Śpiewanie na Dwerniku odbyło się, my dojechaliśmy w sam wieczór na koncerty pod wiatą.
Nauczona zeszłorocznym doświadczeniem ubrałam się cieplutko, zabrałam pledzik, ale ciepłe powitanie forumowych znajomych, a potem garnuszek pachnącego grzańca sprawił, że było wręcz gorąco:-)
Właściwie to zacznę prawie od końca, bo zespół CARYNA był gwiazdą wieczoru, a pierwszą piosenką, którą wykonywali było właśnie "Jesienne wino" A.Koczewskiego i Z.Bogdańskiego, z której to pozwoliłam sobie pożyczyć tytuł do tego wpisu.
Obydwaj twórcy już chadzają po niebieskich połoninach, ale żyją wśród nas w swoich piosenkach, bractwo turystyczne śpiewa je od wielu lat.
Caryna Jesienne wino" - musiałam jakoś tak sobie poradzić, bo nie działa mi dziś wstawianie filmów
Przeskoczę teraz znowu na początek koncertowy ... wieczór został otwarty przez Kapelę z Przypadku, to są nasi ulubieńcy, a publiczność bawi się wyśmienicie, bo potrafią rozruszać bractwo ...
W międzyczasie na scenie pojawia się Bogdan z Orkiestry św.Mikołaja, bo prowadził jakieś warsztaty muzyczne, trzeba zaprezentować nowe umiejętności uczestników ...
Prawdę mówiąc, myślałam, że da jakiś występ wokalny, z fujareczką ... ale skończyło się na "smykowaniu" ... cóż, warsztaty chyba nie obejmowały występów na scenie, a szkoda ...
Jeszcze dzieciątka miały swoją chwilę, bo też były dla nich zajęcia, no i trzeba było pokazać się ...
Uwielbiam te maluchy na scenie ... jedne nie mogą odkleić się od mikrofonu, jedne są zupełnie niezainteresowane, i z uwagą obserwują sprzęt nagłaśniający ... jeszcze inny bobek malutki zasypia prawie, otulony w kocyk, ale też chce być na scenie ... ha! a jak bawią się rodzice, i publiczność na scenie ... może przypomina nam się czas przedszkolny, a może "dziecinniejemy":-)
Były bębny Z.Nadolskiego, które wybijały pierwotne rytmy ...
... Henryk Jaskulski , śpiewający m.in poezję WUKI ...
... Maciej Jóźwik z Gór Świętokrzyskich ...
Tuż obok sceny pan "od wikliny", od jakieś czasu nasz dobry znajomy, bo spotykamy się na różnych jarmarkach, kiermaszach ...
Pewnie śpiewanki trwały do rana, my niestety, o północy zebraliśmy się do domu, pożegnawszy znajomych, którzy "bieszczadują" przez najbliższy tydzień, by na zakończenie pobytu zdobyć Maguryczny ... może i nam uda się do nich dołączyć:-)
Przez Pogórze przeszedł przymrozek, zniszczył kwiaty, co niektóre watzywa na grządkach, a przede wszystkim kanie na łąkach ... zebrałam je, lekko pomarszczone, ale do suszenia się nadają ... będzie dodatek do potraw w postaci zmielonej ...
Zima zbliża się na całego, myszy sprowadzają się nie tylko do naszej chatki, turlając orzechami po podłodze ...
UWAGA NA RAMPIE SĄ MYSZY UWAŻAĆ PRZY WCIĄGANIU PIECZYWA RUSZAĆ SKRZYNKAMI ŻEBY WYLECIAŁY
Świat wokół kolorowieje ... kilka fotek z niedzielnego Pogórza ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pa!
16 komentarzy:
Cudne to ostrzeżenie o myszach.Nie chciałabym takiego dodatku do chleba. U nas Jędrek cały czas walczy z nimi. Na razie nie widać, aby weszły do chaty. Mm nadzieję, że ponownie nie doświadczę tego, co prę lat temu, gdy ciężko było się ich pozbyć. A gdy wyjechaliśmy rozbisurmaniły się na dobre. Pozdrawiam
Tym razem Czartgranie musiało się odbyć bez nas, ale mam nadzieję nadrobić na innych koncertach :) Bieszczady oglądamy na pogodowych portalach , ale nie ma to jak wieści z pierwszej ręki: Marysiu, czy jest faktycznie śnieg?
Do zobaczenia na Magurycznym :))
Świetna imprezka.
Jak fajnie. Posłuchałam sobie piosenki. Sympatyczna melodia. A myszki nawet lubię, choć gryzłby mi włóczki.
Zapewne to był czarujący wieczór, a nawet noc. I u nas pozimniało w Karkonoszach śniegiem powiało.
Marzę i zazdroszczę takich klimatów i cieszę się, że są choć daleko ode mnie....są i cieszą ludzi; zima myszami zapowiadana...to też brzmi jakoś sympatycznie.
A przecież chleb i myszy nie powinny razem "funkcjonować"...
A mnogość kań/kani zadziwia, przestałam zbierać, chyba boję się pomylić, po prostu wypadłam z wprawy...
Idzie zimno i chłód, taka kolej...Pozdrawiam cieplutko i serdecznie:)
Ojej! Ależ musi być piękne takie śpiewanie! Zazdroszczę tych klimatów i gor na co dzień! W Izerach Ślubny grzyby zbiera i suszy.
No, takie granie...!
A kaniom coś się pokićkało pod kapeluszami i rosną sobie beztrosko u mnie w sadzie. Beztrosko, bo nadal nie dowierzam, że to kanie i ich nie zrywam. A ogólnie to mi się zagrzybiło. Pieczarki nawet na gumnie rosną, o sadzie nie mówię.
Nic nie mam przeciwko myszom, tyż boskie stworzenie, pod warunkiem, że sobie w drogę zanadto nie wchodzimy. Tego chleba obtrząsanego s myszy chyba nie kupujesz?
Bożena, myszki ciągną tam, gdzie jedzenie:-) my też wypowiadamy walkę myszom,bo to niewdzięczne towarzystwo, ślady bytności zostawiają, i nieprzyjemny zapach, nie mówiąc o pociętych rzeczach; pozdrawiam.
Lidka, nie ma strachu, wierzchołki trochę pobielone, no ale do Magurycznego jeszcze trochę czasu, żeby tylko nie dotarł tu "karkonoski" śnieg; na czartgraniu był Krzyś z Grażynką, Remi i Kremowy, i to tyle ze znajomych; hm! zobaczymy, jak to wyjdzie z tą sobotą:-) pozdrawiam.
Basia,jedna z ostatnich w tym roku, jak dla nas; pozdrawiam.
Ania, grupa Caryna jest nam znana od dłuższego czasu, to nasze klimaty:-) myszki minie przeszkadzają,dopóki nie wchodzą mi do chaty, muszę się bronić:-) pozdrawiam.
Aleksandra,o, tak, czytaliśmy o ataku zimy w Karkonoszach, w dolinach też posypało? lubimy podobne imprezy, a korzystamy z tych bieszczadzkich, bo niedaleko od nas ... raczej w granicach osiągalnych w jeden wieczór, że psy możemy zostawić w chatce; pozdrawiam.
Mażena, klimaty jak dla nas, bardzo ulubione:-) tak, myszy na zimę sprowadzają się do zabudowań; wyobrażam je sobie jak w bajkach,węzełek na patyku i wędrowanie:-) kanie zbieram, ale tylko jeden rodzaj, bo są jeszcze czerwieniejące, one budzą moje wątpliwości; pozdrawiam.
Ania, jeszcze nie mam suszonych grzybów na zimę, myślę,że nadrobię przy kolejnym pobycie na Pogórzu; "kraina łagodności" ... po te klimaty nawet na Dolny Śląsk nas zagania:-) pozdrawiam.
Iwonka, już wszystko wiem, byłam u Ciebie rano z wizytą:-) no właśnie, jak tu je utrzymać z dala od domu, nawet bym im coś podrzuciła od czasu do czasu do jedzenia, byle do chałupy nie wchodziły; syn mi podesłał takie "ostrzeżenie" z jakiegoś sklepu; pozdrawiam.
Ale fajna impreza.
Uwielbiam takie oryginalne, regionalne i swojskie klimaty:)
Od opisu tych imprez to takie ciepło bije, jak od ogniska, wokół którego siedzą przyjaciele...:)
Ale kani! Ja w tym roku tylko 4 widziałam. I to mąż kupił dla synka i dla mnie.:)
Ogłoszenie o myszach jak z PRL-u...:))) Nie chciałabym kupić pieczywa z taką "wkładką". Co by to było? Hot-mouse?:)))
Serdeczności:)
Dzięki za fotkę Góry Filipa
Witaj Mario
Wracam po dłuższej nieobecności, eh długi poligon był, a na Dwerniku taka impreza ... Kolory na Pogórzu piękne, marzę aby się wybrać.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Podoba mi się to wino z resztek lata. Ja przed wyjazdem na zachód zamroziłam grona bo już opadały bardzo i teraz nie wiem, czy z takich mrożonych da się nastawić winko. Ale chyba spróbuję, będzie lekcja i nauka. Dotąd myślałam, że kani zbieram dużo ale jak widzę Twoje zbiory to aż nie dowierzam. Ja też suszę nadmiar a potem albo kruszę albo moczę w mleku i panieruję.
Pięknie u Ciebie, tak jesiennie, bardzo klimatycznie :)
Pozdrawiam.
Maria, z wielką ochotą uczestniczymy w takich imprezach, to nasze klimaty; pozdrawiam.
Grażyna-M, ognisko daje ciepło, ale też dymi, zazwyczaj w stronę wykonawców:-) po przymrozkach kań już nie widać, tylko stare, poczerniałe, pieczarki wychodzą nowe, bo sąsiad podrzucił na łąkę końskiego nawozu, a także w lecie pasły się tam konie; pieczywo z wkładką, brr! hot-mouse, a jakże! bardzo udane określenie; pozdrawiam.
Staszek, czyż można Cię czymś zaskoczyć, jeśli chodzi o Pogórze? w każdym zakątku byłeś, znasz je jak własną kieszeń:-) fotka zza szyby auta, w niedzielny poranek, w drodze na kalwaryjskie wzgórze, słońce wtedy było:-) pozdrawiam.
Tomasz, a tak sobie myślałam, że coś długo Cię nie widać:-) pogoda nas odstraszyła, a zwłaszcza mnie i nie poszliśmy na Dwernik, świeżo korzonki wyleczyłam:-) coraz bardziej kolorowo, dziś w chmurze, w słońcu jednak ładniej; pozdrawiam.
Krystynko, myślę,że winogrona powinny ruszyć, przecież zbiera je się po przymrozkach, bo mają ponoć więcej cukru; kań byłoby więcej, nie wszystkie zabraliśmy; pozdrawiam.
Wkraju, to dopiero początek jesiennych barw, a jeszcze jakby było słońce:-) pozdrawiam.
Prześlij komentarz