O, przedłużył nam się bardzo sobotni wieczór, po północku wróciliśmy do domu.
W przemyskim klubie "Niedźwiadek" odbył się VIII wieczór szantowy, a głównym gościem był zespół Mietek Folk, który to powstał przed 25 laty ... i śpiewają do tej pory, pochodzą z Olsztyna.
My nie jesteśmy za bardzo "szantowi", ale muzyka pokrewna, włóczęga, tylko, że jedni po lądzie, a drudzy po morzach i oceanach.
Poprzebierani w przeróżne kostiumy, jak to piraci, zagrabione gdzieś na różnych statkach ...
Gitarzysta zdjął potem te loki, bo atmosfera zrobiła się gorąca, zarówno na scenie, jak i na widowni ... bo przy okazji czailiśmy na skoki narciarskie, Kamil Stoch był mocno podtrzymywany na duchu, dmuchaliśmy, żeby poleciał jak najdalej ... zamarliśmy w oczekiwaniu ...
... i I miejsce, ryk radości ...
O, teraz zrobiło się jeszcze weselej, piwo lało się strumieniami, w barze może podawali jakiś grog, fajnie tak przeżywa się wspólnie radość ... gdzieś w tłumie przemknęły twarze zespołu "Dusza we mgle", oni też słuchają szant ... po małej przerwie zespół ruszył z nowymi siłami na scenę ...
Ten małego wzrostu, ale wielkiego humoru pirat sypał dowcipami, jak z rękawa ...
... loki już poszły precz z głowy gitarzysty, za to wspólnie z perkusistą pięknie zakończyli jakąś piosenkę ...
... will always love you ... Whitney by im pozazdrościła.
Jeszcze z widowni wbiegł na scenę sympatyczny "matrosik" z prośbą o piosenkę dla mamy, to było bodajże "Wspomnienie" grupy Mietek Folk ...
I naród ruszył w tany, starzy, młodzi, gorąc jak w piekle ...
... małe pomieszczenie "Niedźwiadka" trzeszczało w szwach.
Koncert zmierzał już ku końcowi, po paru bisach "Mietek Folk" pożegnał się ze sceną ...
... No, Maryś, dosyć się już nabawiłaś! ... tak, wiem, że już czas do domu wrócić, przed nami troszkę kilometrów ... a impreza wcale się nie zakończyła, przeniosła się tylko bliżej baru, a my byliśmy chyba jedynymi, którzy opuścili tak wcześnie, bo po północy, gościnne podwoje "Niedźwiadka".
Coraz bardziej podobają nam się te szanty!
Skoro jesteśmy przy Przemyślu i "Niedźwiadku", to zaliczyliśmy jeszcze kolejne "Krużelowe" śpiewanki, w tym samym pomieszczeniu, tylko o piętro niżej, bo w Piwnicy Artystycznej Pod Niedźwiadkiem ...
Przy okazji zwiedziliśmy już oddany do zwiedzania kolektor, z kamienną podłogą, oświetlony, nie trzeba brodzić w błocku po kostki ... taki sobie loszek ...
Gdzieś odchodzi w bok następne rozgałęzienie tunelu ... gdzieś tak w połowie wysokości tego głównego ...
Ze ścian skapuje wilgoć ... tworzą się nacieki, może za wiele lat będzie tu grota ze stalaktytami ...
Wewnątrz jest bardzo chłodno, bo buczący wentylator zasysa zimne powietrze z zewnątrz i tłoczy do środka ... jest to wyjątkowo nieakustyczne miejsce ... głos rozlega się przytłumiony, niewyraźny, jak z zamkniętej beczki ...
Wczoraj troszkę odsypiałam zarwaną noc, bo dla mnie brak snu gorszy od braku jedzenia.
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!
15 komentarzy:
Jakie piękne korytarze :) Od razu przypomina się moja wyprawa do wnętrza kopalni w Krobicy.
A koncert rzeczywiście podobny- szanty są jednak niezwykle nośne.
Fajnie spędziliście ten wieczór. A o sympatycznych zabawach pamięta się bardzo długo. Pozdrawiam
Jestem zachwycona Wasza nieustajaca aktywnoscia i radoscia zycia. Musiala to byc swietna noc, jezeli chodzi o godziny spania to ja tez tak mam , bardzo czula jestem na ich brak. Wczoraj przemierzylismy pol Wenezueli by dotrzec do And, kraj jest w rozruchach, ale autostrada byla spokojna..teraz jestem doprowadzajaca do porzadku wszystko wokol...sciskam Cie serdecznie Marysiu..
A gdzie fotka z Kopystańki? :-(
A "Barnacle Bill the Sailor" był ?... ;)))
Przyjemny pomysł na karnawał Marysiu :) A wczoraj "Mikroklimat" też był szantowy, pewnie słuchałaś.
Dobrego tygodnia :)
Ale miły wieczór! Tyle przyjemnych rzeczy na raz :)
Aleście się fajnie Marysiu wybawili! Z Twojego opisu promieniuje radość, zadowolenie, usmiech, młodzieńcza energia. Zaraźliwie to jest chyba, bo i ja sie usmiecham czytając i zdjecia Twoje oglądając!
Nigdym w "Niedźwiadku" nie była. Moze kiedyś nam sie uda tam wpaśc i ucieszyc serce wspólnym spiewaniem. Tylko te późne powroty na naszą nieoświetloną wieś, to zgroza!
Ciepłe pozdrowienia zasyłam!:-))
Wspaniały wieczór. Muzyka łączy pokolenia. Nastrój był zajefajny (jak widać).
Pozdrawiam.
Ruda, o, tak, nogi same przytupują; troszkę straszno w takim loszku, klaustrofobicznie, z ulgą wychodzi się na zewnątrz; pozdrawiam.
Ankaskakanka, a jak nam nie chciało się jechać, bo dla mnie 20-sta to pora snu, ale warto było; pozdrawiam.
Grażyno, ciężko było wybrać się, bo trochę późno, ale potem nie żałowaliśmy, gorąca atmosfera udziela się; rozruchy to nic dobrego, zwłaszcza te gansterskie grupy, atakujące niewinnych ludzi; często myślę o Tobie, zwłaszcza jak przeczytam jakieś "newsy" stamtąd; pozdrawiam serdecznie.
Krzyśku, sama jej nie widziałam długo; będzie dopiero w przyszłym tygodniu; pozdrawiam.
Nie, nie było "Barnacle ...", ale za to inne, o równie krotochwilnej treści.
Maniu, tak właściwie to nie zwracam już uwagi na karnawał, męczą mnie te całonocne hulanki, ale taka klubowa impreza, to jak najbardziej; to były "Cztery Refy", zespół był w Rzeszowie, my wybraliśmy Przemyśl; serdeczności ślę.
Mażena, śpiewanki turystyczne były w piątek, a szanty w sobotę, nie dalibyśmy rady tylu atrakcjom; pozdrawiam Cię cieplutko.
Olu, takie "bezpośrednie" imprezy są bardzo przyjemne, zupełnie inne niż te, kiedy zespół wychodzi na scenę w sali koncertowej, a potem z niej schodzi; my też nie, raczej "Pod Niedźwiadkiem", ale teraz będę mieć na uwadze, co też tu się będzie działo; no właśnie, najgorzej, że trzeba potem wrócić, albo do domu, albo na Pogórze; i ja pozdrawiam serdecznie.
Wkraju, śmialiśmy się z mężem, że następnego ranka obudzą się co niektórzy z obolałą głową, i kręgosłupem, i będą się zastanawiać, co też to się wczoraj działo? było bardzo przyjemnie, ludzie spotykają się, bawią, i nikt nie patrzy na różnicę wieku; pozdrawiam serdecznie.
Mietek Folk grał kiedyś u moich rodziców na podwórku nad jeziorem, potem była niezła impreza ;-)
Zdjęcia tak kolorowe, że aż chciałoby się tam być!
Marysiu
przypomniało mi się,jak 45 lat temu penetrowałam kolektory (tunele) burzowe własnie w Przemyślu razem ze starszymi kolegami ze Speleoklubu Warszawskiego,nie wiem czy to te,których zdjęcia pokazujesz.Te w których byłam były dość niskie ok.1m 1,20?Wejście do niego było na jakimś placu. Znajdowaliśmy drobne przedmioty użytkowe,jakieś sztućce,kałamarz.Oddaliśmy je do muzeum.Ha! To były czasy! Człowiek był młody i piękny. Pozdrawiam cię serdecznie Danka
Natalio, tak sobie od razu pomyślałam, że powinnaś ich znać, z Olsztyna, jak Czerwony Tulipan, no i jeszcze te imprezy plenerowe u Twojej mamy; było bardzo wesoło, warto było poświęcić pół nocy; serdeczności ślę.
Dana, kobieto wielu talentów, tunele przemyskie penetrowałaś; wydaje mi się, że to nie był ten kolektor, bo on był zasypany, i jest wysoki, tak do 2 m w najwyższym punkcie, a może był zasypany, ale tylko do połowy wysokości; muszę zapytać tych odkopujących następnym razem; czasy młodości dla każdego piękne, mimo, że siermiężne; i ja pozdrawiam serdecznie.
Szanty i country, bieszczadzkie i beskidzkie, rajdowe, turystyczne i dusziszczipatielne - to wszystko jedna, bliska rodzina - moje ulubione. A loszki dziwne i dzikie - nie ulubione moje, niestety
Krystyno, w loszkach coś dusi w piersi, strach? bo jakby się zawaliło? z ulgą wychodzę na powierzchnię; mąż śmieje się ze mnie, że mam za wielką wyobraźnię; serdeczności ślę.
Prześlij komentarz