Takie pytanie padło podczas sobotniego, andrzejkowego posiedzenia.
Ale kiedy zaczęli nam tłumaczyć, że koło krzyża ... tam gdzie woda zabrała drogę ... myśleliśmy, że to gdzieś za Posadą Rybotycką, no! wreszcie jakoś umiejscowiliśmy się ... chodziło o dolinę Jamninki.
Pewnie, że byliśmy, i to wiele razy, ale żadnego cmentarza tam nie było, tylko cerkwisko wśród starych lip.
Okazało się, że naprzeciwko tegoż właśnie cerkwiska są pozostałości cmentarza po dawnych mieszkańcach tej doliny, a była tu duża wieś Jamna Dolna, łączyła się z Jamną Górną z jednej strony, a z drugiej z Trójcą.
Po wysiedleniach dolina opustoszała, a tereny te zagarnął w swoje absolutne władanie rząd.
Popłynęły opowieści o Doskoczyńskim, polowaniach najwyższych dygnitarzy, o enklawie zamkniętej dla zwykłego śmiertelnika, pilnowanej przez szlabany i wojsko, o lotnisku, przy Arłamowie, zarośniętym trawą, bo jednak mocno wyciskało wodę i trzeba było zbudowć podobne na Krajnej... o dworze i straszącej, tajemniczej postaci.
To i w niedzielę zrobiliśmy sobie wycieczkę, poszukać tego miejsca, cmentarza, na którym jeszcze nie byliśmy...
Przez rzeczkę przerzucone dwa potężne, spięte ze sobą bale i już suchą stopą można przejść na drugi brzeg.
Równiutkie szpalery starych grabów znaczą dawne wiejskie trakty, inne sadzone w czworobok znaczą tereny wiejskich sadyb.
Wśród ogołoconych z liści drzew doskonale widać zarys cmentarza i pojedyncze nagrobki, które oparły się działaniu czasu i niszczącej sile wojskowych spychaczy, kiedy budowano tu wewnętrzne drogi na potrzeby ośrodka rządowego i niwelowano teren ...
Gdzieniegdzie żeliwny odlew krzyża, połamany ...
... tutaj ktoś odnalazł brakujący fragment, który przeleżał trochę w ziemi ...
.. złożone w jednym miejscu, ocalałe kawałki krzyża, bogatego w aniołki i przeróżne zdobienia.
Zastanawiają podłużne doły, jakby ktoś rozkopał grób i pozostawił to miejsce ... może poszukiwacze skarbów, szperacze z wykrywaczami metali ... nie chciało im się nawet zakopać wszystkiego na powrót.
Na którymś pogórzańskim forum spotkałam się z taką wypowiedzią, że ktoś tu był w 2000 roku, leżały jeszcze rozrzucone kości.
Wszędzie ślady dawnej wsi, zachowane jak rzadko kiedy ...
... wyschłe studnie z cembrowinami, ułożonymi pracowicie z kamieni ... można tu wpaść, kiedy śnieg wszystko przykryje ...
... resztki fundamentów, może tu była piwnica ... a może młyn, bo tuż obok płynie potok ...
Co i krok spotykaliśmy wystające z ziemi, stare, pordzewiałe zawiasy, kawałek żeliwnego garnka z uchem, jakaś część od pługa.
Pułkownik Doskoczyński, wielki łowczy PRL-u, jak go nazywali, przyjechał tutaj na rekonesans po terenie w połowie lat sześćdziesiątych, wtedy ciągnęły się tu, na przestrzeni wielu kilometrów ruiny Jamnej Górnej i Dolnej, stwierdził tylko, że to wszystko musi zniknąć, i po wielokroć powtarzał Jamna, Jamna ... może było tu podobnie, jak w jego innej Jamnej, tej na Huculszczyźnie, z której pochodził ... i dlatego wybrał to miejsce na ośrodek rządowy.
Pojechaliśmy jeszcze do ruin fortalicjum Ossolińskiego, bo na przedwiośniu nie wchodziliśmy do piwnic, było nieprzyjemnie i ciemnawo już.
Jest rzeczywiście niebezpiecznie, wszystko się osypuje, zasypuje ... jeszcze trochę i ślad po tej piwnicy zaginie ...
Całość tej obronnej budowli umiejscowiona na wzgórzu, część urwistego zbocza osunęło się do Jamninki, podcięte przez jej wody.
A na bagiennej równinie samotna kapliczka ...
Tak źle jeszcze nie wyglądała, na jej podstawie tynk, odchodzący całymi płatami, mam wrażenie, że przechyla się ...
... jeśli gospodarz tego terenu nie pomyśli o jej zabezpieczeniu, podzieli smutny los jej podobnym.
A nad Wiarem gospodarzą bobry, które są już chyba sporym problemem w wielu miejscach ...
Zwalone, potężne drzewa, a w poprzek pobudowane tamy ...
Mają smykałkę budowlaną, bez dwóch zdań.
Jeszcze przed wyjazdem na wycieczkę po terenie przyuważyliśmy na łące za potokiem najprawdziwszych turystów, z plecakami, kijkami ... wiem, bo patrzyłam na nich przez lornetkę ... poszli pewnie na Kopystańkę.
Widzicie te trzy kropy na widnokręgu? to oni ...
Dosadziłam w sobotę drzewka owocowe, 4 krzaki porzeczek, rozsypałam, gdzie się dało kompost, przywieziony ze stacjonarnego domu, a po południu spotkanie andrzejkowe, na które upiekłam proziaki ...
Przyjechaliśmy do chatki bardzo późno w piątek, po drodze ogromny transport drzewa obsunął się do rowu, a zanim wydostała się ciężarówka z rozmiękłego pobocza, sporo czasu upłynęło.
W naszej wioseczce mgła jak mleko, i to tylko na wysokościach, to pewnie nie mgła tylko chmura, i tak było przez cały tydzień, dopiero w sobotę przejaśniło się.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za ciepłe słowa, wszystkiego dobrego, pa!
23 komentarze:
Beautiful collection of photos . . .
a walk through the woods to a intimate cemetery.
Thanks for sharing.
Szkoda tych zapomnianych miejsc - to przecież nasza historia.
Kolejne smutne, kiedyś piękne miejsce życia ludzi.
Historia kłania się tym ziemiom, jej tragiczna część.
Szkoda,że to wszystko się wali i znika pod dziełem przyrody i chciwości ludzkiej bez granic.
Nie ma komu o to dbać.
Podobno kapliczki żyją dopóty, dopóki żyją ich opiekunowie...
Pozdrawiam
Czekam na Twoje wpisy, niedziela wieczor albo poniedzialek, sa i czytam je z wielka przyjemnoscia. Kapliczka przecudna, szkoda,ze juz troche sie rozpada...a bobry..hm..widze ,ze zaczynaja byc problematyczne, moj brat ma dziake w lesie mazowieckim z niewielkim stawkiem, no i na wiosne pojawil sie bobr, na poczatku nas bawilo obserwowanie go, jak o zmierzchu zabieral sie do obgryzania loziny, ale kiedy lozina sie skonczyla zabral sie do drzewek owocowych i tutaj zrobilo sie mniej zabawnie...w koncu brat zainstalowal jakies ultradzwieki,ktore mialy odstraszac, ale nie dzialalo, w koncu aparacik sie popsul i zaczal buczec dosc molestujaco, i wyglada na to ze pan bobr sie wyniosl...oby...po zwierzatko jest pod ochrona ...pozdrawiam serdecznie
Podzielam zdanie Antoniny szkoda tych miejsc.
Myślę, że ma się dziwne uczucie, spacerując po miejscu,które zniknęło w mrokach dziejów, a jednak pozostałości po nim wciaż istnieją i każą zastanowic się nad przemijaniem i sensem tego wszystkiego. Tacy się sobie samym wydajemy ważni, a przecież znikniemy i nasze czasy znikną, przysypane piaskiem codziennych zmian...
jak zwykle ciekawa i inspirująca relacja- dziękuję:)
tak właśnie, piękne i smutne, tajemnicze i mroczne, ale pewnie tak musi być, tak się kończy każda historia, odchodzą ludzie i domy, cerkwie i cmentarze i nastaje pustka i metafizyka, o której nikt w tej wsi za jej życia ani nie pomyślał.
Takie dla nas memento.
"Dom stacjonarny", jak to fajnie brzmi, a chatka to jaki?
No i kompost wykorzystany.
Piękny mech, Mnium undulatum o ile pamiętam, jedyna zieleń w tej szarości, brązowości.
Jakie to jest niesamowite, cmentarze skrywające doczesne szczątki - żyją, jeśli w ich pobliżu żyją ludzie, są wsie. Nie ma bliskich pamięć zanika...
Zresztą ile trwa pamięć o człowieku, jedno, dwa pokolenia? Mój syn nie poznał mojego ojca, znał moją mamę ale jego dzieci już nie. Czas i człowiek, to sprzymierzeńcy i wrogowie....
A w przypadku terenów, które opisujesz, gdzie wysiedlano mieszkańców jest jeszcze smutniej.
Jednak jacyś potomkowie żyją, tak łatwo wymazali z pamięci miejsca pochówku przodków? przecież cmentarz podupadał latami.
fajna i ciekawa wycieczka...trochę zazdroszczę ja nie jestem zmotoryzowana i przez to prowadzę raczej osiadły tryb życia
Zawsze gdy czytam o wysiedlonych wsiach i ich mieszkańcach myślę, jak tez oni musieli się czuć gdy opuszczali rodzinne strony. Jechali w nieznane, wygnani z ojcowizny chociaz nic nie zawinili.
Parę lat temu byłem na starym cmentarzu w Jamnej ale wydaje mi się, że nie na tym. Musiała to być Jamna Górna - skraj lasu przy paryi zarośniętej drzewami - kilka nagrobków. Takich ładnych żeliwnych krzyży nie pamiętam. Ale świeże znicze tez były.
Ha. Tam nas jeszcze nie było. Spróbujemy wczesną wiosną. Dzięki za pomysł. Niesamowite miejsce!
Ciumy.
Rick, jest tam cisza absolutna, to cmentarz po wysiedlonej wsi, a do tego ta jesień; pozdrawiam.
Antonino, są tam 2 krzyże, gdzie ktoś złożył wieńce, może potomkowie wysiedlonych, a tak, to zupełne bezludzie; pozdrawiam.
Zofijanno, człowiek chodzi po tej ziemi z ciężkim sercem, ślady zagród, drzewka owocowe, a kiedyś to taka ludna dolina, teraz tylko kruki przelatujące nawołują, pogłębiając do uczucue pustki; może by i dbali, ale do niedawna był to teren zupełnie zamknięty, rządowy, nikt nie śmiał przemknąć tamtędy; to prawda, na wsi nikt by nie pozwolił na takie niszczenie kapliczki; serdeczności.
Grażyno, bo moje wpisy tylko na początku tygodnia, kiedy jestem w domu i mam dostęp do internetu, próbowaliśmy różnych dostępności, ale ciężko złapać sygnał w chatce; coś mi się wydaje, że bobry staną się plagą egipską, pozalewane drogi, chociażby leśne, pola uprawne, zniszczone drzewa, ano zobaczymy, co dalej; pozdrawiam.
Moniko, pewnie, że szkoda, tam leżą ludzie, trzeba uszanować takie miejsce, ktoby to nie był; powiem Ci, że wstrząsnęły mną te rozkopane groby; serdeczności.
Olgo, jak oglądam stare mapy tych miejsc, widzę, jak ludne były te doliny, wieś za wsią, nie tylko tutaj; a teraz pustkowia ciągnące się kilometrami; czuje się smutek w takim miejscu, chodzimy z mężem, dotykamy tych starych kamieni, usiłujemy zgadnąć, co tu było ... przeminęło wszystko; pozdrawiam serdecznie.
Olqo, szczególnie tutaj, na Pogórzu, /w Bieszczadach też/ jest wiele takich miejsc, gdzie nie pozwolono ludziom ponownie się osiedlać, zamknięto dla zwykłych śmiertelników, a pozostałości wyrównano spychaczem, serdeczności.
Megi, błądzi się po takim miejscu, nawet śmiech wydaje się niewłaściwy, uczucie pustki pogłębia tylko krakanie kruka, gdzieś tam wysoko, spadłe liście, smutne drzewa; przemijanie; dom stacjonarny, a chciałabym odwrotnie, żeby chatka była stacjonarna; mech przykrywa kamienie, ułożone kiedyś ludzką ręką, las wrasta, za jakiś czas śladu nie będzie; serdeczności.
Mażeno, akuratnie tutaj była specyficzna sytuacja, mieszkańców wysiedlono gdzieś na północ i zachód kraju, a potem zamknięto teren, odgradzając wysoką siatką; ludzie nie pozwoliliby na takie marnowanie kapliczki, i cmentarz byłby zadbany; potomkowie tych ludzi być może przyjeżdżają, bo teraz wolno; to prawda, podupadał latami, ale nikt nie mógł tam wejść; serdeczności.
Agato, wjeżdza się w dolinę między górami i masz wrażenie, że zza zakrętu wyłonią się zaraz dachy wsi, a tu tylko pustkowie, pozdrawiam.
Maniu, przypuszczam, że to straszna rozpacz, patrząc na to tak po ludzken cmantarz u; pozdrowienia ślę.
Krzyśku, to rzeczywiście musiała być Jamna Górna, cmentarz zniszczony przez spychacze, bo robili drogę na Arłamów; gdyby nie rozmowy przy stole, nigdy byśmy tam nie trafil, chociaż zastanawiało mnie to cerkwisko i żadnych nagrobków, może dlatego coś jeszcze zostało, bo w pewnym oddaleniu od drogi; tu też ktoś odwiedza, bo był wieniec, i znicz; pozdrawiam.
Go i Rado, przyjedźcie, wczesną wiosną doskonale wszystko widać, zakochacie się w tej dolinie, jedno z piękniejszych miejsc, chociaż wkurza mnie ten ośrodek dla myśliwych w Trójcy; pozdrawiam.
Tam nie byłam, a chciałabym się kiedy wybrać na taka wycieczkę. Lubię takie cmentarze (choć to trochę pewnie głupio brzmi), u nas tez jest sporo po dawnych mieszkańcach, choć większość zniknęła z powierzchni zupełnie dawno temu i nie został nawet kamień na kamieniu. Dziękuję za wycieczkę i serdcznie pozdrawiam
Mieszkam w podobnej, pełnej śladów krainie. Niewielką ich cześć pochłonęła przyroda, reszta została zatarta świadomie.
W niektórych miejscach, cisza jeszcze brzmi po niemiecku ...
Ściskam serdecznie!
Lubię urok starych cmentarzy. Przykre to co piszesz o rozkopywaniu grobów, ehh ludzie ludzie....
Lubie czytać Twoje posty , wszystko takie ciekawe każda wycieczka jest niepowtarzalna..
To na piecu to takie podpłomyki?lata już ich nie jadłam , pyszne....
Owieczko, i my lubimy, włóczymy się po takich różnych miejscach, próbujemy odczytać zatarte napisy, po niektórych cmentarzach nawet ślad nie został, zrównane spychem; tragiczna przeszłość tych ziem wcale nie zachęcała o dbanie, wręcz niszczono, jak wszędzie; myślę, że następne pokolenia mają już inną świadomość; pozdrawim serdecznie.
Magdo, tak przepędzano tych ludzi z miejsca na miejsce, kresowiaków, ludność rusińską, niemiecką, a w każdym sercu żal, rozpacz, i pewnie nienawiść, ktoby to nie był, straszne czasy, obyśmy takich nie zaznali; a cisza tam przejmująca, ni ludzkiego głosu nie usłyszysz, kruki tylko kraczą; pozdrowienia ślę.
Folkmyself, to były jakieś stare rozkopywania, już porośnięte mchem, to tylko moje przypuszczenia, że ktoś czegoś szukał, nie mam pojęcia, co tam się mogło wydarzyć; pozdrawiam.
Cieche marzenia, a to tereny całkiem blisko nas, wcale nie trzeba daleko jechać; to proziaki, na blasze pieczone, ciasto z dodatkiem kwaśnego mleka i sody; serdeczności.
Ja tutaj, pod Wrocławiem, pierwszy raz jadłam broziaki na słodko, z rodzynkami i miodem. I twierdzą, że to przepis wschodni, bo żyją tu jeszcze dzieci przesiedleńców i kultywują zapamiętane tradycje. Ja robię je na słono, jeszcze gorące z rozpuszczającym się masełkiem i kubkiem mleka - pychota.
Niedaleko domu moich rodziców też jest taka zapomniana wieś. Tam z cmentarza niewiele zostało, bo ktoś ukradł stare krzyże - pewnie na złom.
Zapraszam do mnie po wyróżnienie!
Krystynko, takich jeszcze nie jadłam, ale warto spróbować, i nie słyszałam w domu, żeby takie robiono, może w innym regionie; serdeczności.
Natalio, oglądamy różne rzeczy na tych starych cmentarzach, jednak nie odważyłabym się zabrać ze sobą cokolwiek, to należy do zmarłych; dziękuję Ci pięknie za wyróżnienie, zaszczyt to dla mnie wielki, pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz