Wstałam o tej ciemnej jeszcze porze, bo coś kiepsko śpię ostatnio, nawet spokój Pogórza nie pomaga.
Jak wstałam ja, to i ze mną psy wyraziły chęć wyjścia na podwórze. Przygotowałam im miski, wystawiłam na taras i zatrzymałam się na chwilę. Z lasu poniżej drogi, znad Makówki rozległo się dziwne szczekanie z wyciem... co te psy z Makowej tak szczekają, ale coś za blisko, może przejechał pojazd na syrenie? psy tak reagują na dźwięk syreny, wyją jak potępione. Ucichło, za chwilę znowu mrożące krew w żyłach wycie, najpierw jeden głos, potem dołączyły następne ... auuuu, auuuuu i znowu cisza. Stałam na tarasie i nasłuchiwałam, znowu to wycie, ale coraz bliżej ... do licha, przecież to wilki, a myślałam, że one wyją tylko w zimie, w największe mrozy:-)
Zjeżyły mi się włosy na karku ze strachu, zagarnęłam psy do chatki, a wczoraj rozmawiałam z Anią od storczyków. Ponoć wokół wioseczki krążą wilki, ktoś widział z okna domu 3 sztuki, zaginął im pies, kuternogi Paździocha nie widać u nas, a zawsze przychodził coś przekąsić. Przecież nie tak dawno na śniegu widzieliśmy mnóstwo świeżych tropów, wilki są w okolicy, ale żeby tak blisko chatki ... za pół godziny wyszłam znowu, nic, cisza, pewnie przeniosły się gdzieś dalej.
A kiedy znowu wyjrzałam na taras już o świcie, strach zmniejszył się, ptaki rozpoczęły koncert i świat wokół wydawał się o wiele przyjaźniejszy.
Oprócz tego Ania powiedziała mi, że w okolicy Kanasina ktoś z jej znajomych widział niedźwiedzicę z dwójką młodych. To, że jest tam niedźwiedź, to wiedzieliśmy, a teraz doszło jeszcze potomstwo, będzie spore zagęszczenie.
Boję się o psy, ale jak je utrzymać na podwórzu, Mima jeszcze trzyma się obejścia, ale Amik to włóczykij.
Skoro wstałam tak wcześnie, to wzięłam się za ciastka amoniaczki, maczane w białku i cukrze, zanim mąż obudził się, w chatce pachniało już wanilią:-)
Trochę było za zimno, żeby od rana brać się za prace w obejściu, więc kręciliśmy się po okolicy autem. Nad Wiarem w Trójcy wypatrzyliśmy rozłamaną ogromną wierzbę, w środku wypróchniałą. Takie próchno jest potrzebne do odymiania pszczół podkurzaczem, nazbieraliśmy cały worek, wystarczy na dłuższy czas. Nad dolinami krążą orliki, ptactwo w zalotach, nawet kowalik wyszykował już dziuplę dla swojej wybranki i wydziera się teraz na czubkach drzew, usiłując ją zwabić ... elegancko wylepiona, o średnicy nie pozwalającej obcym wejść do niej.
Szpaki przymierzają się do budek z pni, które zawiesiliśmy w zeszłym roku.
Nocne mrozy na otwartej przestrzeni zwarzyły zawilce, białe kwiatki pożółkły, w zaciszu lasu czy głębokim jarze uchowały się w dobrej kondycji ...
Kiedy uspokoił się zimny wiatr, w słońcu było całkiem przyjemnie.
Ludziom ciężko wytrzymać w domu, do lasu nie wolno, ale łąkami można wędrować:-) dwójka rowerzystów wybrała się na Kopystańkę, ze sporym utrudnieniem pokonując od naszej strony "zapotoczne" łąki. Dwójka innych turystów poszła również łąkami w tamtym kierunku ... siedzieliśmy z mężem w zaciszu, pod ciepłą ścianą chatki i obserwowaliśmy ich szybki marsz pod górę ... oo! to młodzi ludzie, my zrobilibyśmy już ze trzy przystanki:-)
Trochę przesadzałam zioła, trochę wyciągałam chwasty z grządek, wynosząc je na kompostownik. Ma być cieplej, a przede mną mnóstwo przyjemnych zajęć w obejściu, wtedy człowiek zapomina o czyhającym niebezpieczeństwie.
Trochę zdjęć zza szyby auta ...
Lubimy zrobić sobie wycieczkę na powrocie do domu, nadkładając drogi aż pod Dynów.
Pod koniec zeszłego roku otwarto nowy most na Sanie na trasie Sielnica-Słonne, ależ ładna droga ...
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, trzymajcie się zdrowo, pa!
22 komentarze:
Wielu ludzi teraz żle śpi. Jest to naturalne, kiedy czujemy zagrożenie. A czujemy je wszyscy. Sytuacja z wilkami była niesympatyczna. Cóź, w głowach mamy, że są dla nas zagrożeniem. Psy trzeba trzymać jednak w zamknięciu. Jeden z moich psów to Podhalan - czyli pies stróżujący - właśnie przed wilkami. Wili zaczynają być w wielu miejscach Polski. Sąsiedzi mi donieśli, że widziane były 5 km od nas. Rozumiem wspieranie przyrody, ochronę gatunków, ale przyznam zupełnie szczerze - wolałabym wilki oglądać jedynie w parkach narodowych!..
Tak sugestywnie opisywała Pani ten lęk przed wilkami, że i mnie przeszły ciarki, tylko czytając o nich. Widoki tak wspaniałe, przejrzyste że oglądając je czuło się rześkie poranne powietrze. Tak, to prawda z tym snem. Do tej pory byłam porannym śpiochem, a teraz... Tyle się nasłucham i naczytam, że lęki swoje robią i sen jest krótki. Jedyna pociecha to ta, że dzień dłuższy a jest co robić. Pozdrawiam,Alik
W naszej okolicy też parę psów poginęło.Podobno to sprawka wilków, ale nie wszyscy w to wierzą. Tak czy siak tropy wilcze ludzie widzieli i wycie słyszeli, a my to nawet wilka widzieliśmy w zeszłym roku przy bramie naszego ogrodu. Do lasu nikt wczoraj nie szedł, choć tu wokół tylko lasy gromadzkie i prywatne. Ludzie pozamykani, zalęknieni, ale przyroda odradza sie jak co roku dzika i wolna.Też kiepsko spię. Dzisiaj ma byc juz cieplutko, można będzie cos w ogrodzie porobic bez ryzyka przeziebienia.
Marysiu! Pozdrawiam Cie serdecznie zza Sanu.
Wilki! czytalam i czulam Twoje przerazenie a potem mimo wszystko pomyslalam, ze to fajny strach. Jestes wsrod przyrody ze wszystkimi jej atrakcjami. Pieski trzeba pilnowac, balabym sie o nie. I jeszcze niedzwiedzica z mlodymi!
Tez wymyslam z kuchni, bo siedze w domu i chce sie eksperymentowac. Ostatnio zrobilam sernik japonski a do niego lemon curd....pyszne to wszystko tylko wizyty zakazane wiec jemy we dwojke a raczej ja pochlaniam..ojej! nie chce sie wazyc! pozdrawiam i trzymajcie sie zdrowo.
No wrażeń moc w Twoich stronach. Ludzi mniej na szlakach wszelakich to zwierzyna swobodniej czuje się. Obyśmy w zdrowiu przeczekali te trudne chwile. Życzę spokoju i zdrowia.
Jak dobrze ,ze są blogi Moge chociaż z mojego małego mieszkanka w bloku, gdzie sobię siedzę w izolacji powędrować wlasnie np z Wami dzięki Twoim opowieścią, gdzie bym tam pomysłała o wilakch np..tu na pewno nie przyjdą:):):
Ja na szczęście dobrze śpię ale ja mam taki dziwny dar wiary, że ciągle bez wzgledu na to co się dzieje wierzę, że będzie dobrze.MUSI !! Pozdrawiam
Też bałabym się o swojego Timmiego. Ja czuję przerażenie na samo słowo wilk, a co dopiero, jakbym wiedziała, że są gdzieś blisko... Niech pieski pozostaną bezpieczne, aż miło popatrzeć na ich radość. :) Cudowne miejsca, takie krajobrazy, które są bliskie memu sercu, miło popatrzeć. :) Pozdrawiam serdecznie, życzę Ci i Twoim bliskim zdrowia. <3 :)
Tak , teraz kiedy ludzie siedzą w klatkach , przyroda bierze świat w swoje ręce. A ja chciałam ci podziękować za to , że jesteś , że opisujesz tereny za którymi często tęsknię, brak mi lasów i wzgórz. Mogę do ciebie wdepnąć i zobaczyć co tam słychać.Pozdrawiam cieplutko
Witaj Marysiu! Zbudowałaś nastrój w swoim poście. Prawie usłyszałam to wycie wilków. Zazwyczaj w Wyluzowanej słyszymy je zimą, gdy idą grzbietem Kozińca. Słyszymy wtedy opowieści o porwanych i pożartych wiejskich psach.Teraz , gdy już wiosna wokół nas cicho. Tylko Bruno, piesek pilnujący nieczynnego Ośrodka Orlenu, daje znać, że ktoś lub coś kręci się na stoku. Dobrze Marysiu, że udało Ci się zajrzeć na Pogórze, bo szkoda wiosny w tak cudnym czasie wiosny.serdeczności ,zdrowia zyczę
Ja, koleżanka, każda ze swoimi dziećmi, bardzo często jesteśmy na szlakach tych okolic. Po Połoninkach Kalwaryjskich spacerujemy chyba w każdą niedzielę, Leszczyny, Paportno, szlak na Suchy Obycz i wszystkie możliwe łąki. W pewną styczniową, wietrzną niedzielę, weszłyśmy na Żytne. Odpoczywając na wiatce, dostrzegłyśmy idące w naszą stronę stado zwierząt. Stado szło ścieżką szlaku, od Paportna. Okazało się, że to wataha wilków, 100 do 150 metrów od nas. Wataha liczyła ponad 10 osobników. Nie wyczuły nas, ponieważ mocny wiatr wiał w naszą stronę. Zebrałyśmy się i w szybkim tempie zeszłyśmy do pierwszych zabudowań. Na drugi dzień funkcjonariusze S.G. w Huwnikach, poinformowali nas, że wataha liczy 16 osobników.
P.S.Gratuluję bloga, jestem czytelniczką od wielu lat. Pozdrawiam serdecznie :) Aneta z Przemyśla.
Natura nie znosi próżni. Zniknęli ludzie pojawiła się zwierzyna. Nawet po miastach biegają dziki, bo my zamknięci w domach. U nas wiosna już bardziej zielona coraz bardziej cieszę się, że jest ogród i będą wycieczki do ogrodu, do altanki, kolejna na rabatki całe mnóstwo możliwości :) Trzymaj się zdrowo. Pozdrawiam ciepło
Adel, masz rację, poczucie zagrożenia burzy nasz porządek świata; kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy wilki na łąkach, to z wrażenia zaparowały szkła lornetki, a serce biło mocniej z wrażenia; potem przyzwyczailiśmy się do ich dalekiej obecności, jak nam się wydawało; jednak wcale nie były tak daleko, są coraz śmielsze; w dzień nie czuję zagrożenia, to zdarzenie o czwartej nad ranem jednak wywołało strach, wręcz przerażenie; hm! 5 km od Was? one są już bliziutko, szybko pokonują odległości; rozumiem hodowców bydła, trzody, którzy domagają się ochrony, odstrzału, to ich dorobek życia; pozdrawiam.
Alik, ciemność potęgowała wrażenie, a to wycie było przerażające, może i wcześniej tak wyły, tylko ja, zamknięta w chatce, nie słyszałam ich, choć psy bywały niespokojne; ranki na Pogórzu są wspaniałe, zmrożone, potem widoczność psuje się, w powietrzu unosi się opar mgielny; mnie budzi gdzieś tak po północy, przeważnie czytam, choć zasób książek kurczy się, biblioteki zamknięte; nawet praca na świeżym powietrzu czasami nie pomaga; pzdrawiam.
Ola, mąż zawsze pociesza mnie, że psy wyczuwają wilka i boją się, ale co będzie, jak spotkają je w pół drogi? Amik włóczy się, zagląda do sąsiada, a czasami nawet przyniesie z łąk kawałek sarniej nogi z raciczką, resztki z wilczej uczty; mamy nieogrodzone tak całkiem, a poza tym nauczył się przeskakiwać płot z przodu; wracaliśmy w niedzielę opustoszałymi wioskami, miasteczkami, przygnębiające wrażenie; pozdrawiam.
Grażyna, no, zjeżyły mi się włosy na głowie ze strachu, wokół ciemność i to przerażające wycie, które znałam do tej pory z filmów; pieski zazwyczaj są przy mnie, ale wychodzą na obwąchanie najbliższej okolicy, zazwyczaj w dzień, czasami w nocy domagają się wypuszczenia; niedźwiedzica z młodymi wzbudza we mnie mniejszy strach niż wilki, po prostu nie będę chodzić na Kanasin:-) czytałam o serniku japońskim, zaciekawił mnie przepis, ale zrezygnowałam, bo trzeba go chyba piec w wodzie, jakoś mnie to nie zachęciło:-) nie martw się, dodatkowe kilogramy to nic ważnego, byle zdrowie było:-) pozdrawiam.
Ola, te wrażenia takie niezbyt przyjemne, bardzo wystraszyłam się; przede wszystkim zdziwiliśmy się z mężem, że rankiem nie wychodzą sarny na łąki, teraz już wiemy, dlaczego; tak, każde wyjście do sklepu budzi lęk, zabezpieczam się, używam maseczki, rękawiczek, płynów dezynfekujących, ale niepewność pozostaje; pozdrawiam.
Jola, to jesteś trochę uwięziona, jak księżniczka w wieży:-) żartuję, trzeba jakoś przetrzymać ten ciężki czas mnóstwa zakazów, ale to dla naszego dobra, bliskich, rodziny; chcę wierzyć, że będzie dobrze, ale gdzieś z tyłu czai się strach, nie mogę go pokonać; pozdrawiam.
Agnieszko, w mieście źle, na Pogórzu wilki, wszędzie czyha niebezpieczeństwo:-) to było z lekka przerażające doznanie, wycie wilków, kolejno dołączały następne, i to niedaleko, tuż za drogą; masywy leśne, dzikie ostępy, to i dzika zwierzyna czuje się tutaj dobrze; pozdrawiam.
Jasmin, zobacz, taki mały, niewidoczny wirus zmienił cały świat nie do poznania, i śmiem przypuszczać, że ten świat nie będzie już taki sam; może to sama Natura w końcu zbuntowała się za takie traktowanie przez człowieka i powiedziała STOP, teraz ja wam pokażę! ... tyle miłych słów, dzięki Ci za nie; wiem, że wyjechałaś daleko, na drugi koniec kraju, zatem zaglądaj, by utulić tęsknotę, coś zawsze pokażę z bliskich Ci stron:-) pozdrawiam.
Bożena, nie było moim zamiarem budowanie nastroju:-) przeraziłam się jak licho, bo ogólnie to nie nie jestem odważna:-) do tego ciemność, to przejmujące wycie i bliskość wilków, kiedy w końcu dotarło, że to nie psy, a właśnie one; do tej pory nigdy nie słyszałam wilków, nawet kiedyś pomyślałam, że są gdzieś w pobliżu, a nie słychać ich, to i doczekałam się; ma nadzieję, że ktoś dba o Bruna, nie jest pozostawiony sobie; chciałabym cały czas przebywać w chatce, ale nie da się, są ważniejsze powinności; wzajemnie wszystkiego dobrego; pozdrawiam.
Aneta, nie dziwię się, że szybko wróciłyście do ludzi, to spora wataha, do tego tak blisko podeszła; niby mówią, że wilki nie atakują ludzi, ale nie wiadomo, jak zachowałyby się zaskoczone, zagrożone; ja tam bohaterką nie jestem, staram się unikać sytuacji ryzykownych, a już na Kanasin z niedźwiedzicą chyba nigdy nie pójdę:-) tak się zastanawialiśmy przed chwilą z mężem, ile one potrzebują pożywienia, dorosłe wilki ważą sporo, do 60 kg, samice trochę mniej, polują na zwierzynę płową, zwierzęta gospodarskie, i nie dziwię się, że mają w osobach rolników przeciwników; dzięki za dobre słowo; i ja pozdrawiam.
Wkraju, to prawda, oprócz tego zagarniamy coraz więcej terenów, przecinamy ich szlaki komunikacyjne, przegradzamy autostradami, ogrodzeniami; to, że dziki przychodzą do miast, to trochę winię ludzi, z radością je dokarmiają, a potem problem; ogród w dzisiejszych czasach to zbawienie, zwłaszcza dla maluchów; dziś wnuki siedziały w kamyczkach na podjeździe:-) trzeba wybrać mi się po bratki:-) dzięki i pozdrawiam.
Och, Mario! Pewnie wszyscy jesteśmy trochę przybici tą obecną sytuacją. Na zły sen i żona się uskarża, więc mam wyobrażenie, jak męcząca to dolegliwość.
Chyba poznaję zakręt na opadającej drodze. To o nim pisałaś, że jest blisko Waszej chatki?
Znam to uczucie ale głownie późnym wieczorem, gdy posiaduję na tarasie czekając na gwiazdy i często mi się zdarzało uciec w popłochu i zamknąć drzwi na dwa spusty. Kilka razy nawet obiegłam szybko chattę i pozamykałam okiennice, by złe licho się nie dostało. A w izbie gromnica, lampka, radio, dwie kołdry i bezpieczne banie się aż do uśnięcia.
Z Mimą już wszystko dobrze?
Mnie też stale coś budzi - ale tak jak dziś, zszedłem sobie na taras, i przy pełni księżyca słuchałem porannych śpiewów kosa.
Krzysztof, to jest takie, jak pstryk! palcami i już po śnie; tak, to blisko naszej chatki, zresztą tam wszystkie drogi są tak malownicze:-) można przejść od naszej chatki łąkami, o których Ty mówisz, że poszedłbyś między tymi zagajnikami, wyszukując dogodne przejścia; pozdrawiam.
Krystynko, kiedyś zdarzyło mi się przysnąć w fotelu na tarasie po koszeniu trawy, byłam bardzo zmęczona; opadła mi głowa, zbudziłam się i z przerażeniem stwierdziłam, że wokół zupełna ciemność; zerwałam się jak oparzona:-) u mnie przekręcenie zamka w drzwiach chatki działa pozytywnie na poczucie bezpieczeństwa; jeszcze jutro kroplówka, leki do domu; przysparza nam Mima skoków ciśnienia, najpierw w niemowlęctwie parwowiroza, teraz babeszjoza, ale trzeba ratować stworzenie; też przywiozłam z Pogórza 3 ukąszenia kleszcza, ale o siebie się tak nie martwię:-) pozdrawiam.
Maciej, nie dziwię się, że budzisz się w nocy, przeszedłeś swoje, to nie jest obojętne dla spokoju duszy; kosy pogwizdują prześlicznie, niedawno dołączyły szpaki, a w ogóle świt, śpiewy ptaków przepędzają nocne zmory; pozdrawiam.
Chyba masz rację...
Witaj Mario
Byłęm 3 tygodnie temu w okolicach Kalwarii Pacławskiej. Ujrzałem wtedy pierwsze oznaki wiosny idąc przez Pacław na Mandżochę. Dziś wychodzić nie można, ale przyroda trochę odżyje od ludzi, choć na Pogórzu ludzi i tak niewielu. Zwierzyny zawsze było u nas najwięcej. Teraz pewnie liczby się podwoją
Pozdrawiam serdecznie
Tomasz
Ech, tęsknie za lasem i włóczęgą, dobrze że chociaż mam ma psa, to na długachny spacer można iść.
I my miałyśmy ostatnio spotkanie z wilkiem, w biały dzień spotkałyśmy go na ścieżce w Tworylnem.
Serdeczności
Maciej, zmartwienia chyba nie omijają nikogo ...
Tomasz, dziś już kwitną tarniny i dzikie czereśnie, białe poduchy, ale jest zimno; mogę być na Pogórzu, bo mamy tu gospodarstwo, z niecierpliwością uciekam z miasta; na łąki nie wychodzą sarny, od kiedy pojawiły się wilki; pozdrawiam.
Mania, uważaj na Florka i kleszcze, moja Mima złapała babeszjozę przed samymi świętami, szybko zareagowaliśmy, kroplówki, zastrzyki i dziś jest już dobrze; dużo jest wilków, pewnie nie raz obserwują nas oczy z krzaków, kiedy łazimy po okolicy; dlatego nie zabieramy nigdy psów na wędrówkę; pozdrawiam.
Ja dziś o czwartej nad ranem (no powiedzmy parę minut po trzeciej w nocy)miałem bardzo bliskie spotkanie oczy w oczy z... szakalem złocistym i na ta pilnie strzeżonym, monitorowanym i ogrodzonym terenie elektrociepłowni!
Prześlij komentarz