poniedziałek, 5 maja 2014

Różne oblicza Rumunii ... cz.I.

Ten kraj przyciąga nas nieodparcie.
Nie namyślając się wiele, ruszyliśmy na rumuńską majówkę.
Najpierw był w planie Maramuresz, ale potem plany uległy zmianie, i pojechaliśmy w sam środek, do Transylwanii. Zawsze wydawało mi się, że tam jest płasko, a wszystko otacza łuk Karpat. Nic bardziej mylnego, Transylwania to też morze szczytów, doliny zabudowane regularnymi osadami węgierskimi, z domami o czerwonych dachach ... Szeklerszczyzna, kraina Węgrów ...
Znowu pobudka o północy, jakże przykry dźwięk budzika, wdzierający się w uszy, jakże nie chce się wstawać ... Słowacja, Węgry ...


Na pierwszy przystanek wybraliśmy piękne miejsce już po stronie rumuńskiej, wśród zielonych wzgórz, w oddali stareńka cerkiewka z cmentarzykiem w typie marmoroskiej, z wysoką wieżycą ... po małym śniadaniu mknęliśmy dalej przez wioski, miasteczka ...


Celem naszego wyjazdu był wąwóz Turda, który położony jest kilka kilometrów od miasta Turda, na skraju gór Trascau. Do jego „bram” można dojechać samochodem, a wycieczka jego dnem zajmuje około 1,5 godziny w jedną stronę.


Wąwóz ma około 3 km długości, a okalające go pionowe skały wznoszą się na 300m od jego dna. W samym wąwozie jak i w innych zakamarkach wapiennych skał można się doliczyć około 60 jaskiń. Jest to też raj wspinaczkowy, wytyczono tu bardzo dużo tras wspinaczkowych o różnym stopniu trudności.


Nie tylko my wyruszyliśmy na majówkę, ale także naród rumuński rozpoczął piknikowy czas. Takich tłumów nie spotkaliśmy dawno, w każdym zakątku, przydrożnej łączce, na brzegach potoków, wszędzie biwakujący ...


... tylko te cudne motyle nic sobie nie robiły z ludzi, szybowały wśród wapiennych skał, przysiadały na kwitnących głogach, całe mnóstwo ...



... bo wszędzie można rozbić namiot i zostać, nikt nikogo nie przegania, nie straszy grzywnami, nie wyznacza granic ... odpuściliśmy sobie wędrówkę dnem wąwozu wśród tych tłumów, jeszcze kiedyś będzie okazja ...
próbowaliśmy z obydwu stron, od wioski Cheia, i od północy, od Petrestii de Jos, ale wszędzie ludzie i głośno, otwarte bagażniki i muzyczny łomot ...


Ruszyliśmy dalej, może uda nam się skrócić drogę i przejechać przez Borzesti do głównej drogi ...
Wokół cudowne widoki, łagodne wzgórza, stada owiec, gdzieś w oddali monastyr ...




Kiedy zapytaliśmy o drogę, stara Rumunka długo nam tłumaczyła, my mądrze kiwaliśmy głowami, ale nic z tego nie zrozumieliśmy ... podziękowaliśmy i ruszyliśmy dalej polnymi drogami ... aha! już wiemy, co nam tłumaczyła, w lesie po ulewach pioruńskie błoto, nie mieliśmy odwagi wkleić się w jedną z kałuż ... zawróciliśmy ...
Teraz droga nasza wiodła do Rimetei, szeklerskiej wioseczki agroturystycznej, położonej u stóp przepięknych skał, które mieliśmy w planie zdobywać ...
O, nie, takiej mnogości ludzi nie przewidzieliśmy, pojechaliśmy dalej, do Coltesti, gdzie znaleźliśmy spokój u stóp ruin średniowiecznej twierdzy ...


Zabiwakowaliśmy na tych zielonych pastwiskach, zewsząd dobiegał delikatny dźwięk dzwoneczków, bo z każdej strony pasły się stada czy to owieczek, czy krów ... z góry terkot silniczków, bo paralotniarze wzbijali się w powietrze i krążyli jak wielkie ptaki nad sąsiadującymi górami ...




Ze wzgórza zeszli ostatni zwiedzający, a my rozstawiliśmy krzesełka, stolik, zjedliśmy kolację, a potem, okutani w śpiwory, siedzieliśmy i patrzyli na świat wokół ... pachniało macierzanką i piołunem, cykady dawały wieczorny koncert, ostatnie ptaki pogwizdywały, z dolin dochodziły odgłosy życia, pasterze spędzali stada do wsi ... a oczy same zamykały się ze zmęczenia ...
Nocą o dach czołgu zadudnił pierwszy deszcz, miałam wstać na wschód słońca, ale niebo było zachmurzone.
Nie chciało nam się jeść, zwinęliśmy się szybko i jeszcze tylko zakupy w małym, wioskowym sklepiku, gdzie kupiliśmy najpyszniejszą na świecie chałwę, z paseczkami czekoladowymi, taką z bloku, na wagę ...ruszyliśmy dalej, do Ramet, wioseczki położonej wysoko w górach ... po drodze jeszcze monastyr w miejscowości Magina ...



Wśród zielonych ogrodów, na końcu biednej wioseczki, stary, maleńki kościółek ...


... ale zabudowania klasztorne obok, całkiem nowoczesne i okazałe ...


... obok małego cmentarzyka również stary budynek gospodarczy ... kiedyś braciszkom wystarczało tylko to ...


Na ogrodowej ścieżce zobaczyliśmy coś kolorowego ... to motyl albo ćma, niestety, martwy, ale ogromny, wielkości dłoni ... mąż rozłożył stworzeniu skrzydła, żeby zobaczyć jego urodę ...


Wspinaliśmy się ciągle w górę, licznymi serpentynami, w zielonym tunelu ... i ani jednego samochodu po drodze ... co za przepastne lasy ...


Wydostaliśmy się ponad jego granicę, zaczęła się kraina połonin, dalekich widoków ... na jednej z przydrożnych polanek zrobiliśmy sobie mały przystanek ...


Za nami ściana deszczu, a my uciekamy do słońca, może się uda ... wśród traw bordowe storczyki, całe łany ...



... a jeśli dojrzeją kwitnące teraz poziomki, to pewnie będzie tu od nich czerwono ... zajrzeliśmy w głąb dolin, zapowiada się ciekawie ...


C.D.N.


Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, dziękuję za uwagę, pozostawione słowa, bywajcie w zdrowiu, pa!














16 komentarzy:

Łucja pisze...

To niemiłe zaskoczenie, gdy wyobrażasz sobie puste doliny i wąwozy a tu mrowie ludzi. Tak się zdarza w wolny czas. W Rumuni byłam raz na szybko, muszę tam wrócić kiedyś. Pozdrawiam bardzo

Inkwizycja pisze...

Mnie też zaskoczyło, że może być tak tłoczno... wyobrażam sobie Transylwanię jako miejsce puste i niesamowite, pewnie to wrażenia z filmów o wampirach, bo jak wiesz, nigdy tam nie byłam, chociaż marzę... Piękne krajobrazy, ale co najbardziej przyciąga wzrok to te żywe, nasycone barwy ;-)
Wszystkiego dobrego na nowy tydzień, Mario ;-)

Izydor z Sewilli pisze...

Jak to dobrze, że Was ta Rumunia ciągnie, bo dzięki Wam mogę sobie popodróżować tam, gdzie bardzo chciałabym być. Trochę się nie składa z tą Rumunią dla mnie, ale byłam niedaleko w marcu.
Piękny kraj.
Dobrego tygodnia

Grażyna-M pisze...

Bardzo lubię te Wasze podróże. :)
Zdjęcia mi się wolno otwierały i nie mogłam się doczekać motyla. :))) Warto było poczekać - przepiękny!
To zaryzykuję: paź żeglarz (Iphiclides podalirius) w kwiatach i ten wielki - pawica gruszówka (Saturnia pyri). :)
Ja mam niezbyt przyjemne wspomnienia związane z Rumunią, ale Ty pokazujesz ją piękną, przyjazną i bardzo ciekawą.
Serdeczności :)

JolkaM pisze...

Długo nie zaglądałam, a jeśli już to na króciutko i bezszelestnie. :) Dziś się odzywam: bardzo miło Cię odwiedzić, Mario, jak zawsze. I odbyć z Wami wirtualną podróż. Piękne miejsca, szkoda, że nie przywitały Was ciszą i spokojem - okolicznościami bardziej właściwymi tym okolicom... Ale nic to, bo przecież, jak sama mówisz, będzie jeszcze okazja. :)

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i lecę poczytać i pooglądać, co to tam u Was ostatnio bywało. :)

Magda Spokostanka pisze...

No tak, majówka to trudny czas ...
I muszę sobie za każdym razem tłumaczyć, że Rumunia, to nie tylko pasterze owiec i królowie cygańscy, ale też zwykli mieszczanie, którzy z upragnieniem czekali na tę majówkę.
Wąwozy to nie mój klimat, ale góry i połoniny rumuńskie nieodmiennie mnie zachwycają.
Wszystkiego dobrego Marysiu!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pozazdrościć wyprawy. Storczyk wygląda na storczyk samiczy - czyli to samo co u nas na Pacławiu - http://napogorzu.blogspot.com/2012/04/pooninki-kalwaryjskie-i-storczyk.html
Tutaj jest fajny przegląd storczyków rumuńskich - http://www.orchidclub.ro/gal/autohtone/en_gal_auto.htm#Orchis%20morio. Kilka gatunków mają więcej niż my.

ankaskakanka pisze...

Może jest tłoczno, za to zielono, tak jak lubię. Zazdroszczę bliskiej granicy. Może i ja się kiedyś tam wybiorę.Pozdrawiam

ankaskakanka pisze...

Może jest tłoczno, za to zielono, tak jak lubię. Zazdroszczę bliskiej granicy. Może i ja się kiedyś tam wybiorę.Pozdrawiam

Pellegrina pisze...

Jakbym tam była, potrafię sobie wyobrazić i ten tłum i tę pustkę. Zdjęcia cudne, ja je sobie jeszcze powiększam i wędruję z Wami. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

mania pisze...

I ja miałam spędzić majówkę w Rumunii ale za dużo się ostatnio dzieje. Nic to, pojade innym razem a tymczasem pooglądam sobie Twoje zdjęcia :)
Dobrego tygodnia!

Antonina pisze...

O jakże ciekawa i piękna wycieczka. Inny świat w tej Rumunii.

colorado2811 pisze...

Ale miałaś cudną majówkę! Te widoki! Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Łucja, tak mówią, że Ceausescu zamknął naród w blokach, więc w wolne wyjeżdżają nacieszyć się przestrzenią i piknikować, bo to lud koczowniczy; tak tłoczno było przy głównych trasach, a wystarczyło odjechać kawałek w bok, gdzie był spokój;
my też wrócimy do Rumunii, pewnie już na jesień; i ja pozdrawiam.

Inkwizycjo, niedaleko były główne miasta regionu, Alba Julia, Cluj Napoka, więc naród miastowy ruszył w teren; miejscowych nie ruszała majówka, pracowali spokojnie na swoich poletkach, pasterze paśli stada, i pewnie ze zdziwieniem patrzyli, gdzie tych ludzi tak gna; i Wam dobrego, pozdrawiam.

Owieczko, kiedy widzę przed sobą te ogromne pastwiska, na każdym zboczu stado, pobrzękiwanie dzwoneczkami, to zaraz sobie myślę, że odnalazłabyś się tutaj doskonale; kraj piękny, niedoceniany, z bogatą historią, przecież mnie też zupełnie niedawno otworzyły się oczy; serdeczności ślę.

Grażyno-M, a wiesz, my nie znamy się na motylach, a mąż, kiedy patrzę na komentarze, zawsze pyta: no co? rozpoznał je już ktoś? jak się nazywają? poznajemy różne regiony Rumunii, nigdy nie spotkało nas nic złego, zresztą nie pakujemy się w sytuacje niepewne; groźniejsze są duże miasta; szkoda, że masz złe wspomnienia, ale to dałoby się naprawić; pozdrawiam cieplutko.

JolkaM, gęba mi się cieszy, kiedy widzę Cię tutaj; a myślę, że nadrobimy szybko ominięte miejsca; jednak wolimy naturę, prowincję niż wielkie miasta, które staramy się przejechać szybko; chociaż kuszą zabytkami niesamowicie, przepiękne budowle, stare rynki, przecież to wszystko trwa od wieków, bo wojnę przetrwały bez uszczerbku; serdeczności ślę.

Magda, najpierw dziwiłam się, zobacz, żadnych pochodów, uroczystości narodowych, flag i manifestacji, za to naród miast ruszył w plener; zaś dla mieszkańców małych wioseczek i osad to był dzień jak zawsze, zazwyczaj przy pracy na polu, pasterze paśli swoje stada, nawet co niektórzy pędzili palinkę w swoich obejściach; tak, z góry zdecydowanie najpiękniejsze widoki; i Tobie dobrego, Magdo, pozdrawiam serdecznie.

Krzyśku, pewnie rozpoznałbyś wszystkie rośliny na tych połoninach, a są przeróżne, niby jak nasze, a inne, zwłaszcza na wapiennych skałkach; pamiętam Twój wpis o tym storczyku, jak to kolega przez telefon pomagał Ci zlokalizować go; pozdrawiam serdecznie.

Ankoskakanko, zielono tak, bo za jakiś czas wszystko zbrązowieje, trawy wyschną z gorąca; myślę, że moimi wpisami przekonam choć kilka osób do tego kraju, bo warto; i ja pozdrawiam.

Krystynko, z takiego wyjazdu przywożę stanowczo za dużo zdjęć, mam potem kłopoty z wybraniem, bo starczyłoby ich na wiele wpisów; no i miejsca oddalone od głównych dróg są u nas na pierwszym miejscu; serdecznie pozdrawiam.

Maniu, może i dobrze, że nie pojechałaś, bo pogoda stanowczo nie dopisała, 1,5 dnia w miarę, a resztę ulewa ciągiem, i trzeba było ewakuować się; Rumunia poczeka, może uda Ci się trafić na lepszą pogodę, najlepiej jesienią; pozdrawiam cieplutko.

Antonino, inny świat, trochę egzotyczny; zawsze mówię, że cieszymy się naszymi Bieszczadami, paroma połoninami, a tam ... bezkres, morze szczytów, już wydaje się, że koniec, a tam dalej następny, i następny; co za kraj, co zawsze stwierdzam z podziwem;
pozdrawiam serdecznie.

Iwono, szkoda, że zawsze jesteśmy w niedoczasie, bo gdyby tak chociaż z tydzień powłóczyć się; widoki są obłędne, robię trochę zdjęć zza szyby samochodu, są nie zawsze udane, poruszone, ale przecież nie będziemy zatrzymywać się co chwilę, przestrzenie do pokonania jednak są spore; i ja pozdrawiam.

Mażena pisze...

Pięknie tam jest i tak nostalgicznie, faktycznie zbyt dużo biwakowiczów nie koniecznie potrzebne.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, nie lubimy tłoku, a przez myśl nam nie przeszło, że tam też majówka; wystarczyło odrobinę odjechać z głównych traktów; pozdrawiam serdecznie.