poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Wielkie odkrycia, małe radości czyli uroki codzienności ...

Muszę, bo inaczej się uduszę:-)
Otóż moi sympatyczni znajomi, Ania i Stefan Kraśniccy, dokonali niezwykłego odkrycia.
Wspominam o nich często, to bardzo wierni miłośnicy Pogórza, a odkrycie miało miejsce w sympatycznych, rodzinnych okolicznościach. Bo oto ich kuzynka-grzybiarka, która jak mawiają "zbiera i je wszystkie grzyby, i żyje"zrobiła zdjęcie motylkowi i przesłała do nich. Od razu pojechali w teren, udało im się odnaleźć w liściach drzew owe klejnociki i  tadam! proszę bardzo, niezwykła rzadkość, uznana za wymarłą ... oto opis i zdjęcia przesłane mi przez Stefana ...




... gatunek występował w Polsce tylko w Węgierce na Podkarpaciu do 1967 roku.

„Neptis sappho Pallas,1771 czyli Pasyn debrak, mający na „Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych” status wymarły (od 1967r) roku lata w okolicy Przemyśla.
Wczoraj (07.08.2019r) tuż przed burzą widziane były trzy osobniki tego gatunku i pomimo silnego wiatru, jednego z nich udało się udokumentować.
Latał dość wysoko w koronach drzew i siadał w tzw. „punktach widokowych” aby mieć na oku patrolowany obszar.
Cieszy fakt, że jednak nie wymarł…”

Ja to nie znam się na motylach, rzadkich roślinach, ale cieszą mnie takie odkrycia bardzo,  że właśnie tu, w naszej "małej ojczyźnie". To chyba taki lokalny patriotyzm:-)
Przez Pogórze przewaliły się burze i  zwalne deszcze, wystarczyło 1,5 doby, by rzeki wypełniły się po brzegi i groziły podtopienia. Takim wskaźnikiem jest Wiar, w nim wody przybywa w mgnieniu oka ...



Za to po opadach rankiem świat otula tajemniczo mgła, promienie słońca usiłują przedrzeć się przez nie, tworząc niezwykłe, miękkie rozmazane obrazy ... jeszcze wczoraj świat utopiony w strugach deszczu, rankiem znowu lato, a właściwie pierwsze symptomy jesieni.




Widok z okna na "zapotoczne" łąki zmienia się jak w kalejdoskopie.
Czasami mgła jak mleko przysłania widok na kilka metrów, a czasami przesuwające się światłocienie tworzą ruchome obrazy, jednakowoż przyciągając oko i obiektyw aparatu:-)



W przydomowym ogrodzie kwitną ketmie syryjskie, obfitujące w pyłek i być może, w nektar, bo pszczół i trzmieli na nich dużo. Lubię je obserwować, kiedy utytłane w grubych ziarnach pyłku od głowy po odwłok nieporadnie usiłują się oczyścić nóżkami ...



Ostatni wyjazd rumuński zaowocował oczywiście zrobieniem w domu placinty, smażonych sporych buł z lekkiego ciasta drożdżowego z nadzieniem ze słonego sera ze szczypiorem.
Taki wzór pierogowy, jak te z Poiana Glavoi, a nie okrągłe z wiatraczkiem ze składanego placka ... są pyszne na świeżo, gorące i chrupiące, niezłe też na zimno. Ten słony ser nadaje im wyrazu ...


Ze dwa razy do roku nachodzi mnie wewnętrzny przymus wyszorowania podłogi w pogórzańskiej chatce. Znacie zapach takiej podłogi, schnących surowych desek, potraktowanych szarym mydłem? żadne tam płyny, mopy, gładkość i błysk, tylko szczotka ryżowa, szorowanie i pot kapiący z czoła ...


Pewnie każdy zna scenę z filmu "Znachor" ... wspominamy ją z mężem ze śmiechem, przypominając sobie kolejne inwektywy, którymi pani Dykiel obrzuca pana Bińczyckiego, człowieka o kamiennym spokoju, którego nic nie rusza ... żebyś ty w wodzie siedział, a napić się nie mógł ... żebyś na górze siedział, a słońca nie widział ... żeby cię sraczka męczyła:-) ...


O, nie, nie! ja tam nie mam frymuśnych płócienek na sobie, tylko zwykły podkoszulek, który można wykręcać po robocie:-) za to potem z dumą patrzę na złociste, wyszorowane deski.
Różnymi drogami jeździmy po obu Pogórzach, Przemyskim i Dynowskim ... własnie na tym ostatnim, na końcu jednej z dróg nieoczekiwanie zobaczyliśmy prześliczną kapliczkę z pnia drzewa, z Frasobliwym w dziupli ...



Bocianie gniazda pustoszeją, druty sieci energetycznych oblepione zbierającym się do odlotu drobnym ptactwem, niskie słońce oślepia oczy nad zachodem, ranki rześkie ...
ech, jesieni, za szybko przychodzisz!



Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!


19 komentarzy:

Aleksandra I. pisze...

Oj tak chyba po tym upalnym lecie nadchodzi jesień, jaka będzie. A no zobaczymy. Dobrze, że póki co pada deszcz, susza dała się we znaki. Piękny jest ten motyl, tyle mogę napisać, nie znam się kompletnie na gatunkach motyli. I jak tu nie cieszyć się naszymi miejscami gdzie aktualnie żyjemy. Pozdrawiam serdecznie.

OdnowionaJa pisze...

Pełno radości w tym poście. Motyl jest zjawiskowy. Kocham mgłę, miło mi ją widzieć na zdjęciach jakże magicznych. Ja cieszę się na jesień, moja ukochana pora roku. :)

Kapliczka boska, wspaniale wykonana. No, a te buły to wyglądają na takie, które zjadłabym i to już. :D Pozdrawiam serdecznie, pięknych dni. :)))

Lena pisze...

A ja chciałabym jeszcze trochę lata, jeszcze nie nacieszyłam się nim��

wkraj pisze...

Faktycznie wielkie odkrycie, zobaczyć coś czego nie powinno już być. Bułki nie tylko pięknie wyglądają ale też pewnie były pyszne ale najbardziej rozbawił mnie fragment dotyczący szorowania podłogi z tekstami ze "Znachora". Pozdrawiam sedecznie

PIK pisze...

Ooo matko! Ile wody w Waszej rzece!!! A na południu Mazowsza susza do kwadratu! Piękny ta kapliczka. Zawsze o takiej marzyłem... Mam nawet Frasobliwego, tylko pnia brakuje...
Pozdrawiam serdecznie - Kordian

BasiaW pisze...

Kto wie jak się to szorowanie skończyło???:-)
A motyl niezwykły!

Maks pisze...

Motyl robi ogromne wrażenie, wspaniała historia i jakże szczęśliwe spotkanie. A na te placinty narobiłaś mi smaku... Pozdrawiam! ;)

Czesia pisze...

Mario to cieszę się z tego okazu razem z wami i rozumiem tą radość .te placki z wyglądu bardzo przypominają mi nasze tzw.korże .Przepis w rodzinie z dziada pradziada.Tylko 4 skladniki na luźne ciasto oby tylko dalo się uformować walek i go pokroić na kawalki spłaszczyć dłonią i na patelnię .Mąka ,zsiadłe mleko ,sól i soda oczyszczona .My je uwielbiamy.Co do pani Dykiel to ona chyba w tych złośliwych życzeniach uzyła słowa -traszka.ja tak usłyszalam .Na jesień czekam z utęsknieniem bo upały mi bardzo dokuczyły w tym roku.Pozdrawiam serdecznie z Bawarii.

Piotr z Roztocza. pisze...

Skoro motylki odrodziły się po tylu latach,może i wszystko w świecie przyrody zacznie się odradzać, jak tylko my ludzie przestaniemy tej przyrodzie przerzkadzać.Ps.Czy taka podłoga nie wymaga żadnej immpregnacji? Pozdrawiam.Piotr.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ola, jesień jak nic, wczoraj rano jeszcze upał duszący, potem przeszedł front i ochłodzenie, że szybko trzeba było szukać cieplejszej odzieży; cieszą takie odkrycia, może rzeczywiście przyroda odradza się; przebywam teraz w domu, ciągły hałas miejski, w dzień i w nocy, no i jak to się ma do ciszy naszego Pogórza? pozdrawiam.

Agnieszko, motyl to ważne odkrycie, występuje tylko na Podkarpaciu; mgieł coraz więcej, nie tylko po deszczach, każdy ranek z mgłą; i ja lubię jesień, choćby ze względu na niższe temperatury; ka[liczka przecudna, z pnia jak lubię; zupełnie nie przemawiają do mnie współczesne, betonowe kapliczki; placinty znikają szybko, są pyszne; pozdrawiam.

Lena, ja też, ale takiego bardziej chłodnego, upał osłabia moje funkcje życiowe:-) pozdrawiam.

Wkraju, to prawie jak zobaczyć dinozaura:-) placinty smakowite, zawsze jemy w Rumunii, od kiedy je odkryliśmy, oprócz oczywiście ciorby i mici:-) wracam do "Znachora". do tych klimatów wiejskich; pozdrawiam.

Kordian, już wody spłynęły, tylko położone na brzegu trawy znaczą poziom, dokąd sięgały; takie wysokie wody, ciemne i groźne robią na mnie wielkie wrażenie, to żywioł nie do okiełznania; kapliczka bardzo strannie wykonana, zobacz, jaki ma dopasowany daszek, cebulkę cerkiewną, krzyż wieńczący, wszystko starannie wykonane; mnie tez spodobała się, widziałabym taką u nas, choć mam już jedną z Frasobliwym, z pustego pnia orzecha; pozdrawiam.

Basia, pan Bińczycki oparł się urokom i zalotom pani Dykiel, była wściekła, więc obrzuciła go tymi epitetami, które dziś wywołują uśmiech na twarzy; dziś pewnie zostałby zbluzgany ordynarnie, jak słyszy się na ulicy lub zza płotu, ponoć dziewczyny są gorsze od chłopaków:-) motyl klejnocik, ze względu na rzadkość i urodę; pozdrawiam.

Maks, odkrycie ostatnich lat, bardzo ważne; ale kto zobaczyłby motyla i nazwał go, jak nie prawdziwi pasjonaci; prawdziwe placinty zjesz, jak pojedziesz do Rumunii, przecież marzenia spełniają się, a tymczasem można zrobić sobie samemu, na bazie chociażby sera feta:-) pozdrawiam.

Czesia, ja cieszę się podwójnie, że to u nas, i że to moi znajomi:-) nie spotkałam się nigdy z nazwą korże, więc od razu wygooglałam sobie, co to takiego; Twój przepis bardzo podobny do naszych proziaków, tylko nasze piecze się na blasze kuchennej, a Twoje smaży; nie ma już aktorów tej klasy, wykrusza się pokolenie, teraz celebryci-aktorzy brylują, nie dorastając tym pierwszym do pięt; upałów i ja nie lubię, to chyba kwestia peselu:-) pozdrawiam.

Piotr, przyroda odradza się na nieużytkach, obszarach pozostawionych samym sobie, bo te wielkopowierzchniowe uprawy przerażają, hektary kukurydzy, albo słoneczników, i to u nas, gdzie pola zazwyczaj były rozdrobnione, uprawy urozmaicone, na zagonach rosło wszystko; podłoga z surowych desek, pewnie przydałaby się impregnacja, łatwiej byłoby ją myć, ale chciałam taką jak w wiejskiej chacie, to i teraz muszę szorować:-) pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, gratuluję. Ten tekst jest inny, bardziej Twój. Późno już, miałem jutro przeczytać na spokojnie, ale gdy na zbiorczej liście przeczytałem pierwsze słowa, te o motylu, otworzyłem blog. Miło mi się czytało i nastrojowo, a wiesz, że słowa są dla mnie ważne.
Jesień, za wcześnie przychodzisz. Proste, celne i ładne.
Tak, za szybko, ale to znaczy, że dobrze minęły Ci letnie dni, wszak tylko dobry czas pędzi. Zły się wlecze.
Powiem Jankowi o tym ładnym motylku. Może nie słyszał o nim?...

Pellegrina pisze...

Takiego rzeczywiście nie widziałam ale ja nie jestem znawcą motyli, najbardziej mi się podobają małe, zwyczajne modraszki i popularne cytrynki. Za to ciem mam zatrzęsienie gdy zapalę światło na tarasie wieczorową porą.
Cieszy mnie, że zbliża się moja ukochana, bo te upały strasznie mi dojadły a i pod koniec sierpnia czasem jest 33 stopnie.
Te placinty chyba smażone w tłuszczu, czy mogą być pieczone w piekarniku, jeśli to drożdżowe ciasto?
Uwielbiam zapach schnącej drewnianej podłogi szorowanej z całych sił szczotą, nie musi nawet być podkasana spódnica dla klimatu :-)
Teraz tak szoruję siedzisko pod lipką a potem przecieram olejem tarasowym lub woskiem
Jaki urokliwy ten Frasobliwy w dziupli, muszę ja znaleźć taką dziuplę dla mojego Antoniego

mania pisze...

Miłe to, że taki piękny gatunek przetrwał. Mnie osobiście cieszy nadchodząca jesień, najbardziej fotogeniczna pora roku :)
Dobrego tygodnia!

Anonimowy pisze...

Odkrycie na skalę ogólnopolską , wielkie gratulacje.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, dzięki za dobre słowo; czy wiesz, że wczoraj pod wieczór usłyszałam klangor żurawi? chyba już zaczynają się pierwsze odloty, a mnie przyprawiają o smutek; czy to był dobry czas? powiedziałabym intensywny, lato uciekło nie wiadomo, kiedy; jeśli Jan interesuje się motylami, na pewno słyszał, dla mnie tym cenniejsze odkrycie, że u nas, że znajomi:-) pozdrawiam.

Krystynka, ja też nie widziałam, choć włóczę się po łąkach i zwracam uwagę na motyle, ten akuratnie w koronach drzew żyje; jak ćma do światła, skądś to porzekadło jest; a moi znajomi napisali mi potem, że kiedy wracali od nas, spotkali kolejnego motylarza, właśnie nocą, kiedy do lampy i na płótnie obserwował pod lasem ćmy, zagadali się do północy; znaczy swój swego zawsze pozna:-) placinty smażone, pewnie można i w piekarniku, ale krótko, bo ciasto leciutkie; podkasana spódnica to sam smaczek, uwielbiam tę scenę ze Znachora:-) olejowane deski nie zostawiają śladów na ubraniu? cudna kapliczka, bardzo starannie wykonana, może dorobimy się podobnej; pozdrawiam.

Mania, motyl to właściwie nie wiadomo, czy przetrwał, czy może zaleciał z południa, ale skoro już jest i ma się dobrze, to chwała mu za to:-) zbierałam już grzyby pod chatką, w lasach stoją auta, znaczy sezon rozpoczęty; czekasz na kolory:-) i Tobie dobrego, pozdrawiam.

A..., przekażę Stefanowi i Ani, dzięki wielkie; pozdrawiam.

Beskidnick pisze...

Ciepły kobiecy post. Z wielką przyjemnością przeczytałem.
A motylki to duża rzecz choć drobne ciałka.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maciej, wielkie dzięki za dobre słowo; każdy klejnocik odkryty na Pogórzu napawa mnie dumą, choć ani krzty w tym mojej zasługi, ale na naszej ziemi, której długo szukaliśmy, wybraliśmy i ukochaliśmy; pozdrawiam.

Enrico pisze...

Cześć ! Napisałaś ".. własnie na tym ostatnim, na końcu jednej z dróg nieoczekiwanie zobaczyliśmy prześliczną kapliczkę z pnia drzewa, z Frasobliwym w dziupli ..."
Jetem kolekcjonerem takich kapliczek, jeśli to możliwe to podaj namiary, jeśli nie, to też w porządku
pozdrawiam
Enrico

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Enrico, chyba za bardzo nie pomogę:-) to okolice Świebodnej albo Jodłówki, wjechaliśmy w wiejską drogę pod górkę na pola, bo na następnym pagórze zobaczyliśmy fajną drogę i myśleliśmy, że może mają połączenie; a swoją drogą, ciekawa pasja; mój sąsiad z kolei zajmuje się kamieniarką bruśnieńską, nepomukami, cerkwiami ... pozdrawiam.