Ostatni wpis jeszcze ze śniegiem, na biało. Tak po prawdzie to jeszcze nie tak dawno, bo na Wielkanoc zima też przypomniała o sobie. A jak jechaliśmy w niedzielę rankiem przez Chwaniów, to leżały jeszcze spore płaty śniegu przy drodze.
Ale od początku ...
Wcale nie składał nam się wyjazd na Słowację, bo i kiedy? Zima ustąpiła nie tak dawno. młodzież zajęta, przecież nie będziemy im jeszcze psów dokładać i nagle w sobotę wieczorem okazało się, że psy będą zaopiekowane, a my możemy wyskoczyć na krótko na południową stronę Bieszczadu.
Pogoda jak marzenie, ciepło, więc ruszyliśmy bladym świtem na słowacką stronę, w najulubieńsze góry - Bukowske Vrchy.
Dla co niektórych Słowaków zaczynały się święta wielkanocne, przy kościołach święcono koszyki, inni myli auta przy domu, a jeszcze inni piłowali drewno w lesie. Co tu się dziwić, tyle odłamów religii, w każdej miejscowości po kilka różnych świątyń, to i obyczaje różne.
Jechaliśmy sobie wolniutko przez kolejne wioseczki, starając się nie przekroczyć magicznej 50 na liczniku, zresztą na drodze nikt nie szalał, nawet miejscowi jechali spokojnie.
Po prawej stronie ciemniał masyw Vihorlatu, w porannej powolności przejechaliśmy Sninę i już za chwilę ukazała się tama spiętrzająca szmaragdową wodę, a ponad nią charakterystyczne połoninki.
To Gazdoran, cel naszego wyjazdu.
Zostawiliśmy auto na parkingu, a sami człapaliśmy do góry. Nawet w lekkich bluzach było nam okropnie gorąco, stok o wystawie południowej, środek lata normalnie. Dopiero wyżej wiał niedokuczliwy wiaterek i można było osuszyć spocone czoła. Najpierw poszliśmy na sam cypelek nad wodą ... miód - malina, nie chciało się stamtąd ruszać ...
Byliśmy sami.
Patrzyliśmy na pobielone jeszcze pasmo graniczne Bieszczadów ... nie tak daleko, po drugiej stronie Cisna, a wcześniej przełęcz nad Roztokami Górnymi. Szlaki prowadzą po wysiedlonych słowackich wsiach, Starina, ten zielony zbiornik wody pitnej też ma na sumieniu zatopione wsie.
Nie chciało się ruszać z tego miejsca, wracać, patrzyliśmy dookoła, za każdym razem zachwyceni tym krajobrazem ...
Tym razem nie przedzierałam się przez krzaki, szukając w lesie ciemierników czerwonawych.
Wiedziałam, że należy ich szukać na tym najwyższym wzniesieniu, w leszczynowych zaroślach i na ich skraju. I rzeczywiście, nie zawiodły ...
Trzeba było wracać do świata, do ludzi, a tak się nie chciało.
Wracaliśmy przez Humenne, bo wyczytałam w necie o Muzeum Vihorlackim, ale okazało się, że wszystko jest pozamykane do 1 maja. Pooglądaliśmy sobie tylko z zewnątrz renesansowy pałac, połaziliśmy po parku podziwiając różne okazy drzew ...
... o! choćby taką glediczję trójcierniową z osobliwymi strąkami.
Zaintrygowała mnie, bo mam ją w ogrodzie, ale jeszcze nie wydała takich owoców, za młoda:-)
Za pałacem, na wzniesieniu nieduży skansen z wiejską zabudową, cerkiewką, ale mogliśmy tylko zza ogrodzenia popatrzeć, bo jak wspomniałam, wszystko nieczynne.
Jako, że dosyć często przejeżdżamy przez Humenne, odbijemy sobie w przyszłości ten drobny niedostatek:-)
Ruszyliśmy w drogę powrotną, tym razem inna trasą, na Śvidnik, przez Stropkov, brzegiem ogromnego zbiornika wodnego Velka Domasa na rzece Ondawa.
Ale zanim tam dojechaliśmy, zobaczyliśmy na wzgórzu ruiny zamku Cicva, mignął też niedaleki Brekov ...
Jednak te masy aut na parkingu skutecznie nas odstraszyły. Ale cóż to się okazało?
Wszędzie przy drodze pełno aut, a Słowacy ruszyli w las na zbieranie czosnku niedźwiedziego, u nich można zbierać, u nas pod ochroną ...
Oto i Velka Domasa, słowackie morze...
Od wody dął zimny wiatr, fale pluskały o brzeg ... zupełnie jak nad morzem.
Tylko infrastruktura brzegowa niepiękna, byle jaka, z daleka myślałam, ze to zlot kamperów, a to tylko byle jak sklecone domki na kurzej stopce. U nas w życiu nie pozwoliliby tak obudować zbiornika wodnego.
A tymczasem na Pogórzu coraz bardziej zielono.
W zaroślach modro od przylaszczek i cebulic, przekwitły już krokusy, bielą się zawilce, fioletem i różem wabią miodunki ... te wszystkie śliczności u mnie na zagrodzie:-)
Rozsady z okien powędrowały już do tunelu foliowego, trochę grządek obsianych. W tym roku moje ogrodnictwo czosnkiem stoi ... zeszłego roku w ramach dobrosąsiedztwa wysadziłam koło pomidorów czosnek, który rozrósł się w całkiem konkretne kępy. Więc je wykopałam, rozdzieliłam, posadziłam i w ten sposób mam całą grządkę czosnku:-)
Od przyszłego tygodnia mam dyżur przy sąsiedzkich kozach, mam nadzieję, że nie zapomniałam dojenia:-)
Pamiętacie, jak pisałam Wam o ślicznym, białym kocie, który został porzucony przy kapliczce i przygarnęła go Asia? To teraz najszczęśliwszy kot ... białe futerko przyszarzało, poluje na myszy, wyleguje się w trawie w słońcu, czasami też na asfalcie, zadaje się z wiejskimi kotami i ma się bardzo dobrze:-)
Tak sobie myślę, jak to czasami los płata nam różne niespodzianki.
Otóż drewniana chałupa sąsiadów, w której bawiłam się jako dziecko, znałam każdy kąt, każdą rzecz dostała drugie życie, Stoi sobie teraz w Bieszczadach i spogląda dumnie na Smerek.
Na ostatnim roztoczańskim spotkaniu poznałam ludzi, którzy przenieśli tę właśnie sąsiedzką chałupę w Bieszczady:-) może kiedyś zajrzą tu, przeczytają te słowa ... a zatem: pozdrawiam Kresowiaków:-)
Pełno dziś u mnie kwiecia, ale jak tu nie cieszyć się wiosną?
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, dobre słowo, bywajcie w zdrowiu, pa!
18 komentarzy:
Znowu wycieczka ktora by mi sie spodobala, uwielbiam takie krajobrazy, ile Ty masz mozliwosci ciekawych wypadow, chyba Ci zazdroszcze takich wedrowek. I Ukraina blisko, i SLowacja i Rumunia...ciemierniki sliczne.
No i Twoje kwiatki przy chatce cudowne, przylaszczki bardzo mi sie podobaja, wszytko mi sie podoba..pozdrawiam Mario bardzo serdecznie
Ależ widoki! U nas krokusy w rozkwicie i poznałam nowe ziółko: śledziennicę, właśnie kwitnie. Nareszcie wiosna!Pozdrawiam więc wiosennie.
Pięknie u Ciebie na zagrodzie nie gorzej niż na Gazdoranie
No i ślicznie! Doprawdy krajobrazy karpackie nie mają sobie równych.
Tu mi się przypomina żewyznaczy "świętego" prawa własności, oddają cześć balwanowi nie Bogu. Najlepiej to widać przy takich wlaśnie byle jak skleconych budach "letniskowych", prywatnych posesjach graniczących prawem kaduka szlaki turystyczne i ścieżki migracji zwierząt... zresztą wszyscy znamy podobne przyklady.
Nasz zaadaptowany kotek, rozbestwił się już na całego, widać zapomniał już gdy głodował a świeżbowiec wyjadał mu uszy od środka. Teraz to pannica, z fochami, minami, wymownym kręceniem ogona, tudzież slodka uglaskanie grzczna istotka gdy trzeba wysępić jakiś smakołyk. Do tego strasznie gadatliwa ;)
Jak ja Wam tych przylaszczek zazdroszczę! Jak znajome Józefitki likwidowały ogródek przy placu zabaw, to przegapiłem a to była ostatnia szansa pozyskania przylaszczek do mojego ogrodu! Co rok jeżdże po placach trargowych i nic.
Cudnie, kolorowo, wiosennie.
Jak to wspaniale zabrzmiało: byliśmy sami. Teraz w górach to rzadkość, żeby można było w takim spokoju napawać się tym pięknem.
Wiesz, jakoś tak nauczyłam się co roku czekać, aż pojawią się u Ciebie przylaszczki, ciemierniki, szachownica, no i czasem popielice.:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Faktycznie, piękne widoki – nic, tylko siedzieć i gapić się na połoniny, jezioro i dal.
Znowu pomyślałem, że i ja powinienem kiedyś wybrać się na słowacką stronę.
Glediczję trójcierniową miałem okazję poznać ,to oryginalne i ładne drzewo o pięknych liściach.
Tyle kwiatów u Ciebie! A ja wczoraj i dzisiaj drepcząc między karuzelami wypatrywałem kwiatów, ale znalazłem tylko niewydeptane resztki wiosnówki…
Wspaniałe miejsce do życia macie ! Tyle ciekawych miejsc do zwiedzania ! Ciemierniki baaardzo lubię, mam kilka w ogrodzie ale zobaczyć je w naturze, to niezwykle przeżycie. Przylaszczki, moja miłość, akurat w naszych lasach nie występują. Mamy masę zawilców, potem konwalii ale tych niebieściaków nawet na lekarstwo.
Życzę Ci wielu s
Sprzęt mi się zablokował. Życzę Ci wielu świetnych wypraw, o których później nam napiszesz. Uściski !
Bardzo ładna wycieczka. Widok na jezioro wspaniały. Śnieg faktycznie szybko zniknął, mimo, że to górska okolica. Ale za to mamy piąkną wiosnę, co nas bardzo cieszy.
Pozdrawiam.
Dzień Dobry:)
jadąc na Słowację to gdzie przekraczaliście granicę?
Och piękna jest budząca się wiosna. Ślicznie i kolorowo wokół Ciebie. A wycieczka z Wami była przednia. Cieszmy się tym pięknem wokół nas, chwile są tak ulotne...
Och piękna jest budząca się wiosna. Ślicznie i kolorowo wokół Ciebie. A wycieczka z Wami była przednia. Cieszmy się tym pięknem wokół nas, chwile są tak ulotne...
Przepięknie tam jest! Pierwsze kwiaty wiosną cieszą najbardziej. Ale trzeba przyznać, że okolica bardzo malownicza - zazdroszczę... :-)
Jeszcze dodam, że zaskoczył mnie pałac. To znaczy jego front. Z reguły jeśli są rzeźby, to są dwa lwy. Tutaj jest lew i lwica.:)
Takie macie śliczności na zagrodzie a jeszcze się Wam chce na słowacką stronę na ciemierniki wyprawiać - podziwiam i zazdroszczę niezawistnie.
Maryniu, u Ciebie jak zwykle krajoznawcze i botaniczne ciekawostki. Nie wiedziałam, że tuż za miedzą jest tyle interesujących miejsc.
Zgłębiam ostatnio wiedzę botaniczną, bo na studiach mamy zrobić zielnik. Oglądam każdy przysłowiowy chwast :)
Serdeczności
Grażyna, od nas w Polskę wszędzie daleko, ale do sąsiadów blisko:-) wyjazdy stały się cykliczne, w zależności od kwitnienia ciekawych roślin:-) a z kwiatkami przy chatce nie nadążam, rozkwitają nowe; pozdrawiam.
Ania, krokusy też mam, ale ogrodowe:-) zasadziłam cebule, zakwitły, ale przyznam, że wyglądają obco wśród tych łanów fiołków, zawilców:-) znam śledziennicę, ciekawa jest, rośnie za płotem; ciepło, wręcz gorąco, poty roszą czoło; pozdrawiam.
Staszek, oho, chyba tak, ale ciemierników nie ma:-) i dobrze, dzięki temu możemy pojechać na Gazdoran, wyjątkowe miejsce, bardzo nam się spodobało; masz w tym swój udział, a było to opisywać te kępy przekwitłych ciemierników w leszczynach?:-) pozdrawiam.
Maciej, nas Karpaty zniewoliły zupełnie, dlatego nie odpuszczamy rumuńskim, a czasami ukraińskim:-) eh, wiesz, człowiek ma różne potrzeby estetyczne, a w sumie każdy domek inny, razem sprawiają smutne wrażenie, bo takie niedbałe; dzięki Ci za te słowa, przygarnięcie zwierzaka, masz plusa w niebie:-) u nas przylaszczki z natury, całe zbocza:-) pozdrawiam.
Grażyna-M, ciekawe zjawisko po naszych zatłoczonych górach:-) cykliczność zapisów zgodnie z kwitnieniem roślin:-) wiele jeszcze przed nami, choćby pola narcyzowe na Ukrainie czy Rumunii, a także piwonie w naturze:-) może damy radę zobaczyć; popielice chyba jeszcze śpią, nie widać ani słychać; zwróciłaś na to samo uwagę, co mój mąż, też zauważył lwicę:-) pozdrawiam.
Krzysztof, tam zostawiliśmy kawałek serca, a odkryliśmy te miejsca w drodze na Vihorlat; zwłaszcza w Bukovskich jest przepięknie, a może tylko nam się wydaje:-) glediczja raczej parkowa, ale ja, w ramach szału zadrzewiania działki przydomowej i na taką się skusiłam, może trochę niefortunnie:-) tak, ja też widziałam wczoraj wiosnówkę, na Roztoczu:-) pozdrawiam.
Ania, przy takiej wiośnie zrobiło się dosyć ruchliwie i ludnie na Pogórzu, przyjechało wielu wędrujących turystów z plecakami; właśnie dla tych ciemierników pędzimy na Słowację, niby niedaleko, a zrobiliśmy kółeczko blisko 500 km, Rumunię by zajechał:-) dzięki serdeczne i pozdrawiam.
Wkraju, zima zniknęła nadzwyczaj szybko, z zimy od razu w lato:-) pięknie tam w Bukowvskich, szukasz spokoju? warto pojechać:-) pozdrawiam.
A, witaj; jeździmy na przejście Radoszyce-Palota, za Medzilaborcami w lewo i już jesteśmy w innym świecie:-) pozdrawiam.
Ola, dzień był piękny, prawie letni; spokój na bocznych drogach, bo już powrót główną drogą nie miał tyle uroku; bardzo podobają nam się Bukovske, chętnie tam wracamy; mamy świadomość tych chwil, spędzonych razem; pozdrawiam.
Green, jest tam po prostu wyjątkowo; pozdrawiam.
Krystynka, chce się, cały czas:-) bo tam nie tylko ciemiernikami można oczy napaść:-) póki zdrowia i sił; pozdrawiam.
Mania, teraz szczególnie tych botanicznych perełek dużo, bo każdy kwiatek cieszy; lubimy wypady do naszych sąsiadów, zwłaszcza w tamte rejony, trochę dalej od wielkiego świata, ruchu; ho, ho! zielarstwo jakieś studiujesz? pozdrawiam.
Prześlij komentarz