niedziela, 5 listopada 2017

Po lewej stronie Sanu ... tym razem z mapą:-) ...

W nocy było jasno.
Przysłonięte chmurami od wielu dni niebo wreszcie rozjaśniło się i nagle okazało się, że jest pełnia.
Księżyc długo wisiał nad Horodżennem, świecąc w okna trochę niesamowitym blaskiem.
Doskonale widać było podwórze, przemykającego lisa, za płotem pasły się sarny, a ja nie mogłam spać ... w jedną noc wstałam tuż przed czwartą, a w następną po drugiej. Zmorzyło mnie na chwilkę znowu, kiedy niebo szarzało na wschodzie. Odczuwam wpływ księżyca, zmianę pogody ...


Księżyc z przekreską, jak tajemnicze oko ...
Słoneczny dzień nie zatrzymał nas w chatce, choć jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, ot! chociażby opał poskładać, ścianę zabezpieczyć przed mrozem, żeby w środku zimy nie okazało się, że wody zabrakło, bo zamarzła. Wyrzuty sumienia odsunęliśmy na bok i znowu pojechaliśmy, szkoda takiego dnia. Znowu przecięliśmy w poprzek pasmo Chwaniowa, lecz tym razem drogę przesunęliśmy w fazie o jeden "ruszt" niżej, czyli do Wańkowej, a potem przez Paszową, Rakową wylądowaliśmy znowu w Tyrawie Wołoskiej. Po lewej stronie ciągnął się potężny wał Gór Słonnych ... opadłe z drzew liście pozwoliły dojrzeć na wzgórzu w Paszowej cerkiew ...


... z drugiej strony przepiękne żeliwne krzyże na nagrobkach, szkoda tylko, że zasmarowane jakąś farbą do metalu ...



Próbowaliśmy jeszcze przedostać się polnymi drogami, ale było takie błoto, że jednak pozostaliśmy na asfalcie. W Rakowej remont cerkiewki, tak samo w Hołuczkowie ...


Cerkiewka w Siemuszowej odsłonięta na wzgórzu, coś jej brakuje ... jednak w otoczeniu starych drzew prezentowałaby się o wiele lepiej ...


Przypomnieliśmy sobie, że kiedyś tędy wędrowaliśmy ... był upał, zwłaszcza po zejściu ze Słonnych, za to potem przy drodze moczyliśmy się długo w chłodnym potoku, razem z naszym Maksiem-wędrownikiem, co miał dredy zamiast ogonka, a kiedy zmęczył się, trzeba go było na rękach nosić.
To były dobre lata, tyle przewędrowaliśmy pogórzańskich szlaków.
Po przejechaniu przez San, w Hłomczy odbiliśmy w lewo, na Łodzinę, którą niefrasobliwie sobie ominęliśmy poprzednim razem ...



Czekała na nas ta maleńka cerkiewka, pod ogromnymi dębami, stareńka, bo wybudowano ją w 1743 roku. W 1875 roku remontowano ją i z tego czasu pochodzi kompletny ikonostas. Mieliśmy szczęście, bo akuratnie była pani z kluczami, otworzyła nam, serdeczna, uśmiechnięta, i zostawiła samych, żebyśmy sobie pooglądali, zdjęcia zrobili ... w środku zapach starego drewna, jak w skansenie ...




Miejsce przeurocze, na samym końcu wsi, a dęby ponoć tylko 2 lata młodsze od cerkiewki.
Bliżej środka wsi ogromne drzewa znaczą ślad po dawnym dworze z XVIII wieku, który rozebrano po wysiedleniach. Pozostały tylko kamienne słupy bramy wjazdowej, które zaskakują swym widokiem, bo na początku nie wiadomo, co to jest, jakieś pomniki, czy coś. Drzewom też nie jest pisany długi żywot, kiedy przejeżdżaliśmy drogą, niektóre zabytkowe kolosy już leżały powalone ...



Znalazłam w necie jeszcze taką ciekawostkę, że ten dwór został rozebrany w ramach czynu społecznego przez lokalne koło ZMW, a na terenach podworskich w latach 70-tych wybudowano wielkie obory, które nie zostały zagospodarowane, bo zapomniano do nich doprowadzić wody:-)
Łodzina jest pięknie położona, na tle Gór Sanocko-Turczańskich ..., po drugiej stronie Sanu Dobra, Ulucz, tereny dawnych wsi ... Jakby przedłużeniem Gór Słonnych po drugiej stronie Sanu są Góry Czarne, właśnie te tereny, po których się poruszamy. Nazwa troszkę tajemnicza, Czarne ... i od razu kojarzę Czarny Las, potem Czarny Wygon Stefana Dardy ...


Teraz drogą z płyt, na szczęście krótką przejechaliśmy do Witryłowa, a ponieważ byliśmy tu ostatnio, to tylko przemknęliśmy przez wieś. Wypatrywaliśmy za jakimś drogowskazem do Pańskiej Winnicy,  ponieważ nigdzie go nie było, doszliśmy do wniosku, że nie jest do zwiedzania.  Nic straconego, jedziemy dalej, w kierunku na Dydnię, a potem dalej do Jabłonki.
To już droga na Grabownicę, ruchliwa mimo soboty, takich nie lubimy, ale Jabłonka przyciągnęła nas swoim uroczym modrzewiowym kościółkiem w stylu zakopiańskim. Nie jest też stary, bo zbudowano go w 1936-39 roku ...


W miejscowości jest też dwór, XVIII-XIX wiek, niestety brama zamknięta, więc obejrzeliśmy go tylko z zewnątrz ...



No tak, teraz wyczytałam, że to centrum konferencyjne:-) budynek i ogród pod opieką konserwatora, czas powojenny nie był łaskawy dla dworu, z pięknego wyposażenia ostały się tylko 2 kominki.
Znowu zjeżdżamy z głównej drogi w nasze ulubione klimaty małych wioseczek, cerkiewek ... kierunek Grabówka ... wspinamy się drogą coraz wyżej i wyżej, nowe kościoły nas nie interesują, oczy wypatrują tego, co stare ... jest, opuszczony, pozostawiony, po prawej stronie drogi ...
To cerkiew prawosławna pw. św. Floriana ... parawanowa dzwonnica, z potężnymi kutymi gniazdami do dźwigania dzwonów, murowana z kamienia, potem otynkowana, gont pod blachą ...


Jej przyszłość niepewna, nikt nie pochyli się nad jej losem ... pęka, odpada ... kiedy patrzę na te wyokrąglone ściany, dach, widzę podobieństwo do malowanych cerkwi bukowińskich na Rumunii ...


... drzwi, zobaczcie, jakie ciekawe drzwi ...


Ćwieki ręcznie kute, takoż ciężki zamek razem z klamką ... od 1947 roku opuszczona zupełnie.
Jeszcze z mapy wyczytaliśmy, że w pobliskiej Falejówce też jest dwór ... jest, w agonii, nic go już chyba nie uratuje, dach prawie zawalony ... tylko oko przyciągnął śliczny detal,  daszek nad oknem z finezyjną podpórką, który oparł się czasowi ... szkoda, że kiedyś pewnie zniszczą, spalą, połamią ... przygarnęłabym:-)



Przygnębiające wrażenie, choć park wokół trzyma się całkiem, całkiem.


Potem jechaliśmy znowu drogą z płyt, tablica informowała, że w zimie jest nieutrzymywana ... ależ to cudna droga wśród bukowych lasów ...


... a potem na łeb, na szyję zjazd do Końskiego ... mąż mówi, ja tu kiedyś jechałem!
Jak to! skąd? - pytam. E, i to nawet dostawczym iveco - zaśmiał się - pokazali mi miejscowi skrót do Mrzygłodu.


Dla mnie to zupełnie nowe tereny. mały wycinek Pogórza Dynowskiego, pomiędzy Sanem a drogą z Dynowa na Grabownicę Starzeńską, urokliwe, acz troszkę inne od naszego Pogórza. W Końskiem minęliśmy cerkiew, która pełni teraz rolę kościoła ...


... na dzwonnicy wisi dzwon, który został odlany w 1712 roku.
Ale to nic, tu mamy następną ciekawostkę, maleńki kościółek zbudowany w murze pruskim, przy skrzyżowaniu dróg :-)


To jest naprawdę maleństwo, taka trochę większa kapliczka:-) krzywo wyszło zdjęcie, jak zwykle, kiedy człowiek w ostatniej chwili chwyta za aparat, a na ogonie siedzi auto.
Kościółek ten ufundowali właściciele majątku w 1939 roku dla rodzin katolickich, obecnie nie jest użytkowany.


I tu zamknęła się pętelka naszego wyjazdu, wróciliśmy za San, nadkładając drogi, bo przecież trzeba do jakiegokolwiek mostu dojechać. Zgłodnieliśmy całkiem sporo, więc w Birczy zakupiliśmy jakąś bułę z dodatkiem, którą mieliśmy zamiar zjeść gdzieś na słoneczku.
I wspomnieliśmy jeszcze, że powinniśmy jak Ania ze Stefanem, zawsze przygotować sobie na wyjazd mały termosik z herbatą, jakąś przegryzkę, a nie potem cierpieć. Ponieważ na drodze do nas kładli asfalt, to nieoczekiwanie zrobili objazd przez rezerwat Reberce, Łomną niedostępną dla zwykłego śmiertelnika ... jedziemy przez Łomną, a tu proszę, wspomniana Ania ze Stefanem. Nie widzieliśmy się dosyć długo, więc herbatka w chatce pogórzańskiej i rozmowy były wielką przyjemnością:-)
Poznaliśmy dosyć dobrze ten mały wycinek Pogórza Dynowskiego za Sanem,  teraz odwrót w drugą stronę, bo mnie bardzo nęci Roztocze Wschodnie, do miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy ... to wpływ pobytu na horynieckim cmentarzu:-)
I żeby tylko mapy nie zapomnieć zabrać:-)


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!








16 komentarzy:

BasiaW pisze...

Dzięki tobie odbyłam wspaniałą podróż po krainie cerkiewek i pamiątek. To raj dla serca, uwielbiam takie miejsca, podziwiam i wracam ilekroć się da. Fajnie, że są osoby, jak Ty, które kochają to co niezwykłe. A zmianom pogody ja też podlegam mocno:-)

Anonimowy pisze...

Czas by się wybrać trasą przez Was wytyczoną nie potrzeba przewodnika.
Tyle jeszcze cerkiewek i dworków do odwiedzenia i wszystko drobiazgowo opisane. Widać kochasz Marysiu wyprawy bliskie i dalekie i z upodobaniem wszystko kronikujesz - systematycznie.

Beata Bartoszewicz pisze...

Piękna wyprawa i rzeczywiście widoki przeurocze, stare budowle, te zadbane piękne. Szkoda tego, o co człowiek nie dba, choć powinien :(

A księżyc w pełni i mnie okrutnie spać nie daje i zawsze w okolicach pełni się męczę, podziwiając zimny urok łysego niepoczciwca ;-)

uściśnień krocie posyłam,
BB

krzyś pisze...

Marysiu!

Strasznie zaostrzyłaś nasz apetyt na kolejne wycieczki po Pogórzu.
A zwiedzanie Winnicy Pańskiej w Witryłowie chyba jesteśmy Wam w stanie załatwić. Oczywiście z nami!!!

Pozdrawiamy cieplutko, bądźcie zdrowi - g. i k.

Aleksandra I. pisze...

Z jaką przyjemnością śledziłam na mapie Waszą wędrówkę. Jakże urocze są te cerkiewki. Na obrazy wyciętych, wyrwanych drzew już nie mogę patrzeć. Jak fajnie, że podróżujecie po okolicy i pokazujecie nam te piękne strony.
A ja myślałam, że tylko u nas popadają w ruinę dwory pałace.
Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na kolejne wypady.

Krzysztof Gdula pisze...

Twoi goście, Mario, piszą o ostrzeniu apetytu na wycieczki po pogórzu, a ja dołączam się do nich. Często po zajrzeniu do Ciebie otwieram mapę i oglądam tamte strony i jakbym już szukał swoich śladów na szlakach, których jeszcze nie znam. A tyle ich tam jest! Tyle pięknych miejsc do zobaczenia i dróg do przejścia! Życzmy sobie zdrowia i czasu na poznanie ich wszystkich, Mario.

Anna Kruczkowska pisze...

Ależ pięknie! Ileż tych cerkiewek! Tak trudno pogodzić się ztym, że jeśli nikt nie wyremontuje kamiennej cerkwi, to popadnie w ruinę. Dlaczego nie potrafimy dbać o dziedzictwo?

Pellegrina pisze...

I znowu siedząc wygodnie w fotelu odbyłam z Tobą cudowną wycieczkę z mapą na kolanach (trochę starą). Tyle jeszcze byłoby do zwiedzania gdyby chęci były i zdrowie. Ja nawet na Małą Rawkę nie doszłam, pokonało mnie błoto i śnieg. Ale taka samochodowa to może nawet by mi się udała. A księżyc i u nas był wielki i pomarańczowy, ciągle z boku jak wracaliśmy.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basia, malutki zakątek, trochę schowany przed światem, i tyle ciekawostek, nam też się spodobało; pogoda dopisała, spotkanie ze znajomymi, to był naprawdę udany dzień; pozdrawiam.

A; blog to swoisty pamiętnik, nie raz podreperował moją pamięć, jak o czymś zapomniałam; kronikuję, bo może komuś się przydać, sama też często korzystam z takich opisów, to gotowy plan na podróż; pozdrawiam.

Beata, czasami nie docenia się tego, co bliskie, dla nas to był też odkrywczy wyjazd:-) oprócz meteo, nocami spać nie daje babski wiek, i poty, i uderzenia:-) pozdrawiam.

Krzyś, wiem, że masz "chody" w różnych winnicach, ale żeby sięgały aż tutaj:-) :-) doczytałam, że to jednak prywatne miejsce, choć bardzo ciekawe, z piwniczkami o dachach trawiastych, z plantacjami borówki i róży, i niebagatelnej powierzchni kilkudziesięciu hektarów, może kiedyś udostępnią; no pewnie, że z Wami, inaczej być nie może:-) Lidka śniła mi się dziś, może dlatego, że czytałam wieczorem o Was na forum; pozdrawiam.

Ola, to porażający widok, stare parkowe nasadzenia podworskie, i poszły pod piłę, kto na to pozwolił? to również dla nas była odkrywcza wyprawa, blisko, a zupełnie nieznane tereny; dwory i pałace, a także cerkiewki niszczeją i u nas, opieka konserwatorska idzie tylko w jednym kierunku, a szkoda; pozdrawiam.

Krzysztof, cieszę się, że przyczyniam się choć odrobinę do pokazania Polski właściwie trochę nieznanej, i niedocenianej; czasami słyszę zarzuty, że nie powinno się pokazywać takich miejsc, niech pozostaną "niezajechane " przez turystów, ale to trochę samolubstwo, bo tutaj potrzeba specyficznego turysty, tabuny nie grożą:-) życzę tego samego, pozdrawiam.

Ania, pogórzańskie cerkiewki, bieszczadzkie, ileż w nich uroku; w czasie wyjazdu obserwowaliśmy remonty zaniedbanych cerkiewek, ale tam, gdzie służą ludziom, ta akuratnie nie ma szczęścia, bo wybudowany jest nowy kościół, w miejsce innego, który spłonął w 2007 roku; żeby choć zabezpieczyć przed zniszczeniem na chwilę obecną, może kiedyś na remont znajdą się środki; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, przerwałam odpisywanie na komentarze, bo z góry rozległ się głosik: Babciu, mogę iść do Ciebie?:-) no i jakże tu pisać dalej; trzeba mierzyć siły na zamiary, i tak byłaś dzielna, że dotarłaś do granicy śniegu, a przede wszystkim, że chciało Ci się:-) autem wygodnie człowiek przemieszcza się, wolniej byłoby z plecakiem, ale i do takich wędrówek tęsknię; pozdrawiam.

wkraj pisze...

Cudowne miejsca, jak ja wam zazdroszczę tej bliskości tak pięknych krajobrazowo okolic. Pewnie sam odbyłbym wiele podobnych wycieczek. Takie samotne cerkiewki bez drzew rzeczywiście dużo tracą z atrakcyjności. Z drugiej strony stary drzewostan pewnie stanowi dla nich spore zagrożenie. Ostatnio wiatry u nas robią olbrzymie spustoszenia. Chyba jednak klimat rzeczywiście nam sie zmienia.
Pozdrawiam serdecznie

Grażyna-M. pisze...

Mnóstwo tych cerkwi. I śliczne takie. Dobrze że je fotografujesz, pokazujesz. Zabierasz nas na wspaniałe wycieczki.:)
Serdeczności:)

Bozena pisze...

Jeździmy podobnymi szlakami. Oglądamy te same cerkiewki. Muszę w moim archiwum foto odszukać zdjęcia z naszych niedzielnych letnich wyjazdów. Poznaję miejsca, przyrodę, tylko pora roku inna. Miłe wspomnienia ! Już niedługo znowu będę w chacie , więc może sprawdzę, jak tam jest późną jesienią! Pozdrawiam:)

makroman pisze...

Świetna wycieczka! Ile Wam kilometrów wybiło? Bardzo piękne tereny, mieć czas, plecak trochę pieniędzy i mozna tam całymi tygodniami wędrować.

Lidka pisze...

Oj jak miło poczytać o słonecznej wycieczce, gdy za moim oknem klasyczny listopad ...
Pozdrawiamy wraz z Krutulem :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, dwa pogórza, Przemyskie i Dynowskie dzieli San, ale od nas wszędzie jest blisko, tyle ciekawostek i każdy znajdzie coś dla siebie; typowe miejsce dla cerkwi, wzniesienie i drzewa dookoła, a teraz moda na wycinkę, więc i placu cerkiewnego nie omija, drzewa stare, ale po pniach widać, że mogłyby jeszcze rosnąć; pozdrawiam.

Grażyna-M, cerkwie prawie w każdej miejscowości, ludność mieszana do wojny; miejsca popularne można znaleźć w każdym przewodniku, te mniej trzeba samemu szukać; pozdrawiam.

Bożena, bo ciągnie do takich miejsc, latem praktycznie nie jeździmy, pozostaje wiosna i jesień; ze słońcem jakoś radośniej, teraz dni pochmurne, krótkie; pozdrawiam.

Maciej, około 200, sama byłam zdziwiona:-) można, nawet za bardzo szlaku nie potrzeba, no i mniejsza groźba spotkania niedźwiedzia:-) pozdrawiam.

Lidka, ostatki jesiennych krótkich dni, a że prace na obejściu prawie ukończone, to wracamy na stare szlaki; no, nie tak całkiem na ukończeniu, W. wyszukał fajną zabudowę na ule i przydałoby się teraz zabetonować 8 pecek na słupy, póki pszczoły śpią:-) może jak wyjrzy słońce, teraz za bardzo mokro i ponuro jak dla mnie:-) i my pozdrawiamy.