... pełno ich ... na suchych, sosnowych polanach ... na piaszczystych wydmach ... a pszczół w drobniutkich, liliowych kwiatuszkach nie zliczy ...
Ta krzewinka zaściela całe połacie ...
Chciałabym tak w ogrodzie, ale u mnie jest bardzo ciężka gleba, miejscowi nazywają ją "łaz" ...gliniasta, lepiąca się do butów ... kiedy popada, nie wejdziesz na pole, a kiedy sucho, szybko zamienia się w twarde kawałki skały, młotkiem można je rozbijać ...
W sobotę wyruszyliśmy nad Lubaczówkę, mąż chciał łapać ryby z wody, klenie, chodził tu często za dawnych czasów, i może ludzi nie ma, nikt tej ryby nie płoszy ...
Rzeka dzika, ale ludzie dotarli już wszędzie ...
Złowił trzy klenie, nieduże, wróciły z powrotem do wody, niech rosną ...całe to łowienie, to bardziej dla brodzenia po wodzie, siedzenia nad rzeką
Długo byłam na Pogórzu, prawie dwa tygodnie ... nasza młodzież wyjechała na odpoczynek, a w domu został Gutek i trzeba było zostać jednemu z nim ... wypadło, jak zwykle, na męża ...
W te dni przypadł również wielki odpust kalwaryjski, od niedzieli niosły się z góry śpiewy "kompanii" pielgrzymujących ... "Święta Lilija, Józef i Maryja" ... wszystkie wolne miejsca pod klasztorem zapełnione budkami, straganami, stoiskami z wszelakim dobrem.
Wolę ciszę i spokój na wzgórzu kalwaryjskim.
I tak mówią, że po Kalwarii już jesień ... bociany odlatują ... niebo już inne ...
Na poletku dojrzewają pomidory ...
Malutkie, i zupełnie duże ...
Deszcz poczynił wielkie szkody ... ogórki zmarniały doszczętnie, a pomidory spękane, nadają się tylko na przeciery ...
Pisałam Wam, że Miśka biega do sąsiadów, wyżej, bo tam są dzieci ... gdy tylko usłyszy głosy, już jej nie ma ... ostatnio słyszę głosik, jak z bajki ... Miśka, dzień dobry, chodźmy do kózek!
A do drugiego sąsiada, tego poniżej, przyjechali letnicy ... dumna jestem z siebie, bo pomogłam chłopakowi wymienić w kosie spalinowej żyłkę na ostrze ...
I tak toczy się powolutku nasze życie na tym skrawku ziemi, pieką się chleby, sery nie nadążają dojrzewać, a i do lasu trzeba by, bo może po tych deszczach rydze się pokazały ...
Młodzież wróciła już z wywczasów, na palcu Agnieszki błysnął pierścionek zaręczynowy ... ho! ho! idą zmiany ... cieszymy się!
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, cieszmy się jeszcze latem, pa!
23 komentarze:
Wrzos wcale nie musi mieć piachu, wystarczy suche jałowe miejsce. W Górach Słonnych o podobnej glebie jak na Pogórzu, w miejscach wypasanych były tzw. tłoki wrzosowe. Teraz coraz ich mniej bo zarastają ale jeszcze można spotkać.
Po prostu piękne jest to wrzosowisko. Pozdrawiam
Piękne wrzosowiska. U nas wrzosów nie ma, a tak lubię. Lato jeszcze, a już jakby jesień, albo odwrotnie. Pozdrawiam
A już tęskniłam za Tobą.
Fajnie tak obserwować przyrodę, patrzeć jak wszystko się zmienia, przemija. U Ciebie na Pogórzu widać to bardziej, niż w mieście. U nas nie było deszczów, w każdym bądź razie bardzo mało.
Choć mi szkoda lata, to czekam na chłodniejsze dni i rześkie poranki i wieczory.
Troche to wyszło bez składu. Pozdrawiam
Wrzosy są piękne, uwielbiam je chociaż kojarzą mi się smutno, a to dlatego, ze zwiastują nadchodzącą jesień, a także za sprawą pięknego ale bardzo smutnego filmu przedwojennego o tym tytule. U mnie ogórki były ładne ale pomidorki kiepsko rosły. Najlepiej udała się papryczka. pozdrawiam cieplutko. Ania :)
Cieszę się,ze same dobre wieści:) U nas wrzosy obrodziły ( same piachy) ale przypominają,że jesień blisko-koniec laby:(
Tak mi się spokojnie i sielsko zrobiło, po raz kolejny czytając to co piszesz. Ogród, sery, chleby. Niby podobnie jak u nas, ale kiedy się to przeczyta to człowiek się uspokaja, bo u nas ciągły bieg i ciągle coś.
Pierścionek zaręczynowy - cudnie. Nadchodzi wspaniały czas, który jeszcze tak intensywnie mam w pamięci.
U nas bory sosnowe i piaszczyste dukty ze szlaczkami wrzosowymi. Dużo ich.
Ale jakby jaśniejsze w kolorze.
Chleb, ser i wino - misterium ...
I dobre spotkania z ludźmi.
Uściski serdeczne!
Tez we wrzosach wczoraj sie zamyslilam, jesien zwiastuja i nic na to nie poradzimy. A bocianie sejmiki odbywaja sie na lakach mazowieckich, widzialam je i nieublagalnie ich uczestnicy wybieraja sie za morza...z popekanych pomidorow zrobilam wspaniala zupe, czyli Twoj post bardzo przypomina mi moje sierpniowe przezywania..pozdrawiam serdecznie i gratuluje pierscionka zareczynowego w rodzinie!!
Wrzosy są piękne ale i u mnie ciężka gleba.... lata znów nadeszło i trzeba się nim cieszyć bo to ostatnie podrygi przecież :) Pozdrawiam
U mnie sezon ogórkowy w pełni, ale jak długo nie wiadomo. Tak jak napisałaś ulewa może raz dwa zniszczyć wszystko. Wrzosy przepiękne! U mnie jakoś się nie przyjęły, będę próbować w przyszłym roku. Cieszymy się latem i my! Pozdrowienia!
Marysiu pięknie tam u Ciebie!
oj dawno nie widziałam prawdziwie dużego wrzosowiska ...
Zmieniają się krajobrazy, które nam pokazujesz, ale na kilku można zobaczyć już prawie jesienne obrazki. Tak, powoli wakacje się kończą, potem krótki wrzesień i już Świat rozbłyśnie tysiącem złotych barw.
pozdrawiam serdecznie i jeszcze bardzo letnio.
Kocham je uwielbiam na wrzosy patrzeć.Pozdrawiam.
Cudownie, aż by się chciało tam być.
Pozdrawiam:)
Oj tak, jesień idzie, nie ma na to rady :) Powietrze już inne, inaczej pachnie. U nas po tych chłodnych deszczowych dniach, posypało się sporo żółtych liści z klonów. A Florian coraz częściej mości się w fotelu i... chrapie! Bardzo głośno, chyba sie starzeje :)
Serdeczności :)
U nas też wrzosy, niestety, niespecjalnie dobrze się czują. Kiedyś pewnie spróbujemy założyć wrzosowisko na naszych Dębowcach, daleko od domu. Zobaczymy.
Póki co, miło Cię widzieć znowu i najlepsze życzenia dla Narzeczeństwa!
Cium.
Krzyśku, i jak tu dopracować się jałowej ziemi, chyba zebrać warstwę i nawieźć tej właściwej; na razie wrzosy mam tylko w donicach; pozdrawiam serdecznie.
Arku, a między nimi macierzanki pachnące, i jakieś trawy, inne niż łąkowe, i brzęk pszczół, zbierają pożytek na miód wrzosowy; i ja pozdrawiam.
Owieczko, kiedy szliśmy latem tamtędy z rajdem, po drugiej stronie drogi były wrzosowiskowe łąki, ale zdążyli je już wykosić; cieszę się na jesień, lubię; pozdrawiam cieplutko.
Ankoskakanko, brakuje mi w chatce łączności ze światem, może kiedyś się to zmieni, jak będą stali mieszkańcy doliny; Aniu, trzy dni lało jak z cebra, nawet Miśka nie chciała nosa wystawić na świat, i paliłam w kuchni, bo było zimno wręcz; serdeczności.
Aniu, lubię jesień, chociaż lata żal, ale każda pora ma swój urok; obserwuję swoje poletko i z niektórych warzyw zrezygnuję, bo po prostu nie rosną; pozdrowienia ślę.
Olqo, a może jakieś maślaczki już w tych wrzosach urosły? sprawdź! ano tak, bo Ty jesteś ciało pedagogiczne i musisz dalej nieść ten kaganek; serdeczności.
Natalio, też tak kiedyś miałam, wieczny wyścig z czasem, i dziwiłam się, że ludzie mogą tak nigdzie nie śpieszyć się; zwolniłam; pozdrowienia ślę.
Magdo, Twoje bory sosnowe są takie inne od pogórzańskich lasów, ciemnych, zarośniętych, a wrzosy może mają więcej słońca? bardzo trafnie nazwałaś "dobre spotkania z ludźmi", oby takich jak najwięcej; pozdrowienia serdeczne nad Drawę ślę.
Grażyno, tak zupełnie niepostrzeżenie nadchodzi, niebo inne, słońce inaczej świeci, niech przychodzi, lubię ją; pozdrawiam cieplutko.
Tradycjo, męczą mnie te temperatury, fronty przechodzące, bardzo odczuwam wszelkie zmiany w przyrodzie, przeważnie bólem głowy; czekam jesieni; serdeczności.
Kamo, Twoje późno wysiane ogórki owocują, a martwiłaś się po tym gradobiciu; u nas lało ponad trzy dni i do tego niska temperatura, zdążyłam zrobić zapasy; pozdrawiam serdecznie chlapiących się w jeziorze.
Mażeno, to natura wyczarowuje takie piękności; serdeczności ślę.
Joanno, pachnie tam macierzanką, maślaczki lubią takie miejsca, pozdrawiam.
Wkraju, oj tak, łąki wykoszone, rżyska zaorane, i smuteczek jakiś w duszy; czekam na wrzesień, na chłodki poranne; pozdrawiam serdecznie.
Agatko, pięknie nadają się do suchych bukietów, wyglądają tak naturalnie. pozdrawiam Cię serdecznie.
Danusiu, i mnie ciągną te łąki; pozdrawiam Cię cieplutko.
Maniu, moja Miśka też pochrapuje, czasami mąż zerka na mnie podejrzliwie, czyżbym to ja? serdeczności.
Go i Rado, na Dębowcach? czy to może część Waszych kosztowskich włości? dzięki za życzenia, serdeczności za San ślę.
Ano, nasze włości noszą nazwy: Dębowce, Porąbki, Pogorzałe i Paprotniki! :D Po kawałku! :D
Najwięcej mamy właśnie na Dębowcach.
Starsza chałupa, z której częściowo jest zbudowana UchoDynia stała na Pogorzałem.
Pzdr.
Wrzosy uwielbiam ale na mojej ziemi także im się nie podoba, po trzech próbach zaprzestałam starań. W moich lasach już przekwitają
Krystyno, a u Ciebie nie kwaśna ziemia? bo tam tyle sosnowych lasów, borówczysk, wrzosy to lubią; serdeczności.
Prześlij komentarz