piątek, 2 lutego 2024

Trzy zamki ...

 Ojejku! nie mogę wygrzebać się z choróbska, które przyatakowało mnie po raz trzeci. Przełom listopada i grudnia to raz, potem przed świętami wirus przywieziony z babcią ze szpitala, a teraz przyczepiło się mnie coś, przyniesione może z apteki, może z przychodni, może z dnia babci, kiedy było nas w sali dużo:-) sama nie wiem. Dobrzeję, ale sił brak, a tu za pasem spotkanie roztoczańskie, mam jeszcze miesiąc na odzyskanie sił, a to wszystko trwa i trwa. No i ten gwizd w uszach, zwłaszcza w nocy, kiedy cisza w domu.

Czytam, oglądam filmiki na yt, zwłaszcza zainteresowały mnie Dolnośląskie  tajemnice p.Lamparskiej, i HistoryStory p.Kazka, jak i jego również History hiking, ciekawe bardzo rzeczy o Dolnym Śląsku, o których nie miałam zielonego pojęcia. Oglądam też podróże krajanina z Przemyśla Gregor w drodze, okolice te bliższe i dalsze, a także pogórzańskie. To pod wpływem właśnie jednego z odcinków ruszyliśmy późną jesienią na południe do Słowacji, aby obejrzeć, zwiedzić ruiny ciekawych zamków. Wybraliśmy się w dzień powszedni, po pierwszym solidnym przymrozku, gdy mijane rankiem okolice siwiały w słońcu.

Wyprawa niezbyt daleka, w okolice Humennego. Okolica obfituje w ruiny zamków, pięknie położone na szczytach gór, z dalekimi widokami. Pierwszym z nich był zamek Cicava, zbudowany w XII wieku. Jadąc od strony Humennego w kierunku na Vranov n/Toplou widzimy go z daleka na wysokiej skale. Jak urocza jest to okolica, niech pokaże filmik Frantiska Chmeliara, a nastrojowa muzyka dopełni wrażeń ...

Z zamkiem tym związana jest historia Elżbiety Batorówny, która wyszła za mąż w wieku 15 lat za Franciszka Nadasdy, ślub odbył się w pobliskim Vranowie, wesele trwało 3 dni, a gości sproszono w liczbie 4500. Elżbieta była siostrzenicą Stefana Batorego, zasłynęła niezbyt chlubnie jako "krwawa hrabina z Cachtic", bo tam zamieszkała. Ponoć zamordowała ponad 600 osób, odbył się proces, posądzono ją o czarnoksięstwo, wampiryzm, ponoć znaleziono rejestr jej ofiar ... zamurowano ją w komnacie z jednym tylko otworem do podawania posiłków, bo była wysoko urodzona, zaś sługi skazano na śmierć. Pozbycie się Elżbiety ma ponoć bardziej prozaiczne podłoże - spisek Habsburgów, władza, wpływy, jakże aktualne sprawy i dziś. 

W połowie góry budowla, która właściwie nie wiadomo czemu ma służyć. Okazało się, że to jakby kaplica grobowa, nieco poniżej malutki kościółek, również z okazałymi nagrobkami rodu Nadasdych i nie tylko. Dzień powszedni jest najlepszym do zwiedzania, wtedy nie ma ludzi i można zajrzeć w każdy kąt. Idą remonty, góry kamieni są z powrotem wmurowywane w rozlatujące się mury, na pewno korzysta się z funduszy unijnych. Sama ścieżka do góry bardzo ładna wśród starych drzew, miejsce robi wrażenie ... zamek słynął również z "Księgi Kłamców", która znajdowała się w tutejszym archiwum Zemplińskiego powiatu, zapisani w niej najwięksi kłamcy i największe kłamstwa. 







Zawróciliśmy kilkanaście kilometrów w stronę Humennego, przy głównej trasie na południe, na okazałym wzgórzu znajdują się również malownicze ruiny zamku Brekov. Ilekroć mijaliśmy je w drodze do Rumunii, zawsze mówiliśmy - trzeba tu kiedyś wstąpić:-) I teraz nadszedł ten czas, wcale nie po drodze, tylko celowo, bez gonitwy czasowej. A zastanawiałam się, jak tam dostać się po tej stromiźnie widocznej z drogi. Parking znajduje się przy cmentarzu z drugiej strony, ścieżka łagodnie wznosi się coraz wyżej, słońce daje popalić, ale chłodny wręcz mroźny wiaterek nie pozwala zdjąć bluz.



Na zdjęciu pracują same kobiety, noszą metalowe rury do składania rusztowań, bo trwa remont murów. Potem siadają w zaciszu i wesoło rozmawiają, przy nich śpią spokojne psy. Nagle dzwoni telefon, na głośnomówiącym słychać, że to dzwoni ich szefowa, że tyle pracy, a one tu "rekreacju" uprawiają. Nie mam pojęcia, skąd wiedziała, a może po prostu znała swoje pracownice. Obiecały, że już-już wstają, co wcale nie było prawdą, bo kiedy schodziliśmy, one dalej tam siedziały:-) smagłe na twarzy, typ południowy:-)
 




Na południe od Humennego znajduje się miejscowość Jasenov, właściwie to jakby dzielnica miasta, tam także są podobne ruiny zamku. Również pięknie położone na szczycie góry, tutaj trzeba było wspiąć się leśną drogą przez bukowy las trochę wyżej. Słychać było piły pracujące w lesie, maszyny, czyli wycinka jak u nas.

Ostry skręt w lewo i już ukazują się nam białe mury jasenovskiego zamku. Wędrowaliśmy lasem, bez widoków, a tutaj rozpościera się szeroka panorama. 


Historia tego zamku podobna jak tych dwóch poprzednich, zbudowany w XIII wieku, przewijają się nazwiska Drughetów, zniszczony przez Rakoczego. Wiąże się z tym miejscem ciekawa historia, w XVI wieku bito tutaj fałszywe monety, po wielu skargach, które nadchodziły z Węgier i Polski, izba królewska nakazała pojmać fałszerzy. Oczywiście właścicielom Drughetom nie stało się nic, tylko mistrz Mikołaj pracujący w tej wytwórni został pojmany, osądzony i stracony w Preszovie.



Z zamku widok na sąsiednie pasmo, tak bardziej na wschód. 

To Humensky Sokol, rezerwat przyrody, z białymi skałkami, kwitnącymi wczesną wiosną włochatymi sasankami, gdzie mają tutaj stanowisko w naturze, byliśmy kiedyś je zobaczyć. Siedząc tam w cieple wiosennego słońca, nasłuchując powracających żurawi, obiecaliśmy sobie, że przyjedziemy kiedyś do jasenovskiego zamku ... i oto jesteśmy. Ale i do sasanek też się serce rwie:-)





Czeka na nas jeszcze jeden zamek, bardziej na południe, to Viniansky Hrad. Pewnie gdyby można było przejechać przez las, to zdobylibyśmy się na ten wysiłek, ale tam wszędzie zakazy, nie przejedzie. Nie chciało nam się objeżdżać pod Michalovce, a poza tym stare nogi były już zmęczone. Ten zamek jeszcze musi poczekać. Wracaliśmy późnym popołudniem, nocny przymrozek już podziałał na liście drzew, było bardziej kolorowo niż rankiem. Na zachód słońca zdążyliśmy na kawę do pogórzańskiej chatki.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, jednocześnie przepraszam za tak długą nieobecność, myślę, że idzie ku lepszemu, pa!


18 komentarzy:

kobieta w pewnym wieku pisze...

Znowu uraczyłaś ciekawą podróżą. Nigdy nie byłam w tym rejonie, więc z przyjemnością przeczytałam. Zdrówka życzę.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Piękna wycieczka. Zdrowia Mario!

don't blink pisze...

Dużo tego chorowania u Ciebie. Wracaj szybciutko do zdrowia, bo sezon podróżniczy za pasem:)
Ruiny zamku całkiem imponujące.
M

blogchwila pisze...

Znowu zabrałam się z Tobą na wspaniałą wyprawę. Pięknie tam. Życzę dużo zdrowia!!!

Moje pasje w obiektywie pisze...

Wspaniała wycieczka! Przepięknie i romantycznie prezentują się ruiny zamków wkomponowane we wzgórza pełne zieleni! Nie znałam tych okolic, dlatego z tym większą przyjemnością obejrzałam całą fotorelację.
Mario, życzę dużo sił i powrotu do zdrowia!
Przesyłam gorące pozdrowienia - Anita ;-))

Anonimowy pisze...

Najważniejsze, że się odzywasz i idzie ku lepszemu.
Choroby nękają wielu z nas i to jakieś dziwne ich odmiany, nigdy z takimi nie miałam do czynienia.
Bardzo ciekawe te zamki, to mój ulubiony rodzaj zwiedzania:-)
Trzymaj się ciepło, byle do wiosny!
jotka

Aleksandra I. pisze...

Witaj Mario. Jak dobrze, że zdrowiejesz i wrócisz na turystyczne ścieżki. Wspomniałaś o książkach Lamparskiej i inne. To chciałabym Ci zaproponować dwie pozycje z Karkonoszy. Sławek Gortych - "Schronisko, które przestało istnieć" i drugi tom "Schronisko, które przetrwało. A w maju pokaże się trzeci tom.
Marysiu pokazałaś fajne miejsca. było oglądać. Wiadomo każdy taki zameczek ma swoją historię. Budując na wzgórzach było dobrze widać okolice. Fajna wycieczka. Pozdrawiam serdecznie i wracaj do zdrowia i dobrej kondycji.

wkraj pisze...

Pięknie położone są te ruiny zamków, świetny cel wycieczki. Nie byłem w tych okolicach, ale Słowacja jest w zasięgu i być może skorzystam z inspiracji. Życzę szybkiego powrotu do sił i na turystyczne ścieżki. Pozdrawiam serdecznie :)

BasiaW pisze...

Zatem zdrowiej Marysiu, bo w tak piękne miejsca trzeba szybko powrócić.

cudARTeńka pisze...

Zdrowiej.
Ciekawe miejsca opisujesz. Szkoda, że mam jednak do nich tak daleko od siebie.

Pellegrina pisze...

Najbardziej mi się podoba, że zamki zawsze budowano na górze i piękne stamtąd są widoki chociaż budowniczym nie o nie chodziło tylko o funkcje obserwacyjne. I szkoda, że większość to ruiny, Hej, szkoda, że teraz tak się nie buduje!

Pani Ogrodowa pisze...

Wspaniała wycieczka i jak zwykle piękne zdjęcia.
Choroby współczuję, bo po naszym (moim i męża) chorowaniu w grudniu, też długo dochodziliśmy do siebie, najgorszy był brak siły i jakiejkolwiek energii... Ale już minęło, więc i Tobie życzę dużo, dużo zdrówka i powrotu sił.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Ela, mamy to szczęście, że do Słowacji niezbyt daleko, a jest ciekawa; i wzajemnie, pozdrawiam.

Staszek, pogoda wyjątkowo dopisała, widoczność była jak brzytewka:-) dzięki i pozdrawiam.

M, na osłabiony organizm rzuciły się wszystkie wirusy z okolicy:-) już mnie ciągnie do ogrodu, gdzieś na wycieczkę, ale na razie wysiewam nasionka; ruiny niezwykłe, czuje się ducha czasu; dzięki i pozdrawiam.

Janeczko, to był wyjątkowy dzień, i pogoda, i te zamki, trochę stare nogi odczuły wspinaczkę do góry; dzięki i pozdrawiam.

Anita, wiele razy przejeżdżaliśmy obok, nadszedł czas, aby odwiedzić te ciekawe miejsca bez pośpiechu; bardzo jest tam pięknie, znam tylko Słowację wschodnią, gdzie indziej pewnie też ciekawie; dzięki i wzajemnie, pozdrawiam.

Jotko, ależ mnie dopadło, jak nigdy:-) już mnie ciągnie w plener, do jakichś prac w ogrodzie, ale wiatry ciągle wieją, boję się przeziębić; ciekawe okolice Słowacji, polecam każdemu; byle do wiosny, pozdrawiam.

Ola, a ciągnie już nas w plener, niech no tylko te wiatry ustaną, bo na razie obawiam się ich:-) Dolny Śląsk ma tyle ciekawej i tragicznej historii, oczy mi się otwierają; dzięki za polecone tytuły, poszukam, bo są intrygujące; właśnie ta atmosfera tajemniczości przyciąga, ładne widoki, bo ruiny bardzo podobne; dzięki, wzajemnie i pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Wkraju, Słowacja ma mnóstwo podobnych ruin, można sobie wycieczkę zaplanować taką trasą:-) my znamy bardziej tę wschodnią część; dzięki i pozdrawiam.

Basia, już w powietrzu czuć wiosnę, ciągnie na podwórze, do ogrodu, a tu takie wichury; mam nadzieję powrócić w te rejony Słowacji wiosną, jak będzie cieplej, pozdrawiam.

Arteńko, staram się, ale coś opornie to idzie:-) och, dla Ciebie żadne odległości niestraszne; to prawda, daleko, ale może kiedyś, przy okazji Bieszczadów, albo coś; dzięki i pozdrawiam.

Krystynko, czuje się tam ducha historii, bo nawet świadomość, kto chodził po tej ziemi, jakie wydarzenia się rozegrały, a dodać do tego stroje, księżne, damy dworu, rycerzy ... oj, chyba zapędziłam się za daleko:-) pozdrawiam.

Iwonka, to był udany dzień, wróciliśmy pod wieczór mocno zmęczeni, ale i zadowoleni; no i zakupiliśmy przy okazji tuzemski rum do herbatki na zimę:-) bardzo nas wymęczyła choroba, pozostał jeszcze kaszel, ból głowy, to dzwonienie w uszach, ale mam nadzieję, że minie; dzięki i pozdrawiam.

Krzysztof Gdula pisze...

Mario, dobrze, że jesteś! Pełnego powrotu do zdrowia i odporności na choróbska życzę.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krzysztof, jakoś tak tąpnęło mi w tym roku zdrowie, ta podatność na infekcje, a wydawało mi się, żem taka odporna:-) dzięki, pozdrawiam.

Rudbekia pisze...

Nie tylko Tobie Mario tąpnęło zdrowie. Mnie także przyplątują się różne wirusiska.
Pozdrawiam:)*

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Rudbekio, ja już na chodzie, z kolei młodzi chorują chyba na grypę, dzieci przyniosły ze szkoły; dobrze, że mają osobne wejście, to wirus nie przedostał się do nas, a najważniejsze, że nie zanieśliśmy go do babci; życzmy sobie zdrowia:-)pozdrawiam.