Kto chodzi spać z kurami, ten wcześnie wstaje.
Po wczesno-porannej kawie, dosmaczonej miodem cynamonowym, i lekturze blogowej, tudzież napisaniem kilku komentarzy nabieram natchnienia na małe rewolucje kulinarne. Jeszcze ciemno, a na stolnicy już czekają produkty ... cisza w domu sprzyja szybkiej robocie.
I oto rzeczone w poprzednim poście rogaliki z różą.
Ciasto drożdżowo-śmietanowe, niesłodkie, cukru tyle co do roztarcia drożdży
Szybko idzie, na 2 blachy, piekarnik mocno gorący, jak mówiła moja mama: nie za "ostry"... jeszcze tylko na ciepłe cukier puder dla ozdobności i już można zajadać.
Ostatnio często jeździłam do urzędów, a każdy urząd to osobne królestwo. W jednym żądają takich papierów, w innym nie, tu zabrakło pieczątki, tu jakiejś "informacji", bo nie może nazywać się "oświadczenie" ... za to za każdym razem odwiedzałam Pogórze. Po drodze zahaczałam o słynną przemyską pizzerię galicyjską, gdzie od lat chyba 80-tych wypiekają pizzę wg tej samej receptury.
Jak dla mnie, najlepsza jest z kaszą ... więc kupowałam na wynos i potem pałaszowaliśmy je w chatce.
Na nizinach, po nocnych mgłach szadź, zaś u nas ani śladu, bo wyżej mgła nie dochodziła.
Niby pogoda mroźna, słonecznie, a dobrej widoczności przeszkadza opar, unoszący się w powietrzu. W dzień słońce wytapia wodę, w nocy zamarza, siłą rzeczy ślisko jak licho i trzeba mocno uważać, żeby nie wylądować w rowie. Zwłaszcza na tych mniej uczęszczanych drogach ... świeżo położony asfalt, nie ma niestety, takiej przyczepności, jak szutrowa, dziurawa droga:-)
Parę widoków spod kapliczki pogórzańskiej ...
Miłe zaskoczenie w Koniuszy, gdzie przez łąki prowadzi szlak niebieski na Szybenicę ... wąziutka ścieżynka znaczona śladami stóp ... chodzą turyści:-) Zresztą pogoda sprzyja, śnieg dosyć twardy, zamarznięty ... kiedy mąż rano wyjeżdżał z chatki, było -8, poniżej w dolinach o 10 więcej.
Zima trzyma się krzepko.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, nie dajcie się choróbskom, bo u nas to już chyba epidemia, pa!
'
19 komentarzy:
Och, Mario jakie pięknościowe pyszności wypiekasz bladym świtem, a może i po ciemnicy :)
I ja pijam kawę z miodkiem :) ale cynamonu nie dodawałam, bo bałam się że zgorzknieje;-/. Spróbuję, bo aromat będzie specyficznie smakowity.
Najserdeczniej pozdrawiam Was wszystkich,
Beata
Ja chcę takie rogaliki, teraz, już, a jestem jeszcze w szkole:-((((
Okrucieństwo ;) takie pokazywanie rogalików...
Ja tez uwielbiam domową ciszę. Mam jej zdecydowanie za mało, bo teściowa ciągle się kręci ciafrotając :P
Spać nie mogę do 4 -5 tej i tak sobie myślę, że Ty to już wstajesz o tej porze, a ja jeszcze nie zasnęłam. Ot kłopoty..., ale cisza cudowna.
Super robot u mnie czeka, a tu ofertę pisać trzeba. Zaraz zima się skończy .. i karnawał..
Rogaliki z różą ? Ślicznie wyglądają Skowronku !!!!
Nie wpraszam się, bo kalorie, z utęsknieniem na wydeptaną ścieżkę spozieram,u nas powietrze dusi.
Kochana Mario. Może byś podała przepis na te rozki? Tak pięknie wyglądają... a robiłam kiedyś ciasto z jabłkami w/g Twojego przepisy i pychota... Pozdrawiam. Ula
Rano (gdy nie pędzę do pracy) wypijam kawę owinięta w ciepły koc. Ta chwila między świtem a rankiem dla mnie sowy jest porą powolnego wybudzania więc tym bardzie podziwiam za zapał do pracy :)
Piękne zdjęcia, to fantastyczne że ludzie wciąż drepczą po szlakach, budujące że chcą :)
Też trzymaj się zdrowo, my zamieniliśmy się rolami, teraz ślubny powalony z 40 st. gorączką..
Piękną mamy zimę tego roku. A rogaliki wyglądaja niezwykle smakowicie.
Pozdrawiam.
Smakowite rogaliki, ja monotematycznie robię faworki. Cały karnawał z faworkami! A pogoda cudna- u nas też nareszcie wyszło słońce!
Mario!
Podczytuję twojego bloga z ciekawością bo sama jestem z Przemyśla,więc gdy piszesz o tych miejscach które znam albo pokazujesz zdjęcia bardzo się cieszę.Od przeszło 30 lat już tam nie mieszkam ,odwiedzam tylko rodzinę a ostatnio coraz rzadziej tak się składa.Rozczulam się na te widoki, może kiedyś jeszcze wybiorę się po tych okolicach .Piękne
widoki.A rogaliki też bym upiekła.Czy to jest ciasto kruchodrożdżowe?Potrzebowała bym dobry przepis na konfiturę z róży czy Ty ją mieszasz z jakimiś owocami?
Piękny gest z włosami coś o tym wiem ,leczyłam syna w CO w W-wie na Ursynowie.Pozdrawiam .Wanda z Łodzi.
Lubię, Mario, kiedy wspominasz swoją mamę. Pamiętasz troiste ciasto?
Skąd ja to znam; papiery, pieczątki, zaświadczenia. Papieromania w narodzie! Mam nadzieje, że mnie już nie dopadnie. Nie jestem skowronkiem, choć w chacie zdarza mi się wczesne wstawanie. Tu w mieście od nowego roku wstaję umiarkowanie, czyli około 7,30, ale też nie mam potrzeby wczesnego zrywania się, jak w minionym kwartale. To jeden z powodów, że nie upiekę takich rogalików, a drugi to wytrwałość. Może w najbliższą niedzielę coś upiekę dziewczynkom. Drożdżowe rogaliki z różą, to jest to! Przypomina mi wieczory w rodzinnym domu, dzieciństwo i moją kochaną Babcię Manię. Pozdrawiam serdecznie. Smacznego!
O tej porze to ja dopiero usypiam i przydałby mi się taki ktoś jak Ty, by mnie około 9 tej budził zapach świeżo upieczonych rogalików. Ale moje psiapsiółki wszystkie sowy, więc tylko sobie wyobrażam jak to u Ciebie rankiem. A doceniają chociaż?
Beata, trochę i po ciemnicy:-) dom śpi, a mnie lepiej się działa; cynamonu dodaję szczyptę, żeby tylko aromat lekko przebijał, mnie smakuje, w górach rumuńskich tak spróbowałam:-)
Basia, podrzuciłabym trochę, ale ... już ich nie ma:-)
Maciej, już nie będę:-)
Chrabąszczyk, też jestem teściową, i mieszkam z synową, ale chyba im nie przeszkadzam, co najwyżej zanęcę zapachem kuchennym:-)
Ania, toć to niechrześcijańskie godziny, kiedy ty chodzisz spać; ostatnio zdarzyło nam się posiedzieć do północy, na następny dzień chodziłam półżywa, nawet nad książką przysnęłam, budząc się w zdziwieniu wielkim ... jak to, zasnęłam? no i widzisz, jak czas umyka, zaraz nasionka trzeba wysiewać:-) a Twoja oferta niegotowa, pomocnika nagoń do pracy:-) rogaliki pieką się szybko, na kalorie nie patrzmy, więc wpraszaj się jak najbardziej:-) smog pewnie i u nas, W. jak wrócił do domu, kaszlał całe popołudnie; a pewnie, poszłoby się przed siebie, a tu zawsze coś.
Ula, ten przepis wykorzystałam od E.Wachowicz, wpisz sobie w wyszukiwarkę - rogaliki z marmoladą:-)
Lamia, lubię rano posiedzieć przy kawie, zresztą to nie jedyna w ciągu dnia:-) chodzą ludzie z plecakami, nawet widziałam ostatnio przez lornetkę dwoje na Kopystańce:-) my już z lekka wygrzebaliśmy się z choróbska, a zatem zdrowia życzę.
Wkraju, długo nie było prawdziwej zimy, taka jest do przyjęcia, byle nie zawiało dróg:-) rogaliki są smaczne, nie za słodkie, no i pachną różą.
Ania, przy faworkach to chyba więcej pracy, nie robiłam nigdy, tylko pączki.
Wanda, witaj w naszych progach; ciesze się,że chociaż moje zdjęcia przypominają Ci o rodzinnych stronach; tak, to ciasto krucho-drożdżowe; jakoś specjalnie nie mam przepisu na różę, po prostu ucieram płatki z cukrem, dodając odrobinę kwasku cytrynowego na kolor i tyle; tak, mieszam ją z marmoladą wieloowocową, bo sama jest dla nas zbyt intensywna; dobrze, że włosy komuś pomogą w dobrym samopoczuciu, mój pierwszy warkocz zmarnował się; i ja pozdrawiam.
Troiste, no jakżeby? pamiętam; mama miała wiele takich powiedzeń, bardzo celnych i akuratnych, niektóre z siostrą używamy do dziś, prawie jak szyfru:-)
Bożena, jedno państwo, podobny urząd, a interpretacja przeróżna, i wymagania takoż; papierologia okropna, zawsze mówię, że papierek na papierek, a to wszystko, żeby własny tyłek ochronić, a petentowi kłodę pod nogi cisnąć; może i pospałabym dłużej,, ale zwierzaki domagają się wyjścia, a mnie już potem sen przechodzi, bo ileż można w końcu spać:-)
Krystynko, służę uprzejmie, mogę przyjść na służbę:-) pewnie, że doceniają.
Moja mama piekła te rogaliki z białym serkiem z żółtkiem i cynamonem, z orzechami. Ja piekłam z dżemami. Teraz nic nie piekę, bo córka nie toleruje glutenu, a ja nie zjem całej blachy.
Zawsze podziwiam te piękne widoki - cuda macie na wyciągnięcie ręki. Buziaki !
Ania, tez myślałam o serowym nadzieniu, bo i Jaśkowi nie zawsze przypada do gustu ta wonna marmoladka różana; nietolerancja glutenu, jakże częsta przypadłość w obecnych czasach, czyżby to choroba naszych czasów? tak, widoki zacne, nawet panowie hydraulicy, którzy mieszkają w wiosce poniżej, mówili, że ładnie, gdzie wydawałoby się, że dla nich to codzienność:-)
Mario, na Twoje ranne wstawanie i prace kuchenne patrzę takim trochę męskim wzrokiem, a widok jest doprawdy bardzo cieplutki.
Ech, niektórzy faceci to mają szczęście!
Krzysztof, no taki ranny ptaszek jestem, ale za to spać chodzę wcześnie:-)
Prześlij komentarz