środa, 7 grudnia 2022

Szadź ...

 Śniegi zeszły, przymrozek chwycił wilgoć i nawet pod butami nie mazało się błoto. Odważyliśmy się wyjść do pracy na podwórzu w taką bezwietrzną, choć rześką pogodę. Odważyliśmy się, bo po serii jesiennych chorób uważamy bardzo, aby się nie przeziębić. Wiadomo, przy pracy spocić się łatwo, złośliwy wiaterek wiuchnie, no i gotowe:-) Od lata leżały gotowe, pomalowane deski i okorowane, dębowe słupki, przy których napracowałam się solidnie, bo korę zdejmowałam z przyschniętych pni. Ojej, katorżnicza robota, trochę ośnikiem, trochę szpadlem i jakoś poszło. Korę zebrałam do worka, niech przeschnie, jest wykorzystywana jako dodatek do naparów ziołowych dla pszczół, spora zawartość garbników działa dobrze na drogi pokarmowe owadów. Zresztą korę dębową stosuje się także w mieszankach ziołowych dla ludzi, do picia, przemywania, płukania, nawet włosy zyskują ładny odcień:-) 

Wracając do naszych zajęć w obejściu, mąż świdrem ręcznie wywiercał dziury w ziemi, ja w  tym czasie smarowałam słupki czarną mazią dla zabezpieczenia części, która będzie zagłębiona w ziemi. I tak obserwując wyciągane z coraz większej głębokości kolejne warstwy ziemi, zobaczyłam, że jest jednak bardzo sucho. Wierzchnia warstwa odrobinę z wilgocią ze stopionego śniegu, a dalej bardzo sucho. Przy okazji w ostatnim otworze natrafiliśmy chyba na stare wysypisko śmieci, bo strasznie ciężko było wiercić w tych resztkach skorup, szkła, blach nie wiadomo z czego, do tego korzenie krzaków, drzew, no, ale jakoś uporaliśmy się i słupki stanęły. Następnego dnia pomalowałam słupki impregnatem, potem przykręciliśmy deski, a po skończonej robocie zawsze z dumą przyglądam się dziełu, podparłszy się pod boki:-) 

Ostatnie dni były bardzo mgliste, słońca jak na lekarstwo, pułap chmur bardzo niski, do tego przenikliwy wschodni mroźny wiatr, więc od wysokości chyba 400 m npm można było obserwować bajeczną szadź. Nasza wioska leży na wysokości 430 m npm, więc na samej górze już były pobielone drzewa, trawy, a pod Arłamowem w Górach Sanocko-Turczańskich było jeszcze ładniej. 

Tak się zastanawiam, po jakie licho tworzone są parki krajobrazowe, obszary chronionego krajobrazu, kiedy wszędzie można zobaczyć te paskudne, gęsto rozmieszczone plastikowe słupki z rozciągniętymi przewodami, szpecącymi widoki. Czy ktoś to uzgadnia?



W pobliżu mojego miasta jest popularna letniskowa wieś, skrajem lasu poprowadzono ścieżkę rowerową, poustawiano latarnie, naprawdę było przyjemnie. Ale pojawiły się i tu plastikowe słupki , poutykane między latarniami, gęstwa jak w lesie ... to nie można było dogadać się i puścić kabel po latarniach? zupełnie tego nie rozumiem.


Nasze powroty często prowadzą szutrową drogą przez Hutę Łodzińską, grzbietem widokowych wzgórz. Tym razem hulał tam wicher, który porwał mi czapkę z głowy i cisnął pod auto, ale na samej górze szadź była najładniejsza:-) Wspomniałam wcześniej, że jest susza ... tak, to widać po stanie wody w rzekach, Wiar znowu cienką strużką sączy między kamieniami, a na Sanie w okolicy Bachowa ogromne ilości ptactwa w płytkiej wodzie. Łabędzie zazwyczaj widać, jak pływają, teraz stoją na środku rzeki i czyszczą sobie pióra, czaple siwe i białe brodzą po płyciznach, przerzucają dziobami wodorosty, a ile kaczek, nurogęsi, pewnie są i inne, ale na ptactwie nie znam się ...





Wczoraj były Mikołajki, z uśmiechem w duszy obserwowałam radość wnucząt z drobiazgów, które wpadły do komina, przyniesione nie wiadomo kiedy przez dobrodusznego grubasa z brodą. Jasiek po lekcjach opowiadał, że widział gumkę przy brodzie Mikołaja i to chyba był pan od wuefu:-) a z drugiej strony ciągle wierzy, bo mówi, że ciastko zostawione dla Mikołaja zniknęło, no i przyszedł list od Mikołaja z wielką złotą pieczęcią:-) Zaś Tosia raczy mnie nowościami z przedszkola: babciu, zaśpiewam ci piosenkę ... i rozlega się głośne ... marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi "polskiej" do Polski ... i różne inne patriotyczne wierszyki:-) I bawimy się w bajki, ona jest Roszpunką, a ja jestem starą matką Gertrudą:-) Był etap sharkowy, potem dinozaury, syrenki, teraz księżniczki, wróżki, różdżki , nie sposób nadążyć:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!


20 komentarzy:

Stanisław Kucharzyk pisze...

Masz rację te słupki plastikowe to porażka krajobrazowa :-(

Olga Jawor pisze...

I u nas była ta malownicza szadź a potem w ciągu kilkunastu minut opadła. Pierwszy raz chyba widziałam to zjawisko, gdy ogromny deszcz opadających kawałków szadzi leci z drzew.A im więcej powiał wiatr, tym wiecej tej szadzi opadało. A dzisiaj śnieg na zmianę z deszczem. Plucha i błoto. Niedobór słonca.Mam nadzieję, że nie ma gołoledzi, bo do Dynowa trzeba pojechać.
Pozdrawiam cię serdecznie, Marysiu!:-)

Aleksandra I. pisze...

Coraz rzadziej myśli się racjonalnie, nie ma koordynacji prac. Każdy wykonuje tylko swoje zadanie i koniec, a jak to wygląda to mamy przykłady. Ech szkoda gadać. U nas śnieg próbuje padać ale kiepsko mu to idzie. Godzinę dwie i już go nie ma. Poczekamy zobaczymy jak to dalej będzie. Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam.

Ciekawa Świata pisze...

Porządnego deszczu to ja nawet nie pamiętam. A jak będzie mało śniegu, to na wiosnę będzie katastrofa.
Tosia ma prawo zakodować sobie w główce "polskiej" zamiast "włoskiej", jeszcze o Legionach nie słyszała:) w odróżnieniu od pewnego małego pana na literę K.;) co mu Wolska wyszła:)

grazyna pisze...

Jak wiesz niedawno kręciłam się po Twoich stronach a między innymi, oczywiście, zachwyciłam się Sanem i ptactwem na Sanie, bardzo dużo ich tam jest, pewnie bym nad tą rzeką siedziała godzinami, Wisła nie jest tak por tym względem atrakcyjna... a szadź , zjawiskowe widoki zapewnia. Pozdrawiam serdecznie

don't blink pisze...

U nas dzisiejszy poranek w śniegu cały, a po południu było znowu rozchlapane błoto. Ostatnio wszystko trwa jedną chwilę i śnieg, i zdrowie, i radość.
Szadź na Twoich zdjęciach jest cudowna:)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Staszek, przecież taka inwestycja wymaga uzgodnień, i jak to tak, przeszło bez problemów? my nasz projekt "zaplecza pasieki pszczelej" musieliśmy uzgadniać w parkach krajobrazowych; widziałam na góreczce przed Makową jeden skoszony dosłownie słupek, po prostu ciągnik nie wyrobił, to zwykła ordynarna rura; pozdrawiam.

Ola, bardzo mi się podoba to zjawisko, każda łodyżka, igiełka, gałązka aż kudłata od delikatnych igiełek; kiedy jestem w mieście, zawsze patrzę na kamery w Arłamowie, to zawsze w miarę podobny widok jak u nas, a zatem biało:-) brakuje mi słońca, niech już będzie zimno; zanim przyzwyczaję się do zimowych warunków, to trochę czasu mija, a i tak zjeżdżam do nas w dół z duszą na ramieniu, mimo tych wszystkich abs-ów, reduktorów czy czego tam jeszcze:-) w każdym razie łopatę do śniegu już przyniosłam z szopy:-) pozdrawiam.

Ola, najśmieszniejsze w tych różnych inwestycjach jest to, że nierzadko położą nowy chodnik, asfalt, a potem znowu kopią, przekładają rury kanalizacyjne:-) przez te chmury nie zauważyłam nawet, że jest pełnia, obudziłam się po 4-tej, a tu jaśniutko na świecie:-) pozdrawiam.

Ciekawa Świata, zamykaliśmy zewnętrzny zawór przy studni przed mrozem, a zanim wywiercono nam głębinówkę, korzystaliśmy ze studni kopanej i tam znajdują się wszelkie zawory; po odkryciu pokrywy w tej kopanej studni lustro wody błyszczy tylko na samym dnie, czyli przez całe lato nie mielibyśmy wody, tak niski jest jej stan; m.in ogołocone lasy nie zatrzymują wody, widzieliśmy przed 3 laty, jak z lasów birczańskich wypływały ze stokówek błotno-kamieniste lawiny i zalewały ludzkie obejścia; jedynie bobry naszymi naturalnymi sprzymierzeńcami:-) cha, cha, ma trochę "kwiatków językowych" ten pan, zresztą tego bełkotu, bodaj w urywkach, słuchać się nie da; pozdrawiam.

Grażyna, ach, to piękna wycieczka była, choć jeszcze przed nami sporo Waszych wrażeń:-) cieszy taki widok, tyle ptactwa, jakby natura wbrew destrukcyjnym działaniom człowieka odradzała się, trwała; ostatnio byłam świadkiem walki 2 kogutów bażantów, były w takim amoku, że nie zwracały na mnie uwagi, niby nagrywałam je komórką, ale coś mi nie wyszło, co stwierdziłam potem z wielkim żalem:-) zauważyły mnie dopiero, jak byłam w odwrocie i z wielkim krzykiem pofrunęły aż nad Wiar:-) przed nami zima, przeróżne zjawiska, nawet tęczę w diamentowym pyle można zobaczyć:-) pozdrawiam.

Mario, na naszych nizinach ani śladu śniegu, tylko deszcz, a jak niemiło, w połączeniu z wiatrem; śnieg dopiero za Chybem, to taka magiczna granica przed górami; coś nakręca ten czas, przyśpiesza, niby już jestem na emeryturze, ale komfortu chociażby beztroskiego spokoju brak:-) taki ten świat zwariowany; ma zima urok, zwłaszcza w lekkim mrozie i słońcu:-) pozdrawiam.

wkraj pisze...

Piękna ta szadź, daje wrażenie czystości i ciszy. U nas trochę sypnęło śniegiem ale już zniknął. Jeśli pada to raczej deszcz ze śniegiem no i wszędzie błoto. Nasze wnuki też jeszcze wierzą w Mikołaja i to jest urocze. Pozdrawiam serdecznie :)

Ismar pisze...

W takiej okolicy jak Twoja wszystko jest zjawiskowe. Za każdym pagórkiem jakaś niespodzianka. Zdjęcia pełne tajemnic przykrytych mgłą.

Anonimowy pisze...

I ja witam się pięknie i pozdrawiam serdecznie, a także dziękuje za piękne widoki i opowieści o ciężkiej pracy przy stawianiu ogrodzenie. U nas była ta sama robota, tyle że wykonana cudzymi rękoma i tylko nadzór był nasz, no wymyślanie kształtu i malowanie sztachet. Płot inny to i wykonanie inne; nasz miejski więc pewnie delikatniejszy. Słupki (metalowe) były wstawiane w październiku, ale też w głębszej warstwie było bardzo sucho. Wilgoć w zasadzie nie sięgała głębiej niż 10 cm. O dziwo i teraz też jest dość sucho, co stwierdziliśmy przy uzupełnianiu grabowego żywopłotu. Niby były jakieś opady, ale to ciągle za mało. Z tymi sztucznymi materiałami to chyba wszędzie to samo. My też mamy tuż za ogrodzeniem Obszar Chronionego Krajobrazu Doliny Symsarny i Park Uzdrowiskowy (Uzdrowisko w przyszłym roku, tężnie działają od roku), w którym pełno betonowych słupków, Daszki na wiatach jakby ze szkła, ale to coś raczej sztucznego. Ścieżki na zboczach serpentynowo wijącej się rzeczki były bardzo naturalne i urokliwe. Ale je wyrównano wycinając wszystko bo bokach i tak zostawiono (krzaki). Drzewom podcięto korzenie i woda je podmyła, a zimą wiele z nich runęło. Do tej pory krajobraz raczej księżycowy. Tak to zadbano o naturę. No, wypociny przybrały formę skargi, tylko adresat nie ten. Przepięknie szadź maluje drzewa, jak w baśniowej krainie. Pozdrawiam, Alik

BasiaW pisze...

Dziecięca Mikołajowa radość jest bezcenna.

Pellegrina pisze...

A cóż to za przedsięwzięcie było, te słupki, te deski - jakieś ogrodzenie? Uwielbiam szadź, nawet bardziej niż śnieg. każdy krzaczek, trawka, chwaścik nabiera bajecznej urody.
U Jaśka jest taki okres, że niby się wątpi ale się wierzy, tak jak z wiarą w piekło i niebo u dorosłych.
Mgły też lubię.

Krzysztof Gdula pisze...

Babcia Maria… Trudno mi uwierzyć.
Popatrz, smyk mały wypatrzył gumkę w brodzie Mikołaja! :-)
Szadź pięknie stroi świat. Ostatnie zdjęcie zwraca uwagę: mgła lekko prześwietlona światłem.
Szczerze mówiąc mnie nie tylko takie słupki się nie podobają, część tras rowerowych też. Budowane są w takich miejscach, w których nie powinno się nic budować, a jedynym śladem człowieka może być tylko wąska wydeptana ścieżka.

AgataZinkiewicz pisze...

Piękne widoki. Mimo wszystko nie jest łatwo. Ale wierzę że dacie radę. Zdrowia życze przede wszystkim i spokoju. Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie, teraz dla odmiany brygida nas zasypała dokumentnie:-) nasz Jasiek jest bardzo wrażliwy, w oczekiwaniu na Mikołaja nie śpi w nocy, albo budzi się sporo przed świtem, i czeka, i czeka, krąży po mieszkaniu, to oczekiwanie jest najgorsze:-) już chyba wątpliwości wkradają się, może rozmowy z kolegami, ale radość jest ogromna;pozdrawiam.

Ismar, w zimie jest ciężko, najgorzej z wyjazdem pod górę, jeśli nie odśnieżą i nie posypią na czas, trzeba cierpliwie czekać, jak choćby w niedzielę:-) ostatnio na pochmurnym szarym niebie obserwowałam czaplę, lecącą znad Wiaru na północ, taki bielusieńki akcent, jak śnieg leżący poniżej; pozdrawiam.

Alik, staramy się sami wykonywać różne prace, póki sił, i chociażby po kawałku jak to ogrodzenie; chyba po teraźniejszych brygidowych opadach wody będzie trochę więcej, bo sypie nadal; tak nas boli to urządzanie natury wg pomysłów ludzi, którzy nie mają do niej szacunku; nad potokiem był urokliwy zakątek z wodospadem, tam teraz tną las, wszystko zniwelowane, a błoto rozjeżdżone, tyle zniszczeń, że szkoda gadać, nawet tam nie chodzę; a za oknem sypie, sypie ... pozdrawiam.

Basia, czasami zwykła rzecz nieoczekiwanie przynosi największą radość, ot, jak choćby latarka z różnymi przełącznikami i magnesem:-) pozdrawiam.

Krystynko, i popatrz, dopiero teraz zauważyłam, że nie napisałam o płocie:-) tak, to dalszy ciąg ogrodzenia deskowego, chyba na tym zakończymy, resztę zastępują krzaki; myślę, że w klasie dzieci rozmawiają ze sobą o Mikołaju, stąd te wątpliwości, no i ta gumka przy brodzie Mikołaja:-) widoki z mgłami lubię, kiedy pasmami snują się po dolinie niżej, teraz śnieg załatwił wszystko przykrywając grubą kołdrą świat:-) pozdrawiam.

Krzysztof, ha! ano babcia:-) Jasiek to już rezolutny chłopak, a najlepsze rozmowy są z 4-letnią prawie Tosią, urocze, prawdziwe, proste; po szadzi ani śladu, pewnie długo na nią poczekamy, bo sypie i sypie, a i pracy przy tej okazji sporo przy machaniu łopatą, żeby odkopać ścieżki, podjazd, a pług zostawia w bramie wielką muldę; gdzie człowiek włoży swoje ręce, tam zaraz popsuje, to naprawianie natury wg własnego widzimisię przynosi same szkody; uładzenie wszystkiego i nam się nie podoba, o ileż urokliwsza ścieżka, niż wyasfaltowany trakt, ale nie wszyscy tak myślą; pozdrawiam.

Agata, zimą jest wręcz ciężko, zwłaszcza u nas, kiedy trzeba wyjechać pod górę z minimalnym rozpędem, tyle co na podwórzu, śnieg bardzo utrudnia życie; damy jakoś radę, jak zwykle, no i tężyzny fizycznej nabierzemy, przy łopacie do śniegu, bo sypie bez umiaru:-) pozdrawiam.

Lidka pisze...

U nas w mikołajki to do buta Mikołaj wsadza drobiazgi, kiedys głównie słodycze u nas w domu były :) a taki brodaty to dopiero w Wigilię przychodzi.
Od wszytskich dookoła słyszę o szalejącej Brygidzie, a u nas lipa, śniegu tyle ze nawet trawnika nie przykryło :( Ten śnieg to chyba jakas bajka jest ;) Pozdrawiam serdecznie :)

Anonimowy pisze...

Pięknie to wygląda, zwłaszcza długie alejki całe w szadzi, nawet napisałam kiedyś wiersz pod wpływem takiego zachwytu:-)
jotka

don't blink pisze...

Dobrych i spokojnych Świąt:)

Pellegrina pisze...

Myślałam chyba o Was w Święta solo bo śniło mi się, że poprosiłaś mnie o popilnowanie Waszej Chaty w Święta i ja ten czas spędziłam przy Waszym oknie na rogu, na górce. W wielkim, uszatym otulającym fotelu z widokiem na Kopystańkę. Przytulam Was🎇

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Lidka, to chyba ten Gwiazdor w Wigilię u Ciebie chodzi z prezentami:-) szalała brygida, a jakże! nie mogliśmy wyjechać pod górę, dopóki nas nie odsypali, a teraz wiosennie; wariactwo pogodowe:-) pozdrawiam.

Jotko, sama widzisz, że zima w odwrocie, na szadź czy szron trzeba polować:-) piszesz wiersze, to pięknie, kiedy ze wzruszeniem odbierasz jakiś obraz, a ono spływa na papier w postaci słów, ja tak nie potrafię:-( pozdrawiam.

Mario, dziękuję pięknie, dobrego roku Tobie i bliskim; pozdrawiam.

Krystynko, to miłe:-) też mam czasami sny o blogowych znajomych, choć nigdy ich na oczy nie widziałam:-) tak śniła mi się kiedyś Inkwizycja przy ozdobnej bramie z Maramureszu, szkoda, że już nie pisze; mąż ma taki fotel, może nie uszak, ale bardzo wygodny, podsiadam go czasami; pozdrawiam.