niedziela, 29 kwietnia 2012

Pogórzańskich wieści garści kilka ...

W środę zabrałam Misię i wyruszyłyśmy na Pogórze, trochę obawiałam się, jak zniesie podróż.
Ale wszystko w porządku, na początku trochę była przerażona, ale szybciutko oswoiła się i nawet część drogi przespała.
Bała się wejść do chatki, obwąchiwała wszystko, trzymała się przy nodze ... a ja byłam w nie mniejszym strachu od niej, nasłuchiwałam, nie pozwalałam odejść nigdzie, zeszły tydzień zapadł mi boleśnie w pamięć ...
Wracał ten człowiek swoim ciągnikiem do góry ... bez psa ...
Rankiem następnego dnia znowu zjeżdżał w dół ... bez psa ...
Może coś pomogło?
Strach mnie nie opuszcza, nie wiem, czy kiedykolwiek beztrosko pozwolę psu oddalić się.
Misia jest bardzo podobna do Maksia, czarna jak węgielek, tylko biały krawacik ma i takiż pędzelek na bródce ... nożyczkami obcięłam jej długie, splątane futro ... zapach kojca dawał po nosie, ale wszystkie zabiegi rozłożyłam w czasie, żeby jej niepotrzebnie nie stresować, potem spłynęła z niej błotnista woda i już jest dobrze ...
Uwielbia leżeć na trawie, podszczypywać listki, zaczyna bawić się ...


... nosi pluszaka w zębach ...


... ale to nie jest dobra zabawa. Najlepszą jest znoszenie różnych szmat, dywaników, kocyków w jedno  miejsce ...


Myślę, że to było jej jedyne zajęcie w tym zamknięciu ... ostatnio, jak została sama, bo ja wyjechałam, zniosła na swoje posłanko pół kosza wysuszonego prania, stos mężowskich skarpet, ścierki kuchenne, dywanik z łazienki, a w tym wszystkim jej kości, gumowe klapki ... i na tym zasnęła.
Oswaja się ze światem coraz bardziej, wczoraj usłyszałam po raz pierwszy jej głos, a już myślałam, że nigdy nie zaszczeka ... zaszła do nas zielarka, o której kiedyś wspominałam, zbierała młode pokrzywy ... Misia wyrwana ze snu cofnęła się do chaty, a potem zaczęła szczekać. Myślę, że będzie dobrze ... pozwala już brać się na ręce, uczy się chodzić na smyczy, dopomina się o głaskanie ... no i łazi za mną jak cień ...


Idziemy razem na grządki popracować ...


.... ja kopię, a ona wykłada się w poprzek i chłodzi brzuszek ...


Najwięcej radości przyniosła jej wyprawa nad potok, ja taplałam się w wodzie z dywanikami, a Misia biegała jak szalona, do wody i na brzeg, tam i z powrotem ... po upalnym dniu woda na pewno przyniosła jej ulgę, czarne futerko nagrzewa się jednak od słońca ...


Dywaniki powisiały na rosochatej wierzbie przez noc, ociekły, obeschły trochę i dziś w południe zabraliśmy je na górę, niech doschną przy chatce ...
A Miśka znowu szalała w wodzie, serce rośnie, jak patrzę na jej radość ...


Odkryłam, że miała podcinane uszka, żeby były bardziej klapnięte, obcięli jej ogonek, co ten szczeniaczek mały przeszedł, komu to potrzebne, jak dobrze, że zabroniono takich praktyk ze zwierzętami.


Na brzegu potoku rosną takie dziwne rośliny ... to łuskiewnik różowy ..
Pasożyty, nie posiadają chlorofilu, przyssawkami ciągną życiodajne soki z korzeni drzew olchy, wierzby ...
Wieczorem podlewam zasadzone rośliny, te pod szklarenką ... pod agrowłókniną ogórki, wysiałam je do kubeczków, wyrosły nad podziw i zasadziłam je, pewnie za wcześnie, mogą nie przetrwać ...
To wtedy wysieję nasionka jak należy, w terminie, i będą późniejsze ...


... zasadziłam nawet 20 ziemniaków, to tak próbnie.

Jednego razu popatrzyłam na drugą stronę doliny, słońce już zachodziło ...


... wyszło stadko dzików z lasu, tak sobie pomyślałam, że pójdę po lornetkę, bo nie widziałam, jak żerują ...
nie zdążyłam ... rozległ się strzał ... stadko uciekło w popłochu ... został jeden czarny punkt na zielonej trawie ... zjechali z góry terenowcem, było ich dwóch, oprawili ofiarę, zapakowali do bagażnika ... odjechali do góry ...
Następnego wieczoru wyszły tam dwa jelonki, jak ja się bałam, że znowu usłyszę strzał ...
Długo w noc siedzieliśmy na tarasie, było ciepło, ptaki milkły jeden po drugim, potem odzywały się sowy, tu pójdźka, tam pohukiwał puchacz ... niżej naszczekiwał lis, jakieś warkoty, prychanie ... nocne życie ...

A dziś, na wzgórzu kalwaryjskim, wielkie otwarcie sezonu motocyklowego połączone z promocją krwiodawstwa, my byliśmy wcześnie rano ...


Już rozkładały się stoiska, i takie fachowe, i odpustowe z sercami z piernika i cukierkami-rybkami ...


... i można było zakupić stosowne odzienie na tę okoliczność. Właściciel tego stoiska miał cudacznego psa ... Pekin się wabił ...


... nie za bardzo chciał pozować, domagał się głaskania ...


... te gołe boki są lekko szorstkie, jakby resztki sierści były jeszcze wygolone ...


... a potem sobie poszedł ... taki dziwny pies ...
Jechały potem całe kawalkady jeźdźców, na swoich maszynach, słychać było tylko dudnienie silników, jak patrzyliśmy z góry, to zmotoryzowane "mrówki" wspinały się powoli pod górę ... cała brać rozpoczynała sezon, zjeżdżali ze wszystkich stron ...
A cały świat wokół kwitł, dzikie czereśnie sypały płatkami, roje owadów brzęczały wśród gałęzi ...
Moje murarki przyjęły trzcinowe siedlisko, uwijają się cały dzień pracowicie, ciężko je sfotografować ... wpadają i wypadają jak błyskawice, skąd one wiedzą, która ich trzcinka?


Pewnie zbudujemy im jeszcze taki jeden ul, bo są takie, które poszukują usilnie miejsca dla siebie, brzęczą przy belkach na tarasie ... takie bezdomne ...
Na przyszły tydzień planuję sobie zbieranie kwiatów mniszka, będzie wino z płatków i cytryny ... zdrowotne ...
Jeszcze parę zdjęć z wiosny pogórzańskiej ...





Pochwalę się jeszcze płotkiem, który uczyniłam z odrostów leszczynowych ...


... to tło dla słoneczników, które są tam posiane, one rosły zawsze w opłotkach ...


Ogonowi tego ceramicznego kura nie wróżę długiego żywota, zawzięła się na niego modraszka i wyskubuje go, pewnie do wyściełania gniazdka ... mam gdzieś stary jasieczek, może by tak rozrzucił piórka z niego, ptaki zaniosą je do gniazd ...


Pozdrawiam wszystkich cieplutko, serdecznych spotkań majówkowych życzę, wszystkiego dobrego, pa.



















26 komentarzy:

Nasza Polana pisze...

Fajnie, że Misia z Wami jest. Lubię takie słodkie psiaki. Najwierniejsze i mądrość w oczach widać. :-) pozdrawiamy i życzymy dobrego tygodnia

ankaskakanka pisze...

Misia, podobnie jak Kasta ma czarne futerko i też uwielbia kąpiele w strumieniu. Śliczna jest i na pewno sie oswoi. Uśmiałam się, kiedy pisałaś, że wyniosła ci pranie. fajnie tam u Was. Tera , kiedy tak ciepło z pewnością jest fajniej, można spędzać cały czas na dworze. Pozdrawiam

*gooocha* pisze...

Prawdziwy wybuch wiosny :)
Misia jest urocza, przypomina nieco sunię, jaką lata temu miałam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Pociechy z pieska. Mam nadzieję, że będzie Was cieszył długie lata. Ja też dzisiaj byłem na Pogórzu. Akurat się bractwo z wyciem silników rozjeżdżało. Pięknie tam teraz. Syn podsumował, że "złota zieleń". Udało ci się to zresztą uchwycić na przedostatnim zdjęciu. Ja bezskutecznie próbowałem,

Leptir pisze...

dobrze że Misia się przyzwyczaiła do środowiska, cieszy mnie radość zwierzaka.....a to taplanie w potoku - świetne...
a piesek to pewnie grzywacz chiński... albo jakaś podobna mieszanka....
moja sąsiadka miała takie cudo....
pozdrawiam Marysiu serdecznie

Danusia pisze...

Marysiu, lubię tu zaglądać, bo ślicznie u Ciebie i można oko pocieszyć.
Zobaczysz, jaka psina będzie wdzięczna za to, że ją przygarnęłaś.
A roślinki posadzone i maja rosnąc.
Pozdrawiam:)

Magda Spokostanka pisze...

Chyba można mieć nadzieję, że sąsiad jednak poważnie potraktował Twoje słowa. Całe szczęście, ma jakiś wpływ na swojego psa i może go na przykład pozostawić w zamknięciu. Myślałam już, że to całkiem zdziczałe i nie słuchające nikogo zwierzę.
Misia już całym sercem Twoja ...
To masz teraz dużo prania, skoro wysuszone trafia na jej posłanie :)
U nas zamiast wiosny, wybuchło lato.
I mamy już 10 koźlątek!
Serdeczne pozdrowienia!

Klarka Mrozek pisze...

od wczoraj nie daje mi ta myśl spokoju i tyle bym Ci chciała napisać w związku ze śmiercią jednego psa i adopcją drugiego, ale po co słowa, przesyłam serdeczne uściski i dziękuję, również za to, że prowadzisz blog dając nam poznawać cząstkę swego życia.

Inkwizycja pisze...

Wiesz, Marysiu, niektórych rzeczy chyba nigdy nie potrafię zrozumieć... szlag mnie trafia na bezsilność wobec ludzkiego okrucieństwa i bezmyślności... Ale takie osoby, jak Ty, przywracają wiarę w człowieka ;-))) Pilnuj Misi, jest słodka, należy się jej dużo czułości i miłości za to, co przeszła. Nie odpuszczajcie sąsiadowi, niech wie, że nie jest bezkarny!
Taka piękna wiosna, niech przyniesie Ci to, co najlepsze, dużo radości i ukojenia.
Ściskam czule

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Nasza Polano, byłam u Was, wiem o zmaganiach z chorobą kotka, trzymam kciuki za jego i Waszą walkę z chorobą; mam teraz mało czasu, dziś odrobinę tuż przed wyjazdem; jak wpadam do domu, to czytam zaprzyjaźnione blogi w każdej wolnej chwili, z komentarzami gorzej; tak przydałby się internet w chatce; cudnych, majowych dni życzę, pozdrawiam Was serdecznie.

Ankoskakanko, Misia niesie nam radość, jest grzeczna, spokojna, wierna; tak się cieszę, że zabraliśmy ją stamtąd, to tylko maleńka kropelka w morzu psich nieszczęść, ale chociaż tyle; pozdrawiam Cię serdecznie.

Gooocha, ona jest przesłodka; zawsze miałam psy, ale rzeczywiście suczka jest spokojniejsza, trzyma się "nogi", serdeczności.

Krzyśku, i ja tak chciałabym; masz bardzo mądrego syna, bardzo trafnie określił ten wiosenny czas, bo widzi wszystko wokół; mam wrażenie, że rankiem i po południu świat łagodnieje, zatraca ostrość rysów, i wtedy wychodzą najładniejsze zdjęcia; to, o którym mówisz, jest zrobione z tarasu, o zachodzie słońca, jakieś pyłki wokół, muszki, czasami płatek czereśni, i ta miękkość konturów; te krzywe jabłonie są dla mnie ważne, tam, pod nimi leży Maksio; pozdrawiam serdecznie.

Leptir, Misia zupełnie nas zawojowała, nie mieliśmy jeszcze tak grzecznego psa; odkryła wodę, że można biegać bez opamiętania, radośnie; cieszy mnie to bardzo; pozdrawiam Was serdeczne.

Joanna pisze...

urocza psinka... niech się zdrowo chowa...
oj... urokliwe to Wasze miejsce !

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Danusiu, dzięki za dobre słowo, Misia jest kochana, chyba nie mieliśmy jeszcze takiego psa, zna już dom, otoczenie i zachowuje się coraz pewniej; roślinki będą rosły, podlewaj tylko w upały; serdeczności.

Magdo, jeszcze nie jestem gotowa, żeby tak zupełnie beztrosko puścić Miśkę, nie dowierzam; pies dokucza również w górnej wsi, ugryzł w nogę jakąś kobietę, dzieci boją się chodzić, gość ma bez przerwy policję na karku, z różnych powodów, jakoś nie mogą mu dać rady; chwalę Misię w każdym komentarzu, jest grzeczniutka, cicha i chyba lubi nas; to lato, to chyba za szybko, mnie takie temperatury osłabiają, lubię bardziej rześko; a wiem wszystko o koźlątkach, już dawno byłam u Ciebie, tylko czasu brak na słowo pisane; serdeczności nad Drawę ślę, pa.

Klarko, dziękuję za ciepłe słowa, one utwierdzają mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy; ale o tym też mówią mi wierne oczy Miśki; pozdrawiam Cię serdecznie.

Inkwizycjo, tak, to bezsilność; może jakoś trafiłam do tego człowieka, to nie wina psa, tak go wychowali; zastanawialiśmy się z mężem nad ogrodzeniem kawałka ziemi przy chatce, ale doszliśmy do wniosku, że utwierdzimy tylko gościa w jego bezkarności; może coś pomogło; Misia jest kochana, ależ nachwaliłam ją dzisiaj, ale to prawda; dziękuję za dobre słowo, pozdrawiam Was serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Dzięki, Joanno, za dobre słowo, pozdrawiam Cię serdecznie.

Pakujemy się i jedziemy za chwilkę na Pogórze, znowu do końca tygodnia nie będzie dostępu do internetu; pozdrawiam wszystkich serdecznie.

mania pisze...

Misia śliczna panna, może ją wyswatamy z Florianem? :)
Słyszałam w Radiu Rzeszów zapowiedź przemyskiej imprezy Pod Kopcem, pewnie się wybierzecie.
Radosnej majówki :)

Ania z Siedliska pisze...

Marysiu, pięknie u Ciebie. Niezwykle pracowita z Ciebie dziewczyna :-))), na szczęście juz masz w Misi pomocnicę. Zwykle miałam suczki, więc wcale mnie nie dziwi, że Misia jest grzeczna i słodka. Będziecie mieli z niej dużą pociechę ale pilnowac jej trzeba - ten zabójca może wrócić. Przyjemnej pracy w chatce ! Serdeczne uściski !

Krystynka w podróży pisze...

Misia szczęśliwa, już zapomina o smutku poprzednich dni. Pracowicie u Was, ja pauzuję bo za gorąco, u nas 30 stopni. Piękne te stare drzewa. I płotek bardzo tam pasuje

amelia10 pisze...

Marysiu, dopiero teraz przeczytałam o Maksiu... nigdy pewnie go nie zapomnisz, ale Misia da ukojenie i wiele radości, czego bardzo Tobie życzę.
Pięknie u Ciebie, a ile masz planów i marzeń, podziwiam wszystko co robisz. A płotek z wierzby uroczy, taki nostalgiczny.
Wiele uścisków przesyłam.

Natalia z Wonnego Wzgórza pisze...

Dobrze, że jest Misia, na pewno da Wam wiele radości, a Wy jej jeszcze więcej, a Maksio i Bigos patrzą gdzieś z góry i cieszą się z tego wszystkiego.

Ewa - Margarytka pisze...

Słodka i na pewno będzie teraz szczęśliwa :)

Anonimowy pisze...

mam tylko jeden blog już

http://agatuszka.blogspot.com/

zapraszam

Go i Rado Barłowscy pisze...

W Kosztowej jeden Sąsiad powiedział, że skoro On już cztery razy w tym roku ziemniaki-sadzeniaki wsadzał w ziemię, to ma to w nosie! - Piąty raz nie będzie dzików karmił. Straszliwa plaga dzików u nas. Ludzie klną.

Grzywacze chińskie wydają się nam wyjątkowo paskudne. :DDDD Dziwactwo na czterech łapkach :D

My po dwutygodniowym sojuszu z łopatami, motyczkami i kosiarką! Tylko załamanie pogody troszkę osładza gorycz przymusowego powrotu na stare śmieci.



Pzdr.

Bozena pisze...

Cieszę się, że Misia coraz bardziej się oswaja. Myślę, że jest u Was bardzo szczęśliwa. Ma chyba przed sobą szczęśliwe życie.
Fajnie, że masz blisko strumyk, w którym możesz jak za dawnych lat prać bez ograniczeń i nie myśleć o rachunku za wodę. Uściski.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, para z nich byłaby jak trzeba, hm! a co my potem zrobimy z potomstwem? byliśmy pod Kopcem, a jakże, będzie wpis; serdeczności.

Aniu, uczę się Misi, ona pewnie mnie też, teraz dodatkowow muszę ją pilnować przed kawalerką; jak wychodzimy z chatki, to mam oczy dookoła głowy, nasłuchuję, na razie spokój, psa nie widać; wiem, że ludzie na górze burzą się na to wszystko, po facecie te słowa spływają jak po kaczce; serdeczności.

Krystyno, Miśka zaczyna cieszyć się na nasz widok, troszeczkę bawić się, ale jest bardzo spokojna, pozdrawiam.

Amelio, nie zapomnę nigdy, i nawet czasami wyrzucam sobie, że już Miśka zawróciła mi w głowie; złamany pęd maliny przypomina mi o nim, ogryziony patyk, no i ten kamień pod jabłoniami najbardziej; pozdrowienia ślę.

Natalio, daje nam Miśka wielką radość, chociaż jeszcze z odrobiną z rezerwy podchodzi do głaskania, brania na ręce, ale nauczy się wszystkiego, pozdrawiam cieplutko.

Margarytko, najgorsze przed nami, jeszcze ta sterylizacja; trochę boję się; serdeczności.

Witaj, Agatko, pozdrawiam serdecznie.

Go i Rado, wiem, zaczynają na początku rzędu i prują go do końca; wczoraj dowiedziałam się, że nie polują na jelonki, tylko na dziki; mimo wszystko widzieć to jak na dłoni nie jest przyjemne; moze nie paskudne grzywacze, tylko jak nie-psy, dziwolągi stworzone przez ludzi; serdeczności.

Bożeno, oprócz strumyka mamy swoją wodę ze studni, to cieszy najbardziej; Miśka zaczyna psocić, to znaczy, że jest już dobrze; pozdrawiam.

GAJA pisze...

Kur ceramiczny bezogoniasty tez będzie piękny swą ceramiczną urodą. Po co mu piórka, skoro komuś są bardziej potrzebne?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gaju, podrzucam ptakom teraz piórka ze starego jaśka, sikorki i raniuszki zabierają je do gniazdka na bieżąco, bo kur prawie łysy, serdeczności.

Mażena pisze...

Czytam tak od najnowszych postów w tył i choć gdzieś głęboko smutno, to trzeba do przodu. Świetnie Misia się aklimatyzuje.I potrzebuje opieki i Ty jej dajesz to czego niestety nikt by nie dał !