poniedziałek, 15 lutego 2016

Okiem psa :-)

Nie udało mi się wymyślić mądrzejszego tytułu tego posta:-) a właściwie to dlaczego nie?
Mimi zaanektowała naszą skrzynię podokienną na swój najlepszy punkt obserwacyjny ...


... stąd patrzy na całe podwórze, wścieka się na Amika, który już wygrzewa się na słońcu ... a szyby wymamlane tak, że lepiej nie mówić:-)


To stąd obserwuje chmary ptactwa, które przylatują do karmnika, niezliczone ilości sikorek, czyżów, dzwońców, trznadli, a nawet mazurki się pojawiły, czasami zaleci samotnik-gil.



Ciekawa jestem, czy zauważycie wśród tych liści całe stadko grubodziobów, gdzie w kadrze zmieściło mi się ich tak około 10 ... dopiero kiedy stadko zrywa się do lotu, widać białe zakończenia wachlarzyków ich ogonków i pasków na skrzydłach ...


Ciągle żerują pod czereśnią, pestki są ich wielkim przysmakiem.
Kiedy w czwartek raniutko jechałam na Pogórze, na nizinach było tylko mokro, ale już z daleka mój niepokój wzbudziły ośnieżone szczyty ... jeśli leży śnieg na naszej drodze, jak zjadę w dół ... śniegowa breja leżała, ale ślad był już zrobiony, to powolutku stoczyłam się w dół. Najpierw zarzucić ptakom słonecznika do karmników, bo puste, a potem palenie w piecu, chatka zdążyła wyzimnieć. A chmury niosły na przemian to mokry śnieg, to lodową kaszę, tak, że nawet nie chciało się nosa wyściubiać na zewnątrz.
Wieczorem tylko na chwilkę mały spektakl na niebie, jakby pokaz laserowy ... w górę wystrzeliły czerwone promienie, omiotły chmury i ... po widowisku:-)


Za to następnego ranka miła niespodzianka.
Kiedy wyszłam po drewno, uwagę moja zwrócił szum ciężko pracujących skrzydeł ... to dzikie gęsi ... było ich tylko pięć, pewnie jakaś "forpoczta" leciała sprawdzić, czy można wracać ...


... w południe było już lepiej, leciały żurawie.
I co o tym myśleć?  ... kiedy w zacisznych miejscach zobaczyłam całe kępki śnieżnobiałych piękności, to przez głowę przeleciała myśl, jak błyskawica: Już po zimie!


Ziemia daje się kopać, rozmarznięta, to i ja zaczęłam powolutku pierwsze roślinki wsadzać tuż przy skalnych schodkach ... na pierwszy rzut poszły z rodziny thymi ... macierzanki, które mają poduchami okryć skarpę, tudzież najprawdziwszy tymianek, a dla ozdoby lewizja ... posadzona ukosem, na pochyłości, żeby w rozetce liściowej nie zbierała się woda, bo tego nie lubi:-) zobaczymy, jak się zaaklimatyzuje ...


Jeszcze przyrzuciłam je iglastymi gałązkami ... na wszelki wypadek, jakby miało coś przymrozić, a także dla ochrony przed sunią, bo bardzo żywo interesuje ja, co też ja tam kopię, może by coś pomogła:-) Od razu przypomina mi się, jak nasz wilk, Reks był mały, a ja sadziłam krzaczki w naszym ogrodzie ... z jednej strony ja sadziłam, a z drugiej on je wytrzepywał i przynosił mi zadowolony.
W słoneczne przedpołudnie wybrałam się z psami nad potok, gruszeczki szukać:-)
Najpierw bojaźliwie zajrzałam ze skarpy w dół, żeby mnie nie uprzedziły jakieś szare cienie, sunące po zboczu, ale kiedy pod skałkami zobaczyłam wykopaną świeżutką norę, to zabrałam się z powrotem do góry, i to szybciutko, żeby Mimi nie przyszło do głowy zaglądać tam ... bo ja wiem, jakiego mieszkańca można napotkać?
Przy okazji zerknęłam na naszą chatkę z innej perspektywy ... bardziej "oddolnej":-)


A dla Raalsa, i wszystkich miłośników Pogórza, którzy być może tęsknią za tą krainą, kilka świeżutkich, wczorajszych panoramek ...




Bardzo podoba mi się ta nazwa głównej uliczki w Kalwarii Pacławskiej ...


Dobromil, co prawda, tuż za granica, ale kiedyś można było na piechotę tam dotrzeć:-)


Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawiony ślad, byle do wiosny, pa!




33 komentarze:

Aleksandra I. pisze...

Fakt - widoki przednie. Jednak czy nie za wcześnie być pewnym wiosny??? Ja to mam wrażenie, że jeszcze sypnie śniegiem. Psiaczki jak widać zadowolone. A nazwę ulicy kojarzę sobie z dobrocią ludzi, przyrody. Pozdrawiam

ankaskakanka pisze...

Na bank podobało by mi się w Twojej chatce. Piękne z niej snują się widoki i różne zjawiska natury. Ja jeszcze nic nie sadzę, ale planuję kwiatki i takie tam warzywka...

AgataZinkiewicz pisze...

Jest pięknie :) pogoda idealna żeby posadzić kwiatki, dobrze zrobiłaś że je okrylas, nigdy nie wiadomo co bedzie, póki co gdy czytam inne blogi, słyszę tu śnieg spadł, tu przymrozki,chyba zima wraca. Ptaszki tak cudnie śpiewają, gęsi wracają,kurcze czy to wiosna? Wiosne to moje pieski wyczuly, przekopuja mi ogródek :), wzięły się za porządki :) :) :) Miłego dnia

Grażyna-M. pisze...

Żurawie? Cudnie.:) U mojej mamy też już przebiśniegi kwitną. Ja tradycyjnie czekam na podbiał. Grubodzioby znalazłam, ale faktycznie, świetnie się maskują. :)
U nas teraz ferie, dzieci znowu trochę gorączkują i siedzą w domu. A ja najchętniej bym chociaż jeden dzień przespała, wykazując zerową aktywność... Jakaś taka wypluta jestem.
Serdeczności:)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Jakbym Mimi nie spotkał to pewnie bym się dziwił czemu jej pozwalacie siedzieć na tej skrzyni. A tak to się nie dziwę ;-)
Widoczków nie zazdroszczę (no może tego jednego z tym laserem - cudny). Byłem na Zjawleniu w sobotę i chyba sobie dogodziłem - katar okropny. Na drodze krzyżowej chyba przy VIII stacji przebiśniegi też kwitły :-)

sukienka w kropki pisze...

Grubodzioby zobaczyłam po powiększeniu zdjęcia świetnie się zamaskowały! Piękny zachód słońca ustrzeliłaś, gratulacje. Co do okien to cóż, zwiwerzaczek w dom, okna wymazane...moje koty też zostawiają noski i łapki czasem tez któryś kichnie...Natomiast co do wiosny to wczoraj widziałam klucz żurawi. Pozdrawiam!

Raals pisze...

Piękne podziękowania za zdjęcia z dedykacją :)

A co do Dobromila, to trudno w to dziś uwierzyć, ale przed wojną zabudowania ciągnęły się nieprzerwanym ściegiem od Leszczyn aż do samego Dobromila.
Leszczyny przechodziły w wieś Sopotnik, ten kończył się tam, gdzie zaczynało się Paportno, Paportno nie wiadomo kiedy przechodziło w Kropiwnik, ten w Kniażpol, który wpadał w przedmieścia Dobromila. Nie było chałupy, z której nie byłoby widać kolejnej.
Z tym, że z Kalwarii do Dobromila prowadziła inna droga - nie dolinami a grzbietem i do Dobromila wpadała nie przez Kniażpol a przez Salinę.

A z małych Pogórzańskich radości, które mnie dziś spotkały, oprócz dedykacji, to udało mi się dziś odnaleźć poszukiwany od pewnie już 10 lat album Oleha Iwanusiwa z wszystkimi cerkwiami dawnej eparchii przemyskiej. Zaprzyjaźniony antykwariat zamówił i już jest w drodze :) Książka wydana dawno temu w Kanadzie i w Polsce nieczęsto się pojawia w sprzedaży. Pisałem swego czasu nawet do wydawnictwa w Kanadzie, ale nakład się dawno rozsprzedał, więc mnie odprawili z kwitkiem. I po tylu latach sprowadzi mi to mój maleńki, wiejski antykwariat.

Z puszczańskimi pozdrowieniami :)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Aha fotka leszczynowych kotków rewelacyjna :-)

Chrabąszczyk pisze...

Piękny widok z okna :) No i świetny skalniak :)

mania pisze...

Nie dziwię się Mimi, ze zaanektowała miejsce przy oknie, dla takich widokow, warto tam spędzić cały dzień :)
Serdeczności

Pellegrina pisze...

Już wiosennie na pogórzu, w moim miasteczku już leszczyna się złoci, na skraju pewnie ziemia jeszcze zamarznięta, tam cień i wszystko dwa tygodnie później. Mnie tam się jeszcze nie spieszy do roboty. Wasza chata profil ma teraz wypasiony, od tej strony to ze trzy etaże. Zachód cudny uchwyciłaś, różowy to na wiatr. A lampa zielona bezpieczna jest przy Mimi? Pozdrawiam z B.

Anna Kruczkowska pisze...

Nasz Koki ma dwa ulubione okna- w bloku patrzy na wejście do klatki i wita głośnym szczekaniem każdego intruza, w Domku pod Orzechem siedzi na szerokim parapecie i obserwuje całą dolinę, przede wszystkim zaś przestrzeń przed domem, gdzie zaparkowany jest nasz samochód.
Zachód słońca - niezwykły. I te zwiastuny wiosny... oby już przyszła!

Mażena pisze...

Zwierzaki lubią okna u mnie też! a potem szyby myć i to od razu się nie wyczyści...
Jak czytam Twoje myśli to wręcz czuję zapach przestrzeni i pól i chyba wiosny. Dni dłuższe, to choćby zima zechciała wrócić to już nie na długo...a ptaki są mądre i wiedzą co w naturze się dzieje, dlatego wracają. Pięknie za oknami...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aleksandro, wcale nie jestem pewna, wręcz obawiam się za wczesnego jej przyjścia, wszystko musi być w odpowiednim czasie:-) ci od prognoz wieszczą obfite opady śniegu, oby nie takie, jak kilka lat temu, w marcu; psiaczki zadowolone, na wolności, wybiegane; Dobromil, to nazwa miasteczka teraz na Ukrainie, ale rzeczywiście ładnie brzmi; pozdrawiam.

Ania, posadziłam roślinki, żeby ich nie przestawiać z miejsca na miejsce, pewnie jeszcze się nie ukorzenią, ale pod przykryciem będzie im dobrze; papryka wysiana ładnie wzeszła, jeszcze trochę i czas na pomidory: pozdrawiam.

Agata, jakieś nienormalne te temperatury, wczoraj było +14, potem lunął deszcz, trawa zieleni się; wiosna może nie, ale przed-przedwiośnie pewnie tak:-) psy myszy czują, albo inne gryzonie, moje też kopią; pozdrawiam.

Grażyno-M, dla mnie żurawie to ptaki zwiastuny, nawet bardziej niż bociany; o, tak, podbiał to oznaka przedwiośnia ponad wszelką wątpliwość, ale cóż, jeszcze nie kwitnie; i u nas ferie, ale ja z dzieci już dawno wyrosłam, więc tak za bardzo nie czuję ich;pozdrawiam.

Staszek, no sam powiedz, jak ją utrzymać w miejscu? nie ma szans, to żywioł, jak żaden z naszych psów, na dodatek uparta niesamowicie; na Zjawliniu chyba i o tej porze ładnie, my byliśmy tam wiosną, miejsce niezwykle urokliwe, zwłaszcza tam pod cerkiewką, zdala od zgiełku świata; przeziębiłeś się, w sobotę nie było za ciepło, miałam opory, czy wychodzić i posadzić tych kilka roślinek, ale się przemogłam, i obyło się na razie bez kataru:-) robiłam to zdjęcie z leszczyną pod słońce, tylko same "kotki" było widać, ale co, jest skaza, nie zauważyłam, że kabel energetyczny też zabłyśnie w słońcu; pozdrawiam.

Sukienko, w szaroburej masie opadłych liści ciężko je wypatrzeć, tylko po ruchu i dokładnym przyjrzeniu się, ładnie wyglądają stadem w locie; ten zachód trwał sekundy, miałam zły obiektyw, ale nie zdążyłam go zmienić, jak wszystko zniknęło; zobaczyłabyś moje drzwi tarasowe, jedno błotko, zwłaszcza dziś:-) pozdrawiam.

Raals, często zaglądam w archiwalne mapy z 1937 roku, tam widać, jak ciągną się wsie dolinami, a teraz pustki, pustki ...; to ustrzeliłeś prawie "białego kruka", kiedyś obserwowałam, na jakimś forum, jak próbowano odszukać, ustalić, jaka cerkiew była chyba w Grąziowej, bo pewnie ona tam się znajduje, w Twoim albumie; ciekawią mnie też cerkwie z Łomnej, Jamnej, Paportna ... zresztą wszystkie nieistniejące z tego terenu; to rzeczywiście rarytasik, ciekawa jestem, czy to są stare zdjęcia, czy może w formie rysunkowej ... wolałabym osobiście stare zdjęcia, prawda? pozdrawiam.

Malmys, o, widoki z okna rozległe bardzo, "monitoring" okolicy na bieżąco:-) to nie jest jakiś specjalny skalniak, tylko schody do piwnicy, murki oporowe, trzeba je obsadzić roślinami; pozdrawiam.

Mania, sunia to taka hucuł-baba, wskakuje na przepadło, trzeba łapać szklanki, kubki, książki, okulary, bo na nic nie patrzy, prze do przodu jak czołg; to obecnie najbardziej oblegane miejsce w domu:-) pozdrawiam.

Krystynko, nie ma się do czego śpieszyć, jeszcze będziemy tęsknić do zimowego nicnierobienia:-) ta nowa doklejka ma tylko 12 m powierzchni, a rozbudowała chałupę rzeczywiście, piwniczka robi swoje, no i ten przedłużony dach niby-garażyku; lampę już przestawiliśmy na komódkę, kiedy po ostatnim wyskoku Mimi ledwo złapaliśmy to zielone szkło, gdzie dostalibyśmy nowe:-) pozdrawiam.

Ania, kto ma zwierzęta, musi liczyć się z takimi śladami ich bytowania, u nas oprócz tego zjedzone pantofle, obszarpane poduszki, narzuty, wszystko rozwleczone, Jaśko ze śladem pazura na buzi, niechcący oczywiście, w zabawie, ale mam nadzieję, że wyrośnie sunia z tych psikusów; dochodzi jeszcze błoto, właśnie w nocy spadł obfity deszcz; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, czasami narzekam już na te swoje zwierzaki, cały czas w służbie u nich, ale co, lubię je, a na punkcie sprzątania nie mam zbytniego odchylenia, to jakoś godzimy się:-) o, śpią teraz grzecznie, niewiniątka, Guciowi nawet nie chce się na podwórko wyjść z piernatów; pozdrawiam.

Malina M* pisze...

SZUKAŁAM ... SZUKAŁAM ... SZKAŁAM ... odnalazłam dziewięć i pół grubodzioba :-)
ta połówka to z lewej strony kadru, tylko nam grubodziób ogonek pokazał :-)
Faktycznie - w liściach te ptaszki niczym kameleony

Raals pisze...

Mario,

z tego, co pamiętam (album miałem w rękach przez kilka zaledwie minut w 2001 lub 2002 roku i od tamtego czasu go,acz wobec niepowodzeń niekoniecznie bardzo intensywnie poszukiwałem - więc to jednak już trochę więcej niż 10 lat) to autor, dawny mieszkaniec Pogórza, który po Akcji "Wisła" zdaje się wyemigrował do Kanady, przyjechał chyba w latach 70-tych do Polski. Obfotografował wówczas wszystko, co jeszcze wtedy stało, więc większość fotografii pochodzi z tamtego okresu. To, czego sfotografować już nie mógł, uzupełnił zdjęciami archiwalnymi. Już się nie mogę doczekać, żeby to znowu zobaczyć i już teraz na spokojnie pooglądać. Na okładce albumu jest zrujnowana cerkiew z Malawy, zdziwiłby się autor, gdyby ją dziś zobaczył...

Co do cerkwi z Grąziowej, to wciąż ją można oglądać. Stoi przecież w całej okazałości w skansenie w Sanoku. Jeno ikonostas w środku nie ten, bo z Poździacza (dzisiaj Leszno) przywieziony. A jak wyglądały cerkwie z Jamnej, Łomnej czy Paportnie, to mam nadzieję niedługo opowiem. Sam się nad tym zastanawiałem, stojąc jeszcze niedawno na paportniańskim cerkwisku, czy latem ubiegłego roku na miejscu cerkwii w Jamnej...

Pozdrawiam

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Malino, jesteś wytrwała w poszukiwaniach:-) grubodzioby to piękne ptaki, już zaczynają przebarwiać im się dzioby na takie perłowo-szare, znaczy wchodzą w zaloty:-) pozdrawiam.

Raals, no przecież, pewnie że cerkiew z Grąziowej w Sanoku, wystrzeliłam jak z armaty:-) czytałam o poszukiwanej cerkwi chyba na forum Nad Sanem i Wiarem, i teraz już sama nie wiem, o którą chodziło; bardzo ciekawa pozycja, jeśli chodzi o Pogórze, tym bardziej, że tych cerkiewek było wiele, a my nie mamy o tym pojęcia, jak wyglądały, czy murowane, czy drewniane, do tego lata 70-te, a więc wiele zrujnowanych, a wiele po prostu nie przetrwało; i ja pozdrawiam.

Raals pisze...

Trochę na ten temat można wygrzebać tutaj:

http://lemko.org/lih/churchir/chirpersasy.html

ale o ile są na tej stronie dość szczegółowe informacje dotyczące greckokatolickich dekanatów: Łupków, Cisna, Lutowiska, Baligród, Ustrzyki i Lesko, to kolejne, nas najbardziej interesujące: Dobromil, Bircza, Niżankowice,Przemyśl, ew. Medyka mają jedynie krótkie opisy i adnotację :Remaining text with photos not shown due to space limitations.
Strona powstawała chyba w czasach, kiedy przestrzeń dyskowa jeszcze sporo kosztowała i zmieścili, ile zmieścili...

Fotografie dostępne dla tych kilku dekanatów nie są najwyższych lotów i słabej rozdzielczości. Ale trochę zawsze na nich widać...

colorado2811 pisze...

Upyćkane szyby? Skąd ja to znam? Moje psy maja takie 2 punkty widokowe: Czarna - kuchenne okno, gdzie wspina się na parapet i dekoruje szybę swoim, wiecznie mokrym nosem. A drugi -drzwi balkonowe prowadzące donikąd z widokiem na ogródek, po którym bezczelnie snuja się cudze koty lub cudze kury niszczą mój skalniak.
A Mimi sprytnie wybrała -widok panoramiczny. A nie obawiasz się o tę piękną lampkę? Że w momencie większego podekscytowania może ją strącić?

Widoki na Pogórzu zapierające dech. Jak na nie patrzę - czuję to powietrze tam. Nieustatnnie zazdroszczę...

agatek pisze...

Psi świat nieustająco mnie zastnawia, z ogromną uwagą je obserwuję, wielokrotnie zastanawiając się co myślą, skąd wiedzą itd. Piękna wiosna u Ciebie :)
pozdrawiam :)

Raals pisze...

Ha! Album dotarł. Jak na egzemplarz antykwaryczny - w stanie znakomitym, zupełnie jak nowy. Jak się okazało z Przemyśla zresztą na moją wieś przyjechał.
Natomiast nie ma dobrych wiadomości, jeśli chodzi o wspominane cerkwie. Zdjęcia do albumu były robione w latach późniejszych, niż mi się wydawało, bo 1985-86. Wtedy oczywiście nie było już śladu po cerkwiach w obu Jamnych, Paportnie czy Łomnej. Album zawiera listę wszystkich, również tych których już wtedy nie było, ale tylko w nielicznych przypadkach na podstawie jakichś zdjęć archiwalnych zostały na potrzeby albumu wykonane szkice, bardzo zresztą ładne. Jest tam tylko szkic dzwonnicy cerkiewnej z Jamnej Dolnej. Taka drewniana o przysadzistej sylwetce, zbudowana na planie kwadratu, zwęża się ku górze. Boki obłożone gontem. U góry z graniastosłupa przechodzi w prostopadłościan oszalowany pionowo deskami. W prostopadłościanie - małe okienka. Całość przykryta brogowym dachem z gontu.

Są za to rysunki cerkiewek z Birczy, Kalwarii Pacławskiej, Nowosiółek Dydyńskich, Stanisławczyka i Pikulic. Piękne bryły, szkoda, że oko mogą cieszyć już tylko w albumie...

Anonimowy pisze...

Moja babcia była z domu Dobromilska właśnie - z tego Dobromila, co to te pare kilometrów na wschód ... :)
Lubię do Pani zaglądać :) 'rodzinne' strony, choć ta moja rodzina to z tej drugie strony Przemyśla jest a ja obecnie z Krakowa :)
W Kopystnem / Kopyśnem (? :) mój ojciec - były pszczelarz miał kiedyś kupić starą chatkę - na zboczu, w starym sadzie przeciętym wstęgą strumyczka stała - byliśmy rodzinnie na oględzinach. Ale mama rzecz oprotestowała i tak zostaliśmy z tej drugiej strony Sanu :-)

Tomasz pisze...

Witaj Mario
Może nadlatujące ptaki rzeczywiście wieszczą wiosnę? Oby ... zima jest urocza jeśli rzeczywiście ona wygląda jak należy. Oczywiście chciałbym z ulicy Dobromilskiej przejść spokojnie na drugą stronę.
Pozdrawiam

Maks pisze...

Te pieski są przeurocze. A tak patrząc na przyrodę, to chyba wiosna powoli zbliża się do naszych ogrodów i okolic. Pozdrawiam! :)

Nina S. pisze...

Piękne zdjęcia, a psiaki cudowne. U mnie także widać wiosnę, bo pod domem zakwitły krokusy i przebiśniegi. Pozdrawiam

Tomasz pisze...

Byłem pewny, ze się wpisałem, ale... tylko byłem pewny.Zatem podziwiam te swojskie krajobrazy, zazdroszcząc swojego domu, o którym zawsze marzyłem (niestety, życie w bloku nie daje takich możliwości podziwiania i bezpośredniego kontaktu z dziką przyrodą). Te ptaszki przyleciały kiedyś pod moje okno i usiadły na chwilę na świerku. Potem odfrunęły. nie wiedziałem, jak się zwą , ale teraz wiem .Pozdrawiam, Tomasz

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Raals, album dotarł ... już wyobrażam sobie, z jakim zapałem studiujesz kolejne zdjęcia:-) no cóż, nie zawsze nasze oczekiwania, wyobrażenia napotykają odbicie w rzeczywistości, ale i tak posiadając taki album, masz o wiele szerszy pogląd na interesujące Cię krainy, tematy, prawda? chociaż nie ma to, jak porozmawiać ze starszymi mieszkańcami, to istna kopalnia wiedzy; :-) ale ich coraz mniej; pozdrawiam.

Iwonka, o drzwiach tarasowych w domu to ja już nie mówię, a jak już jest błoto, to koniec świata; a z drugiej strony ślady Jaśka, który zsuwa się po szybie jak glonojad:-) Mimi ma pogląd prawie na wszystkie strony świata, a lampę juz przeniosłam na komódkę, bo ostrzegawczo brzęknęła po ostatnim wyskoku suni, i skąd potem takie zielone szkło? i co? znalazłaś już zielony kielonek?:-)pozdrawiam.

Agatek, na pewno niezbadane są jeszcze odczucia psa, czasami mam wrażenie, że słyszą moje myśli:-) pozdrawiam.

Anonimowy, piękne nazwisko, a do tego z tegoż Dobromila; ostatnio patrzyliśmy z mężem na panoramę zagraniczną przy bardzo dobrej widoczności, widzieliśmy wieże kościelne, i zdawało nam się, że to Dobromil, może mylimy się; chciałabym zapytać, po tym czasie, nie żal Wam czasami troszkę, że nie kupiliście ziemi w Kopyśnie? znam stamtąd jednego pana, mieszka tam prawie na stałe, ale żona nie podziela jego pasji, woli miasto:-) pozdrawiam.

Tomasz, nie wyobrażasz sobie, jak rano już śpiewają ptaki, a w dniu, kiedy padał lekki, ciepły deszczyk, w powietrzu było aż gęsto od świergotów, podejrzewam o nie czyże, bo jest ich mnóstwo i obsiadają okoliczne wierzchołki drzew; pozdrawiam.

Maks, lubimy nasze psy, choć Mimi daje nam czadu niesamowicie, że czasami tracimy cierpliwość:-) już trawa zieleni się; pozdrawiam.

Nina, ciekawa jestem, czy moje krokusy wyjdą z ziemi, z roku na rok coraz ich mnie, bo gryzonie zjadają cebulki; pozdrawiam.

Tomasz, ha, ha, znowu blogger spłatał Ci figla:-) te malutkie czyże bardzo lubią ucztować na maleńkich szyszeczkach tuj, których wiele na naszych osiedlach, parkach, więc i w mieście ich sporo; do nas przylatują na słonecznik, a właściwie jego okruchy, wylatujące z mocniejszych dziobów, a więc dzwońców i grubodziobów; a ostatnio przyuważyłam, że gil też miażdży ziarna:-) z posiadaniem choćby spłachetka ziemi wiąże się wiele obowiązków, ale my bardzo to lubimy, zresztą Ty też, prawda? czy "ciasto" dla pszczół już przygotowane? pozdrawiam.

colorado2811 pisze...

No i OCH! Ta lampa! No i ZIELONY klosz!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Właśnie dla tego zielonego szkła skusiliśmy się na nią:-)

Raals pisze...

Album, jak to album... z każdym jest tak, że po pierwszym przejrzeniu wraca na półkę i na następne musi trochę poczekać. Ten będzie pewnie wyciągany częściej niż inne, bo pewnie przed każdym wyjazdem na Pogórze czegoś tam będę szukał. Teren, który album obejmuje jest bardzo rozległy, bo na zachód sięga w okolice Krynicy i Nowego Sącza, a na północ aż za Roztocze. Więc i przy innych wyprawach się również przyda :)
A co do rozmów ze starszymi ludźmi, to potwierdzam. Wiele ciekawego się można dowiedzieć, chociaż czasem też trafia się na nieufne osoby, które niespecjalnie dają się za język ciągnąć. Ale niejedną ciekawą historię od takich przypadkowo w trakcie wędrówki, czy rowerowej wyprawy spotkanych osób już usłyszałem...

t pisze...

Cudowne futrzaki!!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

T, bardzo lubię moje zwierzaki:-) pozdrawiam.