niedziela, 20 października 2013

Koniec spektaklu ...

Długo nie było mnie na Pogórzu, ponad tydzień prawie.
To, że wiatr zdarł listowie z drzew w ogrodzie, wydawało mi się naturalne, ale miałam jeszcze nadzieję, że koło chatki dalej kolorowo ... nie, nie było kolorowo ...


... ale jakoś przejrzyście, jasno, bezlistnie ... wiatr hulał po sadzie, zwiewając liście z miejsca na miejsce, huczał w lesie, a liście niósł daleko nad łąką.
Usiadłam w zaciszu, za chatką, słońce przygrzewało w twarz i, niskie, mocno raziło w oczy ... błogo ...


Kwitną marcinki na tarasie, zioła maja się bardzo dobrze ... przyszedł sąsiad z Olą, będą robić kozi ser i potrzebne są zioła ... poradziłam, żeby użył cząbru i odrobiny czosnku ... urwałam mu pachnący bukiecik, i jeszcze porozmawialiśmy trochę o pogórzańskich realiach ... był w lesie zobaczyć, bo tuż za drogą idzie wycinka drzew, zapytałam, czy bardzo las spohaniony ... tak, jak to przy wycince ... nawet tam nie zaglądam, pójdę wiosną, jak zieleń troszkę przykryje rany ...


Powykręcane drzewa u sąsiada, które tak chętnie pozowały w złociutkiej, młodej zieleni, albo w jesiennych kolorach, stoją smutne, gołe ... i ten smutek fruwa w powietrzu, czepia się oczu, serca ...
Zapaliłam w bębnowym grillu wiązkę suchych ziół, jaki zapach rozsnuł się po okolicy...


... jak kadzidło w kościele ...


... zawiesiłam na tarasie wietrzne dzwoneczki, które od razu rozdzwoniły sie delikatnie i kojąco ...


... a chatka czeka na mnie cierpliwie, wpatrując sie z uporem w daleką Kopystańkę ...


Rano słuchaliśmy starych, turystycznych "perełek" u Jurka Krużela, śpiewaliśmy razem z nim w drodze na Pogórze, a teraz towarzyszy nam Jaromir Nohavica w trójkowym spotkaniu z Andrusem ... Minulost ... Sarajevo ...
To Kurka skierowała moją uwagę na Jarka, byłyśmy na jego koncercie w Głuchołazach ... wracam do jej bloga ze smutkiem w sercu ...


Pozdrawiam Was serdecznie,  dziękuję nieustająco za Waszą uwagę, dobrych dni życzę, pa!





24 komentarze:

mania pisze...

Marysiu, jesienne smuteczki Cię dopadły. Przyroda się szykuje na spoczynek to i człowiek myśli o przemijalności, takie to nasze życie ulotne.
A Nohavica z Andrusem świetni.
Dobrego tygodnia :)

Unknown pisze...

Ty dzis o jesiennej wiejskiej naturze, a ja o miesjkim pomysle na nowy posilek :)
Jesien ma swoj urok i tylko parzec jak przyjda pierwsze mrozy i spadna sliczne sniezynki...
Ciesz sie kazda chwila w swym malym raju, nawet taka, ktora z pozoru wydaje sie smutnawa. Nie kazdy ma takie bogactwo na wyciagniecie reki, wiec moze jestes wybranka losu :))
Pozdrawiam ciepło, dziś z Miasta Świateł :)
Nika

Aga Agra pisze...

Też byłam dziś w lesie i też zauważyłam, że liści więcej leży niż zdobi drzewa...Coś wcześnie w tym roku...

Zofijanna pisze...

Jeszcze tydzień temu Marysiu złociły się lasy- było cudnie i ciepło, a dzisiaj wiatr wszystkie drzewa oskubał i smutek zapanował. Cóż zrobić - do kolejnych kolorów przyjdzie długo nam poczekać...
Trzeba nam czas wypełnić dobrą książka i miłym towarzystwem.
Niczym szaman okadzasz okolicę.

jolanda pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
jolanda pisze...

Oj Marysiu i na Mazurach smutek wyziera z każdego kąta ogrodu i lasu. Nasza ponad stuletnia lipa w sobotę zrzuciła wszystkie liście. Wygląda dostojnie, ale bardzo smętnie.
Żal.
Pozdrawiam serdecznie

grazyna pisze...

Tez mi byloby ciezko patrzec na wycinke, wiec dobrze ,ze sobie tego oszczedzilas, niech tym drzewom brzmia kojaco Twoje dzwoneczki...popatrz za to na przesliczne Twoje marcinki, ja je uwielbiam, maja takie piekne kolory, sa wdziecznie i takie bezpretensjonalne. Sciskam Cie serdecznie

Unknown pisze...

U nas jeszcze liście na drzewach się trzymają, ale już też krajobraz robi się ciut listopadowy.
Słońca życzę, żeby ostatnie kolory wydobyło:-)))
Pozdrawiam serdecznie
Asia

Magda Spokostanka pisze...

Orzech nagusieńki, złota reneta już tylko w jabłkach. Dużo drzew jeszcze poubieranych. Za chwilę będzie dokładnie widać rysunek konarów i gałęzi, będą piękne grafiki.
Wyręby omijam dużym łukiem, bo bolą. Wkładanie drewna do pieca cieszy ...
U nas na szczęście sporo trzebieży (tzw. czyszczeń lasu), które nie robią spustoszeń. To główne źródło opału.
Wycinki baśniowych starodrzewi powinny być całkowicie zakazane!
Ale naiwna jestem, co?:)
Na ostatnim zdjęciu pieski wyglądają jak młode dziczki.
Ściskam!

Unknown pisze...

Marcinki... swojskie, a takie piękne i nie mają sobie równych o tej porze roku!
Pozdrawiam.

Mażena pisze...

Dziękuje za życzenia i miłe słowa. Tak, gdy spadły liście zrobiło się luźniej ale szkoda kolorów. Cóż trochę smutno. Nie lubię lasu po wycince czy przecince, taki "pobałaganiony" i często odrastają nie piękne leśne rośliny tylko pokrzywy czy inne mniej ciekawe. Ale wiem też, że po pewnym czasie las wygrywa na szczęście...

Magdalena pisze...

Jesień jest jakaś mieszana - tu drzewa bez liści, tu niektóre jeszcze zielone. Trawa wciąż bujna i motyle jeszcze buszują.
A Nohavicę też lubię, jego "Minulost" mnie wręcz urzekła. I tak jak Tobie to, co czeskie, kojarzy mi się z Kurką. Tęsknię... ciągle jakiś drobiazg mi Ją przypomina.
No tak, a jesień niestety nostalgiczna jest i łzawa...
Serdeczności

Stanisław Kucharzyk pisze...

"wiatr hulał po sadzie, zwiewając liście z miejsca na miejsce, huczał w lesie, a liście niósł daleko nad łąką" Mario napisz książkę o Pogórzu. Wielu ludzi chętnie zanurzy się w klimaty, które kreujesz.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Maniu, jakoś tak się snują te smuteczki z nitkami babiego lata i oplątują przy okazji mnie; jak dokładnie ziemia okryta liśćmi, gdybym nawet chciała, nie zrobiłabym tego lepiej; tak mnie ujął za serce ten sympatyczny brzydal, Jaromir, że już tak chyba zostanie; pozdrawiam Cię, Maniu.

Nika, a zaglądałam do Ciebie na nowy posiłek, tylko że ja jestem bardzo tradycyjna, jeśli chodzi o jedzenie, chociaż kto wie, może gdybym spróbowała?
cieszę się, a jakże, tylko czasami smutnawo mi; pozdrawiam Cię serdecznie.

Agato, u nas prawie wszystkie zleciały, może to z powodu suszy; oj! wszyscy nas straszą, że będzie ostra zima, i zachowanie zwierząt, i meteorolodzy, a co będzie, to będzie, przeżyjemy; pozdrawiam.

Zofijanno, łapię jeszcze ostatnie chwile ciepła, grzeję twarz do słońca, szuram po ogrodzie, i mam wrażenie, że wszystko czeka ... na zimę; czytuję sporo wieczorami, skończyłam właśnie "Długi marsz" Rawicza, o ucieczce więźniów z syberyjskiego obozu pracy, wzdłuż Bajkału, przez Gobi, Himalaje do Indii; niewyobrażalne dla mnie; pozdrawiam Cię cieplutko.

Jolando, wiatr dopomógł w tym dziele zniszczenia, zdarł liście bez litości, widocznie tak trzeba, bo jak spadnie śnieg, drzewa muszą być gołe, bo inaczej połamią się; pewnie, że żal tych kolorów, tym bardziej będziemy czekać na następne, ale przed nami jeszcze trzy pory roku; serdeczności ślę na Mazury.

Grażyno, przeżyłam już jedną wycinkę w tym lesie kilka lat temu, ciężko było się połapać w znajomych kątach, a teraz dalej piłują, drzewa zwalają się z łoskotem ... byłam wczoraj w chatce przez godzinkę, kawę wypiłam na tarasie, dzwoneczki pobrzękiwały, jak spokojnie; marcinki wykopałam nad Wiarem, maleńki krzaczek, polubiły miejsce pod chatką, ładnie rosną; pozdrawiam cieplutko.

Asiu, wydaje mi się, że to przez suszę tak szybko opadły liście, a deszczu dalej jak na lekarstwo; dobrze, że jest bardzo ciepło, chodzę w króciutkim rękawku, dom otwarty na oścież, komary tylko pchają się na zimę; i ja pozdrawiam.

Magdo, no własnie, mam tę świadomość, skąd pochodzi drewno do pieca, ale jakoś tak przykro słuchać tych pił niemiłosiernych, łoskotu spadajacych drzew; droga do nas założona z jednej i drugiej strony poskładanymi metrami, tylko na jedno auto jest przejazd, jedzie się jak w drewnianym tunelu; gdzieś to za chwilę wywiozą; zobaczyłabyś, jakie buki legły pod Arłamowem, ale coś mi się wydaje, że to celowa robota, żeby Turnickiego Parku nie utworzyli, wszyscy ludzie pracują w lesie; młode dziczki ... to raczej Miśka, bo taka mała, krępa, rozbyła się na zimę; serdeczności ślę nad Drawę.

Skarby, marzą mi się różne marcinki, i kolory, i pokrój, pięknie wyglądają takie mini-żywopłoty z nich przy wiejskich opłotkach, właśnie teraz, kiedy kwitną; i ja pozdrawiam serdecznie.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Mażeno, tak, więcej nieba widać, jest jaśniej na podwórzu; po przecince lasu zaczynają rozrastać się kłujące jeżyny, potem ciężko mi przejść na rydzowe pola, bo łapią za spodnie, i psy za sierść; kiedy patrzę za drogę, las jakby zmalał, żal mi, bo on jakby mój; pozdrawiam Cię cieplutko.

Magdaleno, przed mrozami dużo motyli schowało się do chatki, a teraz wszystkie z powrotem wyleciały na świat, widuję je na kwitnącym hyzopie, i na marcinkach; dużo myślę o Kurce, wracam do jej bloga, a gardło ściska mi żal, nie znałam jej osobiście, ale tak była mi bliska; pozdrawiam Cię serdecznie.

Krzyśku, Krzyśku, a gdzie Ty się podziewasz; jesień mija, a Ciebie ani widu, ani słychu; cieszę się, że zajrzałeś, a gdzie mi tam książkę, piszę tylko, co widzę i czuję, jednakowoż dziękuję za docenienie; pozdrawiam serdecznie.

Unknown pisze...

Przyroda powoli szykuje się do zimy. Konary drzew wyglądają zniewalająco. Kiedyś miałam okazję jechać ciemną nocą, nieoświetloną, wiejską drogą, z której obu stron wyrastały topole. Pozbawione gałęzi, powykręcone konary przypominały, że licho nie śpi, a w człowieku jakby budził się pierwotny strach.
Lęk, który można przegnać pachnącymi ziołami. W końcu leczą nie tylko ciało, lecz i duszę, prawda?:)
Można uciec w świat wspomnień i słuchając ulubionej muzyki przenieść sie do innego wymiaru:)
Mnie wystarczy, że spojrzę na zielone okiennice Twojej chatki i na sercu jakby cieplej się robi...

Anthony's Garden pisze...

U mnie też już wszystkie liście opadły, ale zdążyłam obfocić ogród.Cudnie u Ciebie. Pozdrawiam serdecznie :)

Archanioły i Ludzie pisze...

Jakaś smutnawa ta Twoja jesień...
Cóż, różne dni bywają. Życzę dużo słońca!

Pellegrina pisze...

Ach Mario, jeszcze będziemy się zachwycać koronkowymi drzewami bez liści, czasem bez koniecznej pracy na grządkach, zaciszem naszych chat w czasie listopadowych deszczy i wichur, czasem na niespieszne czytanie ..... chociaż narazie żal tej złotopłomiennej sukni Pani Jesieni.

Adelka pisze...

Jesień jest nostalgiczna, ale także piękna... Wszystko szykuje się do snu... Ale przed zaśnięciem wabi nas tyloma pięknymi barwami... Oj chciałoby się odpoczywać.,,

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Weroniko, wiem, o czym piszesz, to sceny jak z horroru, a jeszcze wzmaga się wrażenie, kiedy są oblodzone i podzwaniają; lubię wąchać pachnący dym, często też rzucam na lekko wystygłą blachę suszone zioła, albo skórki pomarańczowe czy cytrynowe, dla zapachu w chatce; tak, muzyka pomaga na smutki, a czasami potęguje je; pozdrawiam Cię serdecznie.

Anthony, dokumentujemy przemiany w przyrodzie, bo chyba mało kto jest obojętny na te kolory; lubię potem patrzeć na zdjęcia, przypominać sobie; serdeczności ślę.

Archanioły, tak, czasami jest mi smutno, co znajduje odbicie we wpisach, z jesienią łączą mi się różne wspomnienia, a i sama pora tak nastraja; pozdrawiam Cię cieplutko.

Krystyno, tęsknię do tych chwil, bo teraz jeszcze ciągle znajduje się coś do roboty na zewnątrz; długie wieczory na poddaszu cieplutkim, dopóki sen nie zmorzy, psy pochrapujące, wiatr wyjący ... czekam; pozdrawiam serdecznie.

Adelko, Ty masz po czym odpoczywać, wszak dom zbudowałaś na naszych oczach; dużo ciepła w zimowe wieczory; pozdrawiam.

Ania z Siedliska pisze...

Koniec spektaklu pt. JESIEŃ ale niedługo początek tego pod nazwą ZIMA. Też będzie pieknie na Pogórzu, bo tam każda pora roku piękna.

Na wsi pisze...

U mnie też coraz ciszej i coraz spokojniej. Napawam się ogniem w piecu, wrzosami przed domem, łapiąc w chwilach między kopaniem ogrodu promienie słońca. Nagie drzewa rzeczywiście nie napawają optymizmem, ale za to otoczyłam się ciepłymi lnami, babcinymi koronkami, pięknym blaskiem świec i umilam sobie ich widokiem coraz dłuższe jesienne, szare wieczory. Jeszcze jest fajnie, jeszcze jest ciepło, jeszcze śnieg nie zasypał dróg i nie odciął mojej chatki od świata, jeszcze drewutnia pełna drew, a spiżarnia pyszności. Nos do góry, Marysiu!

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Aniu, to prawda, zima zza okna, spod ciepłego pieca nie taka straszna; zamieć przysłania kolejne pasma górskie, świat bieleje, lubię tam być; serdeczności ślę.

Agnieszko, lubię takie kilmaty, babcine koronki, lny, szmaciane pasiaki na podłodze; u nas cisza aż dzwoni w uszach, czasami tylko sójka zawrzeszczy, a słońce coraz niżej nad lasem; pozdrawiam.