poniedziałek, 15 kwietnia 2024

W zadziwieniu .....

 ... patrzę na świat. Przyroda dosłownie wybuchła kwieciem, rozwinęły się delikatne listki, trudno nadążyć z obserwacją. Z dnia na dzień strojne czereśnie zaczynają sypać płatkami, a tu już w kolejce grusze, jabłonie, zawilce i pierwiosnki tłumi szybko rosnąca trawa, ale daje sobie z nią radę miodunka i mniszek.





Ubiegły tydzień pracowałam na grządkach, a właściwie przygotowywałam je do zasiewów, w tym upale patrząc z utęsknieniem w niebo, może spadnie deszcz? Ziemia u nas gliniasta, kiedy przegapi się odpowiedni moment, twardnieje na skałę. Odchwaściłam ścieżki, zielsko wyniosłam na kompost, na razie zieleni się ozimy czosnek i cebula, trochę szczawiu i szczypior ...

Patrząc na szalejącą przyrodę, a zwłaszcza na samosiejki sosny, orzekliśmy z mężem, że czas na zbiór pędów sosnowych, na kolejny syrop. Wybraliśmy się słonecznym popołudniem na bardziej piaszczyste tereny, gdzie na nieużytkach mnóstwo niższych sosenek. Jaki miły czas, spokojna okolica, w polach terkotały ciągniki, a my nie śpiesząc się, nazbieraliśmy sporo pędów. Tym razem zabezpieczyliśmy się w rękawiczki, pomni ubiegłych lat, kiedy żywica zakleiła nam dłonie, niełatwo ją zmyć.

Wyszedł z tego spory słój, wręcz obawiałam się, że nie zmieszczę do niego urobku. Ale przez noc pędy zmiękły, puściły sok, więc dołożyłam jeszcze, dolewając miodu. Będzie "wypaśny" syrop na kaszel, bez cukru, a na miodzie:-) Stoi sobie słój w chatce, powoli pracuje, po kilku tygodniach zleję syrop, słoiczki zapasteryzuję na wszelki wypadek, choć w chłodnej piwnicy nic nie powinno się dziać.

Przyśpieszona wiosna działa również na pszczoły. Kto to widział, żeby w połowie kwietnia prawie wszystkie plastry były zaczerwione, a na innych przyniesiony już nakrop z miodu? Czy pod koniec kwietnia będziemy "kręcić" miód? Skoro wszystko od razu kwitnie, to i pszczoły nie próżnują, może przejściowe ochłodzenie powstrzyma trochę rozwój rodzin pszczelich. U nas nie ma rzepaków, który też już kwitnie, bazujemy na lesie, łąkach, starych drzewach owocowych, które zostały po dawnych gospodarstwach, pewnie i lipy przyśpieszą kwitnienie. Przekwitną na początku lata, bo inaczej nie będzie i co potem? trzeba będzie karmić pszczoły, bo będzie głód, no chyba że pojawi się spadź w lesie. I takie to są rozterki pszczelarza, a przy okazji i moje, ale nie mamy na te okoliczności żadnego wpływu.


Sezon na boczniaka już się skończył, tutaj makaron z boczniakiem w sosie śmietanowym, sporo natki pietruszki, czosnku i cebuli. Może być też inaczej, boczniak smażony również z czosnkiem i zieleniną, ale bez śmietany, przyrumieniony z chlebem:-)


Balot z grzybnią został ponownie namoczony w wodzie, bo stracił trochę wilgoci i stoi w cieniu za szopą na drzewo. Ponoć ma jeszcze raz owocować, a może i następny, zobaczymy.


Oprócz pracy w obejściu jeździmy też na wycieczki w pobliskiej okolicy. Powyżej powalona wierzba nad Wiarem, która odrobiną żywej tkanki wypuściła odrost i wygląda teraz jak przerośnięte bonsai:-) Ale to jest specjalna wierzba, bo jej próchno służy do odymiania pszczół. Przy okazji wycieczki pszczelarz pozyskuje trochę próchna, oprócz tego dodaje do podkurzacza kwiatostany sumaka octowca i jakieś inne zioła, dym też jest wonny.


Kapliczka w Trójcy, jedyna pozostałość po wsi, gdzie po drugiej stronie drogi znajduje się ośrodek wypoczynkowy, pozostałość po dawnych rządach. Czasami droga prowadzi nas dalej, aż przez Nowosielce Kozickie, gdzie wzrok przyciąga drewniany kościółek, a u jego stóp, pewnie po dawnym stawie aż żółto po kwitnących kaczeńcach.



A wiecie, co ostatnio wyczytałam? Że z pączków kaczeńca można zrobić namiastkę kaparów, pączki marynujemy i mamy dodatek do potraw. Same kaczeńce, czyli knieć błotna jest trująca, ale ponoć tylko w pączkach tej trucizny nie ma:-) Odważylibyście się?


Odwiedziliśmy też kresy Kresów, czyli Żmijowiska i Wólkę Żmijowską, tuż przy granicy z Ukrainą, a geograficznie to Płaskowyż Tarnogrodzki sąsiadujący z Roztoczem Południowym.. Chciałam zobaczyć te cerkiewki wiosną, właśnie w łanach barwinków. Zachwyciły nas w Żmijowiskach drzwi, oryginalne, z kutymi ręcznie metalowymi częściami, gwoździe z krzyżykiem, ciekawe otwieranie zamiast klamki, taki okrągły wystający grzybek, a także zamek w kształcie serca z solidnym otworem na klucz, to musi być wielki klucz, o ile jeszcze się zachował.



A swoją drogą myślicie, że nazwa ma coś wspólnego z rzeczywistym występowaniem żmij na ciepłych nasłonecznionych połaciach? Brrr ...
I druga cerkiewka w Wólce Żmijowskiej. 2-3 domy zamieszkałe, pieją koguty, nabzdyczone indyki łażą po podwórzu, psisko wygrzewa się w słońcu, a naprzeciwko na skarpie cerkiewka.



Droga prowadzi dalej, do kapliczki przy 5-ciu sosnach. Sosny obumarły, ktoś nieopatrznie postawił chyba znicz czy świeczkę, rozwidlenie pnia wypalone, pnie spięte i zachowane, kiedyś pewnie runą.




Jakież to są urokliwe miejsca, puste, trasy doskonałe na rower, spacery wśród zieleni, stare drzewa z dziuplami jak otwarte paszcze. Pokrzywy jeszcze maleńkie, ale już parzą po gołych kostkach, kiedy usiłowałam dostać się w pobliże, potem urosną po pas, w chaszcze nie do przebycia.



Łazimy też po bliższej okolicy, w sobotę odwiedziliśmy miejsca, gdzie kwitną już storczyki samicze. Co za miejsce, oby tylko ludzie ich nie zadeptali.





Nasze łąki też niczego sobie, może bardziej widokowe, do połażenia z psem. Ale kleszczy na łąkach co niemiara, po spacerach trzeba pozbywać się ich, z siebie i z psa. Niebieskie łany miodunki, żywozielone kępy wilczomlecza, ale najbardziej strojne kwitnące drzewa. No i teraz kwitnie pierwiosnek lekarski.




Przy kratce u wejścia do piwnicy zakwitł uroczy powojnik alpejski, niebieskie dzwonki, śliczne są:-) Po piwnicznym murze wspina się hortensja pnąca, może zakwitnie w tym roku?


Czasami towarzyszę mężowi w służbowych wyjazdach, przy okazji odwiedzamy też ciekawe miejsca. Tym razem w okolicach Pruchnika byliśmy na górze Iwa, gdzie jest wieża widokowa i słup tatarski, niestety nieczynna, nie ma jednego biegu schodów, drewno spróchniało i pewnie zostały zdjęte dla bezpieczeństwa, szkoda, widoki stamtąd są wyjątkowe.


Kwitnie tam teraz ciekawa krzewiasta roślina, bardzo podobna do żarnowców, ale jest taka miękka, jakby włochata, trochę kolczasta chyba. Niszczą ją pracami ziemnymi na poboczu drogi, ponoć mają tę drewnianą wieżę zmienić na metalową, trochę szkoda, drewno to jednak drewno.


Ależ namieszałam Wam tutaj różności, nazbierało mi się sporo od ostatniego wpisu:-)  Oby tylko nie było przymrozków, bo zniszczą kwitnące sady, zawiązki orzechów włoskich i młode liście drzew.

Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, za pozostawione słowo, wszystkiego dobrego, pa!






18 komentarzy:

Ula H. pisze...

Jak u Was pięknie i wszystko kwitnie ! Podziwiam krajobrazy ! Niedługo sama wybieram się w Bieszczady. U mnie na pomorzu jeszcze zimno trochę. Młode pędy sosny będę zbierać dopiero w maju. Pozdrawiam serdecznie :)

Klimaty Agness pisze...

Ależ nasyciłam oczy pięknem, niesamowite widoki, zachwycające <3
Wiosna faktycznie w tym roku gna jak oszalała, to niesamowite takie wczesne kwitnienia, wszystko przyspieszone o miesiąc. Już kwitną bzy i konwalie, kwiaty typowo majowe...
Potrawy z boczniakami bardzo smakowicie wyglądają, skorzystam z pomysłów przy najbliższej okazji :)
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

Anonimowy pisze...

Patrząc i czytając o waszej aktywności kuchenno-wycieczkowej i grządkowej mam poczucie strasznego lenistwa...
Jest pięknie wszędzie już chyba, wiosna w przyrodzie i w duszy!
jotka

Krzysztof Gdula pisze...

Nabzdyczone indyki – przeczytałem i dokładnie zobaczyłem właśnie takiego indyka na podwórzu. Pamiętam takie z dzieciństwa. Koguty też miały tendencję do nabzdyczania się :-)
Kolejny świetny obraz słowem namalowany: dziuple jak otwarte paszcze. Mario, nie myślałaś o napisaniu książki o Waszych stronach? Myślę, że byłaby dobra i ciekawa.
Stanowczo za szybko i jednocześnie wszystko kwitnie. Za szybko.

BasiaW pisze...

Ileż tu piękna, niezadeptanego...ile prawdziwej natury, patrzę oczarowana, jakbym się w czasie przeniosła i marzę, że jestem tam ze swoimi sztalugami...

kobieta w pewnym wieku pisze...

Znowu piękne wycieczki na łono natury, chociaż Ty masz to łono za progiem. Czas teraz jest przepiękny z całym rozkwitem drzew, kwiatów itd. I ta łąka mniszka. Pszczoły mają pewnie używanie. A kapary ja robiłam z nasion nasturcji, ale z kaczeńca chyba bym się nie odważyła,, zresztą nie wiedziałam, że można. Im człowiek się bardziej wczytuje i poznaje przyrodę to wiemy, że wokół rośnie dużo chwastów, ogrodowych kwiatów, itd. które można jeść, ja jednak nie potrafię się przekonać, a poza tym kwiaty w ogrodzie dla mnie są dla oczu i ducha, a nie aby je zjadać. Haha.

grazyna pisze...

Też mi się spodobały nabzdyczone indyki, ładnie bardzo opisujesz otaczający Cię świat a teraz rzeczywiście spieszy się on by to piękno pokazać, mógłby trochę zwolnić. Te pseudożarnowce tez wczoraj widziałam, jestem w tej chwili za nianię psa Reksa w lasach mazowieckich, którego już zdążył ukąsić kleszcz i szybko trzeba było szukać pomocy u weta , słabł mi w oczach.
Wycieczki robicie przeciekawe, chce się jechać waszymi śladami. Pozdrawiam serdecznie

Anonimowy pisze...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze:

Ula, aktualnie drugi dzień leje, ochłodziło się, płatki spadają z drzew razem z kroplami wody. W maju to chyba będziemy zbierać małe, zielone szyszki, również na syrop od kaszlu, pozdrawiam.

Agness, wyjęłam ze słomy również kołki drewniane, pięknie przerosły grzybnią i po tych deszczach wwiercimy je w pniaki drzew. Patrzę za okno, zielono, w deszczu nie widać kwitnących drzew, kwiaty stulily płatki, jest smutniej, pozdrawiam.

Jotka, tak żyjemy na dwa domy, zajęci pracą tu i tu, ale ciągnie nas w plener, choćby dla odsapki od codzienności, bo mam świadomość upływającego czasu i że jest go coraz mniej 😊 a potrawy lubię proste, regionalne, one są najlepsze, pozdrawiam.

Krzysztof, no bo to jest męski rodzaj, stroszący piórka, samiczki są skromniejsze 😁 kiedyś jechaliśmy przez wieś na pasmo Chwaniów, stały trzy indyki na drodze, nie chciały się usunąć, jakieś inne od zwykłych, potwory. Kiedy zatrzymaliśmy się, zaczęły atakować auto, dziobiąc po błotnikach. A gdyby szedł człowiek, dziecko? szalone ptaszyska, pozdrawiam.

Basia, masz rację, plenery malarskie wymarzone, przyjeżdżają ludzie na plenery fotograficzne, teren ubogi w różne infrastruktury techniczne, nie ma dużo linii elektrycznych, wsie z rzadka porozrzucane, łaki i lasy, pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze:

Ela, słyszałam o Karpatach z nasturcji, ale o kaczeńcach nie 🤔 lubię kwiaty, jak rosną, kwitną, nie zrywam do wazonu, bo mi ich po prostu żal, no chyba, że kosimy podwórze i coś tam w trawie jeszcze zostało. Czytałam, że i płatki magnolii można przyrządzić na różne sposoby, w końcu niby czemu nie, pozdrawiam.

Grażyna, a kiedy Ty śpisz? 😊 też chciałabym, żeby czas trochę zwolnił, mamy go coraz mniej. Wspominam mamę, kiedy mówiła, bo goniliśmy, a to budowa, praca: Gdzie się tak spieszysz, z każdą godziną jest coraz bliżej. To prawda. Ojej, te kleszcze to utrapienie, Mima pogryziona, ja też, nie sposób się ustrzec, zwłaszcza przy pracy w takim środowisku leśno -łąkowym. Lubimy takie klimaty, cerkiewki, stare cmentarze, bezludne tereny, a takich tu pełno, pozdrawiam.

Olga Jawor pisze...

Fajnie, że nadal robicie sobie wycieczki po okolicach. Myśmy też myśleli o wypadzie do tej widokowej wieży w Próchniku i dobrze, że nie pojechaliśmy skoro nadal jest w remoncie.Trzeba poczekać aż skończą.
Tak, dużo roboty jest w ogrodzie, skoro pogoda tak pośpiesza, skoro tak pięknie wszystko rośnie. Na szczęście teraz ochłodziło się i co chwilę pada - mozna wiec troszkę odpocząć. Byleby tylko mrozy nie zniszczyły nam roślin.Patrzę na prognozy codziennie i nie widzę, by naszym okolicom zagrażało drastyczne ochłodzenie. No, ale róznie może być. Nie mamy wpływu na to, jak na wiele innych rzeczy zresztą. Tylko, że wszystko, co robi natura jakos łątwiej zaakceptować, pogodzic sie z tym. W naturze jest jakaś wyzsza mądrość. Gorzej jesli okropne rzeczy robią czy planuja zrobić ludzie. Wówczas niby powinniśmy móc sie sprzeciwić, odwrócić to, co nam zagraża.Ale i tak tego nie robimy, bo nie wierzymy we własną sprawczosć, albo pocieszamy się, że nie będzie tak źle...No tak a walec jedzie. Ten unijny, klimatyczny...
Pozdrawiam cię serdecznie, Marysiu, miła pogórzańska sąsiadko. Oby to nasze codzienne piękno, to zwyczajne, proste życie przetrwało i dawało nam jak dotąd oparcie, poczucie bezpieczeństwa i spokoju.

Aleksandra I. pisze...

To ostatnie zdjęcie zauroczyło, zawsze wzruszam się kiedy widzę takie piękne samotne drzewa wśród łąk lub na pagórku. Delikatny powojnik umila to miejsce i szeroka panorama poprzetykana zielenią, bielą i innymi kolorami wiosny. I znowu znużone życiem drzewa rozłożyste. No i urokliwe cerkiewki, kościółka z ciekawymi detalami w architekturze. A na koniec lub początek smakowite dania. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tyle pięknej natury.

Anonimowy pisze...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze:

Ola, u mnie okna zastawione rozsadami na paletkach, już wołają o doniczki, ale i w tym względzie trzeba przetrwać ochłodzenie, bo pod folią też mogą przemarznąć. Masz rację, my tereny podgórskie, różnie może być. Łatwo zza biurka urządzać ludziom życie, a poza tym jest w tym czyjś biznes, kasa się liczy. Wczoraj przygotowywałam miejsce pod foliaczka na ogórki, deszcz spędzał mnie co chwilę, dziś będę kończyć, a plecy to czują 😊 i ja pozdrawiam.

Ola, to jest dzika czereśnia o czarnych owocach, lekko gorzka, wyjątkowy smak. Co prawda u sąsiada, ale podjadam😊 Zaskakujące te widoki wiosennego Pogórza, różna tonacje zieleni, a przede wszystkim biel wśród nich. Mało zostanie płatków na drzewach po deszczu, za szybko minął ten spektakl. Pozdrawiam.

blogchwila pisze...

Marysiu nawet nie wiem od czego zacząć. Jestem tak oczarowana pięknymi widokami i Waszą aktywnością, że nie mogę się napatrzeć. Przypomniałaś mi o pędach sosny. Każdego roku jeździmy do małego zagajnika, by potem zrobić syrop i nalewkę na spirytusie. Zawsze robiliśmy to w maju ale przyroda bardzo przyspieszyła więc może już czas. Ale narobiłaś smaku na boczniaki. Wyglądają niesamowicie apetycznie. Zdziwiły mnie kapary z kaczeńców. Myślę, że miałabym obawy. Jestem trochę tchórzliwa niestety. Jak pięknie wygląda krajobraz z kwitnącymi drzewami. Mam też obawy, bo straszą przymrozkami. Mirabelka niestety nie będzie u nas owocowała. Przymrozek w tym przeszkodził. Marysiu dziękuję za te cudowne widoki i serdecznie pozdrawiam:):):)

Pellegrina pisze...

Ale różności dzieją się u Ciebie, i w obejściu i na wyjazdach. Buchnęło wiosną i latem na kilka dni a teraz przymrozki nocą i kilka stopni w dzień. Cóż, trzeba brać co Bozia daje i robić co się da pożytecznego. My narobiłyśmy miodku z mniszka kilka litrów, taki mocno zagęszczony. I zupa szczawiowa była dwa razy. Pozdrawiam serdecznie.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Widoki piękne. Krzew podobny do żarnowców to szczodrzeniec - prawdopodobnie ruski albo rozesłany. Na storczykach byliście na Pacławiu?

Krzysztof Gdula pisze...

Małym dzieckiem byłem, gdy twarz podziobał mi kogut; jeszcze jedną bliznę widać. Później się dowiedziałem, że dziadek siekierą tłumaczył ptakowi niestosowność takiego zachowania. Jednak będę tych samców bronił, nie tylko dlatego, żem sam samiec. One tak się puszą i stroją, bo tego oczekują ich panie, ot, co!

Anonimowy pisze...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze:

Janeczko, deszcz już prawie zniszczył kwiaty na drzewach, a ostatnio padał nawet śnieg z płatkami czereśni 😊 na szczęście przymrozki nie zniszczyły zawiązków ani liści. Czekam na drugi rzut boczniaków, kaparów z kaczeńców też nie odważyłabym się zrobić. Dziś widoki przymglone, pada deszcz i jest bardzo zimno, ale muszę wyjść, posadzić dwa drzewka, wiśnia Łutówka i jabłoń Antonówka, pozdrawiam.

Krystynko, i zobacz co się porobiło, na przedwiośniu było cieplej 🤔 też robiłam kiedyś miodek z mniszka, teraz mamy swój. O, przypomniałaś mi o zupie szczawiowej, będzie w tym tygodniu, pozdrawiam.

Staszek, teraz różne odcienie zieleni, od rudawej osiki po delikatną zieleń lipki, jeszcze dokwitają spóźnione jabłonie, ale już szykują się głogi, oby pocieplało. Dzięki za szczodrzeniec, znam te późniejsze, co to miotły się z nich robi? Storczyi kempingowe tylko, za mało czasu mieliśmy. Chciałam w sobotę na Króla storczyki bzowe zobaczyć wg pewnego namiaru😉 ale ustawianie tunelu foliowego okazało się ważniejsze, potem nie miałam siły, może w tym tygodniu się uda, jeśli jeszcze będą, pozdrawiam.

Ko, kto wychowywał się na wsi, ten był oswojony z widokiem pieńka i siekiery, choć na mnie robiło to straszne wrażenie, uciekałam , by nie patrzeć. Dobrze, że ich panie oczekują stroszenia piór, gorzej, jeśli obce 😁 pozdrawiam.

ikroopka pisze...

Alez ta wiosna u ciebie piękna! ja ostatnio głównie w mieście siedzę, teskni mi sie juz za podróżowaniem, najchętnie własnie w twoje strony, a nie zanosi się, niestety.