poniedziałek, 19 lutego 2018

Z duszą na ramieniu ...

Po dniach pochmurnych sobotni poranek okazał się objawieniem.
Delikatny mróz, no i przede wszystkim słońce, słońce ...


Tym razem buty zabraliśmy solidniejsze i ruszyliśmy na zdobywanie Skały Machunika. Tak nazywają to miejsce mieszkańcy, ktoś inny Kanionem Rybotyckim, a my pojechaliśmy zobaczyć najwyższy pogórzański wodospad w warunkach zimowych.


Ktoś tu był od zeszłego tygodnia, ślady prowadzą w śniegu do kładki przerzuconej przez Wiar.


Niby to nie jest żaden wielki wyczyn zdobycie Skały Machunika, jednak samym wg mnie wyczynem jest pokonanie tej kładki.


Trzeba wdrapać się po kamiennym słupie na sporą wysokość, w otwór w betonie włożony jest jakiś mizerny patyk, beton z lekka oblodzony, a na deskach grubo śniegu.


Ani tam poręczy, w dole płynie Wiar. Co prawda nie jest głęboko, nawet jakbym tam zleciała przy jakimś potknięciu czy zawirowaniu równowagi, to nie utopię się, ale powiadam Wam, przeżycie jest:-)


Do tego cała konstrukcja rezonuje pod krokami, nawet przez moment miałam wrażenie, że to mąż specjalnie buja kładką, ale nie, to moje kroki. Wzrok utkwiony w deski, broń Boże zerknąć w dół, podnieść głowę, bo świat zawiruje mi w głowie i spłynę jak nic:-)
Byłam dzielna, krok za krokiem pokonałam kładkę w obie strony, a wszystko dla takiego widoku.


Trafiliśmy w dobry moment, wodospad nie był zupełnie zamarznięty, a z lodowej gardzieli spadała woda prawie pod ciśnieniem, Z góry płynęło jej coraz więcej, a lód nie pozwalał, więc pryskało, pluło, bryzgało tą wodą ... cudowny widok, zwłaszcza, że rzadko można zobaczyć tu takie ilości wody, a już latem prawie wcale.





Potem wodospad zamienia się w nikły strumyczek, który sączy bezpośrednio do Wiaru.


Całość uwięziona jest między ścianami fliszu karpackiego, a kiedy podnosi się wzrok do góry, ma się wrażenie, że znajdujemy się w studni.




Ściany skał porośnięte paprociami i innymi roślinami, raj dla poszukiwaczy różnych ciekawostek.
Tylko zimą człowiek jest skazany na tę kładkę, bo latem z przyjemnością zanurza się bose stopy w wodzie i pokonuje rzekę brodem.
Nad brzegami istna dżungla. Już wyobrażam sobie ten zielony gąszcz nie do przebycia, pokrzywy w pas, kolczaste  chaszcze i niewiadome pod nogą:-)



Od śniegu promieniowało ciepło, z wierzchołków drzew kapało, a sikorki podzwaniały całkiem wiosennie. Zauważyliśmy, że wielu gospodarzy strąca lodowe sople z dachu, to jednak potężne obciążenie dla rynien, a więc przyszedł koniec i na naszą hodowlę. Jeszcze ostatnie zdjęcie ...



... i mąż obił je grabiami, przy okazji odnajdując już wyłamane niektóre fragmenty rynny, może nie zrobiły to sople, a ciężar zsuwającego się po połaci śniegu.
Ptaki poczynają sobie już całkiem nieźle, pierwsze nieśmiałe koncerty o świtaniu, kłótnie wróbli w krzakach, uganianie się między gałęziami. Jako ostatni na wklejony smalec przylatuje wieczorem  pełzacz leśny, zmyślny ptaszek, który cały dzień spędza na przeszukiwaniu szczelin kory drzew ... długi ogonek, długi zakrzywiony, a cieniutki dzióbek ... zdjęcie wyjątkowo nieudane, bo było ciemno, a pełzacz już szykował się do odejścia, za późno go zauważyłam i pstryknęłam jedyne zdjęcie ...


Sarenka już prawie obgryzła jabłoniowe gałęzie z jemioły ...


Resztę soboty spędziliśmy z Jaśkiem, bo młodzież pojechała troszkę narty sobie przypomnieć, niech i oni mają coś z uroków zimy:-)
W niedzielę już pogoda popsuła się, było pochmurnie, padał śnieg.
W drodze do domu zauważyłam nad Sanem ogromne ptaszysko.
Zawracaj, zawracaj! - tylko krzyknęłam.
Najpierw nie mogliśmy go zlokalizować ... jest, przysiadł na krzakach, a potem sfrunął w dół.


Dopiero teraz zauważyliśmy szczątki jakiegoś zwierzęcia, w pobliżu krążące kruki, niektóre na dole  pożerające padlinę ...


Mimo, że byliśmy daleko, ptasior obserwował nas, a potem wzbił się w powietrze ... ogromny ...
może to orzeł?



Szkoda, że nie mam możliwości robienia ładniejszych zdjęć, czasami zdarzają się ciekawostki:-)


Pogórze przecięte jest głębokim rowem, budują nam wysokociśnieniowy gazociąg, już kopary przeszły łąkami ...może zdążą do wiosny wyrównać ziemię i natura przykryje blizny zielonością ...


Na naszej łące również wysoki wał usypanej ziemi, 11-metrowy pas ziemi jako wydzielony na budowę i drogę dojazdową. Kiedy już skończą, to może wreszcie zapanuje spokój ... zwierzyna przepłoszona, śnieżne pustkowia, nic nie wychodzi na łąki.


Ponoć geofizyka znalazła pod Przemyślem pokłady gazu ... szerokie pojęcie "pod Przemyślem" ... my też jesteśmy pod Przemyślem:-(


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!





26 komentarzy:

grazyna pisze...

Jestem pierwsza! czytam o krainie zimy, bardzo malowniczej, swietna wycieczka, troche pieknej zimy zaznalas! sople chatkowe jak z krainy basniowej, szkoda bylo takiej ozdoby sie pozbywac, ale mus to mus. Sarenka tez basniowa....sobie czytam w wiosennej Portugalii, gdzie kwitna juz jak oszalale magnolie i gardenie a trawa jest zielona az razi....sciskam serdecznie

Grażyna-M. pisze...

Pięknie! Zamarznięty, nawet częściowo, wodospad jest fascynujący. Natura tworzy z lodu niesamowite kształty.
Wasza kolekcja też imponująca. Ten jeden sopel taki zagięty, jakby woda spływała po czymś.
Ptaszysko ma wygląd orłowaty, ciekawe co to było.
Dobrze, że robisz takie piękne zdjęcia, to sobie chociaż tak na zimę popatrzę. U nas ciągle śnieg w postaci drobnej kaszki od czasu do czasu. Co prawda nie przepadam za zimą, ale jeżeli są mrozy, to wolę jak jest śnieg, który choć trochę ochrania rośliny.
Pozdrawiam serdecznie:)

Olga Jawor pisze...

Przerażająca ta kładka!Ni wiem, czy bym sie odwazyła nią przejsć - no, moze na czworaka, ale i tak strach!Ale wodospad i jar przepiekne. Szkoda, że latem nie ma tam wody. Pewnie wczesną wiosną jest jej tam najwiecej.Trzeba będzie kiedys sie tam wybrać i przejsc po rzece w gumiakach albo boso - kładka odpada!:-)
Zima trwa i nie odpuszcza. Słońce, masa śniegu i bezchmurne niebo, ale za chwile maja przyjsc duze mrozy. Mam nadzieję, że jak sie ta zima porządni "wyzimi" w lutym, to w marcu zacznie sie wiosna!:-)
Pozdrawiam serdecznie, Marysiu!:-)

Zielonepole pisze...

Świetna wycieczka ;) Zdjęcia mnie urzekły ;) u nas próżno szukać takiej zimy ..

Krzysztof Gdula pisze...

Też zwróciłem uwagę na zakrzywiony sopel; trochę szkoda tych zimowych ozdób…
Zazdroszczę widoku zamarzającego wodospadu, to musiał być piękny widok.
Mario, byłaś bardzo dzielna przechodząc kładkę. Na sam jej widok drętwieją mi nogi.

mania pisze...

I znowu ciekawostka ornitologiczna, tylu ciekawych rzeczy sie można od Ciebie dowiedzieć :)
Dobrego tygodnia!

Beskidnick pisze...

Przygody jak ze szkoły przetrwania, tyle że widoki piękniejsze. Obserwacje przyrodnicze takie że niejednemu "ptakolubowi" ślinka by pociekła.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna, po prawdzie to już tęsknię za wiosną, ale gdzież nam do magnolii:-) sople są bardzo ciężkie, niektóre osiągnęły 1,5 metra, ale znając życie, już budują się nowe, w dzień roztapia i kapie, w nocy mrozi dosyć solidnie; pozdrawiam.

Grażyna-M, w zeszłym roku jak byliśmy tam, to był zupełnie zamarznięty, jedna wielka skorupa lodowa, a tym razem udało się stan "soplowy" zobaczyć:-) dla mnie wodospad, nawet sam, bez sopli to już cud natury; wydaje mi się, że zagięty sopel powstał w ten sposób, że warstwa śniegu zsuwając się z dachu z małymi sopelkami lekko podwinęła się poza krawędź, a potem spływająca woda równała, i powstał taki dziwoląg; ptaszysko wielkie było, dwa razy jak jastrząb czy myszołów, orlików jeszcze nie ma, to prorokuję też orłowatego:-) tak, rośliny otulone, ale ziemia pod spodem nie jest zamarznięta, krety przebijają kopce spod śniegu; pozdrawiam.

Ola, stracha miałam wielkiego, oprócz tego mam leki wysokościowe, ale szłam na przepadło:-) jak są deszcze, to i latem wodospadem płynie woda, a jak susza, to skała tylko trochę mokra; boso, boso, nawet jak woda trochę chłodniejsza, potem stopy się rozgrzewają do czerwoności:-) kiedyś z Anią szłyśmy brodem, ale na próżno, nie znalazłyśmy wodospadu; tęsknię już za wiosną; pozdrawiam.

Zielonepole, udała nam się, i pogoda dopisała, dzięki temu i zdjęcia bardziej wyraziste; śniegu dużo, kiedyż on się wytopi, już marzy mi się wiosna, rozsady trzeba wysiewać; pozdrawiam.

Krzysztof, powyżej u Grażyny-M napisałam o "domniemanym" procesie powstawania zakrzywionych sopli:-) wodospad nasz najwyższy na Pogórzu, a zamarzająca woda tworzy spektakularne widoki, jak dla mnie cudo; w ogóle górskie potoki, kamieniste, skałki to dla mnie cudo, bo ja z piaszczystych równin, gdzie woda spokojnie płynie; kładka-horror, do tego buja, i nie ma poręczy, ciekawe, czy już ktoś z niej spadł:-) pozdrawiam.

Mania, wielkość tego ptaszyska zwróciła moją uwagę, widzieliśmy tam w zeszłym roku kormorany o haczykowatych dziobach:-) a może pełzacz zaintrygował Cię? to taki malutki orzeszek, a bardzo ruchliwy, cały dzień korę przeszukuje; pozdrawiam.

Maciej, starałam się być dzielna, szłam przez kładkę na bezdechu, byle szybciej, byle szybciej; powiem Ci, że ciężko się tam wydrapać, a co dopiero bez strachu przejść nad wodą, może inni są odważniejsi, ja to mały tchórz:-) pewnie truchło sarnie przyciągnęło drapieżcę, duży był; pozdrawiam.

Joanna pisze...

Nie jestem do końca przekonana czy bym skorzystała z tej kładeczki ;
pozdrawiam :)

Beata Bartoszewicz pisze...

Przeczytałam dziś znamienne słowa: drzewa i kamienie nauczą cię więcej niż najlepszy nauczyciel :)

I tak cudne są Twoje zdjęcia Mario :)

Uściśnień krocie załączam, kwa, kwa...

Tomasz pisze...

Witaj Mario
Rzeczywiście latem tej wody w kanionie nie ma wiele, aczkolwiek jest dość wysoki, tym bardziej jak na Pogórza. Nie łatwy też do odszukania, ale też i kładka wielce atrakcyjna. Polecam jeszcze wodospad w Cisowej.
Pozdrawiam serdecznie

Woman From Forest pisze...

Ciekawe widoki. Pozdrawiam :)

agatek pisze...

Świetny fotoreportaż :D
Ja bym tak w życiu po poszła więc z tą większą przyjemnością obejrzałam i przeczytałam :D Pozdrawiam :D

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Joanna, pomyślałam sobie - raz kozie śmierć! najwyżej mąż mnie uratuje:-) gorzej, jakby nie chciał ratować:-) pozdrawiam.

Beata, nadzwyczaj mądre słowa, pozwolę je sobie zagarnąć:-) to słońce pomaga w dobrym widzeniu przez obiektyw:-) pozdrawiam.

Tomasz, najwyższy, no chyba że ktoś odnajdzie jeszcze wyższy, ale chyba wszystkie wodospady na Pogórzu już odkryte:-) kładka ekstremalna, jak dla mnie, nie samo wdrapanie się na nią, tylko właśnie przejście; byłam w Cisowej przy wodospadzie, latem, trzeba by jeszcze zimą; pozdrawiam.

WomenFF, taka nasza lokalna ciekawostka:-) uczeni nazywają to miejsce także "czoło fliszu karpackiego"; pozdrawiam.

Agatek, tzn. odważyłabyś się czy nie? niby nic strasznego, a obawa jest:-)pozdrawiam.

BasiaW pisze...

Marysiu, dla takich widoków i zdjęć to nawet ja bym poszła przez tę kładkę:-) Ale Cię podziwiam, masz świetną kondycję, jesteś wciąż głodna życia. I wykorzystujesz pięknie dary okolicy.
A ja przez całe ferie prawie nie wyszłam z domu z powodu szaleństw mojego kręgosłupa:-(

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Basia, w końcu chodzą tamtędy ludzie, to chyba każdy może, tylko ja jestem bardzo strachliwa, jeśli chodzi o wodę i wysokość:-) a swoją drogą, ciekawe czy już jakieś upadki do wody z kładki były:-) kondycja taka sobie, ale choć czasami bolą nogi, idę, bo okolica warta tego; oj, te nasze kręgosłupy, dokuczają wszystkim, mąż śmieje się ze mnie, żebym od czasu do czasu zajrzała w pesel:-) pozdrawiam.

Iza pisze...

Marysiu, a gdzie ta kładka? Bo my zawsze nad wodospad chodzimy tą, którą wiedzie żółty szlak. I potem na łąkach odbijamy w las i nad wodospad docieramy od góry. Swoją drogą, przepięknie tam zimą! :)

Unknown pisze...

Droga Pani Mario :) Cieszę się, że umieściła Pani ten wpis. Nadal nie udało mi się dotrzeć do Kanionu Rybotyckiego, ale tak sobie myślę i z tego co Pani pisze i co widziałam na Pani zdjęciach, dzięki tym śladom w śniegu pozostawionym również przez Was łatwiej będzie mi trafić pod wodospad :) Pytanie tylko, skąd ruszyć? Mogłaby Pani podać jakiś charakterystyczny punkt w Rybotyczach, gdzie przy okazji dałoby się zostawić auto? Będę niezmiernie wdzięczna! :)

Zeszłej soboty zdecydowaliśmy się z Pawłem skusić na zimową przejażdżkę Bieszczadzką Ciuchcią. Jest to taka nasza coroczna lutowa tradycja :) Zapraszam na krótką fotorelację z wspaniałymi widokami (pogoda rzeczywiście dopisywała zeszłej soboty).

http://klawiaturazamiastpiora.pl/2018/02/22/bieszczadzka-kolejka-lesna-zimowej-scenerii/

No i przy okazji zachęcam Państwa do przejażdżki zwłaszcza, że w przyszłą sobotę kolejka TEJ zimy odjeżdża po raz ostatni ;) (o godzinie 11 z Majdanu). Cieplutkie pozdrowienia!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Iza, trzeba iść drogą przy sklepie do końca, a potem spojrzeć w prawo, i już ją zobaczysz:-) z kładki znowu w prawo, i potem być może jeszcze nasze ślady doprowadzą do wodospadu, od dołu prezentuje się o wiele lepiej:-) pozdrawiam.

Agnieszko, drogą przy sklepie jechać do końca i tam można zostawić auto, to nad samym Wiarem, a przy domach; stamtąd w prawo już widać kładkę, potem za kładką znowu kawałeczek w prawo i po śladach z kolei w lewo, bo wodospad jest trochę oddalony od Wiaru, znajdziecie na pewno; do wpisu zajrzę po mrozach, bo będę czuwać nad ciepłem w chatce:-) nie przejedziemy się ciuchcią, odwiedzają nas znajomi z Kujaw, właśnie na powrocie z Bieszczadów; pozdrawiam.

Bylinowy Pan pisze...

Wywiało mój komentarz. Cóż za diabeł tam siedzi..ani chybi napisałam...
Wodospad urokliwy, ale już pewnie wolałabym wpław, deski śliskie, kolana się uginają, wpaść można, a wystarczyłoby do kładki poręcz dorobić..
Myślałam, że dyżur mrozowy masz Marysiu..
Pozdrowienia na koniec zostawiam

Greenelka pisze...

Piekne zdjęcia, u nas przy domu zamarzł strumyk, mieszkam na Pogórzu Dynowskim, zima sroga, chciałoby siejuz ciepła. Musze odwiedzić te Wasze okolice,że tam jeszcze nie byłam, proszę się nie dziwić, bo na Podkarpaciu mieszkam od niedawna.
Pozdrowienia

wkraj pisze...

Mnóstwo ładnych miejsc wokół Waszej chatki. Wodospad w zimowej odsłonie wygląda bardzo atrakcyjnie. Przejście mostkiem rzeczywiście nie jest łatwe, ale dałaś radę. Zima podobno dopiero ma pokazać surowe swe oblicze, a więc trzymajcie się ciepło.
Pozdrawiam.

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Bardzo piękna wycieczka.Wodospad wygląda zjawiskowo.
Zachwyciły mnie zimowe zdjęcia.
Serdecznie pozdrawiam:)

Anonimowy pisze...

No to o mało nie spotkaliśmy się , byłem tam z synem 17 nastego , to masze ślady . Wcześniej zdobyliśmy Kopystańkę 4 kilometry w śniegu po kolana, przetarliśmy szlak. Na kładce trzeba było uważać bo przerwy między deseczkami były też zasypane śniegem. Pozdrawiam Piotrek.

Lidka pisze...

ech, jak sobie przypomnę te 3 krótkie dni u Was, poczytam Twoje wpisy, to znów mnie tam ciągnie. Śniegi niestraszne :)
Pozdrawiamy tęsknie

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, wcale nie wywiało, tylko napisałaś go pod wcześniejszym postem, a ja tamże Ci odpowiedziałam:-) tak, kładka ekstremalna, samo wdrapanie się na słupy betonowe to wyczyn:-) mam mrozowy, wpadłam na chwilę i jutro znów wyjeżdżam, ptakom jedzenia zabrakło; pozdrawiam.

Greenelka, witaj sąsiadko:-) przy takim mrozie to chyba wszystkie rzeki i strumienie staną pod lodem; zatem rezerwuj czas na cieplejszą porę i poznawaj okolicę, a naprawdę jest co; pozdrawiam.

Wkraju, w zeszłym roku przegapiłam dobrą porę i byłam tam, kiedy skorupa lodowa była bardzo gruba; tym razem było trafione; przejście przez kładkę wyjątkowo emocjonujące, raz do roku mogę się odważyć, więcej nie, resztę brodem:-) pozdrawiam.

Łucja-Maria, to miejsca blisko naszej chatki, grzechem byłoby nie zobaczyć:-) zima u nas na całego, teraz zaczyna wiać, będą kłopoty z dojazdem; pozdrawiam.

Piotrek, oooo! wielkie dzięki za przetarcie szlaku:-) właśnie, ta niewiadoma pod nogą, czy trafi się na deseczkę, czy wolną przestrzeń; gratuluję zdobycia Kopystańki w warunkach zimowych, śniegu sporo, więc i trud niemały; widzę, że przeniosłeś bloga, zaraz sobie dodam do listy:-) pozdrawiam.

Lidka, no jakie 3 dni, jak zliczysz, to niecałe 2 doby wychodzą:-) ha! masz słabość do południowego wschodu, i bardzo dobrze; ciągle podsypuje białym, dziś przyjechał pług, odśnieżył i posypał; pozdrawiam.