niedziela, 28 sierpnia 2011

Pogórzańska mozaika ... w dolinie Turnicy, nad Wiarem też ...

Uff! ależ było gorąco! późnym piątkowym popołudniem dotarliśmy do chatki, po otwarciu drzwi okazało się, że wewnątrz jest miły chłodek, a na zewnątrz upał. Czy można przespać 2 godziny do zmroku, potem całą noc i rankiem jeszcze zaspać do prawie ósmej? zawsze wstaję wcześnie, ze wschodem słońca, więc ta ósma to dla mnie późno.
Po kawie strój roboczy i trzeba dokończyć koszenie sadu i zejście w dolinkę, koło studni.


Robota szła sprawnie, co jakiś czas trzeba było uzupełnić płyny w organizmie, bo upał robił swoje. Popstrykałam trochę zdjęć ostatnich letnich kwiatów, niestety, poległy, ale za to będą pachnieć w poduszce wypchanej siankiem ...


,... w trawie zaplątał się bodziszek ...


,... ach, ten "podróżnik", nieodwołalny koniec lata ...


,.. i takie chaberko-podobne.
Przez kilka ostatnich wpisów jęczałam, że moje dynie nie zawiązały ani jednego owocu, a tu niespodzianka! naliczyłam aż trzy, kiedy odkosiłam wysoką trawę i różne chabazie ...


Leży sobie na trawie, od upału osłaniają ją grube liście i może coś z tego będzie. Dla wielbicieli szparagówki  - polecam odmianę Mamut, tyczna, ale ma wspaniałe strąki, nawet te starszawe nie mają niesmacznych, twardych włókien, wydawało mi się, że oberwałam ją ostatnio doszczętnie, ale ona dalej plonuje ...


... i chyba jeszcze nie ma zamiaru kończyć, jest mnóstwo drobnych strąków.
A na obiad zjedliśmy forszmak, bardzo pożywne, mięsne danie ...


składające się z różnych rodzajów mięs, z dodatkiem kiszonego ogórka, cebuli, w sosie śmietanowo-pomidorowym z dodatkiem musztardy, pieprzu i innych przypraw, mnie to wystarczyło do następnego dnia. Jak nie mamy czasu i głód zagląda w oczy, to korzystamy z naczyń jednorazowych, na szybki posiłek.


A po pracy, pod wieczór pojechaliśmy nad potok Turnica, pomoczyć nogi w zimnej wodzie, pomoczyć psy ...


... źle się chodzi na bosaka po takim kamienistym podłożu ...


... a Bigosik wcale nie był zachwycony, że jego pani polewała go zimną wodą po grzbiecie.
Bardzo kapryśna jest ta Turnica, wezbrane wody podmyły brzeg podchodząc prawie pod drogę ...


... stromy brzeg osuwa się coraz bardziej ...


... w czyściutkiej wodzie jakieś wodorosty przyczepiły się do kamieni ...


...ktoś w poprzek zbudował tamę, młody narybek tylko smyrgał  przy dnie ...


... a na brzegu odkryłam dziwną roślinę, niby tamaryszek, a nie tamaryszek, coś tujowatego, sama nie wiem.


Przy drodze do Arłamowa zobaczyliśmy łąkę z zimowitami, całe łany, jak krokusy wiosną na tatrzańskich halach ...


Ano, wieszczą nieuchronne: jesień idzie!
W sklepiku zakupiliśmy lody i pojechaliśmy posiedzieć nad Wiarem w Huwnikach, ile ludzi! wróciliśmy z powrotem tu, gdzie ich nie było ...


Hm! woda jakby cieplejsza niż w Turnicy, tylko kamienie tak samo gryzą w bose stopy ...


Wartki nurt podmywa brzeg raz z jednej, raz z drugiej strony, woda czyściutka ...


... a tak, I, II stopień czystości do granicy z Ukrainą.


A tutaj ujarzmiona Turnica, w kamiennym, umocnionym korycie wpływa do Wiaru, wszędzie brody, przejazdy, ktoś terenowym jechał korytem rzeki, czym wcale nie jestem zachwycona.
Pod wieczór odwiedziła nas, po drodze z Kopyśna, kobieta ze wsi, była odwiedzić chorą i zanieść jej zioła, które trzeba zaparzyć i wypić. Spory kawał drogi dla starszej osoby, ale ona jest samotnicą, wszędzie chodzi na piechotę, szczupła, żylasta, zbiera grzyby, owoce leśne, zioła, zna wszystkie ścieżki, nie chodzi do wsi na plotki.
Zapytałam, co to za zioła zaniosła chorej?
- Centurię zbierałam.
- Centurię? a jak ona wygląda?
- A ma takie różowe kwiatki, rośnie tam na górze, a ona jak się napiła tej herbatki, to od razu pomogło, jeszcze jutro będzie pić!
Nie wiem, co to za zioła, muszę poszperać w tajemnych księgach, w internecie, albo pójśc terminować do tej kobiety, a! i oznajmiła, że grzybów nie ma w lesie, ale jeszcze będą. Nawet nie poszliśmy do lasu.
Świerszcze długo cykały, ptaków coraz mniej, a w nocy obudził mnie porywisty wiatr, o dach dudniły spadające śliwki-robaczywki i ochłodziło się znacznie, w sobotę rano były 24 stopnie, a dziś tylko 17.


Tak było dziś rano w drodze na Kalwarię, myślałam, że taki będzie cały dzień, ale potem wyszło słońce ...


A to góra, wiadomo jaka, nie będę się powtarzać ...


... góra Hyb, ogromna, wykoszona łąka ze stodołą pod lasem, to "zielarnia", trzeba uciekać się do różnych, przemyślnych sposobów, aby postawić budynek, albo takie np. zaplecze pasieki pszczelej. Raczę Was teraz widokami ze wzgórza kalwaryjskiego, które nie mają sobie równych, no może mają, ale każde na swój sposób ...






A stareńka kapliczka nad Wiarem, przy szlaku pątniczym, dostała nowy kolorek dachu i tylko tyle, a zupełnie niedaleko niej, na łące, osty ...


... wyglądają jak ostrożeń siedmiogrodzki, chroniony w rezerwacie na Kopystańce. A co, nie mogły tu wiatry przywiać nasionka i znalazł sobie miejsce do rośnięcia?


Na powrocie rzut okiem spod kapliczki na południowe pagóry i pędem przez lasy do domu, razem z przyczepką wyładowaną dobrem na zimowe mrozy, 4 razy wspinając się i zjeżdżając w dół, w tym miejscu wspięliśmy się po raz pierwszy.
Pozdrawiam ciepło wszystkich, w piątek rano świat mnie zadziwił, facet w sklepie przepuścił mnie w kolejce, dziewczyna na przejściu uśmiechnęła się serdecznie, ludzie są lepsi? nie miałam chyba ubrudzonej twarzy, miłego na nadchodzący tydzień, pa.








23 komentarze:

Margarytka pisze...

Jak zawsze przepiękne krajobrazy. Roślinność uwielbiam fotografować równie mocno jak oglądać zdjęcia :).
Potrawa wygląda bardzo zachęcająco a w temperaturę wody wierze na słowo.
Miły weekend.
Pozdrawiam serdecznie

Inkwizycja pisze...

Marysiu kochana, musisz mi KO-NIECZ-NIE dać przepis na forszmak!! Ale taki prawdziwy forszmak ;-) Bo Padre sobie kiedyś zażyczył i mu zrobiłam, a on powiedział, że to nie taki, jak być powinien...
A dynie to i u mnie się objawiły, też mi się wydawało, że nie będzie. Trzymam kciuki, żeby urosły jak należy ;-)
Taka wiedza zielarska, jak ma Wasza sąsiadka, to skarb! Powinnaś koniecznie u niej terminować - szczególnie, że już masz zadatki na szamankę ;-))
Ściskam czule!

siedziba nawojów pisze...

Ha ! Wy też zauważyliście to samo co my. To słowo to JESIEŃ!

*gooocha* pisze...

Jak pięknie! Nigdy nie będę miała dość Twoich zdjęć izawsze będę miauczała z zachwytu - musisz się przyzwyczaić:)
Podziwiam, że w te upały macie siły chodzić, zdjęcia robić, pracować. Przyznam się mimo wstydu - upały przeleżałam odłogiem. Taka konstrukcja mojego organizmu, że jak jest więcej niż 26 stopni, słabnę, w głowie mi się kręci i tsunami potu mnie zalewa. Na szczęście nadchodzi moja ukochana pora -liczę na słoneczną, bezupalną, długą, kolorową jesień.

mania pisze...

Oj pomoczyłoby się nogi w takiej czystej wodzie :) Bigosik rzeczywiście wygląda na niezadowolego z kąpieli :) U nas wczoraj też był upał niemiłosierny ale dzisiaj już przyjemniej.
Co będziesz robić z dyni?
Pozdrawiam serdecznie :)

Anonimowy pisze...

Piękne zdjęcia a ta dziwna roślina to chyba dziki jałowiec. Pozdrawiam.

jola pisze...

Marysiu można spać nawet 12 godzin, u mnie też tak bywa, jak mam dwa dni między gośćmi, ten jeden po prostu przesypiam :) Po upałach ani śladu, cieszy mnie to ogromnie, bowiem bardzo źle je znoszę, Fasola i dynie poradziły sobie super i odwdzięczyły się plonami za Twoją opiekę. Wiesz u nas też nie ma grzybów, znalazłam jakieś marne 6 prawdziwków, leśniczy mówi, że nie ma i nie będzie :( za to jeżyn u nas mnóstwo, będą dżemy i kompoty. Dzisiaj jadę na targ trzeba kupić ogórki i paprykę i zamknąć je w słoikach, ślę buziaki takie pachnące kawą o poranku :) acha musisz wypytać tą sasiadkę o różne zioła i ich właściwości i napisać o tym :)

grazyna pisze...

No ale bylo duszno! ja tez w piatek zasnelam po poludniu, trudno bylo przezyc! W sobote juz bylismy w Krakowie, w drodze do Zakopanego i wytrzymalismy tylko godzine, zar i duchota byla taka,ze nawet jarmark sztuki ludowej nie zmobilizowal nas do przetrwania w tym miescie..ucieklismy w strone gor, gdzie tez bylo cieplo ale jednak nie tak!
Twoje opowiesci podgorzanskie bardzo sa dla mnie motywujace, uniesz patrzec na swiat i cieszyc sie kazdym drobiazgiem..pozdrawiam serdecznie!

Klarka Mrozek pisze...

obejrzałam zdjęcia i od razu zatęskniłam za rodzinnymi stronami, tam krajobrazy bardzo podobne. Pieski nie lubia się taplać w wodzie?A to są wyjątkowe! Moje kąpać sie przy domu nie lubily, tzn woda plus szampon równa się psia krzywda, ale do każdej kałuzy, strumyka czy stawu rzeczki właziły i czasem wyglądały jak potwory z bagna.

Magda Spokostanka pisze...

Mnie też zaintrygował forszmak. A może być bez sosu pomidorowego, czy to by było zbyt duże odstępstwo?
Poduszeczki będą miały piękne, kolorowe, pachnące wnętrza. Nie będziecie kichać?
Zachwyciła mnie łąka z zimowitami, nigdy takiej nie widziałam.I od razu wróciły tatrzańskie wspomnienia ...
Pozdrawiam cieplutko!

Go i Rado Barłowscy pisze...

A myśmy całą niedzielę plątali się w Twojej okolicy! :DDDD Bo luźny plan był oto taki, żeby od Górnej Łodzinki (a właściwie Cisowej) wyjść sobie spacerkiem na Kopystańkę i zejść na Kopyśno, a zakończyć spacerek w Posadzie Rybotyckiej. Niestety, nasze Cztery Latka, tak się obiegały doszczętnie między Cisową a Łodzinką, że o dalszym spacerze mogliśmy zapomnieć.
Widzieliśmy za to przepiękny system żeremi. Pzdr.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Margarytko, góry, lasy, drogi są ciągle te same, zmienia się tylko pora roku, oświetlenie, zieleń, forszmak jest bardzo pożywny, pozdrawiam serdecznie.

Inkwizycjo, zapodam przepis w następnym poście, ale też nie wiem, czy utrafi on w gusta Twojego Padre, mój mąż chwali sobie.
Aha, i byłabym taką zielarką w szerokiej spódnicy, z chustą na ramionach, mamroczącą coś pod nosem, chodziłabym po łąkach, zbierała zioła i pomagała ludziom i byłoby mi fajnie, serdeczności.

Nawojowska Siedzibo, ano zbliża się nieuchronnie jesień, nad czym wcale nie boleję, czekam, pozdrowienia ślę.

Gocha, a ja z wielką przyjemnością posłucham Twojego miauczenia, dziś też wcale nie lepiej, składałam drzewo pod szopą, komary tną przedburzowo, pot leje się po plecach, tak w okolicach 20 stopni da się żyć, serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, Ty wiesz, że w takiej wodzie nogi odpoczywają, Bigos lubi biegać po wodzie, ale jak coś się przy nim robi, to wyraża głośno swoją dezaprobatę. Dynię pozostawę zwierzętom, mam zapasy dyniowe z tamtego roku, to wystarczą, pozdrawiam cieplutko.

Wojtku, dzięki serdeczne, myślisz, że dziki jałowiec? to było niekłujące, mięciutkie, jak go zwał, tak zwał, ładne to było, pozdrawiam serdecznie.

Jolu, pewnie poczułam zupełny luz i odskocznię od trosk, ale żeby tak długo spać? wcale u nas dziś nie było lżej, a teraz zbierają się chmury, jest dusząco. A dlaczego ma nie być grzybów? zawsze coś się znajdzie w lesie, bodaj opieńki, już zrobiłaś przetwory, Jolu, z papryki i ogórków? Ja paprykę przygotowuję taką do gulaszu, pizzy, zupy, oczyszczam z nasion, obgotowuję, kroję w kostkę, w misce solę, dodaję olej, ona puszcza sok i do słoików, zagotowuję. Taka namiastka świeżej w zimie, kiedy jest bardzo droga, sprawdza się w kuchni znakomicie. Pozdrowienia serdeczne ślę na Jaworzyny.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyno, taki upał w podróży jest jednak męczący, na pewno na jarmarku był ścisk, a pod górami już przewiew. Dziękuję za dobre słowa, pozdrawiam Cię serdecznie.

Klarko, to Ty jesteś góralka? pieski lubią się taplać, ale nie lubią bardzo, jak coś przy nich robię, aby mi się tylko wyrwać z rąk, przy strzyżeniu to samo, mimo, że głaszczę je i przemawiam, jak do dzieci, nie lubią zabiegów kosmetycznych, serdeczności.

Magdo, pewnie można bez przecieru, ogórki kiszone dają potrawie dosyć kwaśnego smaku, a sosik będzie biały, też dobry, pewnie będziemy kichać, ale warto. Ta zimowitowa łąka rzuciła mi się w oko w ostatniej chwili, przejechalibyśmy jak nic, a te Twoje tatrzańskie wspomnienia, napisałabyś coś o nich, pozdrawiam i serdeczności ślę nad Drawę, daleko to, pa.

Go i Rado, bardzo fajny plan wycieczkowy, a jeszcze można by o nas zahaczyć, ale Cztery Latka pewnie musiałyby trochę na ramionach ojca iść, bobry powoli opanowują teren, po drodze widuję również tamy i rozlewiska, pozdrawiam serdecznie.

Magdalena pisze...

Zawsze fascynowało mnie zielarstwo i bardzo lubię tę babkę-zielarkę z "Rancza". :))) A centuria pospolita (tysiącznik) jest też i w wikipedii. :)))) Wikipedię lubię za dużą ilość zdjęć, bo można sobie dobrze obejrzeć daną roślinę lub zwierzę. A mądrych książek o roślinach mam mało. Więcej mam o owadach. :))) Marzą mi się atlasy, w których byłyby wszystkie rośliny i zwierzęta Polski. Ze zdjęciami. Pozdrawiam serdecznie :)))

Margarytka pisze...

Mario, może i krajobrazy wciąż te same, ale każde zdjęcie ma swój niepowtarzalny klimat. Zawsze zachwycają mnie tak samo. Ciebie chyba każda wyprawa, nawet w znane już miejsca, też cieszy i dostarcza coraz to nowych wrażeń :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne zdjęcia :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Magdaleno, i mnie też, i mnie też. Tak, też już doszłam do tego, że ta tajemnicza roślina to tysiącznik, z fotografii nie zawsze udaje mi się rozpoznać, najlepiej w praktyce, mam taki katalog roślin i zwierząt, ale nie ma tam wszystkiego, grzybów jeszcze muszę się dopracować, pozdrawiam serdecznie.

Margarytko, tak, łazimy często po tych samych miejscach, w pobliżu chaty, zdjęć Kopystańki to już mam miliony, bo ciągle wydaje mi się, że widać ją inaczej, cieszę się, że lubisz patrzeć na te pogórzańskie krajobrazy, cieplutko pozdrawiam.

kyja pisze...

u nas też dynie robią się gigantyczne:)
piękna relacja-jak zwykle:)!
ja też czuję już w powietrzu jesień, do tego syn zaczyna naukę w pierwszej klasie-oby ta jesień była piękna i grzybna!

Piotr Sztukowski pisze...

Pięknie macie...przypadkiem prawie tu zajrzałem...bom niechcący skasował dokumentnie Twój komentarz na moim blogu za co prosić o przebaczenie wpadłem...i zazdrość z mieszkania na szczycie miast w dolinie w tym samym momencie mnie napadła! Od tych zdjęć chyba...pozdrawiam,

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kyjo, to święto w rodzinie, syn chętnie idzie do szkoły? pozdrawiam serdecznie.

Piotrze, takie malutkie przyciśnięcie klawiszem, a taka miła wizyta, witaj w naszych progach, to niezupełnie szczyt, raczej połowa góry, a komentarz bedzie następny, nie troskaj się, pozdrawiam serdecznie.

Bozena pisze...

Marysiu! Przyłączam się do chętnych na przepis forszmaku. Ze spaniem czasem tak jest, że ni z tego, ni z owego zawładnie naszym ciałem . Widać byłaś bardzo przemęczona.:))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Bożeno, postaram się jak najszybciej podać przepis, a wiesz, rzeczywiście, ostrzygłam jeden żywopłot, drugi żywopłot, a to wszystko w upale, pozdrawiam cieplutko.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Mario, mam nadzieję, że już wydobrzałaś? Zainteresowała mnie tamaryszkowata roślina z Twojego zdjęcia. To jest września pobrzeżna dość rzadki krzew typowy dla kamienistych brzegów górskich i podgórskich potoków. Jeszcze jej nie spotkałem nad Turnicą. Jeśli dobrze rozpoznaję to miejsce około 500 metrów powyżej Makowej?