Zaskakująco duży ruch na drodze, mnóstwo turystów zeszło ze szlaków i wracało do domu, a jeszcze więcej pozostało, żeby pośpiewać przy wspólnym ognisku.
Jesienne CZART granie to impreza, na którą jeździliśmy już wcześniej, potem zaprzestaliśmy, bo zawsze coś stawało na przeszkodzie ... a zwłaszcza to, że przecież nie możemy być wszędzie:-)
Zanim zaczęły się śpiewy i koncerty, wspominaliśmy z mężem, jak to drzewiej było tutaj ...
a teraz na tym miejscu hotel Górski ...
Małe, drewniane schronisko /które potem spłonęło/, kemping u Lutka, Pulpit, gdzie przesiadywał Majster Bieda czyli Władek Nadopta, którego mieliśmy okazję poznać, no i sklepik geesowski, z dostawą chleba co kilka dni, a najlepiej na zapisy. Kiedy przyszła zima stulecia, zasypało tak Bieszczady, że pługi zjeżdżały z drogi i zostawały gdzieś w polach, pewnie aż do wiosny ... bo wszędzie śnieżna równina i nie poznasz, jak prowadzi droga.
Zasypani turyści w Ustrzykach przeczekali pierwszy tydzień ferii, dopóki nie odkopali ich, a potem uciekli, nie czekając na następny ... i dobrze, bo przyszła następna fala opadów i znowu odcięło góry od świata.
Ooooo! zajazd pod Caryńską nowiutki, w pełnym rynsztunku czeka na wymagającego turystę, nawet gospodarz w regionalnym stroju wita turystów i kieruje ich kroki w odpowiednie miejsca ... czeka garkuchnia, ciepłe łóżko, muzyka, i pewnie różne inne atrakcje . Otoczenie zmienia się bardzo, tylko góry niezmiennie trwają od wieków ... zresztą, czy ja wiem, czy niezmiennie? ...
zdjęcie z forum bieszczadzkiego |
... a potem Wojtek z Wetliny ... w jednej z pieśni przejmująco wspomina kolejnych bieszczadzkich zakapiorów, tych którzy odeszli ... lub odchodzą ... może nawet nie zakapiorów, ale ludzi związanych życiem z górami, którzy przyjechali tutaj szukać swojego szczęścia, i różnie im się udało ...
Zdjęcia zza dymnej przesłony, bo siedzimy tuż przy ognisku ... porywisty wiatr ciska iskrami i dymem prosto na wykonawców, a my grzejemy się, bo nad nami tylko zadaszenie, a temperatura oscyluje w okolicy zera ... dobrze, że na ławkach kocyki do otulenia, bo pewnie dziś nie wyprostowałabym pleców:-)
Wolna scena, kolejni wykonawcy, snują się opowieści o górach, poezja własna lub pożyczona od lokalnych słowotwórców ...
W tzw. międzyczasie odbywają się różne warsztaty, także dla dzieci, choć pora późna, i wikliniarskie dla zainteresowanych ... wcale zrobienie kuli z wikliny nie jest takie łatwe ...
Poprzedniego dnia odbyło się wspólne wejście na Kamień Dwernik i śpiewanie ... zdjęcie pożyczyłam ze strony Zajazdu ... szkoda, że nas tu nie było ...
O! i nawet my załapaliśmy się na wspólne zdjęcie z wieczornego koncertu ... mąż w żółtej, a ja w jasnej kurtce, oczywiście blisko ognia ... i nasi znajomi z forum bieszczadzkiego, którzy następnego dnia poszli na Krąglicę ...
Teraz czas na występ Kapeli z Przypadku ... spotykamy się często przy okazji wyjazdów na turystyczne śpiewanki ... ostatnio na Jamnej i na Danielce wspólnie zdzieraliśmy gardła ...
Dali czadu! łemkowskie dumki, twórczość własna, odrobinę folkloru, a my razem z nimi ...
Twórczość Wuki, Wiesławy Kwinto-Koczan była następnym punktem programu ... panowie czytali i śpiewali jej poezję ...
Ostatnim, jak dla nas, punktem programu był występ zespołu Pod Wiatr ... trochę szant, nutek irlandzkich ... i "Do Wetliny" ...
Ostatnie pożegnania, "do miłego" ze znajomymi ...Wracaliśmy do chatki pogórzańskiej sporo po północy, a tam stęsknione psy ... cztery godziny snu i do domu.
Kiedy pisałam te słowa, było jeszcze ciemno, a za oknem ... oj! małe zaskoczenie ...
Trzeba w piecu napalić, zwierzaki nakarmić ... ciekawe, jak mąż wydrapie się pod górę po tym nowym asfalcie, bo został na Pogórzu:-) ... jeszcze nie chciałabym zimy, tyle zostało do zrobienia, a "złota, polska" gdzie?
Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za odwiedziny, ciepła życzę, pa!
20 komentarzy:
Witaj, u Ciebie popadało, chyba trochę za wcześnie ten śnieg, ale cóż na pogodę nie ma rady. Lubię Ustrzyki, nas tez parę razy zasypało ale nie uciekaliśmy. Nie pamiętam nazwy hotelu taki niewielki był ot skleroza....ale to faktycznie dawne czasy...
Miłe takie śpiewanie i odpoczynek i zabawa. Pozdrawiam serdecznie.
Jak miło, że spędziłaś szczęśliwie ten czas na koncercie. Mario, już to kiedyś pisałam, że ślicznie wyglądałaś w trakcie pieszych wycieczek. Myślę, ze nadal tak jest, tylko się nie pokazujesz.
Pewnie więc dlatego nie było Was na posiadach u naszego barda-Andrzeja.A było cudnie!Andrzej z synem to taki duet że aż mi się oczy pociły.W dodatku Młody śpiewał swoje utwory-tak w nich dobrał słowa że uchwycił wszystko...nienazwane a znane każdemu, kto się snuł lub snuje po bezdrożach.Magiczne chwile...
Magiczny Andrzej,Ania i ich magiczna pogórzańska chata...Pozdrowienia ślę serdeczne.
Każdego dnia tęsknię za Bieszczadami- baaarrrdzo....
Jakie to krzepiące serce widzieć, jak pasja i miłość ( nie tylko do gór)łączy ludzi na całe życie. Kiedyś młodzi, dziś troszkę starsi, ale razem przemierzają dróżki górskie i życiowe :)
Serdeczności moc wysyłam i dziękuję za ciepło, które u Ciebie Marysiu ogrzewa serducha :)
Kolorowo na spotkaniach bieszczadzkich!...pewnie musza miec takie spotkania efekt uzalezniajacy..zazdroszcze Ci tej bliskosci do polonin. A juz nam zima nadchodzi, dla mnie za wczesnie, dzisiaj widze w internecie snieg w Malopolsce, ladnie ale za wczesnie...pozdrawiam Cie serdecznie !
Piękne muszą być takie Bieszczdzkie spotkania, cóż ja nawet aż wstyd się przyznać nigdy w Bieszczadach nie byłam, dla mnie to zawsze był absolutny koniec świata, zważywszy że mieszkam dokładnie na przeciwległym biegunie, a i teraz, gdybym mogła gdzieś wyjechać, to nijak ruszyc mi się stąd, bo domu i zwierzat z nikim zostawić nie ma.
Więc tylko pomarzyć mogę o tak pięknych wieczorach przy ognisku.
A złota polska jesień jeszcze napewno w całej swej krasie powróci!
Serdecznie pozdrawiam
U mnie na Warmii śniegu ani grama, za to mróz trzymający się nocami ściął wszystko, co jednoroczne i zielone. Chyba wolałabym piękną biel za oknem, miękko otulającą świat niż zbrązowiałe, pokurczone liście rozrzucane dookoła przez zimny wiatr... A Bieszczady wspominam z sentymentem - niejedną wycieczkę zrobiliśmy i niejedną pieść, jak harcerze, śpiewaliśmy. Majster Bieda to moja ulubiona - nie wiedziałam, że ten gość naprawdę istniał!
Dzisiaj byłem pod Częstochową też ładnie biało było wokół, a temperatura koło 0°C. Takie wspólne śpiewanie sprawia, że i ziąb nie straszny. A jesień jeszcze będzie piękna i złota :)
Mażena, właśnie wracam z tarasu, polana przyniosłam, żeby do kominka podrzucić po nocy ... pada deszcz, mokro, ciapie, ale cieszy, przybywaj wodo, do naszej studni:-) może to schronisko, albo Kremenaros, siermiężnie tam bywało, ale wtedy nic nie przeszkadzało; pozdrawiam.
Ania, zwróć uwagę na ekwipunek, nieśmiertelna kangurka i pionierki, i plecak parciany, kto by teraz w czymś takim szedł w góry? odzież musi być termiczna, wiatro- i deszczochronna, lekka, a buty to same noszą:-) pozdrawiam.
Dorota, ooo, to ominęło nas coś dobrego, "kraina łagodności" w serdecznym wydaniu:-) takie chwile zostają w pamięci "na potem", dobrze, że można sobie odtworzyć i przypomnieć, z krążka, yt, albo samemu pośpiewać; pozdrawiam.
Basia, po przymrozkach już na pewno Bieszczady pokolorowiały, a ulotne to chwile, bo zaraz wiatr i deszcz oskubią drzewa z liści; a tu znowu szykuje nam się wiosenny weekend, liczę na "złotą, polską"; pozdrawiam.
Beata, przekrój wiekowy niesamowity, od maluszka do "kwiecia wieku", bo serca młode biją w piersiach, choć sił jakby mniej, ale to nic:-) oczy błyszczą młodo, uśmiech na twarzach, takie spotkania zostają w pamięci na długo; pozdrawiam.
Grażyna, to wręcz nałóg:-) czasami nam się nie chce, jesteśmy zmęczeni, ale zrywamy się z nowymi siłami, bo szkoda, bo lubimy ... i jedziemy na te kilka godzin, kosztem snu, odpoczynku ... bo szkoda, bo to się może nie powtórzyć; tak, do połonin niedaleko, a bywamy za rzadko; śnieg już stopniał, pada deszcz, może błogosławiony dla naszej studni, jak nie spłynie za szybko; i ja pozdrawiam.
Amelio, to żaden wstyd, a że koniec świata? no popatrz na mapę, wszędzie stąd daleko:-)tak, jeśli są zwierzaki w domu, a nie ma się zastępstwa, to problem, nie zostawi się ich samych na dłuższy czas; dobrze, że nam blisko i te kilka godzin w ciepłej chatce psy wytrzymają; wróciliśmy owędzeni pachnącym, bukowym dymem, z piekącymi oczami, ośpiewani, było super; pozdrawiam.
Agnieszko, i u nas mróz zwarzył rośliny, myślałam, że może pomidory w tunelu przetrzymają, ale gdzie tam, paprykę zdążyłam zerwać; tak, tak, żył w Bieszczadach Majster Bieda, najprawdziwszy; pozdrawiam.
Wkraju, bardzo dobrą robotę zrobiły kocyki, rozdawane przez obsługę zajazdu, bo inaczej przewiałoby mnie na amen:-) a swoją drogą atmosfera była gorąca, ręce chętne do klaskania, a gardła do śpiewania, jest co wspominać; prognozy na koniec tygodnia pomyślne, już się cieszę i pozdrawiam.
Oj zmieniają się schroniska, bo to po prawdzie już bardziej hotele górskie. Po co komu atrakcje w schronisku, ich wdzięk to właśnie piętrowe prycze i komin do wieszania przemoczonych na wędrówkach ciuchów. Właśnie taki komin i murek ceglany mam w izbie i sprawdził ci się on już nie raz.
Piękny i śpiewny czas, te ballady z krainy łagodności, te wędrówki, tęsknoty.
Bardzo klimatyczna impreza, mogę tylko westchnąć - szkoda, że mnie tam nie było. I ja mam nadzieję na złotą jesień, u nas jeszcze przewaga zieleni nad złotem a to przeciez połowa października!
Serdeczności
Krystynko, byłam w schronisku zmienionym na salę bankietową, dyskotekę, no ale jak nie ma prawdziwych łaziorów, to trzeba jakoś ratować budżet, żeby zarabiać, i wcale nie dziwię się, bo trzeba żyć; ciepły piec, komin, toż to, pani, wypas na całego:-) tak, odrobina tęsknoty budzi się w człowieku, może za młodymi latami?:-) pozdrawiam.
Mania, choć było bardzo zimno i wietrznie, ludziska bawili się doskonale; takie imprezy bardzo łączą, poznaje się nowe twarze, by na następnej imprezie już traktować się jak dobrzy znajomi; też czekam na złotą, dobrze, że śnieg zginął:-) pozdrawiam.
Podziwiam, podziwiam wytrwałość, gorącą atmosferę spotkania podobnie czujących serc. Nawet zimno Was nie wystraszyło !!! Gdzie odeszlo cieplo ?
W końcu wiem, jak wyglądają prawdziwe schody- symbol wielkich przemian..., zmian.
Już kiedyś widziałam te małą Marysię. Ile lat ona mogła mieć ??
Cieplo pozdrawiam
Koncze.Cos mi klawiatura szwankuje. Pa
Witaj Marysiu
Odwiedzam Twojego bloga już jakiś czas, ale dopiero teraz postanowiłam napisać parę słów. Bardzo lubię "Cię czytać" Twój blog i zdjęcia są takie naturalne, prawdziwe, pozbawione sztuczności i "naciągania rzeczywistości." Mieszkacie w pięknym miejscu, wśród przyrody, tylko pozazdrościć.. Ja w każdej wolnej chwili jak się da odwiedzam Bieszczady albo Beskid Niski.. ciągnie do gór, do natury. Kurcze nawet nie wiedziałam że był Czart Festiwal i tyle pieśniarzy.. musiała to być wyjątkowa impreza.. Z tego co opisujesz w Bieszczady jeździcie od lat.. ale gdzie jest piękniej? jak nie w Bieszczadach..
Pozdrawiam serdecznie
Magiczne Bieszczady wyczuwalne są szczególnie jesienią, do tego ognisko i śpiew - piękna pozycja :)Wystarczy chęć wyjazdu choćby na chwilę, w wolnym czasie nawet na pół dnia, tak jak robicie to Wy, wsiąść w autko i podjechać by poczuć znów wspaniały klimat.
Pozdrawiam serdecznie
Takie koncerty mają klimat. :) Też lubię taką muzykę, choć nie miałam okazji być na koncercie i to w takim towarzystwie.
U nas po śniegu wróciła jesień, ale w wersji późno-listopadowej. Z drugiej strony to dobrze. Nie ma mrozu, a deszcz pada. To bardzo po tej suszy potrzebne.
Serdeczności:)
Zofijanko, ognisko pośrodku i niezwykła atmosfera takich spotkań czyni cuda:-)
mała Marysia? pewnie I klasa, bo to w szkołach robili takie portreciki; zimno przy pracach niestraszne, trzeba tylko ciepło się ubrać, a może trochę zahartujemy się i nie będziemy tak często smarkać? pozdrawiam.
Fibbi, witaj w naszych skromnych progach, a ja cieszę się, że znalazłaś tu coś ciekawego dla siebie, no i troszkę pochwaliłaś mnie, a to bardzo motywuje przy pisaniu:-) tak, czart granie zawsze w II weekend października, i nawet pogoda niestraszna, bo pod dachem; troszkę zaniedbaliśmy ostatnio Bieszczady, za dużo tam dla nas ludzi, spokój znaleźliśmy na Pogórzu; pozdrawiam.
Tomasz, nasze wyjazdy bardzo spontaniczne, rzucona myśl i już jedziemy, nawet na krótko, a w końcu to nie bardzo daleko od nas, a ludzie ciągną tam z różnych krańców Polski; pozdrawiam.
Grażyna-M, tak, a zwłaszcza, że lubimy; przeszły u nas nawet solidne deszcze, jednak w studni nadal posucha; lasy kolorowieją, nawet pojawiają się grzyby, a myślałam, że ten rok będzie bez nich; pozdrawiam.
super są takie spotkania.....występy...
Chmurko, lubimy takie spotkania, bywają tam również nasi przyjaciele, więc radość podwójna; pozdrawiam.
Prześlij komentarz