środa, 10 marca 2021

To jeszcze nie wiosna ...

 Odwilż, o której pisałam w poprzednim poście, wcale nie oznaczała końca zimy. Co prawda, trochę obeschło wokół, strumienie i potoki wyczyściły się, a na niebie pokazały się klucze żurawi. Na mokrych łąkach przysiadały stadka szpaków, a tu znowu wróciła zima. Zanim przypuściła powtórny atak, jeździliśmy obserwować, co też się w przyrodzie dzieje. Kusił mnie Wiar przy brodzie do ośrodka "Nad potokiem", bo tam zawsze ciekawie. Już wiele razy wielka woda zabrała im kładkę, teraz posadowiona na wielkich betonach trzyma się jakoś. Właśnie z niej patrzyłam, jak na płytach woda bałwani się, pokazując swą moc, nie odważyłabym się przejechać tam autem.



Czasami jadąc na Pogórze, objeżdżamy teren różnymi drogami. Tym razem pogoda skusiła nas, aby zobaczyć, jak wygląda nowa droga prowadząca do Malhowic, a zbudowana pod projektowane przejście graniczne z Ukrainą, Malhowice-Niżankowice. Ładnie się jedzie, wśród pofałdowanych pól, ale na samo przejście pewnie długo jeszcze poczekamy, bo po drugiej stronie nie dzieje się nic. A byłby taki skrót na Ukrainę, na Górę Herburtów, zobaczyć pałac Kozłowskich w bliskich Niżankowicach, a potem dalej, sama nie wiem gdzie ... może do Dobromila, Chyrowa:-) 



Szlaban przegradza drogę, tak blisko, a tak daleko. Widać, jak droga przechodzą mieszkańcy, podjeżdża auto, na pewno dziury w drogach, ale tak bardzo brakuje nam wyjazdów.


Na kalwaryjskim wzgórzu na poboczu zalegają resztki potężnych zasp, wytapiają się powoli, ale znowu wszystko przysypał świeży śnieg. Ptactwo przeprosiło się z karmnikiem, a amory to chyba wywietrzały im z głowy z całkiem sporym mrozem. Wcale nie byłam zachwycona tym widokiem za oknem pewnego poranka ...


Kiedy zza chmur wyjrzało słońce, znowu pojechaliśmy w teren popatrzeć na świat.





Śnieg leży do tej pory. Jak patrzę na zdjęcia z innych części Polski, to cichutko zazdroszczę tych zielonych liści wychodzących z ziemi, krokusików czy przebiśniegów. Moje przebiśniegi pod chatką leżą biedne na ziemi, przemarznięte i jakby pożółkłe. A jeszcze bardziej działają mi na wyobraźnię zdjęcia mego syna, przysłane z wysp, tam to dopiero wiosna:-)



Ja mogę tylko dla przeciwwagi postawić swoje zdjęcie z ładnie rozkwitłym wawrzynkiem wilczełyko, a już zielone listki pokazują się na wierzchołkach gałązek.



Dziś pod wieczór na łąki wyszły łanie z jeleniami, a może to były same jelenie po zrzutach poroża? Jakoś tak prosto i dostojnie niosły głowy, jakby przyzwyczajone do niesienia ciężaru:-) Stadko liczyło tylko osiem sztuk, dobre i to, bo przez ostatni czas nie widziałam wcale zwierząt, jakby wszystkie wybiły wilki albo myśliwi.


Czasami po drodze do domu mamy takie spotkanie, trwożliwe sarenki gdzieś przed Birczą.



Uporaliśmy się z remontem, w międzyczasie Tosia zdmuchnęła dwie świeczki na torcie przyozdobionym "sharkami", jest na etapie fascynacji piosenkami o rekinach:-)
Na oknie w kuchni stoją paletki z pikowanymi paprykami, w innym szklarenkach wysiane pomidory, przygotowania do sezonu ogrodniczego idą pełną parą. To tylko mały wycinek z moich zajęć, ciągle więcej przede mną niż za mną:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!





20 komentarzy:

Ula H. pisze...

Każda pora roku ma swój urok ! U nas - na Pomorzu - już od lutego wypatrujemy wiosny i cieszy każdy listek, każdy kwiateczek. Jednak widząc piękne górzyste tereny , pokryte śniegiem aż buźka mi się uśmiecha i chęci rosną, by natychmiast tam pojechać i poczuć całą sobą tą prawdziwą , górską zimę. Pozdrawiam serdecznie :)

grazyna pisze...

Widok bialej zimy z okna, przepiekny, zima na calego, a w Warszawie nie ma sladu po sniegu. Dzisiaj poszlam do lasu, zamarzla czarna ziemia, ale bez sniegu. Nie ma zadnego kielka ...ptaszki jeszcze chyba nie zakladaja gniazd.

BArdzo mi sie podoba Twoje zdjecie z sarenka przebiegajaca przez droge, sliczne.
Zima jeszcze u Was wyglada na dobrze zadomowiona..ale pewnie w ciagu kilku dni wszystko sie stopi i bedziecie mieli wiosne z dobrze wilgotna ziemia i wszystko bedzie rosnac jak na drozdzach.
Pozdrawiam...

Ania pisze...

Mnóstwo dobrych życzeń dla szanownej Dwulatki ! Niech świat się do niej zawsze śmieje !
U nas rzeczywiście zielono, staramy się zapomnieć o zimie ale nocne mroziki do -7 ciągle nam na to nie pozwalają. Na szczęście już kwitnie kilka krokusów, przebiśniegi i ranniki też dają sobie radę ale pszczoły zniknęły.
Papryczki nadal nie wychodzą. Pewnie ma w tym udział Mieszek, który poprzewracał mi doniczki. Za to sałata wzeszła gęsto listki będą na kanapki.
Pozdrawiam niestrudzonych wędrowców, a wawrzynka serdecznie zazdroszczę :-)

Anonimowy pisze...

Jak ladnie u Was jest - chcialabym kiedys pojechac w tamte strony

Pozdrawiam

Aga T

Olga Jawor pisze...

Tak, to jeszcze nie wiosna, choć znowu zbliża sie kolejne ocieplenie. Ale czy zostanie z nami na dłużej, czy zniknie pod naporem nowej fali chłodu? Zobaczymy. Póki co poranki mroźne (u na minus siedem) i skrzące się od szronu.U nas niebo czyste, błękitne a na dole mgła i smog.U Ciebie, w okolicach pogórzańskiej chatki też pewnie pięknie. Śliczne Twoje wawrzynki. Dawno takich dorodnych nie widziałam. Ach, jak w koncu wiosna zdecyduje sie zostać na stałe to zobaczysz, że zmiany będą sie dokonywać z dnia na dzien i do woli nacieszymy sie kolorami, namęczymy wiosennymi pracami. A póki co, jest, co jest - a co najwazniejsze - psy nie wnoszą błota do domu, bo ziemia zmrożona!:-)
Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!

BasiaW pisze...

U nas też mało oznak wiosny. Ale lilie, które trzymałam w suchej ziemi, w donicach, bez dostępu światła, wystrzeliły w górę i mam kłopot, bo nie mam ich gdzie trzymać!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ula, nie przeczę, ma, nawet szaruga za oknem, zwłaszcza oglądana zza okna z ciepłej chatki:-) wczoraj znowu posypywał śnieg, jest przejmująco zimno, mimo słońca. To dobrze, że natura wstrzymuje rozwój przyrody, bo potem tak łatwo warzy ją mróz. Tak, zima w górach ma zupełnie inny wymiar, jodły w białych poduchach, dalekie łąki jak ekran, po których widać idące zwierzęta, nie ustrzegą się nas, mamy dodatkowo lornetkę do obserwacji:-) trzeba przyjechać, jak świat się uspokoi, u nas jeszcze nie ma natłoku turystów; pozdrawiam.

Grażyna, dlatego byłam mocno zdziwiona Twoimi ostatnimi zdjęciami, jak to? bez białego zupełnie? klasyczne przedwiośnie, bez uroków, zimno, dziś rankiem u nas -9, a ptactwa mnogość. Niby jeszcze nie zakładają gniazd, ale wyśpiewują rankiem na całego, a ja mam przygotowaną torbę sierści z Amika, co to go ostatnio ostrzygłam; porozwieszam po krzaczkach jak zawsze, niech sobie ptactwo umości gniazda:-) Sarenki też obserwuję z okna, tuż za ogrodzeniem, nieświadome podglądacza, grzebią wdzięcznie w śniegu kopytkiem, z gracją jak baletnice, i wyjadają jakieś trawy. Także bluszcz z pni oskubują. Wyniosłam wczoraj pokrojone jabłko dla kosów, dziś rano ani śladu, lis pewnie zjada, też głodny. Jeszcze trochę minie, zanim ziemia się ogrzeje do siania, na razie ogródek na parapetach z rozsadami:-) pozdrawiam.

Aniu, dziękuję, to takie wdzięczne stworzenie, dziewuszki jednak mają więcej uroku, a ja mając tylko synów, nie zdawałam sobie z tego sprawy:-) i dobrze, że mrozy, niech przyroda z a bardzo nie śpieszy się, wszystko po kolei. Moje przebiśniegi poległy, aż dziw, że zniszczył je mróz, no chyba, że odżyją jak wyjdzie słońce. Pszczoły siedzą w ulach, dokarmiane przez pszczelarza, zaopiekowane. Postaw papryczki w ciepłym miejscu, moje wzeszły po tygodniu na akwarium, a poprzednimi laty na oknie siedziały w ziemi i z miesiąc; wysiałabym już nowalijki pod folią, ale zniszczona po kilku latach została zdjęta, po nową trzeba jechać do Rzeszowa, do producenta. Wawrzynek na nasłonecznionym stoku pod chatką, ma się najlepiej; pozdrawiam.

Aga, nie chwaląc się, jest naprawdę ładnie, a najważniejszy spokój na szlakach, nie ma nawału turystów; kto lubi takie warunki, to znajdzie je tutaj; trzeba rezerwować czas po pandemii:-) pozdrawiam.

Ola, a niech już się trochę ociepli, bo na zewnątrz zimno, a tu tyle pracy czeka w sadzie. My już nie młodzi, trzeba zdrowie szanować, a jak przewieje, to potem długo kurować stare kości trzeba:-) Pojechałam wczoraj na chwilę, ta cisza aż dzwoni w uszach, nią się delektujemy z mężem. Wawrzynki potem sieją owocami, kiełkują byle gdzie, nie zaznaczam, więc idą pod kosę. Zresztą ten jeden wystarczy, aby poczuć koniec zimy. O, tak, czekamy wiosny, lata, a potem tyle pracy, a najgorsze to nieustanne koszenie trawy:-) Mój Amik cos mi niedomaga, stary jest już, dużo podsypia, może ciepło go ożywi; pozdrawiam.

Basia, zaspy śniegowe jeszcze długo będą topnieć, trzeba im pomóc, porozbijać, ale na razie mróz, ręce marzną; lilie mają zapasy pokarmowe w cebuli, więc niestraszna im sucha ziemia; może daj je do donicy z ziemią i niech sobie rosną, bo szkoda, żeby się zniszczyły, bardzo ładne są; a mróz jeszcze podokucza; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Też nie jestem zachwycona powrotem zimy. Nowe łachy śniegu zalegają wszędzie, przebiśniegi pączki owszem mają ale jak niteczki. Nie skore by rozwijać kwiatki. A listków zielonych to tylko tyle, co pod śniegiem zimę przetrwało. Nawet ciemierniki jakieś zmęczone i też nie rozwijają pąków siedzących tuż przy ziemi. Tak wygląda, że w górach i na nizinach podobnie. W każdym razie w sercu Warmii zima ma się dobrze. Wiatr wieje i ziąb taki, że tylko w domu siedzieć. Z waszych wysokości to przynajmniej cudne widoki macie - dalekie i ciekawe; autostrady do nieba i drogi ginące w potokach. Perspektywy pozwalające nabierać głębokie wdechy i wentylować płuca. I zwierząt jednak sporo. Sarenki wywołują we mnie takie rozrzewnienie, tęsknotę za latami młodości, kiedy to i u nas sarny nie były niecodziennym widokiem. Piękne, smukłe i zwinne zwierzęta. Sama nie wiem kiedy ja ostatni raz sarny czy jelenie lub choćby zająca widziałam. Nawet już nie pamiętam. Z ogródkiem i rozsadami nie śpieszę, bo nie mam gdzie trzymać, a zapowiadają zimno do niemal końca kwietnia. Ale wawrzynek wróży, że jednak wiosna idzie. Zatem do wiosny. Pozdrawiam, Alik

Ismar pisze...

To prawda że u Ciebie jeszcze bardziej zima niż wiosna, ale widać też że przyroda się budzi. U mnie też ogrodowe wysiewy na parapecie zaczęły się. Papryka i pory przepikowane dzisiaj, selery maleńkie zaczynają puszczać drugie listki. Trochę pomidorów wysiałam za wcześnie. Będą się męczyć na parapecie.

wkraj pisze...

U nas z tą wiosną też różnie bywa, a teraz za oknem sypie śnieg. Ale jak mówią u nas w marcu jak w garncu. Zdjęcia z sarenkami zawsze się podobają. U nas też czasem się pojawiają niedaleko domu. Jeszcze trochę i doczekamy się wiosny. Z wiosną wszystko będzie lepiej. Nam zima wyjątkowo dokuczyła i chorobami i wypadkami tak, że mamy jej dość. Pozdrawiam serdecznie :)

grazyna pisze...

MArysiu! wlasnie od godziny prószy snieg, jest bialo!! bedzie jak na Pogorzu. Rano pewnie wszystko zniknie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Fascynacja "sharkami"? Myślałem że mnie nic nie zaskoczy.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Alik, sięgnęłam do archiwum, bo przypominam sobie, jak przywieźliśmy Amika, to w marcu 2013 roku nastąpił atak zimy, zaspy pod chatką nie pozwoliły prawie na wejście, nie było jak się odkopać, a święta wielkanocne były w śniegu:-) w końcu to dopiero marzec, lepiej że chłodzi, wstrzymuje przyrodę, a nie potem takie straty w sadach czy ogrodach. I do nas dotarła wichura, wieje z południa, wieczorem sypał śnieg, ale stopniał do rana. O, tak, widoki po widnokrąg, górki na to pozwalają. Myślę, że prognozy nie zawsze się sprawdzają, szkoda byłoby kwietnia:-) zew ziemi już działa. Wawrzynek w zaciszu do słońca za chwilę przekwitnie, skoro listki się pokazują; pozdrawiam.

Ismar, jesteśmy trochę wyżej, więc i śnieg tak szybko nie topnieje, zwłaszcza w zacienionych miejscach, jak np. wjazd do nas, bo las przysłania. W domu wysiewam paprykę i pomidory, resztę rozsad typu pory, selery, kapusty kupuję potem na zielonym rynku. Zmęczone pomidory potem posadź głębiej, wypuszczą korzonki z łodygi, szybko odżyją; pozdrawiam.

Wkraju, sarenki uciekają na pobocze i zawsze przystają, żeby spojrzeć, co też je wystraszyło, tym samym narażają się, bo i słyszałam o polowaniu na nie przez pseudo-myśliwych z okiem auta. Chyba i te narzucone ograniczenia też dają nam w kość, choćby sama ich świadomość. Mam nadzieję, że złamanie u małżonki już wyleczone, jednak trzeba uważać, nie forsować się; pozdrawiam.

Grażyna, myślę, że zdążyłaś pstryknąć chociaż kilka zdjęć, choćby w świetle latarni:-) rozczula mnie Twoja tęsknota za śniegiem, ale i rozumiem, skoro tyle lat przebywałaś w tropikalnej strefie:-) pozdrawiam.

Staszek, o, tak, "sharki" na pierwszym miejscu, bo jest ich cała rodzina, ale Tosia to ryba:-) jest rekin pluszowy, i mała maskotka, i akwarium u babci, a ile naszukaliśmy się koszulek z motywem choćby odrobinę w temacie; rekinów nie było, były wieloryby:-) pozdrawiam.

mania pisze...

Ociąga się ta wiosna, kaprysi ale w końcu kiedyś przyjdzie :)

don't blink pisze...

Ja to marzę o przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej. Można by wtedy podróżować jedynie z dowodem i bardziej bezpiecznie. Przystaje często przy naszej rzece gromnicznej i podpatruję, co też tam się dzieje:)

ikroopka pisze...

Piekna opowieśc z dnia codziennego, z nutką zadumy:) A ja byłam kilka dni w Lądku-Zdroju, gdzie jeszcze trochę śniegu, a w górach nawet więcej niż trochę. I też udało mi sie zobaczyc takie mknące przez pole rogate, niestety, trzeba było wracać wczesniej, niz zamierzalismy, a we Wrocławiu wietrzenie i mokro. Pozdrawiam:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mania, chyba jeszcze trochę się poociąga, bo weekend znowu zimny:-) pozdrawiam.

Don'tblink, dobrze nam z szengen, tak sobie przekraczamy swobodnie granice, nikomu to nie przeszkadza:-) myślę, że z Ukrainą za szybko to nie będzie, a czy bezpieczniej? nie czuliśmy tam jakiegoś zagrożenia, ale nienawiść w narodzie jest, z obydwu stron; pozdrawiam.

Ikroopka, no to ja też pochwalę się, byliśmy na Roztoczu w okolicach Zwierzyńca, na dziko:-) mąż był w Lądku w sanatorium, bardzo mile wspomina pobyt, i spacery wokół po okolicznych górkach, a potem zebraliśmy się razem i pojechali w Góry Bialskie, na Śnieżnik; tam złapaliśmy bakcyla dolnośląskiego, bardzo nam się spodobało, tylko szkoda, że tak daleko; pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Patrzę na dwa światy – na ten za oknem i ten z Twoich zdjęć. W Wielkopolsce śladu nie ma po zimie, a pierwsze kwiaty w Sudetach widziałem już dwa tygodnie temu.
Mario, zazdroszczę możliwości popatrzenia na świat, jak piszesz, w ciągu paru wolnych godzin. Nie musicie jechać kawał drogi i przez to wybierać się na cały dzień.
Przemiany wyglądu Wiaru są ogromne – jakby na dwie zupełnie inne rzeki się patrzyło.

Enrico pisze...

Cześć ! Czekam na informację o zielonym . Tam przy drodze w okolicy Rybotycz na przedwiośniu pojawiał się czosnek niedźwiedzi. Chętnie bym uskubał z tych łanów nad Wiarem parę listów . Pozdrówka.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, sytuacja za oknem zmienia się z dnia na dzień, śnieg już prawie zniknął, gdzie-niegdzie leżą jeszcze łachy, w mojej bramie też, bo usypywałam tam góry; ten świat jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy ubrać buty, kurtkę i przejść za płot; przedtem chodziłam częściej, sama albo z psami, teraz, kiedy więcej wilków, jakoś nie chce mi się samej, psy zamykam, a mąż nie zawsze jest; nie, cały dzień to nie, 2-3 godzinki wystarczy w zupełności, nawet na Kopystańkę:-) w czasie suszy Wiar był ledwie ciurkiem wodnym, sączącym się między płytami kamiennymi, a bywa naprawdę groźny, takie masy wody robią wrażenie; pozdrawiam.

Enrico, jeszcze nie ma, dziś mróz ścisnął ziemię; raczej za Posadą Rybotycką jadąc od nas, tam całe łany; a wiesz? wyczytałam u Igora Szpilenoka, rosyjskiego fotografa, że niedźwiedzie wcale nie przepadają za tym czosnkiem, śmierdzi im, raczej skubią ciemiężycę:-) pozdrawiam.