Już od bardzo dawna nie zdarzyło nam się spędzić niedzieli na Pogórzu.
Po dniach chmurnych i zimnych przywitała nas rankiem prześliczna pogoda, szkoda w taki dzień siedzieć w chatce. Po leniwym śniadaniu wybraliśmy się w małą objazdówkę po dolinach Gór Sanocko-Turczańskich, a ciekawił nas zwłaszcza Rezerwat Cisów w Serednicy.
Bardzo mały ruch na drodze, a już po zjeździe z głównej trasy, prowadzącej w Bieszczady ustał zupełnie. Z kominów domów unosił się pachnący buczyną dym, oho! orzekliśmy, że na kuchni na pewno gotuje się niedzielny rosół:-) ... niedzielna powolność.
Co niektórzy posiadywali na ławeczkach pod nagrzaną ścianą domu, inni wolno szli w pola, zobaczyć, czy coś urosło na grządkach, jakaś kobieta podpierająca się laską i z psem poszła polną drogą, a co niektórzy przywdziewali strój pszczelarza i szli z dymem między ule. Widziałam, że mężowi zaświeciły się oczy ... nie martw się, objedziemy doliny szybko i też pójdziesz do swoich pszczół:-)
Zatrzymaliśmy się przy tablicy rezerwatu, przeczytałam opis i ruszyliśmy przed siebie.
Ogromna, stara lipa, obok drzewa owocowe, rozległa łąka, brzozowe zagajniki, ale ani śladu ścieżki czy też bodaj znaku na drzewie ... wyszliśmy na słońce, przed nami pasmo Ostrego Działu ze szczytem Dił, gdzieś tam jest naturalne stanowisko cisa pospolitego w ilości 383 sztuk.
Słońce przypiekało z góry, siły nas opuściły ... popatrzyliśmy po sobie ... nie, dziś tam nie pójdziemy, poczekamy na mniej męczącą pogodę ...
Za to zatrzymaliśmy się przy cmentarzu i cerkwisku ...
Pozostały stare drzewa, trochę kamieni przy wejściu na plac cerkiewny, dwa stare nagrobki.
Pośrodku ogromna lipa z wypróchniałym pniem ... powiem szczerze, że z rezerwą podchodziłam do niej, bo ponoć niedźwiedzie lubią w takich pniach gawry budować:-)
Jej dni są policzone, u podstawy pnia prześwitują dziury do wewnątrz, niektóre gałęzie już wyłamane, ale jeszcze trzyma się dzielnie życia ...
Skończył się już czas szukania takich miejsc, pokrzywy po kolana, liście na krzakach przysłaniają widok, trzeba czekać do jesieni czy też zimy.
Jeszcze w Leszczowatem kusiła nas cerkiew, ale niestety, była zamknięta i nie udało nam się zobaczyć ciekawych polichromii.
Cofnęliśmy się do leśnej drogi, którą jechaliśmy po zimowej wędrówce z Ropienki Górnej. Na nasłonecznionym stoku czatował orlik, właściwie na początku myśleliśmy, że to lis. Kiedy zatrzymaliśmy się na dłużej, zerwał się z charakterystycznym skwirzeniem do dostojnego lotu, gdzieś z lasu odpowiedział mu drugi ... Pomachaliśmy brodatemu rzeźbiarzowi, który z dłutem w ręku pracował w słońcu przy swojej pracowni nad ogromnym pniem, z uśmiechem odmachał ... trzeba zajrzeć kiedyś do niego.
Przecięliśmy pasmo Chwaniowa i w drodze na Grąziową zauważyliśmy na asfalcie ogromną samicę zaskrońca, w oliwkowym odcieniu. Połyskiwała w słońcu skrętami wężowego ciała, a zanim wyskoczyłam z auta, skryła się w przydrożnych trawach, piękny okaz. Jakoś tak jest, że kiedy jakieś zwierzę tylko zejdzie z drogi w trawy, już tracimy je z oczu, mimo usilnego wypatrywania. Tak jest z sarenkami, zającami, lisami, wężami, a nawet domowymi kotami :-)
Wróciliśmy do chatki na samo południe, pszczelarz poszedł, a jakże! do swoich pszczółek.
Dawno nie widziałam takiego ruchu przy ulach ... ciepło, kwitnąco, to i pszczoły pracują ...
Niestety, w poniedziałek już pogoda skiepściła się, było pochmurno. Kiedy wyjeżdżałam z domu, było 10 stopni, na Pogórzu 7, następnego dnia jeszcze zimniej, do tego deszcz, i tak pada do dziś.
Kiedy byłam na Słowacji, na Gazdoranie, pozwoliłam sobie zabrać odrobinę puszku z przekwitłego kwiatostanu dziewięćsiła ... posiałam nasionka w doniczce i oto efekt ...
Wysiałam też zebrane z przydrożnych zarośli puszyste kwiatostany powojnika prostego ...
... kiełkuje też kosaciec syberyjski z Hostovic, nie, nie wchodziłam do rezerwatu, nasiona zebrałam z przydrożnego rowu:-)
Piszę ten post na tarasie chatki, bo tu mam jako-taki zasięg, ubrana w dwa polary i grube skarpety, palce mi zgrabiały, bo zimno, wilga nawołuje melodyjnie z lasu, ciągle na deszcz, bażant skrzeczy gdzieś niżej, jakby przechodził mutację, a ja tęsknię za słońcem.
A to mój powojnik alpejski z ogrodu domowego ... już myślałam, że zaginął, a on tylko wspiął się na dużą kalinę:-)
... i jeszcze lak, sadzonkę którego dostałam od sąsiadki. Nie jest jednoroczny czy dwuletni, nieokrywany przetrzymuje zimę i dalej kwitnie i pachnie ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo, życzę słońca i prawdziwego ciepła, pa!
13 komentarzy:
W moim mieście deszcz ze śniegiem, a w górach śnieg i zimno. Miałam kiedyś lak w skrzynce balkonowej tak ładnie pachniało, teraz zginął. Pozdrawiam cieplutko, na przekór tej pogody za oknem.
No ślicznie!
Zwłaszcza to przyczynianie się do dyspersji roślin.
Pszczolki bardzo mi sie spodobaly, cale ich chmary wokol ula..nie pomyslalabym, ze dziewiecsil tak latwo kielkuje, ciekawe jak dalej bedzie Ci rósł.
Musialam zajrzec do google'a by zobaczyc co to powojnik prosty. Ladny i delikatny.
Pozdrawiam serdecznie ciagle z deszczowej stolicy.
Marysiu!
Moja mama często powtarzała stare ludowe porzekadło:
"suchy kwiecień (albo marzec?) - mokry maj, będzie żytko jako gaj".
Miejmy więc nadzieję, że te deszcze niespokojne wyjdą na dobre całej przyrodzie.
Pozdrawiamy gorąco z mokrych Katowic - g. i k.
Ola, maj i deszcz ze śniegiem, niewiarygodne, a powinniśmy łapać pierwszą opaleniznę:-) lak faktycznie bardzo ładnie pachnie, ten u mnie przyjechał z któregoś kraju śródziemnomorskiego, aż dziw, że przetrzymuje nasze zimy:-) dziś niebo przeciera się, choć chłodno, liczę na słońce; pozdrawiam.
Maciej, zobaczymy, czy się uda przetrzymać dziewięćsiły w doniczce, a na wiosnę wysadzić na łąkę; ciekawe, warunki glebowe jakby dobre, kosaćce pójdą do ogrodu przydomowego, kiedyś je tak rozmnażałam, a powojniki przy płocie; pozdrawiam.
Grażyna, lubię pszczoły obserwować, ale nie pracowałabym przy nich, boję się, ale jestem coraz odważniejsza, już nie reaguję panicznie; też jestem ciekawa, czy uda przenieść na nasz grunt i czy w ogóle siewki przetrwają; chodzi zwłaszcza o kwiaty powojnika, późno kwitnie prawie do końca lata, więc może pszczółki pożywią się, jeśli przetrwa; dziś widać niebo, ale zimno; pozdrawiam.
Krzyś, o, tak, młode zboże potrzebuje wody, oby nie za dużo, bo wymoknie:-) a niech sobie pada, tylko niech będzie cieplej, kto to widział śnieg w maju na nizinach:-) Ola powyżej pisała, że w Jeleniej śnieg z deszczem; zimno, siedzę na tarasie, pisząc odpowiedzi, nawet gorąca kawa nie pomaga:-) pozdrawiam.
U Was nawet słonko wyjrzało, a w Izerach po miesięcznej suszy wreszcie deszcz. Tylko zimno i śnieg popadał. To nie pogoda na wędrówki.
U nas tak piękna byłą sobota, w niedzielę tylko deszcz straszył przez cały dzień. Wiosna raz pokazuje swoje piękne oblicze, by za chwilę straszyć deszczem.
Miło pozdrawiam.
Niby znany efekt, ale gdy przeczytałem o Twoim zbieraniu nasion z miejsc, w których nie miały szans stać się roślinami, poczułem wiew magii, tej autentycznej magii Pani Flory. A Ty, Mario, wydajesz się mieć od niej trochę jej mocy przemiany nasion w rośliny.
Mało znam roślin, ale dziewięćsił rozpoznaję i często widuję w swoich górach w odmianie bezłodygowej. Oryginalna roślinka.
Kurcze, zostawić taką budowlę, jak zabytkowa cerkiew, bez opiekuna, to chyba tylko „komuna” potrafiła.
Bardzo mi się podoba ten wiejski zwyczaj przysiadania na ławeczkach przy ciepłej ścianie domu. Kiedyś każdy dom miał taka ławeczkę. Ta zieleń majowa taka soczysta, czysta, delikatna a tu stare wypróchniałe drzewo. Początek i koniec.
Mam sporo takich zdobycznych nasionek i puszków, pozawijanych w serwetki ale nie opisanych i nie wsianych, sama nie wiem dlaczego.
Ja nie tęsknie za słońcem, nietypowa jestem, to chyba przez moje wysokie ciśnienie. Piękny powojnik, czy one są cieniolubne, tak jak ja?
Ania, jest bardzo mokro, rzeki pełne wody w korytach, a ten jeden dzień z ciepłem i słońcem to jak nagroda, jak wytchnienie dla wędrowca; tyle dni bez słońca, zimno, na przedwiośniu było cieplej; no, śnieg to już lekka przesada, nas to słonce i temperatura osłabiło, nie chciało się iść:-) pozdrawiam.
Wkraju, lubie stanąć w najwyższym punkcie łąki i patrzeć na góry za Wiarem, teraz zieleń młoda, soczysta, doskonale odznaczają się liściaste od iglastych, a nawet rodzaje drzewa mają inny odcień; tęskni człowiek za słońcem, bardzo; pozdrawiam.
Krzysztof, próbuję od czasu do czasu zbierać nasiona i wysiewam z różnym efektem, niektóre udają się, inne nie kiełkują wcale, bo rośliny mają różne wymagania; jedne potrzebują przemrożenia, inne leżą w ziemi i ze dwa lata:-) już wyczytałam, że te moje siewki teraz trzeba przepikować do doniczek, a dopiero na wiosnę wysadzić; z jakim efektem, ile przetrzyma? zaobserwuję i napiszę; takie grzechy porzucenia zabytków to wszędzie można zobaczyć, zauważyliśmy też taką prawidłowość, jak resztki dworu, to paskudne zabudowania popegierowskie, wszędzie parcelacja; pozdrawiam.
Krystynko, w mojej rodzinnej wsi też były wszędzie ławeczki, w dzień powszedni, po obrządku inwentarza, sąsiedzi wychodzili spotykać się, posiedzieć, porozmawiać, a w niedzielę po południu to wszystkie ławeczki były zajęte; teraz takie zjawisko to obserwuję w Rumunii, wszędzie siedzą babuszki, dziadkowie, młodzi jeśli są, pracują; ja za słońcem tak, za gorącem nie, ale jak to można pogodzić:-) powojnik rośnie pozawijany w gałęziach kaliny, ale raczej lubi słońce, można go rzucić na siatkę ogrodzenia; zaprzyjaźnilibyście się:-) pozdrawiam.
U was to zawsze sie dzieje:-) super:-) przygodo trwaj a życie u Was piękne :-) masz rękę do kwiatków i do robienia zdjęć. Foto z pszczolkami wyszlo ci rewelacyjnie... pracusie:-) trzymajcie sie i również ciepelka życzę
Wasz jest każdy dzień z tego co tu czytam i oglądam. Brawo Wy :) asia
Agata, leje znowu, woda wlewa się do autobusów pod przejazdami, sieć nie nadąża z jej odbieraniem; skończył się czas na chodzenie po krzaczorach, pokrzywy wysokie i nic nie widać; pszczółki teraz pochowane w ulach, wszędzie mokro, do zaglądnięcia do uli musi być ładna pogoda, żeby choć część z nich wyleciała w świat; dzięki i pozdrawiam.
Asia, nie, nie każdy, mamy babcię wiekową, musimy odwiedzać, zaglądać, dobrze, że jest w formie; jest dużo zajęć, nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć, maj zaatakował, ale uporamy się powoli; pozdrawiam.
Prześlij komentarz