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jezu jak tam pieknie! Zdjecia przecudne. Od kilku lat tapeta na ekranie to 'pozyczone' zdjecie z Pani bloga
Pozdrawiam najlepiej jak potrafie
T z Dublina

ikroopka pisze...

Uwielbiam takie 'gmły i zamglenia', szkoda ze nie mozna sie teleportować;)

don't blink pisze...

Ach te mgły...

Dorota pisze...

Pasę oczy za każdym razem gdy wchodzę na bloga.I przypominam sobie, jakie przy takiej pogodzie, przyroda daje zapachy.
Cały czas jestem i czytam, gorzej z pisaniem. Doszła działka więc czasem o bożym świecie nie wiem. Ten grzyb u Ciebie to być może któryś z sarniaków, jadalny. Podobno wysuszony jest super przyprawą. Dwa lata temu ryzykowałam czasznicę olbrzymią, czernidłaki i gąski zielonki. Tej jesieni znalazłam na Pogórzu czarcie koła kolczaków obłączastych. Pierwszy raz....Zamarynowane, czekają na degustację. Podobno mają działanie lecznicze.
Jak fajnie popatrzeć na Twoje zdjęcia i przenieść się na chwilę....
Serdecznie pozdrawiam!
Dorota

Zielonapirania pisze...

Jestem w raju oglądając te okolice, cudownie! A gdyby jeszcze święta były białe, to świętowanie w tak położonej chatce byłoby potrójnym świętem:)

grazyna pisze...

Jakie piekne mgly..bardzo do mnie przemawiaja, to moja slabosc klimatyczna, rowniutko ulozylas drewno, wyglada bardzo dekoracyjne. Swietnie by bylo gdyby swieta byly w sniegu...pozdrawiam serdecznie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

T z Dublina, czasami natura funduje nam taki spektakl, morze mgieł na dole, w dolinie Wiaru czy także Sanu; dzięki, cieszę się, a okolica warta utrwalania na zdjęciach, to ulotne chwile; i ja pozdrawiam.

Ikroopka, a jak dobrze robi taka mgła na cerę:-) w niskiej temperaturze mrozi podwójnie, marzną czubki palców, tym chętniej wraca się do ciepłej chaty:-) nie można teleportować się, do tego nowy kaganiec rząd nam zafundował, będę robić zdjęcia i pokazywać, to musi wystarczyć na razie; pozdrawiam.

Dontblink, można się w nich zagubić:-) kiedyś na Ukrainie wchodziliśmy na Howerlę, dobrze że była podobna mgła i stromość szlaku skryta przed oczami:-) pozdrawiam.

Dorota, a wiesz, że mi najbardziej pachną wtedy liście czereśni, kiedy słońce ogrzewa je i parują:-) ha! działka zabiera dużo czasu, wiem, a moja w tym roku trochę zaniedbana, trochę z powodu, że coś tam jeszcze zbieram, no i powysiewały się sałaty, może przetrwają do wiosny; sarniak, oj, chyba nie odważę się skosztować, nie mam zaufania, jak nie znam:-) gąski zielone znam, czernidłaków nie jadłam, a kolczaków tyle spotykałam w lesie przy okazji rydzowych zbiorów, ale nawet nie wiedziałam, że są jadalne; za to zbieram kołpaki, w Lasach Sieniawskich:-) pozdrawiam.

Piranio, chciałabym kiedyś spędzić święta na Pogórzu, jednak teraz jest to niemożliwe; niemniej jednak Nowy Rok na pewno tam przywitamy; na razie bardzo jesiennie, zielono, krety ryją kopce i śniegu ani widoków; pozdrawiam.

Grażyna, i na mnie działa taki widok: stoję na górze, słońce, a w dolinach morze mgieł; kiedy się w nie wjeżdża, świat ciemnieje, robi się ponury i od razu jest chłodniej, jak w baśni o złej czarownicy:-) oj, kosztowało mnie to trochę wysiłku, ale powiem Ci, że jestem "specjalistką" od układania drewna, żeby ścianka nie przewróciła się:-) chyba nie ma nadziei na śnieg, a on przynosi tyle radości, i dzieciom, i nam; czytałam, że chcą Wam rąbać Las Kabacki, brońcie go; pozdrawiam.

grazyna pisze...

Tym lasem to tez sie zaniepokoilam, ale poczytalam, ze to jest czystka przepisowa w takich rezerwatach, gdzie wycina sie drzewa inwazyjne, i sieje takie jakie powinny byc...ze juz w zasadzie skonczyli no i ze tego dokonuja Lasy Miejskie a nie Panstwowe, ktorych nalezaloby sie bac bardzo serio. Ano poobserwujemy.Niejaki bywalec lasu pan Andrzej Surwald spotkal sie z paniami lesniczynami i wyjasnil sprawe. Mam nadzieje, ze to prawda. Skoro to kobiety to tez bardziej wierze. Ale w tych naszych obecnych czasach czlowiek traci zaufanie i to jest bardzo niefajne. Pozdrawiam serdecznie!

Aleksandra I. pisze...

Piękne to są widoki, mimo że w sumie jest szaro i buro. Taka pogoda nie jest dobra dla kierowców za pewnie. Podobają mi się takie widoki chatek "ogaconych" a właściwie obłożonych polanami. U mnie w dolinie póki co szaro chociaż przez parę godzin świeci słońce i jest kilkustopniowa temperatura. Wyobrażam sobie jak smakowite muszą być te pierożki, szczególnie, że ja jestem smakoszem pierogów z nadzieniem owocowym. Pozdrawiam Was cieplutko, trzymajcie się w zdrowiu.

wkraj pisze...

Zdjęcia fantastyczne, taki taniec chmur, mgieł oczu nie można oderwać. A chatka obłożona drewnem też cieszy oko. Pozdrawiam serdecznie :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, może wycinali amerykańskie dęby czerwonolistne, które stały się plagą w naszych lasach, a tak pięknie przebarwiają się na jesień:-) może gdyby mądre kobiety rządziły wszędzie, to i w kraju byłoby inaczej? czyli to była usprawiedliwiona trzebionka, no i skoro rezerwat, to też jest inaczej traktowany; nasze biedne lasy ledwo zipią, nie wyobrażasz sobie skali wycinki w starych lasach Pogórza, jakie ogromne drzewa leżą pokotem, aż serce boli; wytną wszystko, a potem pozwolą zrobić Turczański Park Narodowy:-( pozdrawiam.

Ola, ... i mgliście:-) w dzieciństwie, kiedy we wsi mojej rodzinnej były same drewniane domy, to wszystkie były na zimę ogacone słomą lub listowiem, a dla nas, dzieci, wspaniałe miejsce do zabawy; pierożki 3 rodzaje, z nadzieniem ruskim, z kapustą i grzybami i z kaszą z twarogiem:-) owocowe rzadko gotuję, mogłyby być na deser dla męskiej strony domowników:-) pozdrawiam.

Wkraju, czasami staję w przerwie pracy i patrzę, patrzę, bo albo słońce wyczynia cuda przez dziury w chmurach, albo mgła to napływa, to odchodzi; a że i okno to doskonały punk obserwacyjny, więc latam z aparatem co chwila; zapas drewna na zimę musi być, do tego inne dosycha pod dachem, na następną zimę, do tego na bieżąco zbierane konary strącone przez wichury, a to wszystko daje miłe ciepełko, bo piec na drewno to serce domu:-) pozdrawiam.
pozdrawiam.

Tomasz Gołkowski pisze...

Zauważyłem już kiedyś, że mgła, która dookoła rozlewa się, to właśnie wokół kapliczki potrafi się rozstąpić. Piękne fotografie wówczas powstają, a w tym czasie na Połoninkach Rybotyckich albo Grzbiecie Leszczyńskim nic nie widać. Muszę wybrać się do pogórzańskich lasów, by odszukać trochę śladów z przeszłości. Teraz gdy jest ponuro i mgliście, w lesie czuć specyficzną atmosferę
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)

Olga Jawor pisze...

Też obserwowałam przed paroma dniami te mgły z góry. ano bo u nas cudnie świeciło słonce (nasz dom jest na podobnej wysokosci, co Wasza chatka)a tam na dole ludzie pojęcia nie mieli o słońcu.No i zjechalismy samochodem w te mleczne opary, bo trzeba było na zakupy jechać.Wracaliśmy po ok. dwóch godzinach. Na dole mgłą dopiero zaczynała sie rozrzedzać, ale wszędzie jeszcze łąki bielił szron. A u nas na górze ciepło, słonecznie, nieomal wiosennie.
Dobrze rozumiem to co napisałaś o pracy z drewnem. Choć roboty z nim moc, to człowiek stara się uporać z nim jak szybko sie da, bo na drugi dzień różnie byc moze - i z pogodą i z kręgosłupem.Ale jak już jest to drewno na swoim miejscu, jakaż to ulga! Nareszcie można odpocząc po zimowemu. Zaszya sie niczym niedźwiedź w gawrze.Oddalic od całego świata. I czekac na śnieg.
Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!:-)

Anna Kruczkowska pisze...

Napracowałaś się bardzo, ale zimą będzie ciepło. My mieszkamy wyżej bo ok. 600 m. npm i ostatnio mieliśmy mgły pod nogami. I inwersję. W dolinach mgły i mróz, a u nas cudne późnojesienne słońce. Macham Wam spod orzecha.

Krzysztof Gdula pisze...

Widok takiej ściany ułożonej z polan ciepło się kojarzy. Mam nadzieję, że plecy Ci nie dokuczały.
Góry w oddali, czarne i przyprószone śniegiem, robią wrażenie. Wydają się wielkie i dzikie.
Zdjęcia mgieł prześwietlonych słońcem ładne. Budzą chęć wędrówki.

Mo. pisze...

Pomimo ogromu pracy jaką trzeba włożyć w wolnostojący dom i własne gospodarstwo i tak czytam Twoje zwierzenia jak najpiękniejszą historię. Piękne widoki, magiczny otulony mgłą horyzont to całkiem niezła sceneria do rąbania, zwożenia i układania w równy stos.
Serdeczne pozdrowienia, dużo dobrego.

Lidka pisze...

Są takie dni, ze robota sama się zrobi, i są czasem inne, że nic się nie da zrobić bo cośtam :))
świątecznie prawie pozdrawiamy :))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tomasz, tam jest szczególny przewiew, zimą zawsze zawiewa drogę, z mgłami to może i wysokość decyduje, ale sam przyznasz, widoki przednie:-) wczoraj wracaliśmy do domu, od strony Birczy wędrowały całe grupy, pewnie na Kopystańkę; teraz dobrze widać, opadły liście; wyczytałam w książce p. Krycińskiego o cmentarzu unickim w Birczy, trzeba poszukać; wioseczki w dolinach Gór Sanocko-Turczańskich też ciekawe; wzajemnie, wszystkiego dobrego, pozdrawiam.

Ola, w tej mgle jest zimniej o kilka stopni, myślałam, że coś popracuję, ale wyjątkowo marzły mi czubki palców, robótki poczekają do wiosny; dolina Sanu i Wiaru takie mgliste, w cieniu drogi oszronione, już widać było ślady na drodze, kiedy rozpędzone auto z suchej drogi wpadało w taki zakręt i tylko resztki przy barierce i ślady wskazywały, że był wypadek; tak, najważniejsze, żeby drewna nie przysypał śnieg, zrobiona robota wyzwala zadowolenie, i ulgę, że już:-) marzy mi się spędzić kiedyś święta na spokojnie w chatce, bez okołoświątecznego hałasu, wg mojego wzorca:-) pozdrawiam.

Ania, to drewno do sezonowania, będzie używane już suche w następną zimę; takie mgły nisko to dopiero widoki, u nas najładniej wygląda kalwaryjskie wzgórze z wieżami, wyłaniające się z białego oceanu; tak, u nas też, różnice temperatur najlepiej obserwować, jak się jedzie autem, a przy wschodnim wietrze zmieniają się szybciutko; pozdrawiam.

Krzysztof, ścianka z drewna chroni też chatkę przed wschodnim mroźnym wiatrem, bo ten wciska się wszędzie; wyjątkowo rano obudziłam się rześka, plecy nie bolały, a miałam poważne obawy:-) a wiesz, że one takie są? tam mieszka niedźwiedź, naprawdę; te mgły fundują takie widoki, że trudno być obojętnym; wczoraj ludziska wędrowali, widzieliśmy po drodze, ponoć tylko na południowym wschodzie było słońce; kiedy przyjechaliśmy do domu, a to tylko odległość 60 km, tu nie było ani śladu słońca; pozdrawiam.

Mo, wychowałam się na wsi i tam jest mój rodzinny dom, a zawsze chciałam uciec do miasta; a kiedy już uciekłam, okazało się, że tęsknię za spokojem, naturą, pracą fizyczną, niczym nieograniczoną przestrzenią; z niechęcią wracam do miasta, tu nawet zima jest brzydka:-) moje przerwy w robotach w obejściu to zapatrzenie się w dal, słuchanie ptaków, orliki w locie, tak lubię; czasami praca ciężka, ale przynosi zadowolenie; i wzajemnie dobrego, pozdrawiam.

Lidka, he, he! nie doświadczyłam jeszcze tego, że samo się zrobi:-) najgorzej z niechęcią podchodzić do tego, że się musi, lepiej myśleć o przyjemnych rzeczach, wtedy taki stos drewna znika szybko:-) w sobotę w nocy było wędzenie, przy księżycu, też bardzo nastrojowo:-) pozdrawiam.

AgataZinkiewicz pisze...

Zdjęcia magiczne... Pięknie tam u Was aż dech zapiera w piersiach. Życzę zdrowych Wesołych świąt. Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, mgły snujące się w dolinach, a zwłaszcza jak się patrzy na nie z góry, to czarowny widok; przekraczanie tej granicy, ze słońca w białe mleko, to jak brama w inny świat, często tego doświadczamy o tej porze roku; dzięki, i wzajemnie, wszystkiego dobrego, pozdrawiam.

cudARTeńka pisze...

W wielce urokliwym miejscu masz ten domek. Pięne fotografie.

cudARTeńka pisze...

Piękne :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Arteńka, po długich poszukiwaniach wybraliśmy Pogórze, no i udało się kupić trochę ziemi; czekam na męża, aż przejdzie na emeryturę, zamieszkamy tu na stałe; tak, miejsce urokliwe, widokowe i trochę bezludne;pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Piękne miejsce do życia

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, dlatego uciekamy z miasta, kiedy tylko okazja; pozdrawiam.

UplayOnline pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.