niedziela, 14 stycznia 2018

Zaokienne obserwacje ...

Z małym Jaśkiem przywędrował z przedszkola jakiś paskudny, wielki bakcyl.
Najpierw położył jego, potem tatę i mamę, potem babcię Maryś, a na końcu dziadka.
Z lekka zaczynamy wyglądać na świat, choć do pełnego zdrowia jeszcze daleko.


Niech Was nie zmylą te zdjęcia, one zostały zrobione przed świętami, żeby Jasiek trochę śniegiem nacieszył się na Pogórzu:-)



Dziś białego śladowe ilości, za to zaczyna wzmagać się mróz, do tego wschodni wiatr przeszywa na wskroś. W grypowych klimatach spędziliśmy na Pogórzu ten weekend, nie wychodziliśmy nigdzie ze względu na ten właśnie porywisty wiatr ...


Pewnie z powodu grypy mieliśmy z mężem dziwne sny.
Przy porannej kawie ze śmiechem opowiadaliśmy je sobie, mąż o ruinach, starych fundamentach domów, piwnicach, bo o tym rozmawialiśmy wczoraj do późna w nocy. Ja z kolei śniłam o wielkim stadzie dzików na łące za drogą, które goniło Amika, a potem poniżej Mimi szczekała na wilki, które zbliżały się do niej półkolem ... Złapałam miotłę z tarasu i pobiegłam ratować ją, choć zniknęła mi za pagórem ... obudziłam się z uczuciem, że jej już nie zobaczę ... dobrze, że to tylko sen.
Mówią: Sen mara, Bóg wiara, moja mama mówiła: A! śpi się, ta śni się!
Pewnie wyśniło mi się kolejne spotkanie z wilkiem, dobrze, że z daleka.


Nie było mnie tu od nowego roku, przedtem chodziły dwa wilki, teraz został tylko jeden. To ta czarna kropka po lewej stronie przy drodze pod zagajnikiem. rozjeżdżone ślady na łące pokazują, że myśliwi nie próżnują, pewnie ustrzelili.
Dziś w tym samym miejscu wyszło spore stadko łań, pewnie z 13 sztuk ...


Ten ostatni to jeleń ... stado odeszło, a on zawrócił w stronę, skąd przyszli. W pewnym miejscu jest zaklęśnięcie terenu, obserwowałam wszystko przez lornetkę.  Sylwetka jelenia skryła się w obniżeniu, a ja tylko patrzyłam na przesuwające się poroże po powierzchni łąki:-) ... niezwykły efekt widokowy:-)
Jak wspomniałam, obserwacje tylko zaokienne ... tym razem Kanasin w zimowej odsłonie ... i w różnym oświetleniu ...





I właściwie to byłoby na tyle, bardzo mizerny to wpis, jako i nasze zdrowie:-)
Za to przeczytałam ciekawą książkę o węgierskich Żydach w czasie II wojny światowej ...


Nie dajcie się się grypie, pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie w zdrowiu, pa!
Ach! zapomniałabym ... jemiołuszki przyleciały ...




23 komentarze:

AgataZinkiewicz pisze...

Piękne widoki za oknem. Zdrówka życzę :-)

mania pisze...

Maryniu spróbuj mielonej czarnuszki z miodem - ja sobie robię do słoiczka taki specyfik i dodaję do przestudzonej herbaty. Czarnuszka ma m.in. działanie przeciwwirusowe i antybakteryjne a o właściwościach miodu sama wiesz :)
Zdrowiejcie szybko :)
P.S.
Kiedy Jaśko tak wyrósł?!

Na wsi pisze...

Witaj, Marysiu po długiej przerwie (niechcący usunęłam sobie bloga Wierzbowisko, potem urodziłam córcię - Rita przyszła na świat 20 lipca ub.r. a potem... karmienie, spanie, przewijanie...). Córcia rośnie, ja nauczyłam się jej obsługi, coraz lepiej się dogadujemy i czasu coraz więcej jakoś np. na wizyty w internecie. Bloga nowego też założyłam, Wierzbowisko oczywiście, ale jeszcze w powijakach. Młodą też próbowało złamać jakieś przeziębienie, a takiemu maluchowi większości rzeczy podać nie można. Ale, jak piszesz, miód z wodą i witaminą C w kropelkach, napar z rumianku dodawany do jedzenia, po małej łyżeczce, prawoślaz wykrztuśny zdziałały cuda. Po zatkanym nosku, pokasływaniu i małej chrypce nie ma już prawie śladu. Zdrowia wszystkim życzymy! Agnieszka z Ritą

Olga Jawor pisze...

U nas też wirusy próbują atakować z lewa i prawa, ale na razie jakos dajemy radę. Pogoda taka sama jak u Was. Mróz, mróz coraz większy. Tę ksiązkę o węgierkich Żydach chętnie bym przeczytała. W ogóle mam niedosyt dobrych ksiazek.
Wkoło naszej chałupy też krążą zwierzaki, widać to po nocy. A nocami nasze psy urządzaja koncerty na głosy.
Jeszcze da sie jeździć, bo nie ma śniegu, ale jak nasypie to będzie cięzko. Juzwole takie mrozy, bylby nie sniezyło. oby tylko drewna starczyło!
Zdrowia, Marysiu! Ubieraj sie ciepło, bo to najważniejsze!:-)

Aleksandra I. pisze...

Mario zdrowiej i nie dawaj się żadnym słabościom. Przyszedł czas grypowy. A pogoda temu sprzyja niestety. U mnie zima tylko wyżej w górach. Trzymaj się cieplutko pij wodę z miodem, herbatkę z czystka.

grazyna pisze...

Grypa grasuje...ale i tak swiat zaokienny przedstawia sie interesujaco a wilka mi zal, tego, ktorego nie ma. Zdrowiej!

Łucja pisze...

Dobrze, że macie takie fantastyczne okno na świat ze zmiennymi widokami. W sam raz na chorowanie. Życzę ostatecznego, szybkiego pokonania bakcyla!

Ewelina pisze...

Oj ja wiem, że nie przystoi i nie wypada...ale ja tak bym chciała choć troszkę takiej bakterii, wirusa dla siebie...co bym mogła z czystym sumieniem pójść do lekarza i powiedzieć, żem chora i że do pracy nie muszę...Bo na "lenia" to chyba nie dają zwolnienia...a mnie takowy ogarnął straszliwie...

Bylinowy Pan pisze...

Marysiu o czarnuszce wiele dobrego słyszałam.... Komentarz na poczcie zostawiłam, a za książkę dziękuję. Poszukam w bibliotece i poczytam, bo wydaje się być interesująca.
Nawet chora pozostawiasz ciekawy ślad w postaci kolejnego postu....
Zdrowia Ci życzę, bo bez niego ani rusz.
Pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Agata, o każdej porze:-) dzięki i pozdrawiam.

Mania, jesteś niezgłębioną studnią naturalnych specyfików, dzięki wielkie za troskę, czarnuszkę mam, bo używałam do pieczenia chleba, miodek też się znajdzie:-) Jaśko tak jakoś niepostrzeżenie urósł, pewnego dnia patrzymy, a on już duży:-) pozdrawiam.

Agnieszko, to wspaniałe wieści z Wierzbowiska, jaka radość; a ja myślałam, że po prostu zrezygnowałaś z pisania bloga:-) życzę Wam szczęścia, bo to nowa droga, nowe wyzwania i doświadczenia:-) pozdrawiam.

Ola, wychodzimy na prostą, mąż jeszcze niedomaga, ale już jest lepiej:-)
cieszy czarna droga, bo nie ma utrudnień, a jak zasypie, to trudno; drewno wychodzi w zastraszającym tempie, oby wystarczyło opału; ubieram się, czapę nawet noszę na bieżąco, dzięki i pozdrawiam.

Ola, już jest dobrze, a słabości podstępnie atakują, ani się pooglądam, a już bakcyl siedzi na mnie:-) dzięki i pozdrawiam.

Grażyna, świat za oknem troszkę pobielony, od jutra niby ma zacząć padać śnieg, ma być cieplej, bo zestaw suchy mróz i wiatr, to niedobry zestaw; może wilk uchował się gdzieś; pozdrawiam.

Łucja, okno czasami odciąga uwagę od książki, a już o zachodzie słońca istny spektakl, zresztą przez cały dzień coś tam się dzieje; szkoda, że daleko i aparat słaby:-) dzięki i pozdrawiam.

Ewelina, tfu, tfu! na psa urok! tylko nie grypa, bo przemieli Cię i bez sił zostawi, lepiej zamarkuj coś u doktora, albo po prostu powiedz, że jesteś zmęczona:-) pozdrawiam.

Ania, też czytałam o czarnuszce, nawet w związku z egzemą; troszkę słabości pozostało, ale już jestem na prostej:-) paskudna grypa, wieluetapowa:-) książkę polecam, wojna od strony Węgrów, a byli przecież po przeciwnej stronie; coś tam zawsze skrobnę, czasami chciałoby się więcej, ale nie ma odwagi:-) zadzwonię; pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Lektura o węgierskich Żydach dobra ale mało na duchu podnosząca, jakby grypa nie wystarczała.
Co jest niezwykłe to że przy chorobach zamieszcza Pani zazwyczaj zdjęcie rybek, taki znak firmowy na ten czas.
Ten bakcyl sieje też spustoszenie w Dublinie.

Beata Bartoszewicz pisze...

Zdrowiej Maryś i razem z całą Rodzinką nabierajcie sił, zimie się nie dawajcie :)

Jemiołuszki przyleciały... chyba nigdy nie widziałam w realu :( Czy te jemiołuszki wiedzą coś o wiośnie ?

Ściskam najserdeczniej,
BB z ferajną TT :)

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

A, rybki dopiero były, więc nie śmiałam znowu pokazywać:-)
Lektura smutna, to prawda, ale o tyleż cenna że pokazuje państwo stojące po niemieckiej stronie w wojnie, a zwłaszcza los Żydów; niezbadane są meandry historii; książka skończona, grypa w odwrocie, wiosna w blokach startowych, nic, tylko cieszyć się; nie dajcie się grypie w Dublinie; pozdrawiam.

Beata, zostało osłabienie i kaszel, da się żyć:-) jemiołuszki zlatują do nas z północy, jak tam jest za zimno; delikatnie ćwierkają, mają zalotny czubek na głowie, kolorowo zakończone skrzydła i ogonek, i są zupełnie niebojaźliwe:-) pozdrawiam.

Pellegrina pisze...

Świat za oknem zimą bywa interesujący, gdy jesteśmy niezbyt zdrowi, w ciepłym pomieszczeniu i nie musimy wychodzić na dwór (lub na pole).
Cholercia ale te wnuki szybko rosną, przecież dopiero co Jasiczek był maluśki jako rękawicka. A teraz roześmiany i szczęśliwy przedszkolaczek.

Anonimowy pisze...

Marysiu, uwielbiam jak wspominasz Mamę!
A co do snów, kiedyś przyśniło mi się, że znalazałam na ulicy kupę forsy. Zachłannie zaczęłam je pakowac do kieszeni. Upycchała, upychałam i jeszcze trochę i jeszcze... A po przebudzeniu okazało się, że wcisnęłam kołdrę w spodnie od pidżamy ;-D

Joanna pisze...

Marysiu... zdrowia życzę...

krzyś pisze...

Marysiu!
Zdrowiejcie, zdrowiejcie... bo wiecie... Roztocze ... i wszystko jasne...

Pozdrawiamy g. i k.

Beskidnick pisze...

Mnie już grypa drugi miesiąc dusi, ani się rymować nie chce, ani na rajdy wychodzić. Wyleżeć nie ma jak, zawsze coś z wyra wyrzuci, czasem grypa zelzeje, czasem nawróci. Marnie.

Wilka szkoda, mam nadzieję że jednak gdzieś uszedł. To zresztą skrajna głupota myśliwych (co za mylna nazwa, jak by oni myśleli w ogóle?) bo wilk w watasze poluje na dziką zwierzynę, a samotnego głód popycha by szukać pokarmu bliżej ludzi!

Piękne masz widokimzza okna...

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, zdrowia życzę i nadrobienia wędrówek za czas choroby.
Oglądam Twoje zdjęcia i odruchowo wyszukuję na nich dróg i przejść między zagajnikami :-)
Korzystając z nieobecności żony, profilaktycznie jem czosnek, którego mam za panaceum na zimowe choroby.

wkraj pisze...

Za twoim oknem jak zawsze wiele się dzieje. No i te widoki, różne o każdej porze roku i dnia ale zawsze piękne.
Pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystynko, nie da się nie wychodzić:-) ptaszki trzeba nakarmić, psom miski wydać, i drewno do palenia w piecu przynosić co i jakiś czas, dobrze, że na tarasie złożone; taki chorowity przedszkolaczek, łapie infekcje; pozdrawiam.

A, zawsze cytujemy z siostrą mamę, bo jej mądrości są niezniszczalne:-) ha! czyżby to był jakiś proroczy sen? poczułaś nieoczekiwany przypływ gotówki? pozdrawiam.

Joanno, już niby człowiek zdrowy, a słaby jak nie wiem co; dzięki i pozdrawiam.

Krzyś, staramy się, staramy:-) ale, ale ... wieść gminna niesie, że i Ty nie oparłeś się grypie:-) pozdrawiam.

Maciej, to niedobrze, bo grypa lubi zostawiać po sobie brzydkie ślady; nie ma zwierzyna u nas spokoju, przeszła geofizyka, teraz gazociąg budują, myśliwi jakby ich kto posolił, o różnych porach buszują po łąkach, słyszę strzelanie i późno w nocy; dla nich wilk to wróg, wybiera im sprzed nosa trofea; pozdrawiam.

Krzysztof, może w sobotę uda nam się wyruszyć na lekko, bo sił jeszcze brakuje; są tam fajne przejścia, dawne trakty wiejskie, a najładniej na grzbietach lokalnych połoninek; mąż też używa czosnku, ja tylko w naturalnej miksturze antybiotykowej; pozdrawiam.

Wkraju, dochodzi jeszcze karmnik na śliwce, tam to się dopiero dzieje, prawdziwe boje staczają ze sobą ptaki:-) pozdrawiam.

Beata pisze...

Zauroczylo mnie to zdjęcie jemioluszek.Różne ptaki widziałam w życiu ale tych jeszcze nie.I to w dodatku siedzą na jemiole !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Beata, widzisz, jakie ładne? mają czubki na głowie, i żółte końcówki skrzydeł, a jak ładnie nawołują się; pozdrawiam.