poniedziałek, 11 czerwca 2012

Śmierć na wesoło?

... może nie na wesoło, ale to bardzo pogodny cmentarz.
Nasze wypady rodzą się w mgnieniu oka, zrobiliśmy Miśce paszport i pojechaliśmy do północnej Rumunii, na krótko, tylko na dwa dni. Wybraliśmy region Maramuresz, tuż za Cisą, z Szigietem Marmoroskim, Satu, Mare, Baja Mare i ... Sapantą.
Cisa mocno wezbrała po niedawnych opadach, na przyrzecznych polach setki bocianów, pewnie wyszły z ziemi dżdżownice i inne żyjątka, raj dla ptaków...
A dlaczego Sapanta?
Bo właśnie tam jest "wesoły cmentarz" ... mała wioseczka, niedaleko Szigetu, zupełnie na północy, u podnóża gór ...


Nie ma innych nagrobków, jak te ... w niebieskiej tonacji, z płaskorzeźbami kolorowanymi, które przedstawiają historię życia zmarłych, pod nimi opisy, daty, z drugiej strony czasami pokazane okoliczności śmierci ...


... dziecko, jeszcze w kolebusi ...


... zginęło w wezbranej wodzie . Napisy głoszą kolejno: Tutaj ja spoczywam ... nazywam się ... i kolejno: kto wychował, jakie życie, zawód, jaka śmierć ... o! na przykład takie epitafia ...
"Kto pije dużo wódki, podzieli mój los. Lubiłem wódkę i z butelką w ręce odszedłem w śmierć"
"Byłem dobrym komunistą, pracowałem dla ludzi."


Pierwszy taki nagrobek wyrzeźbił Ioan Stan Pietras, tutejszy rzeźbiarz, w 1935 roku ... spodobało się to mieszkańcom ... nie ma tradycyjnych nagrobków, tylko betonowa skrzynia, wypełniona ziemią, rosną w niej kwiaty, zwieńcza ją taki właśnie krzyż ...kiedy ten rzeźbiarz zmarł, tradycję  przejął po nim ktoś z rodziny i tak trwa. Wioseczka wyludnia się, prawie sami starzy ludzie, oni odejdą, zostaną ich historie  wyryte i wypisane w drzewie ...


Osoby przedstawione zazwyczaj w ludowych strojach, bo to przecież mieszkańcy, inni podług wykonywanych zawodów ..


... pewnie sklepikarz, albo karczmarz ...


... ten pracował gdzieś nad wodą ...


... i górnik, który wyjechał gdzieś daleko za pracą i stracił zdrowie ...


... i pilarz, przy ciężkiej i niebezpiecznej pracy w lesie ...


... wypadek drogowy i kolejne młode życie.
Jedni żyli krótko, inni dożyli sędziwego wieku i są za ten czas wdzięczni swojej rodzinie; córce, która opiekowała się w chorobie, rodzinie, która przygarnęła osieroconego chłopca i wykierowała go na ludzi , wdowie, która doznała wiele dobra od ludzi ... można dowiedzieć się, kto zginął na wojnie, kto lubił wypić i zapalić, która baba była dewotką, o pani nauczycielce, która wyuczyła wiele dzieci ...


Kiedy my byliśmy tam, przewinęło się przez ten cmentarz wiele wycieczek szkolnych ... dzieci, jak to dzieci, wesołe, śmiejące ... panie odczytywały w skupieniu wierszowane napisy, tłumaczyły, kto zacz? ... słuchałam tej dziwnej dla mnie mowy, nie rozumiałam ani słowa ... być między ludźmi i nie rozumieć, co mówią...


Wioseczka jest swoistą atrakcją turystyczną, mieszkańcy czerpią z niej dochody, z miejsc noclegowych, z opłat za zwiedzanie i fotografowanie, mają dyżury w kasie, babcie siedzą na ławeczkach przed domami i dziergają różne robótki. Wystawione są również stragany z rękodziełem, bajecznie kolorowymi kilimami, serwetami, glinianymi ptaszkami ...




Przyjeżdża tu wiele autokarów z obcymi rejestracjami,  wysypują się z nich Niemcy, Japończycy ze swoimi aparatami ... dzięki temu cmentarzowi wioska znalazła się na liście UNESCO, a odkryli ją francuscy podróżnicy w 1955 roku. Panuje tu specyficzna atmosfera, jakby zatrzymał się czas ...


Mąż siedział z Miśką na ławeczce, kiedy ja robiłam zdjęcia ... i jeszcze zza muru, okalającego "cimitirul"



 ... i odnawiana cerkiew ...



Na cmentarzu nie zobaczymy postaci Ukrzyżowanego, bo krzyże mają motywy kwiatowe ... zwierzęce ...


Ciekawa jestem, co mnie wyrzeźbiliby na takim nagrobku?

Potem wybraliśmy sobie drogę przez góry, która była na mapie znaczona "inne drogi" ... chcieliśmy dotrzeć nad jezioro Firizi, poszukać noclegu. Nie był to dobry pomysł, z jednej strony kamienistej drogi groźny, wezbrany po ulewach potok, a z drugiej głębokie wykopy pod jakąś ogromną rurę ...


... i jeszcze ogromne składy zwożące drzewo w dół ...


Zatrzymaliśmy się przy ogromnym ciągniku, którego właściciel walczył z łańcuchami i zapytaliśmy: Firizi?
Gwałtownie zamachał rękami: No, no! Firizi no! ... i na migi pokazał, że drogi nie ma, rozkopana ... Zawróciliśmy ...
Na ogromnej, stromej ścianie kamiennej pracowali ludzie ... odbijali płytki, potrzebne do obmurowania budynków, płotów ...


... puk! puk! słychać było tylko dźwięczne odgłosy młotka, opukującego skalne ściany.
W tych ogromnych górach co i krok napotykaliśmy ciężko pracujących ludzi, przy zrywce drewna, w tych kamieniołomach, przy kopaniu przepastnych rowów pod rury, zwożących rury, konie, wozy, traktory, ogromne wywroty, a to wszystko na tej wąskiej, błotnistej górskiej drodze. Nie powiem, odetchnęłam z ulgą, kiedy zjechaliśmy w dół ... to teraz trzeba objazdem, główną drogą ...
Wspinaliśmy się na przełęcz Gutai, 14 kilometrów podjazdu wspaniałymi serpentynami ... matko święta! ci rumuńscy kierowcy jeżdżą jak wariaci, wyprzedzają pod górę ogromnymi ciężarówkami, na zakrętach, nie wiedząc, czy ktoś nie nadjeżdża z przeciwka ... to samo w dół. W dół było trochę mniej, bo tylko 12 kilometrów serpentyn ... zjechaliśmy do Baja Mare, długo szukaliśmy wjazdu nad jezioro Firizi, jakieś smagłe dziewczę wskazało nam kierunek ...
Nie podobało nam się tam, mrocznie, wilgotno, głęboka, wciosowa dolina, ani miejsca, żeby rozłożyć się na nocleg, strome brzegi ... jakoś tak klaustrofobicznie, pogoda niepewna, a jak potok wyleje?
I tu zawróciliśmy ... na drugą stronę głównej drogi ... kierunek Cavinic ... odbiliśmy w lewo, i jeszcze raz w lewo ... znaleźliśmy cudowne miejsce na  nocleg, wysoko, na górskim pastwisku, wokół skalniaki, które stworzyła natura ...
Wszystko przykryte kwitnącymi kobiercami macierzanek, a zapach? ... każdy krok po tych macierzankach pachniał nieziemsko ...


... Miśka po podróży szalała ...


Usiedliśmy sobie przy stoliku, opatuleni w śpiwory, degustowaliśmy  rumuńskie piwo Bucegi, nazwa jak góry ... długo patrzyliśmy na zachód słońca ...


... a potem na światła miasta, daleko, w dolinie ... jakieś owady nam dokuczały, bardzo nisko latały ogromne nietoperze, prawie muskając błoniastymi skrzydłami nasze głowy, ogromne żuki, jakby rohatyńce buczały jak bombowce ... myśleliśmy, że jesteśmy sami ... cichutko zza krzaków wyłonił się ogromny pies pasterski ... dobrze, że Miśka była na kolanach; popatrzył ... i wycofał się.
Po pobudce o pierwszej w nocy i podróży zasnęliśmy jak niemowlaki ... do rana cykały świerszcze, a potok szumiał bardzo usypiająco ...


C.D. N.

... napiszę wkrótce, bo cały tydzień jestem uziemiona w domu. Dziś Miśka odsypia sterylizację, siedzę przy niej i głaszczę po głowie, jest lekko nieprzytomna, oszołomiona, pewnie trzeba będzie w nocy trochę ją popilnować. Czy wiecie, jak bardzo denerwowałam się? ... i w oczekiwaniu na zabieg, i na telefon po .. mam nadzieję, że będzie dobrze ...
Leje u nas na potęgę, ciepło, parno i ulewnie .. a teraz właśnie wyszło słońce. Gutek śpi na oparciu kanapy, chudy jak szczapa, mimo, że je prawie bez przerwy ...
Dobrze jest w domu ... w lodówce czekał na nas placek z truskawkami i galaretką ... pyszny ...


Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dzięki za Wasze odwiedziny i ciepłe słowa, pa!




32 komentarze:

HANNA pisze...

juz kilka lat temu zauroczył mnie ten cmentarz-zazdroszcze-moze kiedys tezgo odwiedzę, bo jest niesamowity.
pzdr z deszczowej belgii

Anonimowy pisze...

jest niesamowity ciekawy pozdrawiam

Leptir pisze...

ciekawy zwłaszcza te "przyczyny śmierci" no i kolory też.... nie zawsze musi być kolor czarny żałobą....
wycieczka udana sadząc po zdjęciach... czekam więc na dalszą relację...
serdeczności

kyja pisze...

przepiękny taki cmentarz! mogłabym na takim spocząć :)piękną mieliście wycieczkę! pozdrowienia z Dolnego Śląska!

Izydor z Sewilli pisze...

Marysiu, stęskniłam się za Twoim blogiem. Zaraz nadrobię zaległości. Zobaczyłam Twój nowy wpis ze zdjęciem moich marzeń. Maramuresz i Rumunia to moje turystyczne marzenie. Ostatnio tak sobie marzyłam, że przeniosę się tam z moimi owcami do jakiejś maleńkiej wioski i będę sobie żyła tak zupełnie "po dawnemu". Często tak sobie rozmawiamy z mężem o tych moich podróżach wirtualnych z owcami. Mam kilka miejsc, gdzie chciałabym się z nimi osiedlić. Ale najlepsze miejsce właśnie pokazałaś (inne to w Albanii, Czarnogórze, w Montaillou w Pirenejach i w okolicach Wlenia). Bardzo, bardzo dziękuję za tę wycieczkę i piękne zdjęcia. Buziaki ślę i trzymam kciuki za rekonwalescencję suńki

Mażena pisze...

Niesamowite miejsce, jaki kunszt tych co to robią. Cmentarz prostych ludzi /wiem to niezbyt fortunne określenie/ przyciąga ludzi, daje zarobić żywym - może to właściwa kolejność. Mi się podoba! :) I ten nocleg, nie baliście się? Kiedyś często tak biwakowaliśmy, teraz nie zawsze wiadomo czy wolno?
Misia, to osobny temat. Ja zawsze mam wątpliwości szczególnie gdy lekarz podsuwa papier do podpisu o ewentualnych skutkach..Wiesz, że czekam pod przychodnią.
Będzie dobrze, a po miesiącu jakoś zapomnisz.

Moje marzenia pisze...

..piękna wycieczka ..i piękny cmentarz....
pozdrawiam serdecznie z ok.Jarosławia(podkarpackie)..u mnie też parno ,duszno i leje...

ciche marzenia...ciii... pisze...

Zazdroszczę wycieczki na pewno było ciekawie, a powiedz mi jak ceny , koszta noclegów i wyżywienia?pozdrawiam

Izydor z Sewilli pisze...

To jeszcze raz ja. Ten nagrobek prządki, jak dla mnie. Taki bym chciała, kiedyś

ankaskakanka pisze...

A niedawno skończyłam książkę o Hucułach i wspominałam te a może inne tereny. Śliczny ten cmentarz. Radosny. Kolory żywe. Podoba mi się bardzo.
Mięsko? Nie wiem. Chciałabym na stałe, ale najbliższa rodzina jest mięsożerna i nie wiem czy wytrzymam? Pozdrawiam

*gooocha* pisze...

Ten cmentarz faktycznie niesamowity.
Dla Miśki chociaż ze dwa głaski za uszkami ode mnie:)

mania pisze...

Ciekawy sposób na oswajanie śmierci, w końcu wszystkich nas to czeka. Ja myślę, że takim cmentarzu byłabyś przedstawiona siedząca przed komputerem w otoczeniu zwierzaków, roślin i tych pyszności, które tworzysz :)
A Misia pewnie szybko wróci do siebie pod twoją czułą opieką.
Pozdrawiam serdecznie :)

Tenia pisze...

Witaj Mario
Znajdujesz takie niezwykłe miejsca.
Pojechaliście tylko na dwa dni?
Ode mnie droga trwała by dłużej.Jechaliście przez Ukrainę,czy Słowację i Węgry?
Miejsce ma swoją duszę,jedyne ,niepowtarzalne.
Pozdrawiam serdecznie:))

Powrót do tradycji pisze...

Na takim cmentarzu chciałabym spocząć, pewnie przedstawili by mnie jako kobietę dojąca kozy na plecach kot a pod nogami kaczki :D

Egretta pisze...

Niezwykłe miejsce, zazdraszczam wyprawy :)

weszynoska pisze...

Mario, dobrze, że jesteś...gdzież ja bym kiedykolwiek w zyciu zobaczyła choc na zdjęciu takie cudeńka. Super wyprawa, dziękuję za relacje. Pozdrawiam

Unknown pisze...

Straszną narobiłaś nam ochotę na wycieczkę do Rumunii. Uwielbiam takie klimaty. I wymiziaj od nas obolałą Miśkę!
Asia

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Hannah, jasne, że odwiedzisz, i koniecznie obstaluj sobie trochę wolnego, jest gdzie pojeździć i pooglądać; serdeczności.

Witaj, Agatko, zupełnie inny niż u nas, rzeczywiście "na wesoło"; pozdrawiam Cię serdecznie.

Leptir, tylko ja nic nie mogłam wyczytać, tylko daty, lub też imiona; była tam Anuszka rozjechana przez samochód, bo rzeczywiście jeżdżą jak szaleńcy; pozdrawiam cieplutko.

Kyju, w takiej górskiej scenerii, na takim wiejskim cmantarzyku; ja też! serdeczności.

Owieczko, jakie tam rozległe pastwiska, zagrody dla owiec, jedziesz i jedziesz, i końca nie widać; o! to może lepiej Wleń, bo bliżej; Miśka jeszcze nieswoja, dużo śpi, pozdrawiam serdecznie.

Mażeno, może czasami nieforemne postaci, przekolorowane, ale chyba inaczej tam patrzą na śmierć; teren rolniczy, to i ludzie w strojach ludowych, przy gospodarskich zajęciach; nie, nie baliśmy się, wśród tych prostych ludzi jest bardziej bezpiecznie niż w miastach, gdzie łażą bandy nagabujących; wolno biwakować wszędzie, na najwyższych połoninach, pewnie oprócz parków narodowych; ja też miałam stracha o Miśkę, i mam nadal, dopóki nie wydobrzeje; wczoraj była wesolutka, podskakiwała, a dziś leży obolała, mam wrażenie, że patrzy na mnie z wyrzutem; pozdrawiam Cię.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Moje marzenia, powiem tak, bardzo męczące są takie krótkie wypady, lepiej na kilka dni jechać; mąż cały czas za kierownicą, bo odległości spore, ale warto; pozdrawiam Cię serdecznie.

Ciche marzenia, nie korzystaliśmy z noclegu, tylko w samochodzie, w górach; jakieś zakupy w markecie, ceny zrównane z naszymi, większość żywności wzięliśmy ze sobą; tak, jest ciekawie, inaczej niż u nas; serdeczności.

AnkoSkakanko, stąd do Hucułów bardzo niedaleko, tylko przekroczyć Cisę i już ukraińska strona, zresztą, jak czytałam, mieszka tu wielu Ukraińców, przecież kiedyś tej granicy nie było; u mnie ne przeszłoby bez mięsa, same chłopy; pozdrawiam serdecznie.

Owieczko, tak też pomyślałam, jest jeszcze tkaczka gobelinów, koronczarka; i ja bym tak chciała.

Gooocha, głaszczę ją, delikatnie, jest jeszcze cierpiąca, cmentarzyk inny, prawda,że wesoły? ciepełko ślę.

Maniu, lekkość tych krzyży, kolorowe, wesołe obrazki, inaczej niż u nas - złociście, ciężko i błyszcząco; pewnie byłby to ładny obrazek; nie, komputera niech nie malują, bo po latach powiedzieliby zwiedzający, żem była uzależniona; pozdrawiam Cię serdecznie.

Teniu, mieliśmy zostać dzień dłużej, ale pogoda psuła się z godziny na godzinę, woleliśmy odpocząć w chatce; Ukrainę ominęliśmy, mimo paszportu dla psa wołaliby od nas jakieś pieniądze, na powrocie zazwyczaj, a i drogi od Krościenka fatalne, nadrobiliśmy różnicę przez Słowację i Węgry; tak, miejsce niesamowite; serdeczności.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Tradycjo z Kozami, wiele z nas pragnie takiego ostatniego, cichego miejsca; piękny obrazek, z kozami, kotami, kaczkami; przyuważyłaś tego pasterza, który doi owce? na plecy wspina mu się koza, takim go pewnie widzieli; serdeczności.

Egretto, tereny przecudne, polecam każdemu, chociaż dzień jeszcze by się przydał, taki "stacjonarny", na wypoczynek; pozdrawiam.

Węszynosko, przy okazji szperania po różnych forach, opisach wyjazdów, bo od czegoś trzeba zacząć, odkryłam i ja to miejsce, i zapragnęliśmy pojechać tam; cieszę się, że i Tobie spodobało się, pozdrawiam serdecznie.

Asiu i Wojtku, namawiam na wyjazd, jeśli tylko odpowiadają Wam takie klimaty, noclegi wśród gór, głęboka prowincja, przestrzenie, no i brak wygód, ale warto naprawdę; głaszczę Miśkę, odsypia dalej, troszkę zjadła i wypiła wodę i śpi dalej, niech się goi; serdeczności.

Z Innej Bajki pisze...

niesamowite .Mam nadzieję ,że zmasowany przemysł turystyczny nie popsuł za bardzo tego miejsca.Szkoda ,że mieszkają tam już tylko starzy ludzie .... dziękuję za tego posta.BARDZO !!!!!!
Prawdziwa uczta dla oczu
pozdrawiam z północy jola

Magda Spokostanka pisze...

Pisarze się zapisują w książkach, malarze w obrazach, ludzie nieznani, w pamięci najbliższego otoczenia.
Niesamowity ten cmentarz! Nie budzi lęku przed śmiercią. Najbliższy mojemu sercu Cmentarz Rakowicki, bardzo mocno "porządkuje" zmarłych, według rodów szlacheckich, bogactw i innych przejawów statusu społecznego. Są grobowce piętrowe, jak domy i biedne mogiłki usypane z ziemi. A tu wszystkie groby takie same! Śmierć przecież wszystkich zrównuje ...
Od pierwszego Twojego posta o Rumunii, poruszają mnie bardzo te dzikie krainy. Zwłaszcza tereny pasterskie.
Serdeczności dla Ciebie i Miśki!

Tupaja pisze...

Piękna wyprawa- cmentarz przedni! Te kolory, no i swoiste epitafia :)
Rumunia to ciekawy kraj; może kiedyś uda mi się tam pojechać...
pozdrawiam :)

Antonina pisze...

Bardzo ciekawie opisujesz niezwykłe dla nas klimaty , inność i oryginalność. To wspaniałe, ze pokazujesz miejsca, których nie znamy.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Rewelacja!

Pozdrawiamy serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inna Bajko, jeszcze nie, bo to miejsce niezbyt dostępne, każdy obiera kierunek do bardziej rozwiniętych regionów, chociaż autokary wycieczkowe zajeżdżają; a młodzi? idą za łatwiejszym chlebem; pozdrawiam Cię serdecznie.

Magdo, o, tak, u nas, im bardziej błyszcząco, złoto i okazale, tym większy prestiż, tylko czyj? tych leżących? /im to obojętne/, pewnie nasz, żyjących; wszystkie takie same, od dziecka po staruszka, tylko treść rytego malunku inna; och! Magdo, rozległe, ogromne pastwiska, koliby, sery w chustkach ociekające, i takie pierwotne; ugryźliśmy maleńki wycinek, a jak tam musi być w głębi? pozdrawiam Cię serdecznie.

Tupajo, tego nie zobaczy się przy głównych trasach, szalony pęd samochodów, nie ma za bardzo gdzie się zatrzymać, trzeba uciekać na boki, i wyżej; podchowasz swoje pociechy i pojedziesz do Rumunii, na pewno, pozdrawiam serdecznie.

Antonino, i dla mnie one niezwykłe, byliśmy niby blisko, na północy, a machnęliśmy za dwa dni blisko 1600 km, pozdrawiam.

Go i Rado, i my tak to odebraliśmy, jest inaczej niż u nas, i ja pozdrawiam serdecznie.

Kama pisze...

Jak pięknie to wszystko opisane.. gratuluję odwagi, nie wiem czy usnęłabym w takim lesie ;) cmentarze niesamowite! Na mnie ogromne wrażenie zrobił cmentarz we Lwowie, ale ten.. pierwszy raz coś takiego widzę. Pozdrawiam serdecznie!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Kama, usnęłabyś, świerszcze grają usypiająco, tak samo szumi potok; jakoś tak jest, że te stare cmentarze mają w sobie tyle dostojeństwa, powagi, zupełnie nie podobają mi się te dzisiejsze, błyszczące, wyzłocone nagrobki, bo czy kiedyś ktoś zatrzyma się przy takim i powie: Jaki Ładny! pozdrawiam Cię serdecznie.

Krystynka w podróży pisze...

Widziałam prezentację z tego cmentarza i też się zastanawiałam co by było na moim. I te cudne epitafia

Joanna Wilgucka-Drymajło pisze...

Świetna wyprawa.... a cmentarz... ciekawe, czy u nas by się przyjęła taka tradycja;)

domowa kurka pisze...

och ...w zasadzie to chciałabym leżeć pod takim kolorowym krzyżem...mąż zawsze mawia, ze chce być pochowany w ogródku, pod brzózką...brzózkę posadziła,m, reszt - wiadomo- prokurator...ale taki krzyżyk kolorowy??? dałby się namówić jak nic...

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystyno, człowiek oglądając to wszystko sam się uśmiecha, pozdrawiam.

Joanno, obawiam się, że chyba nie; mamy parcie na błyszczące marmury, złocone litery; pozdrawiam serdecznie.

Kurko, i ja bym chciała pod jabłoniami, tylko przyciśnięta kamyczkiem; bardzo podobają mi się oglądane na filmach przydomowe cmentarzyki, teraz nie pozwolą, serdeczności.