Od kiedy sąsiad uporządkował swoją ziemię, od kiedy otworzył mi się widok na zapotok, nie mogę przejść, nie zerknąwszy uprzednio na łąkę.
Podglądam lisy, dziki, sarny i jelenie, nawet czasami orlik pożera jakąś zdobycz, podskakując niezdarnie i rozkładając skrzydła ... myślę wtedy, że może ranny, albo złapał się w jakieś sidła ... ale odfruwa.
I kiedy tylko szarzeje, a potem pierwsze promyki muskają świat, lecę z aparatem, bo każda chwila zdaje się ulotna ...
... a za chwilę znowu ...
... i teraz więcej słońca ...
Prawie nie różnią się te zdjęcia .... ale jeszcze takie z mgiełką poranną ...
Każde ujęcie wydaje mi się jedyne, niepowtarzalne, jeszcze pewnie nie raz pojawi się w kolejnym wpisie.
W zeszłym tygodniu sporo chodziłam do lasu, pojawiły się rydze, prawdziwiki, całe łany opieniek, a nawet maślaki.
Poszłam za potok, w osikowy zagajnik, maślaków całe kępy, niestety, stare już i robaczywe ... przeszłam wzdłuż potoku w rydzowy las, wspinam się z Miśką pod górkę ... i nagle słyszę: Dzień dobry!
To znajoma zielarka, też wybrała się na opieńki, bo jak mówi, nie usiedzi w domu, a tu już prawie osiemdziesiątka na karku.
- A nie boi się sama po lesie chodzić?
- Nie, nie boję się. - odpowiadam.
- A co robi z grzybami? Suszy? Marynuje?
- Suszę, bo marynowanych nie lubię.
- O, i maślaki ma w koszyku.
Więc odpowiadam, że pewnie połowę muszę jeszcze odrzucić, bo robaczywe.
- A nie widzi?
- Nie widzę, muszę okulary ubrać.
- Ja to jeszcze receptę przeczytam, a okularów jeszcze nie mam. Przyjdę tam do was kiedyś, jak mi noga wydobrzeje.
I poszła do góry ze sporym koszykiem, a jest się po czym wspinać.
Jestem pełna podziwu, cały czas kobieta w ruchu, nie zasiądzie bezczynnie, nawet z nadwyrężoną kostką.
Teraz sesja zdjęciowa, z grzybowych wypraw ...
Ten prawdziwek zajął mi pół koszyka, wydźwigałam go na górę, oczyściłam, niestety ... poszedł na zaszczepienie grzybnią ziemi, robaczny był.
Rosną rydze, dziwna rzecz, przeniosły się ze starych miejsc w takie, gdzie nigdy ich nie było ...
Część grzybowych zawisła na nitkach, nad kuchnia, a opieńki powędrowały do pieca chlebowego.
Bo w sobotę upiekliśmy sobie pizzę ... w ramach sprzątania lodówki ...
Te małe z popiołem zjedliśmy od razu, świeże najlepsze, a blacha pojechała do domu.
Ja oczywiście, przez cały czas, grzyby pod rozmaitą postacią ... rydze rumienione na maśle ... tudzież z cebulką .. jajecznica na maślakach ... lubię grzyby.
Miśka wyleguje się w słońcu, ja na pieńku czyszczę grzyby, a ona rozciąga się w trawie z rozkoszą.
Wycisnęlam sporo jabłek na soki, dużo poszło do beczki na destylat, eksperymentujemy z różnymi drożdżami ... i wcale nie widać, żeby ich ubyło spod jabłoni.
Jeszcze trochę niedzielnych, pogórzańskich widoczków ...
Pozdrawiam Was serdecznie, z jesienną mgłą, kolorowymi liśćmi, wszystkiego dobrego, pa!
I dziękuję za odwiedziny i serdeczne słowa.
Rozpoczęłam wpis wschodem słońca, kończę zachodem, za tą samą łąką.
23 komentarze:
Marysiu jak zwykle same pyszności u Ciebie :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Beautiful scenes. Love how the light changes.
I also love mushrooms (nice collecting)
and wood-fired ovens.
Tez czesto zdarza mi sie obserwowac to samo miejsce o roznej porze dnia i roku, wspaniale zajecie! a Twoj blog powinni czytac wszyscy by sie uczyc jak cieszyc sie zyciem na lonie przyrody! sciskam serdecznie
Czytam że masz pełne ręce roboty z grzybami no ale potem jak się przyrządzi jakieś smakowite danie to mniam :)
Miłego Ilona
miłego dnia
Oglądając posta zaraz mi się skojarzyła piosenka Grechuty
"Od zieleni do czerwieni krążył lata senny lew
Mała chmurka nad jej czołem, mała łezka, słony smak
Pociemniało, poszarzało - jesień, jak to tak?
Jesień, jesień, jak to tak?
Twój blog wciąż przywołuje obrazy różnych pór roku, jak w tej piosence. Teraz mamy jesień, a u Ciebie wszystkie jej kolory i smaki.
Serdecznie pozdrawiam
Tak od dłuższego czasu tu zaglądam, czytam i napatrzyć się nie mogę. Jakież to Pogórze jest piękne i jak świetnie opisane.
Zawsze czekam na nowy wpis, bardzo lubię takie miejsca, takie prace. na Pogórzu nigdy nie byłam. Serdecznie pozdrawiam. Alina z Italii.
Witaj.
Piękne zdjęcia Mario. .
Gdy zobaczyłam tak dużo grzybów,wystraszyłam się,ja miałabym kłopot, ale Ty oczywiście poradziłaś sobie .U Ciebie Mario nic się nie zmarnuje.
Pozdrawiam serdecznie:))
Dobry wieczór Mario! Pierwszy raz u Ciebie jestem, ale od razu wsiąkłam. Wczytałam się na dłużej w bloga, zapatrzyłam na Twoje pełne nastroju i ekspresji zdjęcia.Te krajobrazy tak mi bliskie i znajome, a przecież wciąż zaskakujące. Od ponad dwóch lat też mieszkam na naszym pięknym Pogórzu Przemyskim.I stale znajduję nowe cuda do zachwycenia.
P.S.Też mam już klęskę urodzaju grzybów w tym roku. A po dzisiejszej, całodziennej mżawce, to chyba nowy wysyp grzybów będzie?! Z ciepłym, sąsiedzkim pozdrowieniem
Piękne jesienne widoki ,słońce jesienią czyni cuda:) a pachnie grzybami na Twoim poście tak jak lubię i pizzę też :) Pozdrawiam..
piękna jesień, ale to już chyba ostatnie takie chwile...
Zbiór grzybów imponujący! ach, chciałabym mieć taką znajomą zielarkę -pewnie ma ogromną wiedzę o ziołach
Piękne te naszyjniki z grzybami, już czuję ten zapach... widoki jak zawsze, nadają niepowtarzalny klimat..
Pozdrawiam serdecznie :)
Pięknie i pięknie!
Drzewo z płomiennymi listkami bardzo mi się skojarzyło z naszą "rozjarzoną jabłonią"
Bardzo mi się podobają wiejskie rozmowy w trzeciej osobie :)
Pozdrowienia!
Pięknie tam u Was..ja co rano wsiadając do busa do pracy cierpię zostawiając moją wieś za sobą...szukam ciągle pomysłu co bym mogła robić aby przeżyć do pierwszego i moc korzystać z tego co mnie otacza. POzdrawiam serdecznie
Ależ pięknie u ciebie.A gdzie sa moje ulubienice - popielice,śpią?
pozdrawiam cię serdecznie Danka z Wwy
Zdjęcia jak zwykle przepiękne...
a pizza ...jejku mniam mniam...ściskam mocno
Piękne, magiczne zdjęcia niczym obrazy wyłaniają się z ekranu.
Nie potrafię wybrać, który moment najlepiej oddaje piękno polany.
A Miska jak modelka w promieniach słońca, tajemnicza i urocza!
witaj Marysiu! To znowu ja. Po kwartale odwyku od bloga, znowu zerkam do Ciebie i widzę piękne, malarskie zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie :))
Zdjęcia niby podobne, ale pięknie pokazałaś to nabieranie słońca. :) Gdy przychodzi pora grzybów, to przypomina mi się książka Olgi Tokarczuk "Dom dzienny, dom nocny" i szalone przepisy na potrawy z muchomorów. :)
Wracam do postu kolejny raz i nie wiem co napisać, bo "pięknie" wydaje się zbyt oklepane ...
Przedostatnie zdjęcie mnie zauroczyło, czuję to ciepełko słoneczka ... choć za oknem śnieg.
Pozdrawiam serdecznie
Maniu, zbieram wszystko, co nam jesień ofiaruje, a szczególnie lubię zbierać grzyby, a pizza to przy okazji pieczenia chleba; serdeczności.
Rick, dziękuję za odwiedziny; lubię obserwować, jak światło gra na łące, gonią cienie; a grzyby uwielbiam zbierać, pozdrawiam.
Grażyno, niby nic szczególnego, ale słońce cuda wyczynia, i jeszcze zwierzęta wychodzą na żer, o różnej porze; pozdrowienia ślę.
Ilona, o wiele przyjemniej zbiera się, a potem trzeba to oczyścić, przetworzyć, z tym gorzej; serdeczności.
Agato, i wzajemnie; pozdrawiam.
Wkraju, dziś to już nawet trudno nazwać jesienią, od południa sypie śnieg, ale poszycie, mam nadzieję, nie przemarznie; pozdrowienia ślę.
Witaj, Alino, i nas Pogórze zauroczyło, i pewnie stąd ten blog, a warto je odwiedzić, zwłaszcza, jeśli ktoś nie lubi tłumów; serdeczności.
Teniu, zbieram te grzyby, suszę, dodaję je potem do wszystkiego; ot! takie zabezpieczenie na zimę; i ja pozdrawiam.
Witaj, Olgo, w naszych progach, jak miło spotkać bratnią duszę; a jakże! grzybki rosną, aż miło, a ja nie potrafię im się oprzeć; pozdrawiam Cię serdecznie.
Mona, najintensywniej pachną podczas suszenia borowiki; moja pizza jest bardzo oryginalna, bo z popiołem, co wcale nie umniejsza jej smaku; serdeczności posyłam.
Kyjo, patrząc dziś za okno, żal tych słonecznych dni; o tak! ta kobieta zbiera różności, i wie, które pomocne na jaką dolegliwość; pozdrawiam.
Kamo, na nitkach grzybki ładniej schną, na tackach za szybko wilgotnieją i brzydko czernieją, a dziś biało; serdeczności posyłam.
Magdo, te nasze płomienne piękności to dzikie czereśnie, najładniej się wybarwiają, ale najszybciej też gubią liście; a wiesz, że u nas lekarz potrafi odezwać się do pacjenta w trzeciej osobie? pozdrowienia nad Drawę ślę.
Magdaleno A., to jest, myślę, ogólna bolączka; mój sąsiad znalazł pracę w mieście i dojeżdża, drudzy wyjechali na drugą półkulę za groszem, bardzo im kibicuję, żeby im się udało jakoś wystartować, ale proza życia dopada wszystkich: pieniądze są potrzebne; dobrych pomysłów życzę, pozdrawiam serdecznie.
Danawarsaw, nie spotkałam w tym tygodniu popielic, pewnie już zasnęły na zimę, tylko mysz od czasu do czasu zaskrobie; i ja pozdrawiam.
Ciche marzenia, dzięki, a po pizzy nie został ślad po jednym posiedzeniu; serdeczności.
Mażeno, Miśka lubi poleżeć w słońcu, wyszukuje pod drzewami plamy słoneczne, potem chłodzi się w cieniu, a dziś grzeje plecy przy kominku, bo sypie u nas; pozdrawiam Cię serdecznie.
Bożeno, długo Cię nie było, ale widzę, że już pojawiają się Twoje wpisy; i pojechałaś w zupełnie inną stronę, a nie do Chaty pod Arniołami; i ja pozdrawiam.
Magdaleno, niby te najpiękniejsze, czerwone muchomory, nie są trujące, nie odważyłabym się jednak; jak ja lubię chodzić po lesie i szukać grzybków; pozdrowienia ślę.
Jolando, wtedy było takie piękne popołudnie, jakieś roje muszek w powietrzu, pojedyncze pajęczyny, a dziś u nas zaczęło sypać; serdeczności.
Prześlij komentarz