niedziela, 6 kwietnia 2014

Pogórzański agrobiznes ...

Ależ mi było dobrze, od poniedziałku aż do dzisiaj, nieprzerwany pobyt w chatce.
Chciałam podpędzić roboty na warzywniku, a przy okazji lekko nawieźć grządki zleżałym, końskim obornikiem.
Więc czyniłam wyprawy na łąkę przy lesie, gdzie pasły się jesienią konie, zbierałam pozostałości po nich do wiaderka i znosiłam je do siebie, roztrząsałam je potem i w foliaczku, i na grządkach.
Psy towarzyszyły mi krok za krokiem, a ponieważ tych wypraw było całkiem sporo, pod koniec Miśka już pokładała się, zmęczona, ale Amik nie ... on jest niespożyty, wygonił się po wszystkie czasy.
Potem wysiałam nasionka, wysadziłam cebulki siewki w 3 rodzajach, czerwona, biała sałatkowa i zwykła, a z nieba spadł na nie życiodajny deszcz.
Czytam mądre fora ogrodnicze, porady działkowców, i wykorzystuję je u siebie.
Jedną cenną polecam Wam.
Ponieważ nasionka marchwi czy pietruszki dosyć długo leżą w ziemi, zanim wykiełkują, warto zaznaczyć sobie ich obecność wysianą w tych samych rządkach rzodkiewką, rzuconą dosyć rzadko.
Bo można sobie zapomnieć, że tam coś wyrośnie, i przez zapomnienie zniszczyć swoją pracę, a rzodkiewka szybko rośnie, i zdążymy ją zjeść, zanim zacznie rosnąć marchew czy pietrucha.


Ponieważ przechowywane w domu ziemniaki wypuściły spore kiełki, zabrałam je ze sobą i wysadziłam jeden rządek, potem opatuliłam je słomą i odrobiną suchszego siana ze ściółki koziej, a na wierzch jeszcze agrowłókniną. Ależ mają przytulnie, liczę na to, że szybko skosztuję wiosną młodych ziemniaczków.
Wykorzystuję już po raz drugi pomysł hodowli ziemniaków w słomie, zamiast obsypywania ziemią.


W tunelu foliowym ziemia już przygotowana do wysadzania pomidorów, wzbogacona próchnicą z liści, odrobiną końskiego nawozu, polewana 2 razy dziennie wodą, bo przez zimę wyschła bardzo.
Przez środek zrobiłam sobie ścieżkę, obrzeżoną drewnianymi listwami, które zatrzymują osypującą się ziemię, spływającą wodę ... na dzień wynosiłam tam przepikowaną paprykę, bazylię, aksamitki, bo w tunelu dobra temperatura, światło i wilgotność.
W cieplejszych miejscach urosła już pokrzywa, zebrałam jej dwa wiadra, zalałam wodą, niech fermentuje w ekologiczny nawóz dla roślin ... mimo, że miałam na rękach rękawice, poparzyłam sobie dłonie jak licho, przez dwa dni były jak nie swoje.


Przy chatce eksperyment, wydzieliłam pas ziemi pod dachem i posadzę tu pomidory ... widziałam takie u gospodyni w Czermnej, skąd braliśmy ule dla pszczół ... miejsce troszkę może złe, bo strona zachodnia, ale coś tam zawsze urośnie, myślę.
A jeśli już zaczęłam o ulach, to wreszcie przyjechały nasze pszczółki, późno, bo prawie o zachodzie słońca ... trzeba było poczekać, aż wrócą do ula ... i  jedna zaplątała się w samochodzie i poleciała gdzieś w siną dal, a mnie zaraz jej żal, że jak się niby odnajdzie w nowym miejscu ...


Mąż zdjął daszek, kazał mi dotknąć od góry ramki, ściśle wypełniające przestrzeń ... ciepłe, to pszczoły, zbite w kłąb wytwarzają taką temperaturę ... i jeszcze ten zapach wosku pszczelego ... to przypomnienie z dzieciństwa, kiedy stary Bartunio dawał nam po kawałku plastra, wypełnionego miodem ... wysysało się całą słodkość, aż w ustach zostawał tylko wosk, którym spluwaliśmy na boki ...


Pod jabłoniami, niedaleko, postawiliśmy wyrzezane w drewnie korytka na wodę, dla pszczół, wypełnione wodą, a na wierzchu gąbka, żeby się nie potopiły ... to widok z następnego ranka, kiedy zaczął się pierwszy oblot pszczeli ... ponieważ ta gąbka nie wygląda ładnie, przynieśliśmy z lasu spróchniałe kosturki, pokryte mchem ... od tej pory mech będzie rosnąć w korytkach, na chwałę bożą pszczółkom ...


Tutaj korytka zalane świeżą porcją wody, bo jeszcze drewno wypija jej sporo, i suchy mech też.


O! a to jest takie szczypadełko, strasznie wygodny przyrządzik do łapania pszczół, jak wleci do domu, albo do tunelu foliowego ... nie przygniata jej, nie uszkadza, nie obawiamy się, że nas użądli ... bezpiecznie wynosimy ją na zewnątrz ... taka maleńka klateczka na owady.
Przy chatce szaleją murarki, jak jest ich dużo ... mam wrażenie, że przyczyniłam się jednak odrobinę do zwiększenia ich populacji ... jeden brzęk, a do tego zakwitł krzew porzeczki złocistej, właściwie to taki bezużyteczny, bo nawet nie wytwarza żadnych owoców, ale właśnie teraz dostarcza dzikim pszczołom pożywienia ...




Do tego wszędzie buczą trzmiele, różne, i grubiutkie, i takie z długim aparacikiem gębowym, i z futerkiem czarno-miodowym, i z białym kuperkiem, i złotym ... jak wlezie taki w dzwonek kwiatka, to aż przechyla się do ziemi pod jego ciężarem ...


Największym wzięciem cieszy się miodunka, ale zakwitły też pierwiosnki, żółciutkie, całe łany, i to zupełnie prywatne, w naszym sadzie ...



... a przy drodze niebieszczy się barwinek ... kiedyś to były krzaki, a ja zawzięłam się, wycięłam wszystko sekatorem, barwinek dostał więcej światła i odwdzięcza się teraz pięknym kwitnieniem ...


... i całe kępy prześlicznych fiołków, wcale nie fioletowych, tylko jakichś rozbielonych, jaśniejszych, a ładnych ...


Ranki witały mnie czasem skrzącym się przymrozkiem, albo wiatrem, raz wschodnim, raz zachodnim, albo i deszczem, jak dziś, ale nieodmiennie wyśpiewują ptaki, nie patrząc na pogodę, dzwonią sikorki, raniuszki szukają pajęczyny na ścianach chatki, rudziki zawisają jak kolibry przy oknie, a czarne dzięcioły w zalotach robią taki raban w dolinie, że zaniepokojona zaglądam, co je goni ... nic, takie mają zaloty ...


Chodziłam też z psami na łąki, mimo, że wiatr urywał głowę, ale futrzaki domagały się bardzo, żeby iść ... w zaciszu wygrzewały się padalce, jaszczurki ...


Ten leżał nieruchomo ... dotknęłam ogona, nawet nie zareagował, myślałam, że może jeszcze zmarznięty po chłodnej nocy ... wzięłam patyczek, chciałam go przenieść w bezpieczniejsze miejsce ... a! oszust, całkiem żwawo zsunął się z patyczka i schował się w suchej trawie ...
Jakżesz mnie cieszy ten świat, lubię grzebać w ziemi, obserwować to wszystko, nawet deszcz, który powitał nas rano cieszy mnie, bo jest potrzebny ...


I cieszą mnie drelichowe spodnie robocze, które udało mi się zakupić za grosze, mają bardzo pomysłowy patent na wygodę przy pracach ogrodowych, zmarszczone kolana ...


Wygodnie klęka się w nich, przysiada, kuca, heh! na wędrówki też się przydadzą, bo każdy wędrujący wie, jak potrafią dokuczyć spodnie, które łapią i krępują kolana, zwłaszcza gdy człowiek spoci się.


O! a z krzaków przydrożnych wydobyłam cudne, ceramiczne donice, spatynowane ... mąż przywiózł bratki, które zaraz ozdobiły kamienny, ziołowy taras.
Ciągnie mnie tam, na Pogórze, jak licho, obsprawię się z pilnymi rzeczami i uciekam znowu.
A tymczasem pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za odwiedziny, mam spore zaległości, ale postaram się je szybciutko nadrobić, pa!







30 komentarzy:

mania pisze...

Marysiu, u Ciebie jak u Harasymowicza "cała góra barwinków" :) A Misia pozuje jak modelka.
Pozdrawiam serdecznie :)

Beti pisze...

Mario...Twój blog jest bardzo,bardzo ciekawy>>Ty natomiast jesteś wulkanem energii :-)))Opisuj wszystko>>>Serdeczne pozdrowionka.

Kamphora (EcoGypsy) pisze...

Cudownie tam u Ciebie! A poparzonymi od pokrzyw rękoma nie martw się, reumatyzm Cię nie ruszy!
pozdrawiam :)

grazyna pisze...

Jak ja cie lubie czytac!!! wcale sie nie dziwie, ze chcesz wracac do chatki..cudowny stworzylas tam sobie swiat!pozdrawiam cie serdecznie

Aga Agra pisze...

Tak Ci tej chatki zazdroszczę...

Tomasz pisze...

Własna pasieka i prawdziwy miód, do tego naturalne pomidory posadzone własnoręcznie. Czego chcieć więcej w takim pięknym miejscu
Pozdrawiam

Magda Spokostanka pisze...

Wszystko cudne!
Kapitalne poidełka i spodnie!
Chyba nie chciałabyś usłyszeć, jak wrzeszczałam, gdy kiedyś razem z garścią trawy dla królika, chwyciłam w rękę zaskrońca lub padalca! :)
Ściskam!

Inkwizycja pisze...

Więc Twój mąż spełnił swoje marzenie o pszczołach ;-) Ciekawa jestem, jak się będzie ta pasja rozwijać. Patent z wydrążonymi pniami z gąbką jest świetny, może się też chyba sprawdzić jako poidełko dla owadów na upalne dni... spróbuję i ja takie zrobić. O pomidorach posadzonych pod ścianą domu też czytałam, najważniejsze żeby uchronić je przed wilgocią, myślę że zachodnia ściana też będzie dobra. Wiem, że jak się rozpoczął sezon, to już bez swojej chatki nie usiedzisz... wcale się nie dziwię ;-)) Uściski ;)

Klarka Mrozek pisze...

udała się zima w tym roku - nic nie zmarzło, ja też się cieszę, że to już:)) miłego tygodnia!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, to pozostałość po dawnych mieszkańcach, i cieszą oczy, niebieskością na wiosnę, a w zimie zielonością; a tak, to rzeczywiście góra barwinków; miłości moja tylko na powietrzu lubi bywać, łazi z nosem w trawie, coś cały czas węszy, a potem trzeba jej pyszczek obierać z kleszczy, mimo, że psy zakropione fiprexem; i ja pozdrawiam serdecznie.

Beti, opisuję moje codzienności, moje małe radości, bo to one mnie cieszą najbardziej; mąż przywiózł mi w zeszłym tygodniu złą nowinę, nasz kot, Gutek, przepędził z pergoli wysiadującą jajka samiczkę kosa; już sama nie wiem, złościć się na niego czy lubić go dalej, bo przecież wiadomo, że tak jest przy wychodzącym kocie; z drugiej strony może i dobrze, że nie było jeszcze piskląt, bo by je pożarł, zbój jeden; parka kosów wyniosła się w bezpieczniejsze miejsce; serdeczności ślę.

Kamphoro, też tak myślę, że to leczniczo zadziała, ale uczucie nieprzyjemne, cały czas drętwiejące szczypanki po rękach; a pod folią teraz pachnie końskim nawozem, jak stajnią w moim rodzinnym domu, paruje wszystko, ale to przyjemny zapach; pozdrawiam.

Grażyno, na razie snujemy z mężem marzenia ... a jak już tu zamieszkamy ...; wyrywamy się w każdej wolnej chwili, praca wszelka przynosi zadowolenie, a zmęczenie takie zdrowe, jak i zdrowy sen po całym dniu;
a teraz mam nowy obiekt do obserwowania - pszczoły, są fascynujące; serdeczności ślę za wielką wodę.

Agato, obecny wygląd naszego obejścia to ogrom pracy, lata pracy, ale zadowolenie jest, tam nam dobrze; pozdrawiam.

Tomasz, to bardzo dumnie brzmi - pasieka, na razie dwa ule, w przyszłości ma być pięć; ale na nasze potrzeby to wystarczy aż w zupełności;
raczej chodzi o zapylanie okolicy, bo pasieki we wsi nie uświadczysz, dopiero za lasem, przy drodze rybotyckiej; a z pomidorami zaszalałam, 5 odmian mnie skusiło, w tym czarne, ano, zobaczymy, jak to smakuje; i ja pozdrawiam.

Magda, no zobacz, ile radości potrafią sprawić szmateksowe spodnie, jak największa zdobycz na wyprzedaży; już wyobrażam sobie to przerażenie, kiedy coś wywinęło Ci się w ręce, nie wzięłabym węża do gołej ręki, nawet jaszczurki czy żaby, jakieś mi to niemiłe, nie żebym bała się, ale ...;
tak przyniosłam do domu w garści jaszczurkę z wrzosami; serdeczności ślę nad Drawskie, pa!

Inkwizycjo, mąż spełnił swoje marzenie, a moje z kózkami chyba zniknie, już pisałam, że za bardzo zaprzyjaźniam się ze zwierzakami, nie dam rady; zauważyłam, że do poidełka przylatują też ptaki, a w upalne dni to dla nich zbawienie, trzeba tylko pamiętać o uzupełnianiu wody; pomidory pod dachem poprzetykam krzaczkami papryki, zobaczymy, co z tego wyjdzie; pozdrawiam cieplutko.

Klarko, zima była nad wyraz łagodna, ale za mało śniegu, a co za tym idzie, nawet nie odczuło się roztopów wiosennych; myślę, że niebo da nam trochę deszczu i nie będzie jak zeszłego lata; pozdrawiam serdecznie.

Anna Kruczkowska pisze...

Ojej, taki miód prosto z plastra... to musi być rozkosz dla podniebienia...

Pellegrina pisze...

Ja też ostatnio byłam ponad tydzień nieprzerwanie, wyjeżdżać się nie chciało i codziennie mówiłam - jutro. Do wszystkich nasionek dodaję kilka rzodkiewki lub kopru, nawet do fasolki czy ogórków, bo nie mogę się doczekać wschodów. W tym roku w słomie będą pomidory, fasolka, ogórki, cukinia - na ziemniaki nie wystarczy miejsca. Dwa drewniane ule, dwa poidła w pniach pięknie się wkomponowały. Widzę że stąpacie po pierwiosnkach. Serdeczności

Anthony's Garden pisze...

Ule to moje marzenie. Widać już piękną wiosnę u Ciebie. Ja też już mocze pokrzywę za chwilę się przyda. Moc prac wykonałaś, gratulacje :) Pozdrawiam cieplutko

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ruda, tak, odkrojony kawał plastra, miód kapiący na ręce, wysysanie wosku do ostatniej słodyczy, i ten zapach, bo nic tak nie pachnie, jak pszczeli wosk; pozdrawiam.

Krystyno, i mnie tak nie chciało się wyjeżdżać, ale i w domu trzeba ździebko obsprawić, papiery urzędowe wysłać, przelewy porobić, a mąż pojechał, jeszcze z progu krzyknął: tylko przyjedź jutro; pewnie, że przyjadę, rozsady już sprzedają, kapustki różne sobie wsadzę na grządki; ta słoma to dobra rzecz, tylko rozgarnia się, a w środku wilgotna ziemia; nie, nie stąpamy, staramy się jak najbardziej omijać i oszczędzać; pozdrawiam serdecznie.

Anthony Garden, ot, i nasze było marzenie, i wreszcie ziściło się, a mąż całe zeszłe lato terminował w zaprzyjaźnionej pasiece; lubię prace ogrodowe; i ja pozdrawiam serdecznie.

amelia10 pisze...

Cudnie jak zawsze u Ciebie, Marysiu, aż ciepło sie robi człowiekowi na sercu, gdy się czyta.
Tak bardzo rozumiem, Twoja miłosć do chatki, mam tak samo, a grzebanie w ziemi, sadzenie roslinek, siewek to najpiekniejsza rzecz na świecie... ja tez sciółkuję grządki słomą ,to dobra rzecz i chwasty tak nie rosną.
Pozdrawiam serdecznie i pięknej wiosny życzę

*gooocha* pisze...

Echhh, Ty to tak opisujesz, że..że.. że nawet to zbieranie gówien końskich wydaje się być fascynująco-pasjonującą sprawą :)
Pozdrowienia z blokowiska :*

Magdalena pisze...

Pamiętam smak ciepłego miodu prosto z plastra - rewelacja. :)
Podoba mi się szczypadełko - świetny pomysł (i nazwa:)). Gdzie to można kupić?
Takie niby proste rzeczy opisujesz, a czyta się jak najlepszą powieść. :)
Serdeczności :)

Zofijanna pisze...

Piękny świat z dala od cywilizacji - pieczenia chleba, siania warzyw, obcowania z przyrodą.
Widziałam te łany pierwiosnków na Kopystańce. Jest ich tam mnóstwo, widziałam kwitnący barwinek niedaleko od Oli, ale najpiękniejszy jest w Twoich stronach- na Roztoczu, na pewnym śródleśnym starym cmentarzu ze słynną kamieniarką.
Hoduj, hoduj pszczółki, może sobie mały zaczątek kupię od Ciebie ?
Grzebanie w ziemi jest całkiem przyjemne...., jeszcze jak ptaszki śpiewają....

Mażena pisze...

Spodenki fajne! wiosna dodaje sił, bo masz sporo do ogarnięcia ale to daje chyba satysfakcję i takie przyjemne zmęczenie?

wkraj pisze...

Wizyty u Ciebie na blogu są balsamem po całodziennej krzątanie. Energi Ci tylko pozazdrościć, pomysłów też. Pięknie piszesz, tryskasz optymizmem i nim zarażasz. Dziękuję Ci za to.
Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Amelio, ziemia pod słomą jest wilgotna, wiatr jej nie wysusza, i ma to sens; już wczoraj wypatrzyłam na targu sadzonki przeróżnych kapust, kalarepek, już troszkę powysadzam, ale powiem Ci, że jeszcze nigdy tak wcześnie nie zabierałam się za warzywnik, ale skoro uporałam się z urzędowymi papierzyskami, uciekam dziś znowu na Pogórze; serdeczności ślę.

Gooocha, a żebyś wiedziała, przecież to nic obrzydliwego, zgrabisz przetrawioną trawkę do wiadra, a ile pożytku dla roślin; może jak mnie kto dojrzał na łące, to popukał się po głowie, ale już nie raz tak było, najpierw uśmieszki, a potem naśladowanie; pozdrawiam Cię cieplutko.

Magdaleno, bo oprócz miodu można pozyskiwać jeszce odrobinę pyłku, kit, wosk, i świece pachnące ulać sobie z niego, apiterapia w czystej postaci; a to szczypadełko mąż kupił w sklepie pszczelarskim, bardzo przydatna rzecz, co odkryłam dopiero teraz, bo zawsze łapałam pszczoły w ściereczkę; pozdrawiam serdecznie.

Zofijanno, roztoczańskie cmentarze bogate w barwinek, nawt u nas, dawniej, był stary cmentarz w otoczeniu wiekowych lip, a pod nimi niebieskie dywany; ale cóż, przyszedł nowy ksiądz, taki, co to nie uszanuje zastanego, polecił wyciąć drzewa, a barwinek zniknął; ten cmentarz to był taki punkt orientacyjny, ogromna, zielona kępa wśród pól, kiedyś wracam z internatu ... nie ma, wszystkie lipy położone; tak sobie myślimy, że może do 5 uli zwiększymy za jakiś czas pasieczkę, a i pewno, przecież mąż będzie robić jakieś odkłady; pojadę dziś kapustki sadzić; serdeczności ślę.

Mażeno, taka mała rzecz, a cieszy; mąż się śmieje ze mnie, ze nawet pomarszczone kolana mnie cieszą; a gdybyż tak można było nie wracać do miasta, myślę, że taki czas kiedyś nastanie; pewnie, że satysfakcja, myślę, że od korzeni nie da się całkiem odciąć, kiedyś chciałam być miastowa, wyrwać się ze wsi, a teraz tylko na wieś; pozdrowienia serdeczne ślę.

Wkraju, uważaj, bo bakcyl roznosi się z prędkościa wiatru, i pewnego dnia powiesz -rzucam miasto:-) i co Ty na to? dzięki za dobre słowa; pozdrawiam Cię serdecznie.

Olga Jawor pisze...

Coraz piekniej na naszych Pogórzach. Kwiatów coraz więcej i młodej zieleni na drzewach. Powietrze krystaliczne. I słonko wspaniale przyswieca. Cudna to kraina!
Podziwiam Twoją pracowitość Marysiu! Ja w tym roku jakaś rozmemłana jestem.Byle co porobię i już zmęczona, obolała.
Ach, trzeba sierozruszać i przezwycięzyc to w sobie. Brać przykład z tak niesamowitej, jak Ty istory!
Pozdrawiam Cie ciepło z moej górki!:-))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olu, właśnie byłam już spakowana na wyjazd, chlebek upieczony, rozsada zakupiona, tylko ździebko odjechałam, żeby psy zapakować; aha, jakaś kałuża pod "czołgiem", a od wczoraj zaświecił mi się czujnik od hamulców, tylko zapomniałam powiedzieć w domu; niestety, trzeba było wypakować się z powrotem, "czołg" do mechanika, ale mąż obiecał, że przyjedzie wcześniej i mnie podrzuci do chatki razem z chudobą; tak, rozruszanie jest ważne, najbardziej bolało mnie wszystko po wyprawie na Sniński Kamień, ale ruszyłam w grządki i przeszło; pozdrawiam Cię, Olu.

Pełnoletnia pisze...

Hej kochana Mario - Marysio, jakby powiedziała do Ciebie moja córeczka- cóż ja mogę napisać - cudnie spędziłaś te chwile (ale Ci dobrze!). Ja biorę wolne czwartek i piątek, co by wyszaleć się na Skarpie ;))) I też tunel foliowy mamy i kawałek poletka, i spodnie podobne nawet mam!!! Tylko pszczółek nie mamy, ale wszystko jeszcze przed nami :)))

Ślę serdecznie pozdrowienia!

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Boska ta klateczka na pszczółki! Muszę sobie taką skądś załatwić!
Poza tym to fiołki prześliczne. Pozdrawiam ciepło.

jolanda pisze...

Marysiu kochana,
kolejny komentarz kasuję, bo jakieś dyrdymały wypisuję, nacechowane sztucznym patosem. Ale kurczaki, jak napisać, że z Twego każdego posta uderza miłość do natury, mądrość dojrzałego człowieka i zwyczajna radość obcowania z przyrodą. Uwielbiam Twoje opowieści, niby zwyczajne, ale bardzo nadzwyczajne.
Buziaki od nocnego Marka

Ania pisze...

Cudowny miałaś pobyt ! Wysiewanie rzodkiewki, by zaznaczyć rządki, to dobry pomysł. Ja w tym celu wsadzałam dymkę. Poidełka dla pszczół to konieczność, o której nie wszyscy pszczelarze pamiętają. Tak samo ważne jest nakrywanie daszków uli w czasie upału ( np. ściętą trawą)- tego wszystkiego uczyli nas na kursie ( jestem pszczelarzem nie praktykującym - uczulenie). Piękna wiosna u Ciebie, Marysiu !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Pełnoletnia, i mnie się podoba - Marysio;
no pewnie, my też długo dorastaliśmy do pszczółek, aż wreszcie mąż nauczył się w zeszłym roku i teraz sam poprowadzi, mamy w zamiarze do 5 uli; pozdrawiam serdecznie.

Natalio, sklepy z artykułami pszczelarskimi to sprzedają, ale przydatne urządzenie również w domu; pozdrawiam.

Jolando, bo jakich tu słów szukać na zwykłą codzienność, a jest tak, jak trafnie to ujęłaś; dziękuję za dobre słowa, Nocny Marku, pozdrawiam serdecznie.

Aniu, ja tylko korzystam z pomysłów mądrych działkowców, o, i dymka do wykorzystania; przekazuję mężowi wszystkie cenne uwagi, i trawę również wykorzystamy; serdeczności ślę.

colorado2811 pisze...

Mario, ten sposób z pomidorami pod ścianą wykorzystuje moja sąsiadka, która poza tym nie ma żadnych grządek. Pomidory rosną jej ładnie i nie chorują. Wystawa zachodnia jest OK. Przecież największą część dnia świeci od jakiegoś tam zachodu.
Poza tym -zaglądam i podziwiam. M.in. t ramę, za którą zatknęłaś palemkę. Mam wrażenie, że gdzieś już taka widziałam... Cudna.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Iwono, dlatego ja też chcę spróbować uprawy poddachowej; i parę papryk też tam włożę; o, to nie rama, to znaczy rama, ale razem z lustrem; przywiozłam je z domu rodzinego, wydobyte ze strychu, zaklejone farbą olejną, a przeglądała się w nim moja babka, ciotki, których nie znałam, i sama nie wiem, kto jeszcze; pozdrawiam.