niedziela, 11 maja 2014

Mrozowe szkody ...

Tak, tak, kokosiłam się z tymi sadzonkami od lutego, pikowałam, podlewałam, wietrzyłam i w końcu wywiozłam je na Pogórze, bo po prostu przeszkadzały mi w domu ... posadziłam je pięknie pod folią, zaczęły rosnąć i ... wystarczyła jedna noc.
Mróz zwarzył je doszczętnie, uratowało się tylko kilka pozostawionych na paletce, kiedy inne, już zmarzniete, pochyliły się i przykryły je ... mróz nie oszczędził też ziemniaków, omroził młodziutkie gałązki orzechów włoskich ... a przy drodze całe łany rdestowca ostrokończystego.
Poległy różne pomidory, papryki, i bazylia ...


Cóż było robić? wyskoczyliśmy sobotnim rankiem na zielony rynek do Przemyśla. obkupiliśmy się w różne sadzonki, nawet dwa bakłażany zasadziłam pod folią, tak z ciekawości,  a taras ziołowy wzbogacił się o estragon.
Pogórzańskie dni spędzałam na plewnieniu grządek, bo zielsko jest wytrzymałe na wszystko, rośnie, nie zważając na mróz, chodziłam z psami na długie spacery po łąkach, ależ one to lubią ...


Psy upodobały sobie wylegiwanie się na grządkach, na ciepłej słomie, a jak za gorąco, to rozgrzebywały ziemię ... jejmości nawet cebula nie przeszkadzała, w końcu musiałam je przepędzić za ogrodzenie i zamknąć furtkę ... Miśka z wyrzutem w oczach obchodziła siatkę dookoła i usiłowała dostać się do środka ...


Mimo deszczu w jeden dzień, dało się zaobserwować niezwykłą przejrzystość powietrza, widoki były dalekie, wyraziste, bez przymgleń ...




... różne odcienie zieleni, to już ostatnie chwile, zanim lato ujednolici wszystko.


Wiem, że mamy zorzę poranną, ale wieczorną? pewnie też, bo tak wybarwiły się pięknie rozproszone chmury, jak płonąca zasłona ...


... "zapiszę śniegiem w kominie, zaplotę z dymu warkoczyk" ... tak śpiewa w swojej piosence Robert Kasprzycki ... cóż lepszego na chłód? dym z komina zawsze mówi, że w chacie jest ciepły piec.
Z jednego spaceru przyniosłam paluchy sosnowe na leczniczy syropek, zrywałam je z młodych samosiejek u sąsiada, za chwilkę i tak pójdą pod kosę, bo pole jest oczyszczane z zakrzaczeń ...


Wpadł do nas wczoraj Janek, ten "z góry", opowiadał, jak do domu wleciały trzy pszczoły. Haneczka kazała mu je delikatnie wynieść, bo to przecież pszczoły Maryśki "z dołu". W obejściu na razie kwietna łąka, żal mi kosić tyle kwitnących roślin, skoro mnóstwo owadów na nich urzęduje, poczekam, aż przekwitną.


Jadąc do domu, mijam tajemnicze jeziorko, zabagnione, trochę straszne, jak nic bobry przyczyniły się do jego powstania ...




Widzicie gdzieś ślad trzewików? ponoć bagno pochłonęło nieostrożnego turystę.
A w naszych lasach pojawiają się pierwsze grzyby, to zrzut od mojej teściowej ... wczorajszy plon wyprawy do lasu ...


... borowiki ceglastopore ... przedtem nie zbierałam ich, a przede wszystkim nie jadłam ... a to taki smaczny, chrupki grzyb.
Ogród przywitał mnie rozkwitłymi azaliami ...


... na tle "plagi egipskiej" mojego ogrodu ... to chmiel.


Przemarznięta wisteria odbiła kilkoma pędami, zebrała siły i zakwitła, myślałam, że już po niej ...


... a kłokoczka południowa przyciąga mnóstwo pszczół.


Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, wszystkiego dobrego, pa!





28 komentarzy:

Unknown pisze...

U nas też mróz zaszalał. Cieszę się tylko, ze jeszcze nie wysadziłam roślinek. Ale podmarzła trochę winorośl, orzechy i boję się o zalążki czereśni.
Widoki u Was powalają po prostu. Aż chce się patrzeć i patrzeć. I znowu wrócić i spojrzeć jeszcze raz.
Uściski
Asia

ankaskakanka pisze...

W górach zupełnie o innych porach rosną grzyby. Ceglastopore znajdujemy czasami, ale jesienią. Przykro mi z powodu Twoich sadzonek. Pogoda płata figle, co zrobić. Ślicznie tam u Was, zawsze mnie zachwycają Twoje zdjęcia. Całuski.

obszarny pisze...

muszę i ja znaleźć jakieś dobre miejsce na zbiór pędów sosnowych - mam swoje własne drzewka w lesie, ale szkoda, jeszcze młode...
widziałem u siebie sporo maślaków, ale te pierwsze robaczywe.

Izydor z Sewilli pisze...

Nie mogę się na zdjęcia napatrzeć. Marysiu, Wy w raju żyjecie najprawdziwszym.
Z tymi przymrozkami to tak już jest. Dwa lata temu zmarzło mi dosłownie wszystko, a kiedyś mieliśmy mróz w połowie czerwca. Owiec mych dlatego się przed połową czerwca nie strzyże ze względu na Schafkaelte, jak mówią Niemcy. Współczuję bardzo strat ogrodowych i pozdrawiam

*gooocha* pisze...

Mrrr..dreszcze mam i napatrzeć się nie mogę na te cudne widoki. Te przymrozki wiosenne to koszmar ogrodników, że też na chwaściory nie działają :/
A ja cieszyłam się ,że moja balkonowa czerwona porzeczka ma sporo owoców, a tu jakaś cholera podgryza mi zielone porzeczkowe kulki :/ Nie mogę wyczaić co to za .... .

mania pisze...

Marysiu Robert Kasprzycki nagrywa nową płytę, może jeszcze w tym roku się ukaże.
Szkoda mi Twoich upraw, tyle pracy poszlo na marne! oby zimni ogrodnicy nie przyniesli kolejnych niespodzianek.
Dobrego tygodnia

mania pisze...

Marysiu Robert Kasprzycki nagrywa nową płytę, może jeszcze w tym roku się ukaże.
Szkoda mi Twoich upraw, tyle pracy poszlo na marne! oby zimni ogrodnicy nie przyniesli kolejnych niespodzianek.
Dobrego tygodnia

Nasza Polana pisze...

ależ ja lubię do Ciebie wpadać, mimo iż nie zawsze zostawiam po sobie pisemny ślad. Szkoda bardzo roślinek i to jeszcze z własnego wysiania no ale nie mamy wpływu na kaprysy pogodowe. A poza tym wiesz... "zimna Zośka" dopiero za parę dni, potem już wszystko powinno być bezpieczne pozdrowienia i serdeczności

Antonina pisze...

Wiosna jest już zdecydowanie wyrazista w zieleni.
Szkoda sadzonek - no ale jeszcze nie było zimnej Zośki.

Tupaja pisze...

Zawsze kiedy oglądam Twoje zdjęcia to ta Kraina wygląda mi na taką o jakiej marzę:)
pozdrowienia!

Inkwizycja pisze...

Super miałaś z tymi samosiejkami sosenek, ja co roku przeżywam dylemat - zrywać, czy oszczędzić? I jakoś nie mogę się zdobyć na okaleczanie drzewek... a mam chętkę na sosnowe przetwory.
Mróz i u nas narobił szkód, zwarzył sporo świeżo posadzonych drzewek, tych pierwszych jasnozielonych delikatnych liści... a i na starszych widać ślady szkód. Sąsiad twierdzi, że nie będzie urodzaju owoców...
Wieczorne zorze wspaniałe. Cudne miejsce to Wasze Pogórze ;-)

Klarka Mrozek pisze...

ja również w zeszłym roku dopiero uznałam po długich wahaniach te grzyby za jadalne. Ale że już rosną, coś podobnego!
Miłego tygodnia

Olga Jawor pisze...

Jak to zawsze czegos ciekawego mozna sie u Ciebie dowiedzieć, Marysiu! Te grzyby widywałam i u nas, ale bałam sie ich jako trujaków. Ale skoro sa jadalne, to w tym roku spróbujemy. Na razie widać było u nas zwykłe prawdziwki.Pokazały sie tydzień temu i szybko znikły.
Szkoda, ze Ci tyle roslinek pomarzło. ten mróz szedł jakos pasami. W odległosci kilometra ode mnie był a do nas tu nie doszedł. A roslinki posadziłam juz po mrozie, wiec na razie mają sie dobrze a deszczyk rzęsiście mi wszystko dzisiaj podlewa.
Pozdrawiam Cie serdecznie!:-))

Zofijanna pisze...

Troszkę wspólnych tematów nam wskoczyło - wisteria , kłokoczka.
No cóż według wszelkiej sztuki ogrodniczej, dotyczącej klimatu Polski,pomidory wysadza się po zimnej Zośce...... i w tym względzie terminów tych dotrzymuję lub okrywam roślinki włókniną i to je zabezpiecza.
Niekiedy przymrozki przychodzą nawet w czerwcu...Ja żyję z pogoda za pan brat....
Cóż grzybków tych nie zbieram- atlas Grzybów Polski mówi o nich jednoznacznie- dobrze ugotowany jest jadalny.
Ponieważ jest wiele borowików do niego podobnych, które w stanie surowym są trujące nie zbieram tych grzybów. Są one charakterystyczne dla tego rejonu Polski. Na Mazowszu ten grzyb nie występuje.
Serdecznie Cię pozdrawiam

Dorota Narwojsz-Szal pisze...

Witaj Mario,
wprawdzie nie od lutego, a dopiero w marcu zabrałam się za wysiew pomidorów, ale za to potem hartowałam je przenosząc w coraz chłodniejsze miejsca. I pilnie sprawdzałam pogodę, bo w końcu trafiły do inspektu, gorzej... bo i podpędzone dalie na swoje miejsca w ogrodzie. I kiedy się dowiedziałam, że będzie mróz, wyciągnęłam z domu wszelkie worki i reklamówki, w panice ponakrywałam wszystko, uszczelniłam, by niska temperatura nie zniszczyła stożków wzrostu. Raniutko pozdejmowałam, by się nie zaparzyły, ale przeżyły. W mieście i u nas pod miastem na pewno nie było takiego mrozu jak na Pogórzu. Pewnie dla Ciebie to tragedia i smutek wielki, bo to tak jakby dzieci pozabijać. Gada się do tych sadzonek, dotyka delikatnie, a potem jedna noc i po nich. Bardzo, bardzo Ci współczuję. I wiem, że choćby nie wiem jakie nowe gatunki pomidorów kupił, to nic nie zastąpi własnoręcznie wyhodowanych. Trochę bym się martwiła, czy nic nowym się nie stanie, bo noc z soboty na niedzielę znów szykuje się chłodna. Zresztą sprawdź http://www.pogodynka.pl/

Serdecznie Cię pozdrawiam.
I ślę dużo słońca.

JolkaM pisze...

Zal Twoich roślinek, Mario, Twojej pracy i starań. Ech!

I ja nie mogę napatrzeć się na zdjęcia. :)
A ceglastopore czasem spotykamy w naszych lasach, ale nie miałam odwagi zbierać i jeść, choć jeden sąsiad grzybiarz skrzętnie je zbiera. Ja ograniczałam się tylko do ich fotografowania i zachwycania się nimi. :)

Mamy taką samą azalię, ino moja nie ma takiego pięknego tła. :)

Uściski! A dla towarzyskich piesków szkodników pogłaski.
Guciowi natomiast proszę uprzejmie dać buzi w nos. :)

Piotr Sztukowski pisze...

Posadziłem tylko Malwy koło domu... i już się o nie boję...brr. Mam nadzieję, że nie zmarzły jak Twoje sadzonki. Szkoda ich bardzo.
Z pędów sosenek będzie z pewnością doskonały syrop :) Pozdrawiam,

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Asiu, w domu też przyuważyłam spalone liście winorośli, ale cóż zrobić, myślę, że odrodzą się; tak i ja patrzę na te widoki, a zwłaszcza rano, kiedy usiądę nad wczesną kawą; pozdrawiam serdecznie.

Ankoskakanko, te grzybki to już na równinie, w naszym lesie nie byłam, taki zniszczony wycinką, niech trochę przykryje rany; trudno z tymi sadzonkami, może w przyszłym roku będzie lepiej; pozdrawiam.

Mariusz, myślę, że znajdziesz jakieś nieużytki koło siebie, najlepiej zrywa się z niziutkich drzewek; widziałam, jak specjalnie obrywają sosenkom przyrosty, są potem takie puszyste, i nie rosną wysoko, to w przydomowych ogrodach; maślaki? co też to się porobiło, jesień idzie czy co? pozdrawiam.

Owieczko, w końcu to nie koniec świata z tymi sadzonkami, a jednak żal, zwłaszcza że na zielonym rynku rozsady, szczególnie pomidorów i papryki, są dosyć drogie; damy radę, ziemniaki odbiją, inne zieloności uzupełnione; i ja pozdrawiam.

Gosiu, to zimne powietrze tak wyostrzyło widoki; najbardziej narażone na przemrożenie są roślinki o dużej zawartości wody, reszta jakoś daje radę; czyżby jakiś chrząszczyk zaatakował Twoją balkonową plantację?
pozdrawiam.

Maniu, prawdopodobnie to byli zimni ogrodnicy, przesunieci w czasie, ale kto to wie? muszę uważać na temperaturę przy końcu tygodnia, żeby znowu mrozik nie zaskoczył; raczej wolałabym płytkę Piotra Święcickiego - Piosenki mojego życia, które śpiewał w ostatnią niedzielę u J.Krużela w Mikroklimacie; i Tobie dobrego, pozdrawiam serdecznie.

Polanko, to tylko rośliny, a wyobrażam sobie, jak hoduje się zwierzęta, a potem lis czy wilk w ciągu nocy rozprawia się z nimi, wtedy dopiero żal; dziękuję za dobre słowa; wytrwaj jeszcze trochę, wszak Polana czeka; pozdrawiam serdecznie.

Antonino, postaram się uprzedzić zimną Zośkę, i okryję wszystko agrowłókniną; jakoś mi ten czas za szybko leci, czereśnie wczesne będą za chwilę; pozdrawiam.

Tupajko, a zdjęcia ciągle te same, bo cóż innego, góry to stałość, tylko czasami słońce inaczej na nie pada; nie jest to kraina szczęśliwości, sąsiad wyjechał do pracy, poniżsi od lat kilku na antypodach, może coś zmieni się i w końcu wszyscy osiądą na stałe, chciałabym; pozdrawiam.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Inkwizycjo, jeżeli uszczknie się z drzewka kilka gałązek, to nic się nie dzieje; pewnie, jak opędzluje się wszystko, to drzewko nie przyrośnie; nasza jabłoń dopiero kwitnie, jak zwykle co drugi rok, chociaż orzechów włoskich już nie byłabym pewna, są w fazie kwitnienia, i czy zawiążą?

Klarko, na naszych leśnych włóczęgach tyle omijaliśmy gniazd tych borowików, zdjęcia im robiłam, bo ładne, dopiero siostra mnie przekonała; jem i żyję; podobno już zbierano borowiki szlachetne; dziwne pomieszanie, prawda?

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Olu, ja też kiedyś nie zbierałam ceglastoporych, przestraszało mnie ich zsinienie po przekrojeniu; to znika po obróbce cieplnej, duszeniu czy gotowaniu, jem je i mam się dobrze, smakuje mi jajecznica na grzybkach z cebulką; Olu, co tam rośliny, jakby mi tak lis wydusił kury, pewnie popłakałabym się, i myślę, że Tobie też łezka poleciała; tyle pracy na darmo, a przyjaźń z nimi gdzie? serdeczności ślę za San.

Zofijanno, wszystko się zgadza, że po zimnej Zośce na grządki, ale do tunelu wysadzają pod koniec kwietnia; też okryłabym, ale ja ciągle w rozkroku, między jednym domem a drugim, coś musi ucierpieć niedopilnowane; wiadomo, że grzybki poddajemy obróbce cieplnej, dusimy albo gotujemy, na surowo to pewnie tylko pieczarki można zjadać, pokrojone cieniutko robią za carpaccio, próbowałam, ciekawe w smaku, a resztę grzybów zawsze obgotowuję lub przysmażam na maśle; ale skoro nie jesteś pewna, to lepiej nie przekonywać się na siłę; pozdrawiam serdecznie.

Doroto, byłaś na miejscu, zapobiegłaś zniszczeniu roślinek; ja dowiedziałam się o przymrozku z tv, będąc w domu, ale jeszcze liczyłam, że nic się nie stało, czasami na Pogórzu bywało cieplej niż na nizinach, ale niestety; te kupowane sadzonki takie pędzone na siłę, nabuzowane nawozami, ale trudno; z soboty na niedzielę będę na Pogórzu, opatulę je agrowłókniną, nie pozwolę zmarznąć; to wszystko prawda, co piszesz, zna się każdą roślinkę, podlewa, prostuje, doświetla, rozpoznaje się po listkach odmiany; i ja pozdrawiam serdecznie.

JolkaM, przebolałam w skrytości stratę, ale nie ma mocnych na nature, trudno; ceglastopore omijałam też, ale w końcu przekonałam się, kiedy zjadłam po raz pierwszy, uduszone z cebulką; teraz wcinam jajecznicę na grzybkach, aromatyczna bardzo; tło azaliowe ... liście chmielu ładne, prawda? ale nie mogę go zwalczyć, pewnego dnia nie przejdę już do domu, utknę w pnączach; Gucio cieszy się, kiedy wracam do domu, udeptuje sobie legowisko na mnie, mruczy, pomiaukuje, a ja odczytuję to wszystko jako radość; i przyniósł na karku dwa kleszcze; pozdrawiam Cię serdecznie.

Piotr, nie martw się o malwy, one nie zmarzną, mają włochate jakby liście, moje pod chatką przetrwały; pędy sosny zalane gęstym syropem cukrowym, niech "namokają" i oddają z siebie, co najlepsze; i ja pozdrawiam.

Grażyna-M pisze...

Szkoda roślinek.
U nas chłodno, ale przymrozki były na samym początku maja, teraz nie.
Wcześnie te grzyby. :)
Piękne widoki są u Ciebie wiosną, chociaż każda pora roku ma swoje uroki. :)
Serdeczności :)

Ania z Siedliska pisze...

Zawsze boję się tych przymrozków. Moje pomidory i dynie jeszcze wylegują sie na parapetach ale zmarzły mi winorosle i, niestety, pąki pnącej hortensji też.
Szkoda tych naszych roślinek, Marysiu ale cóż - tak w maju bywa.
Takich borowików nie ma w centr. Polsce, bardzo ciekawe ! A widoki - ach, Ty szczęściaro ! Serdecznie Cię pozdrawiam z całkiem pozbawionego deszczu Siedliska.

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Grażyna-M, już przebolałam, bo innego wyjścia nie ma; jakoś dziwnie z tymi grzybami, chłodno a rosną; widoki rozległe, aż na Ukrainę; pozdrawiam.

Aniu, może gdybym była na miejscu, to coś przedsięwzięłabym, a co można zaocznie, z domu? tak to jest, jak człowiek na dwa domy usiłuje działać, zawsze coś niedopatrzone; borowiki ceglastopore jak zamszowe; u nas deszcz odrabia zaległości, "stosunki wodne" bardzo poprawiają się, co mnie niezmiernie cieszy po zeszłorocznej suszy; na polach stoją kałuże, w rzekach sporo wody; i ja pozdrawiam, Aniu.

Pellegrina pisze...

U mnie też przymroziło, co było do przewidzenia, bo ja też na dwa domy. Szkody niewielkie bo jeszcze nie kupowałam rozsady ale bardzo żal mi jodełek, co roku zmraża mi te cudne, delikatne, groszkowe kitki i po czterech latach co rok w plecy. Wisteria i kłokoczka przecudne, myślałam o glicynii ale przeczytałam, że choć cudna to żarłoczna bardzo. Uwielbiam rozmaitość odcieni majowej zieleni, zwłaszcza o wschodzie i o zachodzie słońca. Pozdrawiam majowo

wkraj pisze...

Takie straty są zawsze przykre. Najpierw marzec i kwiecień nas nabrał, że już będzie tylko cieplej, a teraz maj nas mrozi i straszy powodziami. Ciężko się w tym połapać.
Widoki u Was jak zawsze wspaniałe i tego najbardziej chyba zazdroszczę, bo ja poza kilkoma wypadami rowerowymi jak na razie jeszcze nie zaliczyłem poważniejszej wycieczki, zwłaszcza górskiej. Dobrze, że na twoich zdjęciach znajduje ciszę i spokój jaki lubię na turystycznym szlaku.
Pozdrawiam.

Arek C pisze...

Śliczne zdjęcia, melduję że w okolicach Zielonej Góry mróz też zaszalał zmarzły mi winogrona:(

baba na wsi pisze...

Marysiu, u nas też rosną w lesie te grzyby, ale w moich rodzinnych lasach takich nie ma. Masz pewność, że się nie potrujemy? Można zbierać? Jak je najlepiej przyrządzać? Ja też się martwię o nasze rośliny. Z powodu podróży zostawiliśmy nasze obejście na 5 tyg. dziś jedziemy i aż boję się co zastaniemy... Ściskam mocno. Baba

Maria z Pogórza Przemyskiego pisze...

Krystyno, tak, jodełki mają najładniejsze przyrosty, jaśniutkie takie; u mnie w zeszłym roku sarny oszczypały; kłokoczkę zakupiłam w arboretum bolestraszyckim, a na wisterię nie zwracam już uwagi, przeżyje, to dobrze, jeśli nie, trudno, ale nie dokarmiam jej niczym; i ja pozdrawiam.

Wkraju, w zeszłym roku sucho jak licho, w tym, jak mówisz, mrozi i leje, myślę, że pogoda ustabilizuje się teraz; nie zaliczyłeś wycieczki, ale jak wypadniesz, to wrócisz z niezłym materiałem fotograficznym, jak zawsze zresztą, profesjonalnym; pozdrawiam serdecznie.

Arek, u nas winorośl też, zapomniałam napisać, ale ten mróz szedł jakoś tak pasami, wybiórczo, nie wszędzie narobił szkód; pozdrawiam.

Babo, absolutnie nie namawiam na ceglastopore, ja jadam je i żyję, ale czasami sama myśl, że to trujaki może spowodować niestrawności; można je marynować, wyglądają prześlicznie w słoiku, takie zamszaczki, ja plasterkuję, obsmażam i czynię na nich jajecznicę; już wiem, co zastaniecie, zielsko na grządkach, ale ono spełnia też funkcję ochronną, roślinki bezpiecznie przetrwają; pozdrawiam serdecznie i brakowało mi Twoich wpisów z chaty.