niedziela, 24 czerwca 2012

Żaba za głośno rechotała ...

... przyszły do mnie takie wieści z wielkiego świata ...
Człowiek nie mógł spać w nocy, bo mu żaba  pod oknem sypialni za głośno rechotała.
Rankiem urządził na nią polowanie w oczku wodnym ... nic z tego, ukryła się gdzieś.
W nocy dalej nie mógł spać, bo żaba rechotała w najlepsze ...
Rankiem spuścił całą wodę z oczka i urządził znowu polowanie ... bez rezultatu ... noc dalej bezsenna ...
Nazajutrz zajechała wywrotka pełna żwiru, zasypał wszystko, nie będzie mu żabsko zakłócać snu!

A co u nas?
Pracowałam w "mleku", na pierwszy rzut poszedł bundz.
Wzorem rumuńskich pasterzy zawiesiłam ser pod dachem, na powietrzu ...


... ocieknięty, po kąpieli w solance ukazał całe swoje piękno ...


... piękne dziury, smak boski ... kroma chleba i on, to zupełnie wystarczy ...
To jeszcze nie koniec, twaróg ogrzany niezbyt mocno i przyciśnięty w mojej nowiuśkiej prasce ...


... plaskanka serowa jak się patrzy ...


To dopiero materiał wyjściowy do pierogów z nadzieniem ruskim ...


... kartoflaków, bo było też pieczenie w piecu chlebowym. Tym razem wykorzystałam serwatkę do rozczynienia chleba ... całkiem, całkiem smak. Wyżyłam się kulinarnie, bo dostęp do mleka okazał się nieograniczony, a i jajka prosto od kur grzebiących również się znalazły.
Było bardzo gorąco, Miśka dyszała na kamieniach tarasu, więc uskuteczniałyśmy razem wyprawy do potoku, dla ochłody ...


Potok nie jest głęboki, woda po ostatnich opadach trochę mulista, zwłaszcza jak się grzebnie nogą po kamieniach ... natura stworzyła sobie sama malutki basenik ...


... ogromne pnie ułożyły się w poprzek koryta i zrobiły naturalną kaskadę, spadająca woda wyżłobiła w podłożu "głębię", a tak pewnie po kolana i właśnie tutaj Miśka wariowała w wodzie ...


... po takim wyczerpującym spacerze zajmowała miejsce na tarasowym fotelu i spała.
A po drodze motyle, mnóstwo motyli ...


... to mieniak tęczowiec, tutaj taki zupełnie przeciętny, ale kiedy światło pada na niego pod odpowienim kątem, ukazuje całe swoje piękno ...


... szafirowy błysk skrzydeł, jak klejnocik ...


... a kiedy złoży skrzydła, to pod spodem jawi się inny rysunek ...


Przy okazji zajrzałam do dziupli w starej gruszy: jest! śpi tłusta jejmość, w popielatym futerku ...


... wyczuła mnie, wystawiła nos, powietrzyła trochę, a potem odwróciła się plecami i dalej spała. To moja dobra znajoma, popielica, o której to już nie raz pisałam.
W zeszłym roku odkryłam na poddaszu dziwne, gliniane budowle ...


... Magdalena odszyfrowała nazwę tego zmyślnego owada, który to budował: "kopułka przewiązana"


... teraz wydostają się na świat dorosłe już owady, przeżyły w swych glinianych domkach zimę, przegryzają kokon i ściankę i wylatują. Prawie jak murarki, tylko te ostatnie trwają w trzcinkach ...
Zima zupełnie nie przeszkodziła powojnikowi, kwitnie jak nigdy dotąd ...


... a wawrzynek cały w czerwonych koralach, "urodny", jakby powiedziała moja mama ...


Dziś zjechaliśmy ze wzgórza kalwaryjskiego na Pacław, na południe ... całe morza traw ...


... połoninki kalwaryjskie zachwycają o każdej porze roku ...


Wczoraj wieczorem siedzieliśmy u Janka, na górze wsi, przyszedł sąsiad, opowiadali o granicy, która tuż po wojnie wędrowała sobie dowolnie, raz zbliżała się, raz oddalała, o krzyżu przydrożnym ...tu, w Pacławiu ...


... na metalowej płytce figura Chrystusa, stanowił cel dla sowieckich pograniczników, prześwitują ślady po kulach, dziwne, nie udało im się trafić w sam środek.
Snuła się opowieść o rozbieraniu pozostałości paportniańskiej wsi, o "zielonych" znalezionych w powale popowskiej plebanii, o studniach, w które jeszcze teraz można wpaść przy nieuważnym chodzeniu po zaroślach ...


To już inny krzyż przy szlaku niebieskim, zupełnie niedaleko, prawdopodobnie istniała tu tzw. Maćkowa cerkiew, a właściwie drewniana kaplica ... biednemu pasterzowi Maćkowi ukazała się tu Matka Boska ...
Zjechaliśmy w paportniańską dolinę ...


... tam w lewo, już Ukraina.
Przez łąki towarzyszył nam drapieżca ...


... ulatywał z tyk znaczących szlak ...


...przysiadał na nikomu niepotrzebne już słupy , kiedy zbliżyliśmy się za blisko poszybował nad dolinę, jedną z najpiękniejszych na Pogórzu.
Po piątkowych ulewach droga błotnista, w kałużach ogromnych, "czołg" dzielnie dawał sobie radę.
A od pograniczników usłyszeliśmy, że gdzieś tu, niedaleko, osiedlił się ktoś z naszego miasteczka, musimy go odszukać.


Pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za Wasze dobre słowa, za odwiedziny, pa!



A ta żaba?
To pewnie była rzekotka drzewna, zielone, miłe śliczności, wcale nie było jej w oczku, siedziała gdzieś w pobliskich krzakach ...





34 komentarze:

*gooocha* pisze...

Cóż - powinnam skoczyć do swojego komentarza pod wcześniejszym postem i na zasadzie "kopiuj-wklej" przenieść tutaj.

Aleksandra Stolarczyk pisze...

jak napisać jednym słowem-interesujące, zapierające dech fotki, ciekawe historie-cudny post po prostu:)

ibex pisze...

Cóż, niektórym to nawet koty tupią, niestety. Smutni i ubodzy są tacy ludzie. Fajnie, że Miśka już wydobrzała. Serdecznie pozdrawiam.

Unknown pisze...

I jeszcze jedna przyjemność na koniec weekendu - wpis u Ciebie! Tez szalałam kulinarnie rozlewając wina, piekąc chleby ( razowce na zakwasie i delikatne, puchate na drożdżach ) szykując zioła do suszenia i takie tam codzienne krzątaniny. Motyl mieniak tęczowiec cudnie Ci zapozował:-))) U nas jeszcze się nie pokazały. Pewnie pierwsze z nowego pokolenia będą za jakieś dwa tygodnie!
Uściski
Asia

Nasza Polana pisze...

Mario z Pogórza... dobrze, że jesteś. :-)

NieTylkoMeble pisze...

takiego twarogu to już dawno nie jadłam :))))) ech dobre lata już chyba u mnie minęły
pozdrawiam ciepło

Moje marzenia pisze...

..ach..czekałam na nowe wieści z Pogórza...czekałam cierpliwie cały weekend zaglądałam;)
Pani Mario..dobrze,że Pani jest...
.żaba przeszkadzała spać ??ja mieszkam blisko rowów i lasu..i co wieczór nasłuchuję koncertu żab...a przed spaniem muszę obowiązkowo pochodzić po polnych drogach...słucham skowronków,oglądam sarny...pozdrawiam serdecznie:)

Joanna pisze...

fajny tekst z tą żabą ...
a serek no cóż ... ślinka mi już leci - nigdy sama nie robiłam

ankaskakanka pisze...

Chciałbym zeby żabka mi przeszkadzała we śnie, a nie odgłosy aut i wracających z zabawy młodzieży. Z pewnością krzywdy bym jej nie zrobiła. I znowu narobiłaś mi smaka, wszak w trakcie śniadania jestem. Takie pyszności kulinarne tam tworzysz. Pogościłabym się u Ciebie. Pięknie wszystko kwitnie a tereny przecudne. Nawet do żmij mogłabym się przyzwyczaić. Znów sie rozmarzyłam. Pozdrawiam

Magda Spokostanka pisze...

Cudowne sery, przepiękna Twoja kraina i jakie pierogi ... Wystawowe!
Z pieprzem i majerankiem, czy inaczej?
Co do żaby, to mam straszną broń w zanadrzu :) Mogę wypuścić kury o czwartej rano ... Drżyjcie! :):):)
Wszystkiego dobrego Marysiu!

Mona pisze...

Mario pięknie uw Was ,ale sery robis z..! Musze kiedys i ja popróbowac..zapiszę się na kurs u Ciebie:))

Moja droga te kwiecie nie znanej mi nazwy,,,wiedziałam..zapomniałam.zadałm pytanie pod zdjecim ,moze ktos wie ?

Oj,Puszcze nasz Podlaskie takie bajeczne są ,szczególnie ta Knyszyńska jest tak róznorodna ,ze w każdym miejscu inna ...Pozdarwiam życząc słońca :)

Kama pisze...

Do żab to się trzeba przyzwyczaić :) nie którym to i śpiew ptaków o poranku przeszkadza! Znam takich!
Piękne widoki a ser robi wrażenie!
Pozdrawiam słonecznie!

Tupaja pisze...

Jak zwykle smacznie i pięknie u Ciebie :)
A na żaby- moja... Kicia...bandytka...pozdrawiam ciepło :)

Stanisław Kucharzyk pisze...

Ten pracowity owad-murarz to raczej nie jest kopułka wysmukła, ale inna osa: gliniarz naścienny. Świadczy o tym chociażby gniazdo - cały magazynek poczwarek. Gniazdo kopułki zawiera tylko jedną. Na focie widać także czarno-żzółte nogi typowe dla gliniarza (nie mylić z wiadomym zawodem...)

dakola pisze...

Ja bardzo lubię rechotanie żab. Wychodząc wieczorem na taras słychać jak w pobliskim stawie rechoczą.

Ser który zrobiłaś wygląda smakowicie. Aż poczułam jego smak w ustach, pyszności!
Bardzo żałuję, że tutaj nie można takiego dostać. Jedynie w sklepie.

Miśka to szczęściara, że niedaleko ma potok. W sam raz na upały!

Pozdrawiam ciepło.

Inkwizycja pisze...

Ach, pyszności-wspaniałości, Marysiu ;-)) A pierożki jakie równiutkie!
Cieszę się, że Misi tak humor dopisuje, widać że wróciła do formy ;-) Nasze panny też moczyły się, gdzie popadnie ;-)
Mamy w środku wsi zbiornik wodny, chyba przeciwpożarowy, i tam co roku żaby rechoczą odprawiając gody... dla mnie to najpiękniejsza muzyka i tak cudnie się przy niej zasypia...
Ściskam czule

wkraj pisze...

Ależ dostałem smaka na te pierogi, szkoda, że tak daleko mieszkacie. Ser tez wspaniale wygląda. Piękne okolice dzisiaj nam pokazałaś. Kalwaria Pacławska to miejsce, które chętnie bym odwiedził. Daleko to od Was?

Dorota i Marek Szala pisze...

Co mnie podkusiło żeby odwiedzić Cię akurat dzisiaj? Zgłodniałam okropnie! Nie powinno się oglądać takich zdjęć i czytać o tych pysznościach z pustym żołądkiem, do tego jeszcze praska wywołała wspomnienia z dzieciństwa. Dzięki za te wszystkie pyszności i świat tak inny od mojego.
Dorota

Magdalena pisze...

A co ja mam powiedzieć na koguta sąsiadki? Podłazi gadzina pod płot, na linii naszych okien i zaczyna ryczeć. Jak usłyszy, że wstałam i zamykam okno, to się przenosi w dalsze rejony. Od pewnego czasu robi to codziennie. :)))) No, ale robi to już za dnia, tylko nieregularnie, rosół wredny :))) Żab z nieznanych przyczyn bałam się jako dziecko. Teraz ich koncerty bardzo lubię. Widzę, że zaczyna się pojawiać moja ulubienica - popielica. :))) Jeśli chodzi o owada, to zasugerowałam się kształtem gniazda. Znalazłam zdjęcia gniazd gliniarza i wyglądały inaczej. Natomiast dokopałam się do tamtego Twojego postu (z 24.07.11 r.) i faktycznie wygląda jak gliniarz. Nie znam zwierzątka w naturze, podobno dość rzadkie. Fajnie, że jest ktoś kto się zna i może pomóc w oznaczaniu. :) U mnie w tym roku prawie nie ma motyli. Napawam się zdjęciami u innych. :))) Serdeczności :)))

Krystynka w podróży pisze...

Z podziwem patrzę na Twoje wypieki i wyroby Mario, u nas takie upały że nie tylko jeść ale i pić się nie chce. Ale w takim baseniku sama z przyjemnością bym się zanurzyła.
I motyle widzisz cudne, takich tęczowych chyba jeszcze nie spotkałam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Gooocha, Ty jesteś niezastąpiona, serdeczności.

Olqo, dzięki, takie słowa radują, pozdrawiam cieplutko.

Capra ibex, to historyjka prawie zza płota, ja osobiście bardzo lubię żaby i ich koncerty; serdeczności.

Asiu i Wojtku, takie codzienne krzątaniny są bardzo przyjemne; nasze wino z płatków mniszka też przestało już pracować, trzeba zlać, dziś wiśnie szklanki czekają na swoją kolej; pozdrawiam.

Nasza Polano, jakieś smuteczki wyczuwam, uśmiechnij się; pozdrowienia serdeczne ślę.

Aneto, z twarogu kroimy zgrabne plastry, solimy i jadamy tylko z liściem sałaty; no, jak to minęły Twoje dobre lata? taką praskę zrobisz sobie sama, i mleko się znajdzie; serdeczności.

Moje marzenia, a wiesz, jak mi miło, że ktoś czeka na wieści z Pogórza? dla tych słów warto pisać; ta historyjka z żabami niedaleko od nas wydarzyła się, na początku rozśmieszyła mnie, a potem żal mi było tego człowieka; uwielbiam żabie koncery, rzekotki wydzierają się w pobliżu chaty, w zaroślach na deszcz, jak można ich nie lubić; siaduję na tarasie do ciemnej nocy, a potem patrzę na robaczki świętojańskie, trochę niesamowite światełka; pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Joanno, historia z żabą zupełnie autentyczna, zza płota; odważ się na serek, nic trudnego; pozdrawiam.

AnkoSkakanko, żmij na Pogórzu nie ma na każdym kroku, tylko od czasu do czasu; koncerty żabie lubię, i kumkanie, i rechotanie; masz rację, na pewno przyjemniejsze niż odgłosy miasta; pozdrawiam serdecznie.

Magdo, pierogi tylko z solą i pieprzem, o majeranku nie pomyślałam, słyszałam o świeżej mięcie, że dobrze komponuje się;
kury? tak, drą dzioby, zajęte grzebaniem w ziemi, przesypywaniem piasku między piórami, jest to uciążliwe? one o tak nieprzyzwoitej porze pewnie wołają gospodynię o garść ziarenek; i Tobie dobrego, Magdo; serdeczności nad Drawę posyłam, pa.

Mona, chętnie poradzę w sprawie mleka i serów, pewnie, że popróbuj; już poczytałam o gruszynce, bardzo urokliwa; pozdrawiam serdecznie.

Kama, od dzieciństwa towarzyszyły mi żabie koncerty, nigdy nie przeszkadzały, ale masz rację, co niektórzy muszą mieć ciszę, przyroda przeszkadza; pozdrawiam o rześkim poranku.

Tupajo, Kicia poluje na żaby? pewnie tylko w zabawie; pozdrawiam

Krzyśku, a wiesz, że takie pojedyncze, gliniane sarkofagi-cygara też są przytwierdzone do ściany! myślałam, że ta osowata nie zdążyła dobudować reszty; i w takim cygarku jest tylko jeden kokon; bardzo frapujące są te obserwacje, nosi to-to stworzenie kulkę gliny w szczękach i dokleja, dokleja; dzięki za wyjaśnienia; pozdrawiam serdecznie.

Dakola, i ja lubię koncerty żabie, może rzeczywiście dla kogoś są one przykre, tym bardziej, gdy kłopoty nie pozwalają na spokojny sen; potok daje nam ochłodę, już wchodząc w obniżenie, wczuwa się niższą temperaturę i ulgę; pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, Miśka nauczyła się cieszyć ze wszystkiego, poszczekuje, daje nam tyle pociechy; a radość w wodzie nie do opisania, dzikie skoki, łapanie wody spadającej z góry; i ja lubię żabie koncerty, człowiek nie wie, kiedy przy nich zasypia, no chyba, że jakiś ciężar duszę gniecie, to i wszystko wtedy przeszkadza, nawet żaby; serdeczności.

Wkraju, zupełnie niedaleko Kalwaria od nas, zjeżdżamy w dolinę i wspinamy się na następną górę, przy rześkim poranku i wschodnim wietrze słychać czasami słowa modlitwy zakonników, dzwony to zawsze, a jaki tam spokój o poranku, bo pewnie potem ruch niedzielny; pozdrawiam serdecznie.

Marku, Doroto, Alicjo, Elu, też tak mam, pusty żołądek nie sprzyja oglądaniu takich zdjęć, zaraz chce się jeść, ale twarogi są niegroźne, gorzej z pierogami polanymi swojską, gęstą śmietaną. Czy tak praska była w Twoim domu, może u babci? pozdrawiam serdecznie.

Magdaleno, mądra bestia z tego koguta, obwieszcza całemu światu, że już ranek, a Ty okna przed nim zamykasz; tak, popielice już śmigają po poddaszu, w chatce ich nie widziałam, bo trochę uszczelniliśmy ich trakty komunikacyjne; to osowate stworzenie jest bardzo zmyślne, musi mieć potężne szczęki, że przegryzie się przez ściankę z suchej gliny; "udana" nazwa - gliniarz, prawda? pozdrawiam serdecznie.

Krystyno, upały pozwalały na szybkie zrobienie twarogu, a piekłam w piątek, kiedy padał deszcz; dobrze, że piec chlebowy na zewnątrz, bo można by się w chatce udusić z gorąca; takie pochlapanie w zimnej wodzie potoku trochę ożywiało, bo upały rzeczywiście były mordercze, prawdopodobnie będzie ich ciąg dalszy, e, tam! lato w końcu jest; pozdrawiam serdecznie

Riannon z Dworu Feillów pisze...

Ludzie mają dziwne zachowania. Mniej "zachodu" i mniej pieniędzy by taki wydatkował, gdyby sobie stopery w uszy wsadził :-)
Ja się okropnie kulinarnie obijam, ale na widok takich pyszności może się w końcu ogarnę :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

Mona pisze...

:)dzieki ja zaczne z serem przygodę to dam znać :)

Mażena pisze...

Świetne! Żaba a raczej żabka górą!
Oj pięknie i pracowicie i smacznie :). Strzelanie do kapliczek było obecne w wielu miejscach...to takie dowody na ludzką nikczemność.
Takie piękne letnie zdjęcia. Wcale się nie dziwię Miśce.

mania pisze...

Widzę, że Misia już wydobrzała a i powodzi się jej u Was doskonale - własny basen, no,no :)
Same pyszności u Ciebie, ja piekłam w sobotę tort dla Jana - biszkopt przełożony truskawkami z bitą śmietaną, prosty i pyszny, zniknął w ekspresowym tempie :)
Pozdrawiam serdecznie

Sunniva pisze...

Droga Mario! U Ciebie jak zwykle wspaniale :)! Kolorowo i smacznie... ja uwielbiam wiejskie sery, uwielbiam pasjami :) sama nie robię niestety, ale wspomagam nasz regionalny rynek i kupuję... pyszne podpuszczkowe z Wiżajn i moje wioskowe od zaprzyjaźnionych gospodarzy! Niepowtarzalny smak... A kapliczka... coś w tym jest! W mojej wiosce przy drodze stoi ogromny jesion na którym przed wojna mój dziadek zawiesił drewniana kapliczkę, i do niej okupant strzelał lecz figurka ocalała , ślady po kulach są obok... Niesamowite!!!
Pozdrawiam serdecznie życząc wspaniałego lata!!! Uściski dla radosnej Miśki:)!! S.

Go i Rado Barłowscy pisze...

Heh! Słyszeliśmy o Panu, który wykupiwszy wczasy agroturystyczne zrobił właścicielom dziką awanturę o piejącego rano koguta. "Bo on na wczasy przyjeżdża i potrzebuje się wyspać!" :D

Gdyby nam się coś takiego trafiło chyba zaproponowalibyśmy, żeby tę kwestię rozstrzygnęli sami. Nosem w dziób.

(Może, żeby odrobinkę wyrównać szanse pożyczyłbym letnikowi bagnet.) :D

Pzdr.

Izydor z Sewilli pisze...

Jesteś mistrzynią"pierogową". A ser wygląda tak apetycznie, że zaraz zabiorę się za serowarzenie. Dodaję serwatkę często do ciasta chlebowego, bo robię te sery codziennie, twarogi co 3 dzień. Tej prasy to zazdroszczę. Ona kupiona, czy robiona na zamówienie?

Post oczywiście, jak zwykle, cudny. Dziękuję i pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Witaj Marysiu po mojej długiej nieobecności. Znów z przyjemnością obejrzałam sobie zdjęcia, które umieściłaś i z zainteresowaniem poczytałam. Na smak domowego sera ciekła i ślinka a na pierogi też narobiłam sobie smaka:)
Pozostawiam Ci serdeczne myśli i pozdrawiam cieplutko.Marysia
kwiaty-majki.blog.onet.pl

Ania z Siedliska pisze...

Temu sąsiadowi pewnie mewy tez za g łośno tupią ;))). Jak miło zanurzyć się z Tobą w zieloności, w chłodku potoku, potem zjeść michę pierogów i patrzeć na te widoki - czy to juz jest raj ???

Ataner pisze...

Marys! U ciebie jak zwykle pieknie, a ja zachwycam sie serami:)))

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Riannon, a może miał głowę nabitą różnymi, niedobrymi myślami, które nie pozwalały spać, to wcale nie żaby, bo one zazwyczaj nie przeszkadzają; pozdrawiam.

Mażeno, zadziwia mnie ta nikczemność u niektórych, i przeraża; serdeczności.

Maniu, Miśka jest strasznie kochana, grzeczna, a na brzuszku nie ma już prawie śladu; ostrzygłam ją pewnie niezbyt fachowo, ale przyzwoicie, tak mi się wydaje, spokojnie wytrzymuje moje zabiegi; ho! ho! taki tort! nie dziwię się , że szybko zniknął; cieplutko pozdrawiam.

Sunnivo, coś mi się wydaje, że i Ty kiedyś spróbujesz popracować w "serach"; takie kapliczki to świadkowie dawnego, i zobacz! nie trafili w figurkę; pozdrawiam Cię serdecznie.

Go i Rado, tacy to pewnie powinni w wygłuszonym hotelu jakimś wczasy spędzać; he! he! nosem w dziób! pozdrawiam.

Owieczko, praska zakupiona na jarmarku, stała sobie w towarzystwie wiklinowych wyrobów, kosisk i grabisk, pewnie zakupię sobie jeszcze malutką maśniczkę; pozdrawiam serdecznie.

Marysiu, jakże cieszę się, że zajrzałaś do nas, dzięki za ciepłe myśli; serdeczności.

Aniu, i mrówki też pewnie mu tupią; raj? myślisz, że tak wygląda? ciepełko ślę.

Ataner, witaj, znowu będę serowarzyć, może coś z ziołami? pozdrowienia ślę za wielką wodę.